[23 Jul 2011]
(...)
Był zdaje się taki film, raczej słaby i pokraczny, w którym Jodie Foster filtrowała sygnały z kosmosu, by ostatecznie odczytać z nich schemat gigantycznej tarki do parmezanu, żelazka do zmarszczek czasoprzestrzeni, połyskującej kuli dla chomika (azaliż to chyba w innej produkcji) lub przepisu na kosmicką owsiankę.
(Cokolwiek zażywał reżyser na natchnienie, nie powinien raczej tego podstawiać pod nos antynarkotykowym psom na lotniskach.)
Rzecz w tym, że u nas podobnie, Norweski, jak w programie SETI, niestrudzenie, fanatycznie, obsesyjnie filtruje sygnały radiowe nadawane przez Dynię w nadziei na odrobinę artykułowanego sensu.
Dziś nastąpił przełom.
- Słyszysz! Słyszysz! Mówię DYNIA, a ona na to...
...
...
...
- NIA... NIA... NIA...
(Oklaski, szampan, granty na dalsze badania nad.)
Jedyny problem... jednorazowo.
Nie udało się nam tak dostroić częstotliwości, by wydobyć z Dyni pangalaktyczne tajemnice.
Na przykład, kto stoi za istnieniem lub gdzie upchnęła czerwoną skarpetę.
©kaczka
(...)
Był zdaje się taki film, raczej słaby i pokraczny, w którym Jodie Foster filtrowała sygnały z kosmosu, by ostatecznie odczytać z nich schemat gigantycznej tarki do parmezanu, żelazka do zmarszczek czasoprzestrzeni, połyskującej kuli dla chomika (azaliż to chyba w innej produkcji) lub przepisu na kosmicką owsiankę.
(Cokolwiek zażywał reżyser na natchnienie, nie powinien raczej tego podstawiać pod nos antynarkotykowym psom na lotniskach.)
Rzecz w tym, że u nas podobnie, Norweski, jak w programie SETI, niestrudzenie, fanatycznie, obsesyjnie filtruje sygnały radiowe nadawane przez Dynię w nadziei na odrobinę artykułowanego sensu.
Dziś nastąpił przełom.
- Słyszysz! Słyszysz! Mówię DYNIA, a ona na to...
...
...
...
- NIA... NIA... NIA...
(Oklaski, szampan, granty na dalsze badania nad.)
Jedyny problem... jednorazowo.
Nie udało się nam tak dostroić częstotliwości, by wydobyć z Dyni pangalaktyczne tajemnice.
Na przykład, kto stoi za istnieniem lub gdzie upchnęła czerwoną skarpetę.
©kaczka
O, od razu przypomnial mi sie film "Bliskie spotania trzeciego stopnia", gdzie jeden facet rzebi gore z ziemniaczanego purree, bo ma take wizje od kosmitow. Moze przypatrzcie sie co Dynia robi ze swoim jedzeniem?
ReplyDeletePozegnaj sie z czerwona skarpeta. Od niemal roku szukamy kluczykow od samochodu Aminskiego. Rezerwowy otwiera tylko drzwi kierowcy, nie wspominajac ze trzeba nim grzebac w zamku, co z dzieckiem na reku nie jest latwe. Dziecko jednak ma nas w nosie i miejsca ukrycia klucza nie zdradza:)
ReplyDeleteLoulou
Już była kiedyś "Historia żółtej ciżemki". Może Dynia chce wejść z rozmachem do historii literatury "Historią czerwonej skarpety"? :)
ReplyDelete> Ahora: biada kosmitom, gdyby chcieli nam cos przekazac przez gorke ziemniakow na talerzu Dyni. Nikt nie zdazylby odczytac. :-)
ReplyDelete> Lou: a i u Wawrzynca byl motyw o schowanym przez Dziedzica dowodzie osobistym... czyli wszystko w normie!
> Tomaszowa: Dynia moze i by chciala, ale szanse, ze ten wybryk architektury, w ktorym mieszkamy, przetrwa kolejne, chocby i dwadziescia lat, sa mizerniutkie.