[118]

[13 Oct 2014]

(...)
Ojciec Laloliny, gdy odbierał od nas swoją córkę, wyznał bez skrupułów, że popołudnie spędzone bez dzieci (starsza łamała obcasiki na innym kinderbalu) bezwstydnie przespał na kanapie przed telewizorem.
I było mu bardzo przyjemnie.
Z tego wynika, że jedni rodzice żywią się energią innych rodziców i dzięki temu, cały ten biznes jeszcze jakoś się kręci.
Podczas, gdy ojciec Laloliny regenerował nadwątlone siły - fakt, trochę mu się należało, już niedługo zostanie ojcem trzeciej córki -  Dynia i Lalolina wspólnymi siłami wykonały nam na salonach rekonstrukcję oblężenia Stalingradu. Z dbałością o detal.
Niezmiennie nas zaskakuje, że czterolatki nie interesują się gambitem von Kumpersztykla (Norweski), nie potrafią przez trzy godziny nawlekać korali na sznurek (ja), a najlepszą zabawką jest im żywe niemowlę (Biskwit).
Po zakończeniu wizyty, na hasło ‘a teraz cały naród odbudowuje swoją stolicę’, Dynia profilaktycznie usnęła.Tak, jak leżała półżywa, fantazyjnie przewieszona przez oparcie kanapy.
Biskwit dopiero dziś otrząsnął się z szoku i wkląsł mu się wytrzeszcz. (‘Do you want to cuddle my sister? She is VEEEEEEEEEEEEERY squeezy!’)
Norweski zamiótł okruchy, wysuwając kontrowersyjną hipotezę, że każdy może dokonać cudownego rozmożenia chleba, o ile ten chleb jest z ciasta francuskiego.
Miałam nadzieję, że ja zregeneruję się dzisiaj, pod drzwiami sali od rytmiki, gdy razem z Biskwitem uśniemy kołysani sfałszowaną melodią trójkątów i blaszanych talerzy, ale nie.
Złapała mnie za guzik mama niejakiej Judyty, która to Judyta uważa, że jest Ryszardem, uczęszcza do leśnego przedszkola, gdzie prawdopodobnie sama musi sobie upolować i wypatroszyć obiad, a do tego afiszuje się z opinią, że księżniczki są głupie.
Choćby i przez te antyrojalistyczne poglądy, nie widzę dla tej znajomości przyszłości, ale widzi ją bardzo wyraźnie mama Judyty.
(Czemu dała wyraz w sześćdziesięciominutowym monologu.)
Cóż, dajmy szansę. Może Dynia nauczy się, jak pozyskać wodę z martwego wielbłąda, a Judyta z upolowanego aligatora uszyje sobie torebkę?

©kaczka
19 comments on "[118]"
  1. My jestesmy bardzo pro-rojalistyczni. Po pascie do zebow "z ksiezniczkami", multiwitaminach "z ksiezniczkami" i obejrzeniu Kopciuszka sto razy, kupienie poscieli z Ikei zdobionej w krolewskie korony ( http://www.ikea.com/us/en/catalog/products/20240985/) nie rani juz ani zmyslu estetycznego, ani feministycznej wrazliwosci.... :)

    ReplyDelete
  2. I ja bylam Judyta!
    Ogladajac disnejowskie ksiezniczki nie moglam pojac, co w nich fajnego skoro kaza im wciaz sedziec w wiezy, a to rycerze szlajaja sie po swiecie, poluja na smoki i chleja z piratami.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ale wyroslas na ksiezniczke w kwiecistych kieckach i sliwkowych rajtkach :-)

      Delete
  3. Ubieranie dziewczynek na niebiesko skutkuje znajomością z Judytami ;)

    Cheers,
    Robin

    ReplyDelete
    Replies
    1. To musi byc jakis magnetyzm, bo Dynia jest calkowitym przeciwienstwem Judyty. Judyta wyglada jak Huckelberry Finn. Dynia w swoich sukienkach, pantoflach i wieczorowych torebkach jest przy niej jak z Clueless :-)

      Delete
  4. Kocham Mamę Judyty! Chcę leśne przedszkole!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Przedszkole lesne to dobro dostepne niemal dla kazdego. Jednak mam wrazenie, ze tak jak z Montessori w Polsce i tu czasem sprzedaje sie jedynie etykietke, gdyz jest moda i popyt. Przedszkole Judyty dziala do temperatury minus osiem. Jesli zima spada ponizej :-) to dzieci sie jednak ewakuuuje. Temperatura wozow sypialnianych wynosi okolo 10C. Wozy sa ogrzewane. Wszystko inne dzieje sie na zewnatrz. I trzeba odbierac dzieci wczesniej, jesli szaleje burza lub grad :-)

      Delete
  5. Padłaś ofiarą podwójnego wampiryzmu. Najpierw ojciec Linoleum, a później Widzenie Matki Judyty. Sadząc z braku relacji z monologu, treściowo odpowiadał spaniu na kanapie.
    Sam muszę przyznać, że przy okazji zabaw z moimi kolejką elektryczną piekłem zwykle własną pieczeń. Scenografia w stylu synkretycznym "Obcy" i obrona Tobruku (dzień wcześniej piaskownica z efektem kieszeniowym) szczęśliwie uniemożliwiała sprzątanie przez kilka dni, a ponieważ szlaki żelazne przebiegały zwykle przez łazienkę, skutecznie uniemożliwiały również mycie. Wobec widma głodu rezygnowaliśmy zwykle z wiaduktu nad kuchenką gazową, chociaż całkiem udatnie imitowała czynny wulkan, a ze względu na ubytki taboru łuki na balkonie robiliśmy łagodne. Wszystko to wywoływało dziwny brak euforii u mojej żony, ale dzisiaj, po latach, zstępni sami przyznają, że mieli dzieciństwo.

