[6 Mar 2011]
(...)
Wiosnę zaanonsował sąsiad siejąc nam pod oknami kompostem.
Potwierdziły wierzby.
I obwoźny sprzedawca lodów, który znów krąży po okolicy.
Im bardziej strzygę krzaki, tym szybciej odrastają.
(Albo są z bambusa, albo ze smoka, albo z Meduzy.)
Odezwała się opiekunka.
Dynia kręci kółka na pękatym brzuchu jak strzałka na planszy do Twistera.
Przy niedzieli Sunday roast z puchatym puddingiem.
Dynia w ryk, bo zawartość talerza i sam talerz podlegają krzywdzącej reglamentacji.
Pięć tysięcy reklamówek z kawałkami krzaka pociętymi na konfetti – jak u seryjnego mordercy bylin, drzew i krzewów – ukryte w ogródku.
(...)
(...)
- Gratulacje! – pokrzykuję w słuchawkę.
W słuchawce N. odpowiada, że niby tak, a jednak jakby nie do końca.
Mieszkanie, które wynajęli jest wciąż mocno under construction.
Z bieżącego wyprowadzają się w środę, do nowego nie mogą się wprowadzić, gdyż – ojej! - brakuje mu dachu.
Nie mają szczęścia, mają doświadczenie.
Przeprowadzali się w ciągu ostatniej dekady ponad dwadzieścia razy.
Nie mają szczęścia do nieruchomości, mają doświadczenie w pakowaniu, a Zenon z Kitionu to przy nich ogryzający paznokcie histeryk.
- Przyjeżdżaj. Przyjeżdżajcie. – mówię w słuchawkę. – Będzie cieplej.
No i tak dawno nie było tu żadnych gości.
A Dynia podciągnie się w jugosłowiańskim.
©kaczka
(...)
Wiosnę zaanonsował sąsiad siejąc nam pod oknami kompostem.
Potwierdziły wierzby.
I obwoźny sprzedawca lodów, który znów krąży po okolicy.
Im bardziej strzygę krzaki, tym szybciej odrastają.
(Albo są z bambusa, albo ze smoka, albo z Meduzy.)
Odezwała się opiekunka.
Dynia kręci kółka na pękatym brzuchu jak strzałka na planszy do Twistera.
Przy niedzieli Sunday roast z puchatym puddingiem.
Dynia w ryk, bo zawartość talerza i sam talerz podlegają krzywdzącej reglamentacji.
Pięć tysięcy reklamówek z kawałkami krzaka pociętymi na konfetti – jak u seryjnego mordercy bylin, drzew i krzewów – ukryte w ogródku.
(...)
(...)
- Gratulacje! – pokrzykuję w słuchawkę.
W słuchawce N. odpowiada, że niby tak, a jednak jakby nie do końca.
Mieszkanie, które wynajęli jest wciąż mocno under construction.
Z bieżącego wyprowadzają się w środę, do nowego nie mogą się wprowadzić, gdyż – ojej! - brakuje mu dachu.
Nie mają szczęścia, mają doświadczenie.
Przeprowadzali się w ciągu ostatniej dekady ponad dwadzieścia razy.
Nie mają szczęścia do nieruchomości, mają doświadczenie w pakowaniu, a Zenon z Kitionu to przy nich ogryzający paznokcie histeryk.
- Przyjeżdżaj. Przyjeżdżajcie. – mówię w słuchawkę. – Będzie cieplej.
No i tak dawno nie było tu żadnych gości.
A Dynia podciągnie się w jugosłowiańskim.
©kaczka
Ze smoka , a Dynia jest poddawana jakeś dyskryminacji, kulinarnej? Chodź Dyniu ja Cię nakarmić...
ReplyDeletePS
spóźnienie odnotowane.
Na razie jedna operacja w planie okolice II połowy czerwca.
Wciąż nie dorastamy Wam błękitem na niebie nawet do kostek... :(
ReplyDeleteAle nie tracimy nadziei.
i co z opiekunka? my znalezlismy juz dla Daphne. W piatek damy jej zaliczke zeby trzymala miejsce.
ReplyDelete> Zoska: Karmienie Dyni jest zrodlem satysfakcji, acz finansowo drenuje konto. Lojalnie uprzedzam :-)
ReplyDeleteOperacja tu, czy tam?
> Tomaszowa: A w baziokotkach?
> Iwona: opiekunka zarezerwowana. Ta sama, do ktorej uczeszcza Rubenito. Oby aklimatyzacja przebiegla rownie bezproblemowo.
O baziokotkach NAWET nie wspomnę...
ReplyDeleteDagus - zajrzyj na poczte - podskakuje jak pileczka - mam nadzieje ze tez sie ucieszysz:-):-):-)
ReplyDeleteBebos, zajrzalam. Gratulacje! Zawsze mowilam bla bla bla, ze nie masz powodow bla bla bla, aby unikac miedzynarodowych zurnali bla bla bla. Odpisze jutro.
ReplyDelete