827

[8 Jul 2011]
(...)

Roboczą wizytę Frau Norweskiej (ochronka zawieszona na dwa tygodnie z powodu dorocznych wakacji, sprowadźmy babkę, pomysł Norweskiego) znieczuliłam mieszając Aperol i Prosecco.
W gorzki Spritz.
Był upał, w pracy audyt zaglądający pod witkę każdej bakterii i w każdą kartkę w kieszeni fartucha, flora pyliła, klimatyzacja ledwie mieliła lepkie powietrze, przeterminowana przciwhistamina łykana jak landrynki była pewnie z garażu na przedmieściach Szanghaju, między temperaturą powietrza, a temperaturą składziku dla mikroflory, w który zanurzałam ręce po łokcie było równo sto dziesięć stopni różnicy...
Urwałam się ze smyczy świadomości.
- Karmiłam Dynię wyłącznie tym, co zostawiłaś, wyłącznie... – zaklinała się Frau Norweska, gdy wracałam do domu ledwie powłócząc nogami, i natychmiast nanosiła do tej treści erratę.
Errata obejmowała lody.
I trochę jogurtu.
I naleśnik.
I dwa naleśniki.
I trzy naleśniki.
I kawałek banana.
I zupę.
I germańscy bogowie widzą, co tam jeszcze było w tej lodówce.
(Pierwsze kroki Frau Norweska skierowała ku niemieckiemu dyskontowi spożywczemu, by, wiadomo, poczuć się jak w domu, obwarować domostwo patriotycznymi kaloriami, zastąpić łodygi selera - boczkiem, marchewkę - boczkiem, chudy twarożek - boczkiem.)
Errata, musowo! Wiadomo, Dynia miała smutne, ziejące głodem, zapadnięte oczy (!).
- Niech te lody choć będą bez czekolady. Bez orzechów. Bez kolorantów. Bez syntetycznych truskawek. – mówiłam obita, gdy winda mojej (nie)świadomości przystawała przypadkiem na piętrze 'wieczorne życie rodzinne' w celu uzupełnienia zapasów alkoholu i natychmiast podrywała się ku loftom 'w tym stanie wszystko mi jedno'.
(Nie sposób, tu tkwi mój problem, nie sposób rościć stanowczych pretensji dla czynów wyścielanych szlachetną intencją. Nie sposób, tu tkwi problem Frau Norweskiej, nie sposób usłyszeć, gdy się nie słucha.)
Dynia babką przejęta, wniebowzięta, rechocząca do rozpuku.
(Przy mnie, wyrodna Dyniu, com cię rodziła w bólach, przy mnie tak nie rechoczesz!)
Nie sposób rywalizować, nie mam złudzeń, z babkową nowością i babczyną ekscytującą niekonsekwencją.
Czymże rywalizować? Przykładnym odkładaniem zabawek na miejsce? Ignorowaniem podłogowych ataków frustracji i apopleksji? Wyjmowaniem z balii? Pakowaniem do łóżka o siódmej zero zero?
(Good cop, bad cop, jak pragnę zdrowia!)
Oddając sprawiedliwość, znajdź no, kaczko, drugą taką babkę, która bez znajomości lokalnego narzecza zabrałaby dziecko na zajęcia ze śpiewu i w ciągu trzech kwadransów dowiedziała się wszystkiego o życiu prywatnym pozostałych matek, ojców i babek. Łazisz tam z dzieckiem od roku, a o połowie nie miałaś pojęcia!
Oddając sprawiedliwość, znajdź no, kaczko, drugą taką babkę, która bez znajomości narzecza wymieni ci materac w sklepie, zaprzyjaźni się z połową wsi, a po fajrancie przystrzyże trawę w ogródku.
Zawiłe dwa tygodnie godzenia się z faktem, że w życiu Dyni musi być miejsce na babkę i dziadka.
Obszerniejsze niż przewidywałam.
I że choćbym pękła, babki i dziadka nie przykroję do moich oczekiwań.

(...)
Rapunzel w grzybki.



©kaczka
11 comments on "827"
  1. No to juz wiem czego mi w zyciu brakuje. Prosecco;)

    ReplyDelete
  2. To sie ciesz, ze dziadkowie nie mieszkaja w tym samym miescie. Aminski nadal nie przejrzal dlaczego nowego domu szukam jak najblizej mojej pracy (czytaj jak najdalej od dziadkow).
    Lou

    ReplyDelete
  3. > Ahora: pod upaly? koniecznie!
    > Iwona: odwazna teza :-)
    > Lou: a dlaczego ja zwlekam z przeprowadzka na kontynent? :-)))

    ReplyDelete
  4. zwlekasz? z przeprowadzką? to kiedy będziecie?

    odpuść Buni; pomyśl, że Dynia ma radochę, Norweski też (tylko się nie przyzna)

    H1 - trafne typowanie
    J8 - zdążymy do najbliższej konfirmacji?

    bronl - to mi przypomina dowcip:
    Staruszek mówi do kolegi:
    -Pamiętasz, jak nam w wojsku brom dawali?
    -No, a co?
    -Zaczął działać!

    ReplyDelete
  5. Powiedzialabym, ze bedziemy na emeryturze :-)
    Oczywista, ze Dynia ma niezwykla radoche, Norweski moze spac do poludnia, a ja wygotowuje wyjsciowe serwetki, ktorymi Bunia umyla mi okna (tak, wiem, pewnie nie wygladaly na wyjsciowe, ani na godne rozlozenia na stole :-) i szukam nowego nocnego stolika (dluga historia). Acz, trudno, bo intencje szlachetne, wiec, gryze sie w jezyk... :-)
    Kiedy konfirmacja, bo J8 pudlo. I czy na konfirmacje naleza sie takie same prezenty, jak na komunie? :-)
    H3?

    ReplyDelete
  6. Mnie zajęło jakieś 3 lata nauczyć się odpuszczać. Ostatnio to nawet zapisuję Młodemu dziadków jako lekarstwo-deprecha i foch mija mu przy nich w 3 minuty. (Oczywiście mówimy o moich rodzicach-Wilka rodzice Nie Rozpieszczają Wnuka, zapomnieli nawet o jego imieninach. Co ciekawe-jestem zła,że go Nie Rozpieszczają. Od tego oni są! od tego są oni!).

    ReplyDelete
  7. Od tego! Od tego! Byleby tylko futrowana z miloscia Dynia sie wszwach nie rozpekla :-)

    ReplyDelete
  8. Kiedyż to było (a pamiętam jakoby wczoraj!!!), gdy Rodzona Matka kazała nam przeskakiwać ponad szalejącym, wrzeszczącym wiatraczkiem, okładającym pięściami każdy centymetr podłogi w salonie? Kiedyż to, ach kiedyż Stara Jaszczurka porazona wzrokiem RM, usadzona na kanapie i bez prawa ruchu, próbowała nawiązać jakikolwiek kontakt z owym wiatraczkiem...... hi,hi,hi

    ReplyDelete
  9. Piękna notka i zachwycająca, tak w formie jak i w treści. Kaczko, rządzisz!

    ReplyDelete
  10. > Anonimie (mryg, mryg): Dzieki, dzieki, dzieki. Rodzona Matka aktualnie utrzymuje, ze wynikiem jej znakomitych metod wychowawczych nigdy, przenigdy nie wpadalam w furie. Juz gotowa bylam sobie ciac zyly nad moja matczyna miernoscia... :-)
    PS Z salonem nieco przesadziles ;-)
    > Chuda: Dziekuje! Krwia i blizna pisana ta notka :-)

    ReplyDelete