691-692

[23-24 Jan 2011]

(...)
- Dlaczego na dnie wanny ścielą się brokuły? – zapragnął wiedzieć Norweski.
Finger Foods.
Koncept początkowo onieśmielił Dynię.
Początkowo, czyli przez piętnaście sekund.
Teraz Dynia zagarnia dwoma rękami, wypycha jedzeniem policzki, wgryza się przednimi zębami, czerwienieje z wysiłku, wytrzeszcza oczy, kulki suną jej po plecach, z emocji podryguje obiema nogami a nade wszystko nie pozwoli sobie odebrać.
- Langsam, Dyniu, langsam. Lento. Lentissimo. – instruuję, wydzielam, konfiskuję, reglamentuję, ale gdzieżby tam.
Spożywcza masakra.
Przememłane ćwiartki jabłek, florety brokułów, ogórkowe patyki, paski chleba tostowego fruwają wokół Dyni jak w sieczkarni.
Wysokie krzesło spłukuję w wannie.
Resztki Dynia wciera w ubranie.




(...)
Stali bywalcy wiedzą, że nasza domowa kinematografia oscyluje wokół jednego, góra dwóch tematów.
Nijak nam się filmowo-literackie zainteresowania nie zazębiają.
Źródło nieustających, obustronnych rozczarowań.
- Czemu, ach czemu znowu? – załkałam, gdy Norweski pokazał obwolutę – Ileż można! Naprawdę wierzysz, że TA wojna kiedyś będzie miała inny koniec?
... 2hrs 27mins approx, jednego Brada Pitta z nadnaturalnie przerysowanym akcentem, jeden Nation’s Pride film within a film później, przyznaję...
...nie doceniłam wyobraźni Quentina.

(...)
Na tle najemców, podjemców, wynajemców i agencików wynajmu oraz ich taniutkich sztuczek, mam od minionego tygodnia pulsującą na czole żyłę.
I tężcowy szczękościsk.
Centymetry dzieliły mnie od bankowego kontuaru, tak, aby wejść, wysypać na blat zawartość portmonetki i wykrzyknąć dajcie mi kredyt na pięćset lat, a kupię tu jakieś architektoniczne kuriozum z tektury i z girlandą grzyba, byleby bez wysrajemców i sragencików.
Ciągle jeszcze zwycięża żyłę zdrowy rozsądek.

(...)
- Babababababababababababababababababababababababa. – tako rzecze Dynia.
Od ósmej rano.
Bez wytchnienia.


©kaczka
3 comments on "691-692"
  1. Przeszadzasz z tym grzybem. Na moje ostatnie dictum, że nie widziałam tutaj jeszcze domu bez grzyba, wszyscy posiadacze własnego, tubylczego M solennie zakrzyczeli, że u nich NIE MA! Bo kobieto grzybnia jest zależna od statusu budynku, a nie od wilgoci jako takiej, nie uczyli na studiach?
    A poza tym ze prawego boku Dyni widzem kaloryfer, a jak jeszcze grzeje, to nic tylko defetyzm roznosicie koleżanko.
    Może jeszcze powiecie ,ze miejscowe są w czołówce europejskich dziecięcych zachorowań na astmę, he?
    Dynia się nadaje w dalszym ciągu na moją synową , bo widzę w niej potencjał kulinarny. Nie wybrzydza, je wszystko, a takich u teściowej trzeba. A może i potrawkę do odpowiedniej temperatury będzie umiała doprowadzić?
    Nie żebym się czepiała.

    ReplyDelete
  2. Wiadomo, ze nie widzieli. Poki pieczarka nie zwisa z sufitu to mowia, ze to taki na scianie rzucik. Tak jak czerwone kropki po truskawkach na dziecku to czerwone kropki, a nie jakas tam alergia. Kwestia nomenklatury i od razu latwiej zyc :-)
    Kaloryfer grzeje, ale Norweski notorycznie przykreca i jeszcze sie dzieckiem zaslania, bo mu ksiazka rzekomo powiedziala, ze najlepiej sie hoduje Dynie przy osiemnastu stopniach. Cieplo to u nas nie jest, oj nie. Ale wanna wrzatku dla was sie znajdzie. Pakujcie zatem kapielowe reczniki!
    Pytanie, czy idealna synowa zjada rowniez zastawe stolowa :-)

    ReplyDelete
  3. Jak Rosenthal to nie ma co dziecku żałować.

    ReplyDelete