Kupiłaś do kredensowej kolekcji? W naszej TV pokazali z okazji Zareczyn jukejską fankę Rodu i jej najwiekszy na swiecie zbiór takich tam...Pewnie Ty nie masz szans, ale jak znalazł dla Dyni - dobry poczatek na medialna sławę;-) PS. Słyszałaś o brytyjskim Zaklinaczu dzieci? (pisze sie po ang. jak zaklinacz koni)- krótka opinia: ściema czy nie twoim zdaniem, jesli wiesz o co chodzi?
Tracy Hogg? Ktos mi kiedys opowiadal, zdaje sie nawet w ojczyznie, ale niewiele pamietam. Nie bylo potrzeby sie interesowac, bo Dynia jak zloto, nocami spi, za dnia nie drze sie bez powodu (chyba, ze jest mocno zmeczona, albo bola jej nieistniejace zeby), intuicyjnie ustalilysmy rutynowy program dnia, coraz lepiej nam wychodza popoludniowe drzemki (choc ich egzekwowanie droga rozsadnego kompromisu odbywa sie czasem w najprzerozniejszych miejscach mieszkania, z dywanem pod pudelkiem zabawek wlacznie), obie jestesmy zrelaksowane, czasu dla siebie mam wieczorami w nadmiarze, ksiazek przeczytalam do wypeku, nadrobilam filmowe zaleglosci - slepej kurze ziarno ta Dynia! :-) (Z tych samych powodow lekture musztrujacej Giny Ford zakonczylismy po pierwszym rozdziale.)
Na marginesie, myslalam, ze gdy urodze Dynie to wreszcie matki dzieciom przestana mowic, ze nie mam prawa jako ta bezdzietna w sprawie dzieci sie wypowiadac i irytujaco, poblazliwie kiwac glowami nad moimi opiniami. Ze wreszcie bede mogla sie o dzieciach wypowiadac ex cathedra. Urodzilam Dynie i nagle okazalo sie, ze nie ma tu zadnej reguly. Dzieci przychodza na swiat w najrozniejszych formatach. To, co dziala na jedno niemowle, nie musi wcale na drugie. Zachodze czasem w glowe, czy jest jakas w tym nasza zasluga, ze Dynia jest tak rozkosznie bezproblemowa, czy to po prostu przypadek, kombinacja genow naszego lenistwa i odprezenia :-) i cokolwiek bysmy zrobili lub nie, bylaby taka? Odwieczny dylemat: geny, czy srodowisko? :-) (Norweski probuje zgarniac smietane rodzicielstwa i obstaje przy naszych/swoich zaslugach. Ma na ten temat kilka obszernych teorii, ktorych przedstawianie litosciwie odpuszcze.)
A z jednej strony, to, co dla mnie nie jest niewygoda (np. pol dnia poswieconego na wyciaganie Dyni spod kanapy, albo animowanie pluszowego Herr Affe, albo gotowanie Dyni dan jarskich, albo czytanie na okraglo, wrecz do obrzygania, tej samej ksiazki 'przyslali mi zyrafe, ale byla za wysoka, przyslali mi zabe, ale byla zbyt skoczna...') dla kogos o innej konstrukcji psychicznej, moze stanowic nieopisana torture :-) Stad byc moze potrzeba zaklinaczy dzieci? Potrzeba jakiegos mitycznego eksperta, ktory doradzi, przytuli, potrzyma za raczke i rozwiaze problemy? Superbohatera? Bo, jesli tak sie dobrze zastanowic, to ani zaklinaczka dzieci, ani super niania,ani inni autorzy poradnikow, nie proponuja zwykle niczego nowego, ani oryginalnego, prawda?
W naszym przypadku wiele zmienia, tak mysle, fakt, ze Dynia byla przeogromnie wyczekana Dynia (co nieustannie podkreslam i rownie nieustannie slysze pytania 'przeciez nie staraliscie sie o dziecko???'). Dynia, ktorej moglo wcale nie byc. Ta mysl, gdzies tam nieustannie tlucze sie po czaszce. Tyle, ze nie moze to byc powodem, dla ktorego bedziemy tu sobie odpuszczac, czy poluzowywac lejce konsekwencji :-).
Mialo byc krotko, a wyszedl traktat o.