    ReplyDelete
    Replies
    1. I dlatego zwykle to Norweski ma samotna szychte na placu zabaw, gdyz ja jtez estem ta malo euforyczna :-)
      A matka Judyty, choc wydawalo sie, ze to niemozliwe, zagospodarowala mi dzis werbalnie kolejne szescdziesiat minut zycia Zajecia trwaja do konca listopada i mam przeczucie, ze to z pewnoscia nie byly ostatnie slowa matki Judyty :-)

      Delete
  6. Ja tam miałam ubraną na różowo księżniczkę w leśnym przedszkolu. Nie wiem jeszcze, na kogo wyrosła, może się dowiem, jak zda w maju maturę. Dość powiedzieć, że wciąż lubi róż i ma brązowy pas karate kyokuhin.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Roz z brazem to intrygujace polaczenie. Nie mialabym nic przeciwko temu, gdyby i Dynia zechciala realizowac sie w jakiejs sztuce. Walki :-)

      Delete
  7. Moja siostra (11 lat młodsza) całe przedszkole mowiła, że będzie królewną! Do tego stopnia, że nasza biedna matka została wezwana na dywanik do Dyrekcji: "czy pani WIE kim chce zostac pani córka?", "wiem, królewną!". Sis codziennie wracała z przedszkola, zakładała balową suknie, korone, do ręki brała drut (taki do robienia szalików) nazywany pirłą i rządziła swoim królestwem! Dziś jest historyczką sztuczną i kulturoznawcą, więc na ludzi wyszła ;-)! Ja, po przedszkolu leśnym i wyciskaniu wody z wielbłąda, jestem architektem (Bebe nie mam garnituru :-(), wegetarianką i nadal siostrą królewny! Pytanie co lepsze i czego rodzice chca dla swoich latorośli!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Jestem zdania, że za ekspansję estetyki typu róż z brokatem odpowiada głównie szalejący kapitalizm, czyli żądza pieniądza firm i ich speców-od-sprzedaży-i-narzucania-jednego-słusznego-łatwego w obsłudze-bo-stereotypowego-świata.
      Myślę, że dlatego zawsze warto pokazywać córkom, że istnieje opcja inna niż róż z brokatem, a synom, że istnieje coś ponad zabawą autami. Niekoniecznie po to, by wybrali coś innego (ułuda :) ), ale by wiedzieli, że ważne jest krytyczne podejście do tego, co otacza...

      to mówię ja, arbuzowa matka dziecięcia, które pomimo podrzucanych mu lalek i lalkowych łóżeczek, wybiera auta.... ;)

      Delete
    2. Zgadzam się, że róż i brokat dla dziewczynek atakuje z każdego kąta ale... moja córka (lat 2) mimo większości zabawek i ciuchów po starszym bracie, mimo matki która nie lubi różu i brokatu (jak napisałam jestem bardziej z przedszkola leśnego) z każdej reklamówki robi torebkę na ramię a z każdego znalezionego kabla robi korale/naszyjnik! I skąd ona to wie?? Wyjaśnienie "widzi u matki czy babci" nie działa bo nie nosimy! Już się boje wszystkich monsterhajów itp

      Delete
    3. I my nie nosimy sukienek, ani klapeczkow z rozowym puszkiem, a Dynia pozada. Niezbadane sa suply kwasow dezoksyrybonukleinowych :-)
      Natomiast u Judyty to dla odmiany, kalka pogladow matki. To glownie matka Judyty glosno (wyobrazcie sobie ten horror w oczach Dyni) opowiada, ze ksiezniczki sa glupie. Z niemiecka bezposrednioscia, do ktorej wciaz nie jestem jeszcze przyzwyczajona :-)

      Delete
    4. Kaczko! Może należy się poświęcić i zacząć nosić różowe sukienki i klapeczki z puszkiem (to by było coś swoją drogą) a Dziecię wtedy stwierdzi - skoro Mać nosi to musi być bleeeee i wybierze spodnie w kolorze ziemi i granatowy sweterek! Choć po zastanowieniu, nie będę się aż tak bardzo poświęcała w celu wyrobienia dobrego (w moim odczuciu) gustu u mojej córki!

      Delete
  8. Pozyskiwanie wody z martwego wielbłąda mnie zadławiło poranną kawą!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bear Grylls udziela podobno instruktazu, jak pozyskiwac :-)

      Delete