[17 Feb 2011]
(...)
Gdy już (naiwnie) wydawało nam się, że kontrolujemy dostawców prądu, gazu, fonii i wizji, odezwał się Szczodrobliwy Doręczyciel Wody i przedstawił rachunek.
Z treści rachunku wynika, że jesteśmy głównym ujęciem Amazonki, prowadzimy hydroponiczną hodowlę ogórków, a w ogródku postawiliśmy fabrykę celulozy.
Na litość boską, nawet ja nie jestem w stanie przepuścić przez naszą wannę i kuchenny zlew tysiąca litrów wody dziennie!
Od Dyni nie mogło przybyć zużycia, bo wiadomo, Dynia nie przepada, a i wannie daleko do basenu olimpijskiego.
Bądź lodowiska.
Zasadniczą trudnością w zweryfikowaniu odczytu licznika jest to, że nikt nie wie, gdzie zlokalizowany jest ów licznik.
Ani Sragencik, ani Srajemca, ani sąsiedzi.
- Gdzieś wzdłuż drogi. – mówią. – Taka malutka skrzynka. Albo duża. Kwadratowa. Może prostokątna. Okrągła? Szara. Aluminiowa. Plastikowa. Na ścianie. Choć raczej w chodniku.
Ci, którzy szukają czarnych skrzynek mają, zdaje się, ten handikap, że takie skrzynki emitują sygnały.
Nasza milczy.
Mając w perspektywie przekopać pół wsi, zadzwoniłam do Szczodrobliwego z prośbą o współrzędne.
- Ale my nie wiemy, gdzie są liczniki. – stropiła się miła panienka.
- Nie wiecie, gdzie jest licznik, o którym w moim rachunku stoi, że go odczytano???
- Może spróbuj Google Earth?
Milczę, bo i cóż powiedzieć.
©kaczka
(...)
Gdy już (naiwnie) wydawało nam się, że kontrolujemy dostawców prądu, gazu, fonii i wizji, odezwał się Szczodrobliwy Doręczyciel Wody i przedstawił rachunek.
Z treści rachunku wynika, że jesteśmy głównym ujęciem Amazonki, prowadzimy hydroponiczną hodowlę ogórków, a w ogródku postawiliśmy fabrykę celulozy.
Na litość boską, nawet ja nie jestem w stanie przepuścić przez naszą wannę i kuchenny zlew tysiąca litrów wody dziennie!
Od Dyni nie mogło przybyć zużycia, bo wiadomo, Dynia nie przepada, a i wannie daleko do basenu olimpijskiego.
Bądź lodowiska.
Zasadniczą trudnością w zweryfikowaniu odczytu licznika jest to, że nikt nie wie, gdzie zlokalizowany jest ów licznik.
Ani Sragencik, ani Srajemca, ani sąsiedzi.
- Gdzieś wzdłuż drogi. – mówią. – Taka malutka skrzynka. Albo duża. Kwadratowa. Może prostokątna. Okrągła? Szara. Aluminiowa. Plastikowa. Na ścianie. Choć raczej w chodniku.
Ci, którzy szukają czarnych skrzynek mają, zdaje się, ten handikap, że takie skrzynki emitują sygnały.
Nasza milczy.
Mając w perspektywie przekopać pół wsi, zadzwoniłam do Szczodrobliwego z prośbą o współrzędne.
- Ale my nie wiemy, gdzie są liczniki. – stropiła się miła panienka.
- Nie wiecie, gdzie jest licznik, o którym w moim rachunku stoi, że go odczytano???
- Może spróbuj Google Earth?
Milczę, bo i cóż powiedzieć.
©kaczka
Gdybym nie żyła w tym kraju to mogłabym przypuszczać ,że zmyślasz ale odczytanie licznika o którym nikt nie wie gdzie jest absolutnie zgadza się z tutejsza rzeczywistością.
ReplyDeletePS
jeśli słoń był wczoraj to niestety , bo poddawałam się alkoholizowaniu ale w zamian pytam , czy nie masz jakiej rodzącej koleżanki w najbliższym czasie , bo bym chociaż raz mogła się w życiu najarać? i to za darmo( program z poniedziałku )
a w TYM kraju prawo nakazuje najpierw zapłacić rachunek, a dopiero potem dochodzić z jego wystawcą do rozejmu, choćby na drodze sądowej. Czy ktoś umie wyrwać forsę z rąk pazernego gnoja? Retorycznie pytam...
ReplyDeletecopie
Już dawno chciałam się podzielić:
ReplyDeleteTen oto blogger tak się reklamuje po zalogowaniu:
***************************
Nie masz jeszcze żadnego swojego bloga, utwórz go i zacznij publikować posty!
Utwórz bloga teraz
Nie możesz znaleźć swojego bloga? Zobacz temat "Mój blog zniknął z mojego konta!"
*******************************
Czy Ty się Kaczko nie boisz? Że zniknie?
hasło: ovityro
> Zoska: nie mam, ozesz, nie mam. ale mysle, ze jest remis, bo choc polski chlop lezal pijany to angielski siedzial w tym czasie w wiezieniu :-)
ReplyDeleteSlon byl wczoraj. Piekny dokument, choc nie dla subtelnych.
> Hermi: w TYM kraju nikt zdaje sie nie wiedziec co kto komu jest winien i za jaki licznik. I dlatego jeszcze czasem zastanawiam sie, jak oni do licha, to Imperium?
Boje sie. Wiadomo, nie mam szczescia do blogosfer :-)
Myślę, że to proboszcz. Podbiera Wam wodę, nielegalnym łączem i zużywa ją na hodowlę ziela, z którego potem produkuje kadzidło dla całego hrabstwa. To nawet dobra sytuacja - zdemaskujesz go, zaszachujesz i będzie szkoła dla Dyni, jak malowanie ;-))))) Trzymam kciuki!
ReplyDelete... a czego nie zuzyje na ziele to przerabia na swiecona?
ReplyDelete:-)
Tomaszowa, proboszcze sie nie myjo. Byłam u takiego jednego w poszukiwaniu wiekowych ksiągza rodowych i bardzo mię siku za przeproszeniem przypiliło. Poprosiłam o drogowskaz do łazienki. Udawłam się. Kibel był, lepiej nie mówić jaki,a w w wannie? KURCZAKI-pisklaczki. o!
ReplyDeleteZoska, mowisz o NASZYCH, czy ICHNICH? :-)
ReplyDeleteA z innej beczki, raz mnie Ichni zaskoczyl, gdy zakonczyl niedzielne nabozenstwo w te slowa: thanks for coming, you were great audience, see you next time...
... zakasal ornat i jak stal tak wyszedl.
:-)