Nie kupilam talerza :-) Ale kilka ulic dalej jest genialny sklep z antykami i smieciami. Tam byl imperialny kubek z 1937 upamietniajacy owczesna koronacje. Wroce tam latem, gdy juz nie bede utrzymanka Norweskiego :-)
Zaklinacz to Derek jakis tam - jest chyba na topie, bo omiotlam wzrokiem juz pare dokumentow o jego 'dziele'. Ma moce parapsychiczne - zachowuje sie jak oblakany, nie nawiazuje fizycznego kontaktu - czyta w myslach i to tylko dzieciom zanim jeszcze zaczna mowic - Wyglada to jak sciema! ale stupor w jaki popadaja rodzice klopotliwych maluchow wsakzuje, ze chyba jest cos na rzeczy - on mowi o takie szczegolach z ich prywatnego zycia - ktore dostrzega dziecko i ktore mu przeszkadzaja - ze rodzice płona, mdleją, rwa własy z glowy - ale jak zaczynaja to naprawiac - dzieciaki sie uspakajaja - a we wszystkich przypadkach byly to maluchy 'z piekla rodem' jak sami rodzice mowili - drace sie na okraglo, walac glowa w sciane, gryzace siebie i innych - szal jak w opetaniu - a po terapi (pare tygodni)- cisza, usmiech...Czyli to co masz na codzien - wg powyzszego - duzo w tym waszej zaslugi - maluchy odbieraja pozawerbalnie i dociera do nich wiecej, niz sie doroslym wydaje
Nie, nie slyszalam o Dereku, zaraz sobie wyguglam, ale w pozawerbalnosc wierze. Te nowonarodzone tobolki, zdane na innych, musza w jakis sposob analizowac otoczenie. My zaczelismy od 'nie pozwol, aby Dynia wyweszyla, ze sie jej panicznie boimy' oraz 'nie moze odczuc, ze kompletnie sie nie znamy na hodowli dzieci' :-)
Kurcze. I teraz myślę, że czegoś jednak zabrakło wśród naszych ślubnych prezentów - ani jednej filiżanki, choćby małej sosjereczki z naszą podobizną (sic!) Ech... ;-)))) A w sprawie wieloformatowości dzieci od niemowlęctwa zgadzam się całym swoim doświadczeniem. I nawet teraz, czekając na trzecie, wiem, że wciąż wiem niewiele i cała przygoda zacznie się od początku, bo reguły sprawdzające się przy pierwszym niekoniecznie funkcjonowały tak samo sprawnie przy drugim.
> Tomaszowa: mysle, ze to bylo strategiczne posuniecie. przy trzecim (och! och! och!) zamowicie polmisek z podobiznami calej rodziny i nikt nie bedzie pokrzywdzony :-)
> Bebos: poczytalam o Dereku. Mysle, ze to swietny psycholog amator. Mowi, ktoras z matek, ze 'zwrocil nam uwage, ze dziecko nie lubi, gdy przy nim klocimy sie o pieniadze', albo 'narysowal ulubiona zabawke niemowlecia'. W epoce portali spolecznosciowych ze zdjeciami narysowanie zabawki dziecka nie sprawia wedlug mnie trudnosci. Tak samo, jak zalozenie, ze mlode malzenstwo z hipoteka bedzie klocic sie o finanse. To udowadnia, ze ludzie zatracili zdolnosc samodzielnego myslenia i potrzebuja kogos, kto im powie: nie kloccie sie przy dziecku. Z psychonadnaturalna otoczka zadziala jak w banku.
kaczka - zodiakalnie spod znaku zapytania. Treserka bakterii i drożdży, matka, blogerka, prozaiczka, neurotyczka i malkontentka. Od kilkunastu lat błąka się po Europie i notuje. Dołożyła swojej frazy do spektaklu Projekt Matka (Teatr Kana, 2014). Jest współautorką książki Wędrówki i myśli porucznika Stukułki (powieść dokończona) (Wydawnictwo MG, 2016). W 2016 wygrała ogólnopolski konkurs na opowiadanie o Kresach (w jury m.in. Sylwia Chutnik). Stara się latać wysoko i spadać na cztery łapy.
Poczta
INWAZJA DROBIU
Robótka 2019 KLIK! KLIK!
Dziesięć lat Robótki! Chodźcie pisać z nami do Starszaków z Niegowa!
