753-754

[25-26 Mar 2011]

(...)
W zaproszeniu na bal wspomniano o przekąskach, co Dynia potraktowała poważnie.
Podczas, gdy rachityczne dziateczki słały anemiczne uśmiechy łagodnie igrając zabawkami, Dynia postanowiła przekąszać.
A to talerzem powycinanych w zwierzątka kanapek.
A to miską truskawek.
A to czekoladową babeczką.
A to wyjętym z anemicznych rąk ryżowym waflem.
A to okruszkiem wdeptanym w podłogę.
A to ciastkiem własnoręcznie wypakowanym z cudzej torby.
I duma, i wstyd.
Duma, bo najmłodsza w towarzystwie Dynia sama pobiera sobie podwójnie złożone kanapki z talerza, nadto samodzielnie sięga po napoje chłodzące.
Wstyd, bo zgarnia z porcelany obiema rękami, a gdy obie ręce ma już zajęte żywnością to częstuje się twarzą.
Pewnie myślą, że ją głodzimy.


(...)


(...)
Najmłodsza Dynia nagle wydoroślała.
Ma wreszcie - hosanna - cztery zęby.
Pije mleko z proszku - mleko o smaku oślego nabiału.
Kanapki chce jadać sama.
Bez protestów zażywa kąpieli.
Huśta się na podwórkowej huśtawce.
Nie pozwala postronnym anektować swoich zabawek.
Za chwilę zażąda kieszonkowego.

(...)


(...)
Dzwonnik z Notre Dame (1923) pod organy ze światowej sławy wirtuozem udał się metodystom ekstraordynaryjnie.
Do domu wróciłam przed północą.
- To na drogę? – pytali znajomi, gdy na dłoni upychałam wybór pokoncertowych przekąsek – kawał biszkoptu z tłustym cytrynowym kremem i maślano-kawowe ciastka z kremem.
I tak szłam z tą cukiernią przez całą wieś.
Czymś musiałam zapłacić opiekunowi do dziecka.
[mryg]


©kaczka
8 comments on "753-754"
  1. Miedzy jednym zwiedzaniem ( padam na pysk ),a drugim ( w Stonehenge goście nic nie czuli, cholera bede musiała ich zawieść jeszcze raz, bo za taką cenę biletów muszą coś w końcu poczuć )ale nawiązując do meritum - po wyglądzie Dyni nikt nie może nawet podejrzewać , że ją głodzicie, gorzej z Tobą.
    Ciastka usprawiedliwione, szkoda tylko , że zeżarł Norweskoleśny.
    Hura, hura, hura to w w sprawie zębów. I teraz dopiero się zacznie - Dynia obgryzająca żeberka wieprzowe, dziczyznę, baraninę - mniam! Trzymajcie się za kieszeń! Baj - lece zwiedzać.

    ReplyDelete
  2. Zoska, Stonehenge przereklamowane. Parkujemy na parkingu i wysylamy gosci pod plot. Najwieksze wrazenie robi zwykle swinska farma po drugiej stronie szosy. Orwell.
    U Dyni to opuchlizna glodowa :-) A te chude na zdjeciach to cudze matki. Pospieszny metabolizm nie jest moja najmocniejsza strona (wybacz Dyniu!)

    ReplyDelete
  3. Czy Dyniuta ma nadwagę? A jeśli nie, to gdzie chowa drugi żołądek? Oj, nie na Wyspy taki apetyt; już jeden Wielki Głód był w okolicy...
    To po Tacie? Rozejdzie się jej to wszystko po dłuuugich kościach?

    ReplyDelete
  4. O dziwo! Nie ma. Odkad wspiela sie na piecdziesiaty centyl w dwudziestym tygodniu zycia, tak sie tego centyla trzyma. Wedlug centylotworcy to idealne proporcje. Rubensowskie?
    Fakt, jest coraz dluzsza. Wzrostem identyczna lub wieksza od znajomych roczniakow.

    ReplyDelete
  5. Taaaaak :-))) Z pewnością TAK zdrowo właśnie wyglądają dzieci, których rodzice wydzielają im porcje uchodzące za głodowe ;-)))
    Widzę na zdjęciu wyraźną sympatię Młodzieńca w ogrodniczkach :-)))

    ReplyDelete
  6. Rubenito, mlodzieniec w ogrodniczkach jest - trudno w to uwierzyc - jeszcze bardziej calusny niz Dynia. Przyplacil to bolesnie, gdyz inny obiekt jego czulosci - mlodzian w zielone paski - dotkliwie go pokasal :-)

    ReplyDelete
  7. o?? to ten sam Rubenito, po którym Dynia dziedziczyła sweterki? za chwilę on będzie donaszał po niej :)

    a co do centyli, na bilansie roczniaka, w tłumie innych matek, przy moim okrąglutkim, pulchniutkim dziecku, pani z przychodni, nie spojrzawszy na ważony-mierzony obiekt, z nosem w tabelkach zagrzmiała: "niedożywione!" - reszta zbiorowo parsknęła... trafił mi się egzemplarz, który od urodzenia kurczowo trzyma się 50-tego centyla wagowego, natomiast beztrosko szybuje ponad wykresem dla krzywej wzrostu... i tak, moim udziałem stały się losy matek, których dzieci są uznawane za parę-lat-starsze-mało-rozgarnięte...

    ReplyDelete
  8. Tenze sam. Z przewaga anglosaskich genow.
    Zdaje mi sie, ze Dynia idzie tropem Maszenki :-)

    ReplyDelete