[23-24 Feb 2011]
(...)
Komunikat meteo.
Czternaście stopni.
Lazur na suficie.
Norweski w drodze na lotnisko, na którym jak informuje BBC, ma wszelkie szanse otrzeć się o ewakuowanych z Trypolisu.
Mam nadzieję, że go nie rozdepczą.
Przed nami, Dyniu, bardzo długi weekend.
Kiedyś, w identycznych okolicznościach, spałabym pewnie do południa.
Teraz trapi mnie myśl, czy mam aby w zapasie wystarczającą ilość niemowlęcych rozrywek.
(...)
Tutka po lukrecjowych cukierkach Erwachsenenlakritz - kein Kinderlakritz wypełniona zakrętkami od słoików z przecierem.
Pudełka po cytrynowym jogurcie.
Butelka po mleku w płynie.
Butelka po wodzie w płynie.
Kolejowe, trudne do podarcia i zmemłania, bilety.
Znaleziona na ulicy piłka golfowa zamknięta w opakowaniu po proszku do pieczenia.
Kartony po mlecznej kaszy.
Kosmicznie srebrne opakowania po bezkofeinowej kawie.
Pudełka po niemowlęcym kurczęciu w kapuście.
(Mentalna notatka na przyszłość: nie karmić niemowlęcia kapustą.)
Pokrywka od tutki octowych Pringles.
Klamerka od dziecięcego fotelika.
Wąsata lampka LED.
Matki Manolo Blachnik z Ikei.
Skarpetka.
Talerz, gdy wysypie się z niego wszystkie jagody.
(Na dywan. I wgniecie. Głównie w białe paski. Rękami.)
Marakasy.
Tamburyn.
Katalogi LEGO, po stokroć bardziej rozrywkowe, niż same klocki.
(Klocki nie chcą się tak atrakcyjnie drzeć na strzępy.)
Gustownie wątpliwa, azjatycka produkcja, w której od brutalnej eksploatacji (czytaj: ciskania o podłogę) wymieszały się wszystkie głosy zamkniętych weń zwierząt.
(Kakafonia szalenie cieszy Dynię.)
A najlepsza jest i tak skradziona ze stołu ulotka od Chińczyka na wynos.
I korkowa podkładka.
I Antonio Carluccio’s Passion for Pasta.
Oraz pilot od telewizora.
Wyszłam, weszłam, Dynia oglądała to:
Nie kupujemy zabawek.
Brak na nie popytu.
©kaczka
(...)
Komunikat meteo.
Czternaście stopni.
Lazur na suficie.
Norweski w drodze na lotnisko, na którym jak informuje BBC, ma wszelkie szanse otrzeć się o ewakuowanych z Trypolisu.
Mam nadzieję, że go nie rozdepczą.
Przed nami, Dyniu, bardzo długi weekend.
Kiedyś, w identycznych okolicznościach, spałabym pewnie do południa.
Teraz trapi mnie myśl, czy mam aby w zapasie wystarczającą ilość niemowlęcych rozrywek.
(...)
Tutka po lukrecjowych cukierkach Erwachsenenlakritz - kein Kinderlakritz wypełniona zakrętkami od słoików z przecierem.
Pudełka po cytrynowym jogurcie.
Butelka po mleku w płynie.
Butelka po wodzie w płynie.
Kolejowe, trudne do podarcia i zmemłania, bilety.
Znaleziona na ulicy piłka golfowa zamknięta w opakowaniu po proszku do pieczenia.
Kartony po mlecznej kaszy.
Kosmicznie srebrne opakowania po bezkofeinowej kawie.
Pudełka po niemowlęcym kurczęciu w kapuście.
(Mentalna notatka na przyszłość: nie karmić niemowlęcia kapustą.)
Pokrywka od tutki octowych Pringles.
Klamerka od dziecięcego fotelika.
Wąsata lampka LED.
Matki Manolo Blachnik z Ikei.
Skarpetka.
Talerz, gdy wysypie się z niego wszystkie jagody.
(Na dywan. I wgniecie. Głównie w białe paski. Rękami.)
Marakasy.
Tamburyn.
Katalogi LEGO, po stokroć bardziej rozrywkowe, niż same klocki.
(Klocki nie chcą się tak atrakcyjnie drzeć na strzępy.)
Gustownie wątpliwa, azjatycka produkcja, w której od brutalnej eksploatacji (czytaj: ciskania o podłogę) wymieszały się wszystkie głosy zamkniętych weń zwierząt.
(Kakafonia szalenie cieszy Dynię.)
A najlepsza jest i tak skradziona ze stołu ulotka od Chińczyka na wynos.
I korkowa podkładka.
I Antonio Carluccio’s Passion for Pasta.
Oraz pilot od telewizora.
Wyszłam, weszłam, Dynia oglądała to:
Nie kupujemy zabawek.
Brak na nie popytu.
©kaczka
W dodatku, z punktu widzenia Niemowlęcia "wystarczająco" może znaczyć zupełnie coś innego, niż myśli Matka ;-))) Czyli twórczego weekendu Wam życzę :-) A Chmielewska już przyszła? Na wypadek, gdyby Dynia zarządziła dłuższą drzemkę?
ReplyDeletePrzyszla. Przeczytana.
ReplyDelete:-)
byłam tu, zanim narosła ta sterta zabawek i chciałam uspokoić, że wystarczy co bądź, ale przecież wiesz...
ReplyDeleteDynia, jak widać, należy do tej grupy, która wyznaje zasadę, że zawsze warto spróbować. Naukowe podejście;-)
mastr = master!
W pore nas powstrzymalas :-)
ReplyDeleteSzarady staja sie coraz ciekawsze!
Jak to 14 stopni??? To ja miałam rację z tą wiosną, tylko faktycznie - nie sprecyzowałam miejsca. I zmaterializowała się na Wyspie. Przez chwilę się wahałam, czy SKORO CI TAK CIEPŁO to Ci o tym mówić, ale szlachetność wygrała z zawiścią: http://moje.polskieradio.pl/station/35/Wankowicz-krzepi
ReplyDeleteAle może się wygłupiam i wiesz o tym od dawna?
Karolina
Dziekuje! Nie wiedzialam.
ReplyDeleteWiadomo, nie ma sprawiedliwosci pod niebosklonem, boc przeciez ja wole gdy jest zimniej niz cieplej.
Geny z polnocy :-)