Kupiłaś do kredensowej kolekcji? W naszej TV pokazali z okazji Zareczyn jukejską fankę Rodu i jej najwiekszy na swiecie zbiór takich tam...Pewnie Ty nie masz szans, ale jak znalazł dla Dyni - dobry poczatek na medialna sławę;-)
ReplyDeletePS. Słyszałaś o brytyjskim Zaklinaczu dzieci? (pisze sie po ang. jak zaklinacz koni)- krótka opinia: ściema czy nie twoim zdaniem, jesli wiesz o co chodzi?
Tracy Hogg?
ReplyDeleteKtos mi kiedys opowiadal, zdaje sie nawet w ojczyznie, ale niewiele pamietam. Nie bylo potrzeby sie interesowac, bo Dynia jak zloto, nocami spi, za dnia nie drze sie bez powodu (chyba, ze jest mocno zmeczona, albo bola jej nieistniejace zeby), intuicyjnie ustalilysmy rutynowy program dnia, coraz lepiej nam wychodza popoludniowe drzemki (choc ich egzekwowanie droga rozsadnego kompromisu odbywa sie czasem w najprzerozniejszych miejscach mieszkania, z dywanem pod pudelkiem zabawek wlacznie), obie jestesmy zrelaksowane, czasu dla siebie mam wieczorami w nadmiarze, ksiazek przeczytalam do wypeku, nadrobilam filmowe zaleglosci - slepej kurze ziarno ta Dynia! :-)
(Z tych samych powodow lekture musztrujacej Giny Ford zakonczylismy po pierwszym rozdziale.)
Na marginesie, myslalam, ze gdy urodze Dynie to wreszcie matki dzieciom przestana mowic, ze nie mam prawa jako ta bezdzietna w sprawie dzieci sie wypowiadac i irytujaco, poblazliwie kiwac glowami nad moimi opiniami. Ze wreszcie bede mogla sie o dzieciach wypowiadac ex cathedra. Urodzilam Dynie i nagle okazalo sie, ze nie ma tu zadnej reguly. Dzieci przychodza na swiat w najrozniejszych formatach. To, co dziala na jedno niemowle, nie musi wcale na drugie. Zachodze czasem w glowe, czy jest jakas w tym nasza zasluga, ze Dynia jest tak rozkosznie bezproblemowa, czy to po prostu przypadek, kombinacja genow naszego lenistwa i odprezenia :-) i cokolwiek bysmy zrobili lub nie, bylaby taka? Odwieczny dylemat: geny, czy srodowisko?
:-)
(Norweski probuje zgarniac smietane rodzicielstwa i obstaje przy naszych/swoich zaslugach. Ma na ten temat kilka obszernych teorii, ktorych przedstawianie litosciwie odpuszcze.)
A z jednej strony, to, co dla mnie nie jest niewygoda (np. pol dnia poswieconego na wyciaganie Dyni spod kanapy, albo animowanie pluszowego Herr Affe, albo gotowanie Dyni dan jarskich, albo czytanie na okraglo, wrecz do obrzygania, tej samej ksiazki 'przyslali mi zyrafe, ale byla za wysoka, przyslali mi zabe, ale byla zbyt skoczna...') dla kogos o innej konstrukcji psychicznej, moze stanowic nieopisana torture :-) Stad byc moze potrzeba zaklinaczy dzieci?
Potrzeba jakiegos mitycznego eksperta, ktory doradzi, przytuli, potrzyma za raczke i rozwiaze problemy? Superbohatera? Bo, jesli tak sie dobrze zastanowic, to ani zaklinaczka dzieci, ani super niania,ani inni autorzy poradnikow, nie proponuja zwykle niczego nowego, ani oryginalnego, prawda?
W naszym przypadku wiele zmienia, tak mysle, fakt, ze Dynia byla przeogromnie wyczekana Dynia (co nieustannie podkreslam i rownie nieustannie slysze pytania 'przeciez nie staraliscie sie o dziecko???'). Dynia, ktorej moglo wcale nie byc. Ta mysl, gdzies tam nieustannie tlucze sie po czaszce. Tyle, ze nie moze to byc powodem, dla ktorego bedziemy tu sobie odpuszczac, czy poluzowywac lejce konsekwencji :-).
