[27 Feb 2014]
(…)
Myszy leżą nadal.
Faktycznie, nie mogę wykluczyć, że to prezent od wszechświata.
Jeśli według treści polskiej szansony ‘życie jest ściemniarą z bukietem ciem w pysku’ to można przypuszczać, że życie jest gatunkiem nietoperza.
Idąc tym tropem, czemu wszechświat nie mógłby być kotem sporych rozmiarów i podkładać mi na progu mysie truchła?
Mówię Norweskiemu:
- Mam tu palący problem ze zwłokami gryzoni. Co radzisz?
A on mi na to bez chwili wahania:
- Myślę, że powinnaś zadzwonić do Ordnungsamtu.
Ordnungsamt!
Że też sama na to nie wpadłam.
Przecież musi tu być takie mityczne miejsce, gdzie mogę, na przykład zgłosić, że mi się nie zgadza ilość rodzynek w muesli ze stanem deklarowanym na opakowaniu, albo zadenuncjować sąsiada, który manipuluje mi przy feng shui wózka ustawionego na korytarzu [1].
Nim jednak chwyciłam za słuchawkę, los zesłał mi snującego się w okolicach krzaczków osobnika wystrojonego w neonowe ubranie wskazujące na powiązania ze służbami porządkowymi.
(Dynia na widok umarła z zachwytu, a gdy ożyła zadeklarowała, że już wie, co będzie robić, gdy dorośnie i w co z całą pewnością będzie ubrana.)
Przydybałam neonowego i mówię po wstępnej porcji uprzejmości, błogosławiona erudycja Szarika, ‘Maus raus, bitte!’ dla pewności pokazując palcem na zwłoki.
A neonowy patrzy na mnie jak na kretynkę.
Gdyż, wnioskując z pęku kabli, które trzymał w dłoni był pracownikiem telekomunikacji.
1:0 dla ziemskich powłok myszy.
[1] wózek jest duży, ale sąsiad mały i doprawdy nie jest tak, że codziennie wnosi on na swoją mansardę fortepian lub wynosi zwłoki żony zawinięte w dywan...
(...)
W sztuce obserwujemy nowy trend: lawlizm.
©kaczka
(…)
Myszy leżą nadal.
Faktycznie, nie mogę wykluczyć, że to prezent od wszechświata.
Jeśli według treści polskiej szansony ‘życie jest ściemniarą z bukietem ciem w pysku’ to można przypuszczać, że życie jest gatunkiem nietoperza.
Idąc tym tropem, czemu wszechświat nie mógłby być kotem sporych rozmiarów i podkładać mi na progu mysie truchła?
Mówię Norweskiemu:
- Mam tu palący problem ze zwłokami gryzoni. Co radzisz?
A on mi na to bez chwili wahania:
- Myślę, że powinnaś zadzwonić do Ordnungsamtu.
Ordnungsamt!
Że też sama na to nie wpadłam.
Przecież musi tu być takie mityczne miejsce, gdzie mogę, na przykład zgłosić, że mi się nie zgadza ilość rodzynek w muesli ze stanem deklarowanym na opakowaniu, albo zadenuncjować sąsiada, który manipuluje mi przy feng shui wózka ustawionego na korytarzu [1].
Nim jednak chwyciłam za słuchawkę, los zesłał mi snującego się w okolicach krzaczków osobnika wystrojonego w neonowe ubranie wskazujące na powiązania ze służbami porządkowymi.
(Dynia na widok umarła z zachwytu, a gdy ożyła zadeklarowała, że już wie, co będzie robić, gdy dorośnie i w co z całą pewnością będzie ubrana.)
Przydybałam neonowego i mówię po wstępnej porcji uprzejmości, błogosławiona erudycja Szarika, ‘Maus raus, bitte!’ dla pewności pokazując palcem na zwłoki.
A neonowy patrzy na mnie jak na kretynkę.
Gdyż, wnioskując z pęku kabli, które trzymał w dłoni był pracownikiem telekomunikacji.
1:0 dla ziemskich powłok myszy.
[1] wózek jest duży, ale sąsiad mały i doprawdy nie jest tak, że codziennie wnosi on na swoją mansardę fortepian lub wynosi zwłoki żony zawinięte w dywan...
(...)
W sztuce obserwujemy nowy trend: lawlizm.
©kaczka