681

[13 Jan 2011]

(...)
I jak tu odebrać Dyni radość z buczenia w stadzie w rytm Peter the Penguin.
Pobieżny risk assessment.
(Najpopularniejszy z korporacyjnych terminów.)
Ma gorączkę?
Nie ma.
Wybroczyny?
Brak.
No to jazda na zajęcia krzyżować swoje wirusy z cudzymi.
- Kaczko, przecież ona na czymś musi ćwiczyć swoją odporność. – z mentalnej wysokości trzech pięter mówi do mnie Norweski, który nie wierzy w bakterie, a tu naraz, patrzcie no, ma doktorat z immunologii (!).
Nie umiem wyjaśnić, skąd ta nonszalancja w kwestii zakażeń drogą kropelkową, kto i dlaczego na to pozwala, tak jak nie potrafiłam odpowiadać na pytania, dlaczego, na bogów, w ósmym miesiącu ciąży nadal jestem w pracy miast na lekarskim zwolnieniu.
(Bo, przede wszystkim, dlatego, że w ciąży widziałam lekarza dwa razy?)
Bo tak tu jest.
Koniec dyskusji.
Reklamacji nie uwzględniamy.
Oto cena, krotkich w życiu przyjemności, Dyniu, całowania, pląsów i dźwięków pianina. Oto cena.
GLUT.
(Teutoni od wieków radzą zakraplać nos matczynym mlekiem.
Niby logiczne i rozsądne, ale, jak zauważam z pewną satysfakcją, nie przydało im się pod Stalingradem.)
Kawa.
Matczyna niegdyś przyjemność.
Ostatni bastion rozrywki padł.
Dziś stół zaścielony hałasem dziatek i pudełkami po serach, jogurtach i innych przekąsynkach w postaci jabłkowo ryżowych ciastek (siedem kalorii sztuka).
- ... yyyyyyy... – mówię – może ciastko? - i podsuwam otwartą torebkę, z której wykradam Dyni ryżowe kalorie, bo nie wiem, jak się odnieść do rady przyniesionej z przychodni przez matkę Rubenita.
Rada brzmi: dziewięciomiesięczne dziecko winno jeść tłusty, mleczny deser po kolacji, by wygrać dodatkową godzinę nocnego snu.
Najlepiej lody.
Najlepiej owocowe.
Bo tak tu jest.
Koniec dyskusji.
Reklamacji nie uwzględniamy.



©kaczka
4 comments on "681"
  1. Jezu, dobrze ,że ja to wczesne macierzyństwo mam dawno za sobą, pewnikiem wychodzi mi z tych ostatnich wpisów, że nijak by mnie tera nie przyjęli.

    ReplyDelete
  2. Zoska, mam nadzieje, ze nie kaza mi powtarzac klasy :-)

    ReplyDelete
  3. Z tymi bakteriami, to może Norweski nie wierzy wyłącznie w te, które mogłyby ewentualni dotyczyć jego córki? ;-) A mleko matki do kąpieli noworodka polecała mi TUTAJ lekarka patronażowa! Jak nic była na stypendium w Waszych stronach ;-)

    ReplyDelete
  4. Tomaszowa, wyobrazilam sobie, po tych trzech lyzkach utoczonych w cierpieniu na ryz dla Dyni, ze mam za zadanie wypelnic mlekiem cala wanne...
    :-)

    ReplyDelete