Mialo byc krotko, a wyszedl traktat o.
Nie kupilam talerza :-) Ale kilka ulic dalej jest genialny sklep z antykami i smieciami. Tam byl imperialny kubek z 1937 upamietniajacy owczesna koronacje. Wroce tam latem, gdy juz nie bede utrzymanka Norweskiego :-)
po trzykroć tak, Kaczko! i nikt nie zgadnie, co wpływa, choć miłość, uwaga i konsekwencja (moim skromnym zdaniem) się sprawdza lepiej niż olewactwo.
ReplyDeleteuntme = on time? in time?
Zaklinacz to Derek jakis tam - jest chyba na topie, bo omiotlam wzrokiem juz pare dokumentow o jego 'dziele'. Ma moce parapsychiczne - zachowuje sie jak oblakany, nie nawiazuje fizycznego kontaktu - czyta w myslach i to tylko dzieciom zanim jeszcze zaczna mowic - Wyglada to jak sciema! ale stupor w jaki popadaja rodzice klopotliwych maluchow wsakzuje, ze chyba jest cos na rzeczy - on mowi o takie szczegolach z ich prywatnego zycia - ktore dostrzega dziecko i ktore mu przeszkadzaja - ze rodzice płona, mdleją, rwa własy z glowy - ale jak zaczynaja to naprawiac - dzieciaki sie uspakajaja - a we wszystkich przypadkach byly to maluchy 'z piekla rodem' jak sami rodzice mowili - drace sie na okraglo, walac glowa w sciane, gryzace siebie i innych - szal jak w opetaniu - a po terapi (pare tygodni)- cisza, usmiech...Czyli to co masz na codzien - wg powyzszego - duzo w tym waszej zaslugi - maluchy odbieraja pozawerbalnie i dociera do nich wiecej, niz sie doroslym wydaje
ReplyDeleteNie, nie slyszalam o Dereku, zaraz sobie wyguglam, ale w pozawerbalnosc wierze. Te nowonarodzone tobolki, zdane na innych, musza w jakis sposob analizowac otoczenie. My zaczelismy od 'nie pozwol, aby Dynia wyweszyla, ze sie jej panicznie boimy' oraz 'nie moze odczuc, ze kompletnie sie nie znamy na hodowli dzieci'
ReplyDelete:-)
Kurcze. I teraz myślę, że czegoś jednak zabrakło wśród naszych ślubnych prezentów - ani jednej filiżanki, choćby małej sosjereczki z naszą podobizną (sic!) Ech... ;-))))
ReplyDeleteA w sprawie wieloformatowości dzieci od niemowlęctwa zgadzam się całym swoim doświadczeniem. I nawet teraz, czekając na trzecie, wiem, że wciąż wiem niewiele i cała przygoda zacznie się od początku, bo reguły sprawdzające się przy pierwszym niekoniecznie funkcjonowały tak samo sprawnie przy drugim.
> Tomaszowa: mysle, ze to bylo strategiczne posuniecie. przy trzecim (och! och! och!) zamowicie polmisek z podobiznami calej rodziny i nikt nie bedzie pokrzywdzony :-)
ReplyDelete> Bebos: poczytalam o Dereku. Mysle, ze to swietny psycholog amator. Mowi, ktoras z matek, ze 'zwrocil nam uwage, ze dziecko nie lubi, gdy przy nim klocimy sie o pieniadze', albo 'narysowal ulubiona zabawke niemowlecia'. W epoce portali spolecznosciowych ze zdjeciami narysowanie zabawki dziecka nie sprawia wedlug mnie trudnosci. Tak samo, jak zalozenie, ze mlode malzenstwo z hipoteka bedzie klocic sie o finanse.
To udowadnia, ze ludzie zatracili zdolnosc samodzielnego myslenia i potrzebuja kogos, kto im powie: nie kloccie sie przy dziecku.
Z psychonadnaturalna otoczka zadziala jak w banku.
Tracy Hogg (Zaklinaczkę) rozpoczęłam z wielkim rozmachem i takoż dobrnęłam do str. 27 albo 32. I .. fatalne tłumaczenie. Nie do strawienia. Ugh!
ReplyDeleteps. Tomaszowo! Jesteś tu? Naprawdę trzecie? :))) Można gratulować? :))
arbuz b.d.