696

[28 Jan 2011]


(...)
Jacuzzi.

(...)
Od dwóch tygodni Rubenito-Zięcionito uczęszcza do opiekunki.
Tę nagłą odmianę losu przyjął był ze stoickim spokojem, wręcz z zadowoleniem, co zdejmuje pokaźny ciężar z barków jego matki.
Pokaźny, acz nie cały.
- Spójrz na nią. - mówi matka Rubenita wskazując na jedną z zaprzyjaźnionych matek -  Może, ot tak, po prostu rzucić pracę i znaleźć inną, nową. Na cały etat, na pół etatu, na ćwierć etatu, na pół dnia, na nocną lub dzienną zmianę.
W sklepie, na poczcie, w zakładzie pogrzebowym.
Pracę niewymagającą kwalifikacji, ale i nie ograniczoną konkretnym, bezlitośnie precyzyjnym wykształceniem.
Że gorzej płatną? Mniej bezpieczną?
W zespole jestem jedyną kobietą, jedynym obcokrajowcem i to mnie płacą najmniej i jeszcze kręcą nosem, że wróciłam tak późno i tylko (!) na cztery dni w tygodniu.
A ona? Ona może przeprowadzić się gdzie bądź. Stąd, przez najbardziej bezludne szkockie wyspy, aż po Australię.
I nie musi szukać opiekunki dla dziecka.
Może z nim być potąd póki chce.
A mnie, mierda, choć hipotetycznie też mogłabym w sklepie, na poczcie, w zakładzie pogrzebowym, a mnie zawsze będzie przy tym uwierać mój dyplom, moja dysertacja, zawsze będę ważyć lata, które w to zainwestowałam, fundusze, które zainwestowali rodzice, zawsze będę czuć, że mam coś jeszcze do spłacenia.


Nic dodać.

©kaczka
Be First to Post Comment !
Post a Comment