[27 Feb 2011]
(...)
(F)ROCK IT, BABY, (F)ROCK IT!
(...)
Przeczesaliśmy okolicę w promieniu dwustu metrów od drzwi wyjściowych i znaleźliśmy coś, co reaguje, gdy spuszczamy wodę w ubikacji.
Coś – niewątpliwie o charakterze licznika - tkwi w głębokiej i ciemnej studzience ściekowej.
(Głębokość i ciemność nasuwają tu porównania natury czysto anatomicznej.)
Aby dotrzeć do wnętrza musieliśmy usunąć pokaźną biocenozę, która przez lata wrosła i przywarła do pokrywy studzienki.
Wniosek?
Jedyny wniosek?
Liczniki na tej Wyspie odczytują tresowane krety.
Dzięki temu odkryciu, Norweski, który obsesyjnie notuje codzienne odczyty liczników, będzie dodatkowo straszył sąsiadów, nie tylko nagle wyrastając im za oknem, w ciemnościach, z latarką w ręku (liczniki prądu i gazu wywieszono na zewnątrz), ale teraz również z łomem.
Z łomem, bo po pierwsze, pokrywa studzienki jest upiornie ciężka, po drugie, nigdy nie wiadomo, co wylezie z wnętrza?
Szczur?
Wodne dzieci?
Pan Ropuch?
Wojownicze żólwie ninja?
(...)
Dynia lubi czerwone.
©kaczka
(...)
(F)ROCK IT, BABY, (F)ROCK IT!
(...)
Przeczesaliśmy okolicę w promieniu dwustu metrów od drzwi wyjściowych i znaleźliśmy coś, co reaguje, gdy spuszczamy wodę w ubikacji.
Coś – niewątpliwie o charakterze licznika - tkwi w głębokiej i ciemnej studzience ściekowej.
(Głębokość i ciemność nasuwają tu porównania natury czysto anatomicznej.)
Aby dotrzeć do wnętrza musieliśmy usunąć pokaźną biocenozę, która przez lata wrosła i przywarła do pokrywy studzienki.
Wniosek?
Jedyny wniosek?
Liczniki na tej Wyspie odczytują tresowane krety.
Dzięki temu odkryciu, Norweski, który obsesyjnie notuje codzienne odczyty liczników, będzie dodatkowo straszył sąsiadów, nie tylko nagle wyrastając im za oknem, w ciemnościach, z latarką w ręku (liczniki prądu i gazu wywieszono na zewnątrz), ale teraz również z łomem.
Z łomem, bo po pierwsze, pokrywa studzienki jest upiornie ciężka, po drugie, nigdy nie wiadomo, co wylezie z wnętrza?
Szczur?
Wodne dzieci?
Pan Ropuch?
Wojownicze żólwie ninja?
(...)
Dynia lubi czerwone.
©kaczka
Dżizus, w życiu bym tej klapy nie podniosła, ze strachu oczywiście w sprawie Ropucha. A Dynia w moim ulubionym kolorze- śliwkowy mniam.
ReplyDeleteWojownicze Żółwie Ninja! Zupełnie o nich zapomniałam. I tresowane krety, jak najbardziej! Oraz słoń z trąbami dwiema, kot w butach i kura samograjka ;-))) Jak się nazywa ta Wasza wyspa dokładnie??? Upewnij się ;-)))
ReplyDeleteDynia w wersji sukienkowej - klasa!
> Zoska: ja tez sie nie rwe :-)
ReplyDelete> Tomaszowa: Wiadomo, sliczny chlopczyk ;-)
urocza plama w kolorze plum lada chwila dostanie nóżek i się zacznie!
ReplyDeleteznam jednego doktora z natręctwem spisywania liczników - wyjazd na wakacje to dla niego rehab;-)
foto śliczne, tylko C3??
Plumplama czerpie niespozyta energie z kosmosu. Mysle, ze na zdjeciu przylapalam ja podczas ladowania.
ReplyDelete:-)
C3???
to ja się pytam, co przedstawia foto w kwadracie C3. Nie grałaś w okręty?
ReplyDeleteproche = proszę!
Proche barcho.
ReplyDeleteC3 - gigantyczna, ogluszajaca pozytywka, ktora przygrywala nam pod te samochody, na ktore przez przypadek natknelysmy sie z Dynia blakajac sie po hrabstwie.
Dawno nie gralam!