[18 Jan 2011]
(...)
Pacman.
Dynia jest jak Pacman albo gąsiennica z książki Carle’a.
Z nadmiaru, tu nie mam cienia wątpliwości, nawiedzają Dynię nocne strzygi i senne mary.
Dynia szlocha przez sen.
Dynia buczy jak rybny kuter we mgle.
Może śnią się Dyni dna pudełek sera.
Może krach na światowej giełdzie ryżu.
Może schudnij z Weight Watchers.
Za Dnia pamięć nocnych koszmarów Dyni nie zniechęca.
Miska kaszy na gruszkach i sucharach.
Ser.
Ryżowe ciastka.
Naleśnik.
Zestaw warzyw śródziemnomorskich...
(...)
Są być może tacy, którzy z końcem roku przynoszą z pracy tłuste bonusy.
Złote zegarki, ciężkie od zer czeki, skrzynki stuletnich trunków.
Ja dostałam – po słowiańsku – bony do supermarketu, Norweski paczkę orzeszków.
Rzeźnik przyniósłby do domu podgardle lub gicz cielęcą, rybak śródziemnomorski – rolmopsy, grabarz – nie wnikajmy, za to chemik... chemik przynosi do domu ORZESZKI.
ORZESZKI (!).
Taki oryginalny deputat.
Blue cheese pecans.
Harry & David.
Happiness delivered. Wszelki prawa zastrzeżone. - cytując opakowanie i ideologię eksportera.
- Skądżeś ty te orzeszki... – zapytałam podejrzliwie.
- Klient przysłał koszyk. Z Najlepszego Kontynentu. Wybrałem najbardziej oryginalne.
I najbardziej niejadalne?
A skąd, niejadalna to by była torebka. Wstążka i kokardka!
Orzeszki to jakieś cholerne potpourri! Granulki do czyszczenia wanny! Rodentycyd!
Prześladują mnie do dziś, a nadgryzłam wyłącznie jeden, metalicznym smakiem chemicznej pleśni.
Tak nienaturalnym, że na miejscu pleśni czułabym się mocno urażona.
Nie zdziwiłabym się, gdyby to Norweski wylepiał półfabrykaty do tej pleśni i tego sera.
A może nawet i same orzeszki?
Dar ten szczodry, orzeszkowy miałby wtedy jakiś sens.
Bez tego to CSI Miami i dlaczego klient chce wytruć chemików? Kwestia pozbycia się konkurencji?
Nieodmienne pytanie, co ci ludzie TAM jedzą i jakie pokrętne źródła ma ich szczęście?
(...)
Zostawiłam Dynię w jednym rogu dywanu.
Wyszłam.
Wróciłam.
Dynia leżała w drugim rogu. Po przekątnej.
Jeśli to nie kwestia rozregulowania biegunów magnetycznych trzymających planetę w karbach to należy uznać, że czas (s)pokoju mamy bezpowrotnie za sobą.
Wszechświat Dyni znacząco się rozszerzył.
Czego nie można powiedzieć o łączącej nas smyczy.
... tyle, że przyoszczędzimy na odkurzaniu. Dynia ekstraordynaryjnie przyciąga paprochy i okruszki.
Jest jak ten wałek z H&M do czyszczenia odzieży.
©kaczka
(...)
Pacman.
Dynia jest jak Pacman albo gąsiennica z książki Carle’a.
Z nadmiaru, tu nie mam cienia wątpliwości, nawiedzają Dynię nocne strzygi i senne mary.
Dynia szlocha przez sen.
Dynia buczy jak rybny kuter we mgle.
Może śnią się Dyni dna pudełek sera.
Może krach na światowej giełdzie ryżu.
Może schudnij z Weight Watchers.
Za Dnia pamięć nocnych koszmarów Dyni nie zniechęca.
Miska kaszy na gruszkach i sucharach.
Ser.
Ryżowe ciastka.
Naleśnik.
Zestaw warzyw śródziemnomorskich...
(...)
Są być może tacy, którzy z końcem roku przynoszą z pracy tłuste bonusy.
Złote zegarki, ciężkie od zer czeki, skrzynki stuletnich trunków.
Ja dostałam – po słowiańsku – bony do supermarketu, Norweski paczkę orzeszków.
Rzeźnik przyniósłby do domu podgardle lub gicz cielęcą, rybak śródziemnomorski – rolmopsy, grabarz – nie wnikajmy, za to chemik... chemik przynosi do domu ORZESZKI.
ORZESZKI (!).
Taki oryginalny deputat.
Blue cheese pecans.
Harry & David.
Happiness delivered. Wszelki prawa zastrzeżone. - cytując opakowanie i ideologię eksportera.
- Skądżeś ty te orzeszki... – zapytałam podejrzliwie.
- Klient przysłał koszyk. Z Najlepszego Kontynentu. Wybrałem najbardziej oryginalne.
I najbardziej niejadalne?
A skąd, niejadalna to by była torebka. Wstążka i kokardka!
Orzeszki to jakieś cholerne potpourri! Granulki do czyszczenia wanny! Rodentycyd!
Prześladują mnie do dziś, a nadgryzłam wyłącznie jeden, metalicznym smakiem chemicznej pleśni.
Tak nienaturalnym, że na miejscu pleśni czułabym się mocno urażona.
Nie zdziwiłabym się, gdyby to Norweski wylepiał półfabrykaty do tej pleśni i tego sera.
A może nawet i same orzeszki?
Dar ten szczodry, orzeszkowy miałby wtedy jakiś sens.
Bez tego to CSI Miami i dlaczego klient chce wytruć chemików? Kwestia pozbycia się konkurencji?
Nieodmienne pytanie, co ci ludzie TAM jedzą i jakie pokrętne źródła ma ich szczęście?
(...)
Zostawiłam Dynię w jednym rogu dywanu.
Wyszłam.
Wróciłam.
Dynia leżała w drugim rogu. Po przekątnej.
Jeśli to nie kwestia rozregulowania biegunów magnetycznych trzymających planetę w karbach to należy uznać, że czas (s)pokoju mamy bezpowrotnie za sobą.
Wszechświat Dyni znacząco się rozszerzył.
Czego nie można powiedzieć o łączącej nas smyczy.
... tyle, że przyoszczędzimy na odkurzaniu. Dynia ekstraordynaryjnie przyciąga paprochy i okruszki.
Jest jak ten wałek z H&M do czyszczenia odzieży.
©kaczka
dawaj żarcie i nie pieprz [go]!
ReplyDeletepostanowienie codziennego odkurzania trzymało mnie JEDEN dzień:-) a czas przemieszczania ułatwiliśmy sobie i dziecku, wykładając cały pokój, stolik i szafki kocami. Wystarczyło strzepnąć;-)
Daje, no przeciez nie szczedze. Ostatnim kulinarnym hitem jest: http://www.ellaskitchen.co.uk/the-indian-one/
ReplyDeleteBez pieprzu.
Ciagle jeszcze odkurzam codziennie :-)))
http://allegro.pl/dynia-przebranie-stroj-kostium-na-bal-na-3-5-lat-i1412329081.html
ReplyDeleteNie omieszkamy, gdyz sadzac po metce jest on miejscowej produkcji :-)
ReplyDelete