[31 Jan 2012]
‘Na tym etapie rozwoju normalnym jest wokabularz o pojemności od dziesięciu do pięćdziesięciu słów.’ – utrzymują pełne życzliwych rad poradniki.
Pół setki?! SETKI?
Po stromej górze o zboczach z masła, w rozrzedzonym powietrzu i z chorobą wysokościową ledwie drapiemy się w stronę dziesięciu.
Dynia robi co może.
- SZUS. – powiedziała wczoraj i tym samym nie tylko dobiła do siódemki, ale i zainicjowała masową akcję: Obuwie-spotting.
Dziś o poranku głośno i wyraźnie obwieściła:
- POOP! POOP! POOP!
(Osiem! Choć byłoby miło, gdyby O TYM informowała przynajmniej kwadrans przed faktem.)
Nie da się ukryć, na przekór heroicznym wysiłkom, słowiański nie jest jej językiem urzędowym.
©kaczka
‘Na tym etapie rozwoju normalnym jest wokabularz o pojemności od dziesięciu do pięćdziesięciu słów.’ – utrzymują pełne życzliwych rad poradniki.
Pół setki?! SETKI?
Po stromej górze o zboczach z masła, w rozrzedzonym powietrzu i z chorobą wysokościową ledwie drapiemy się w stronę dziesięciu.
Dynia robi co może.
- SZUS. – powiedziała wczoraj i tym samym nie tylko dobiła do siódemki, ale i zainicjowała masową akcję: Obuwie-spotting.
Dziś o poranku głośno i wyraźnie obwieściła:
- POOP! POOP! POOP!
(Osiem! Choć byłoby miło, gdyby O TYM informowała przynajmniej kwadrans przed faktem.)
Nie da się ukryć, na przekór heroicznym wysiłkom, słowiański nie jest jej językiem urzędowym.
©kaczka
Boję się, że to samo będzie z Bebelątkiem, bo się kiedyś zorientuje, że tylko mamusia gada z nim w tym dziwnym języku. Ba, mamusia z tatusiem w tym języku nie rozmawia. To po co mu ten język?! A potem mi wytkną, że się nie starałam. Mamy przerąbane Kaczka!
ReplyDeleteRowniutenko przerabane. Jeden z Wujow juz tysiac lat swietlnych przed pojawieniem sie Dyni zagrozil wydziedziczeniem, jesli ta nie bedzie deklamowac Belzy, Konopnickiej i Mickiewicza. SZUS, ani POOP go nie ubawi :-)
DeleteAle Kochana. Te tfu... poradniki, to one są o standardowych dzieciach. Dynia jest wielojęzyczna, przynajmniej 3 języki przyswaja, prawda? Dzieci wielojęzyczne, mówią zwykle później. Mam z tego mgr! ;-))))
ReplyDeleteWydalo sie! Z ta magisterka :-)
DeleteNie, jeszcze nie tracimy ducha, choc milo byloby pograzyc sie z Dynia w jakiejs wielokrotnie zlozonej dyskusji.
No wlasnie, trzy jezyki! Tez tak sobie powtarzam. A my dalej tkwimy przy szostce slow: mama, dada, baba, wawa (woda), wow-wow (pies), pa-la (lampa). Ale zdecydowanie rozumie wszystkie jezyki: polski, angielski i wegierski. Wiec sie nie martwie (nie martwie nie martwie nie martwie - taka moja mantra)
ReplyDeleteMnie bardziej martwi POOP po fakcie :-) A wegierskiego nieustannie Stokrocie zazdroszcze.
DeletePierwszy Egzemplarz właściwie wcześniej gadał niż chodził. Nie lal w pieluchę od roku, czytał jak miał... Drugi dokładnie wszystko odwrotnie- do dwóch lat zawziął się i we wszystkich kwestiach -NIC! Ani prośbą ,ani groźbą. Teraz Egzemplarz pierwszy wypowiadając zdanie wielokrotnie złożone wzbudza natychmiastowe zainteresowanie ogółu, że rzecz tak w jego wykonaniu w ogóle może mieć miejsce. Egzemplarzowi młodszemu tak zwana gęba się nie zamyka. A czasem powinna. Co do reszty w miarę w normie. Jeden gada w wielu językach za to drugi ma więcej kobiet:). Nie wiem co istotniejsze.
ReplyDeletePolecam Ci zdwojone macierzyństwo- jest punkt odniesienia:)
Sama ciekawam, co z Knypka wyrosnie :-)
DeleteW kwestii podwojnego sie lamie.
Przychylam się do Przedmówczyni. A przy potrójnym, to już nawet ma się w miarę ustalony pogląd ;-)))))
ReplyDelete:-)))))!
DeleteCzytam powyższe komentarze i uspokajam portki. U nas trzyjęzyczność będzie w programie.
ReplyDeleteTo oto dzielo nauczylo mnie nie spodziewac sie niczego i byc wdziecznym za kazde POOP! :-)
Deletehttp://www.amazon.com/Parents-Teachers-Guide-Bilingualism-Guides/dp/1847690017/ref=sr_1_2?s=books&ie=UTF8&qid=1328043718&sr=1-2
Ależ pozycja jest o bi, a gdzie tu tri-lingualizm. Przerąbane jak nic. To dla kogo piszę tego bloga????
DeleteDla siebie, bebe. Za dwadziescia lat ani piksel sie z tego nie ostanie, bo blogi beda hologramowo-atomowo-kwarkowe :-)
DeleteAby uzyskac stosowna wiedze o tri, przeczytalam ksiazke trzy razy :-)))
Ha, a ja mam ksiazke o tri-linguializmie:
Deletehttp://www.amazon.com/Growing-Three-Languages-Parents-Teachers/dp/1847691064/ref=sr_1_sc_2?s=books&ie=UTF8&qid=1328199900&sr=1-2-spell
Ale nie polecam, nic ciekawego nie wnosi:)
No tak, w ogóle mam kiepską pamięć i jak przeglądam bloga to, aż się dziwię, że to byłam ja!
DeleteTrilingualizm, nadzieja jedyna, że potomkom coś jednak w głowie zostanie. Tylko czy umiem być taka konsekwentna, żeby do potomka tylko po polsku? Będzie wyzwanie.
Niedociagniec w konsekwencji nie bralam pod uwage, a to rzeczywiscie najwyzsza poprzeczka.W domu jest ok, ale przy ludziach, w tloku juz gorzej. Wtedy staram sie tlumaczyc na slowianski kazda swoja zlota mysl, co wydluza kazda konwersacje w nieskonczonosc. 'Say helou Dyniu, powiedz helou Dyniu...' Pocieszam sie, ze istotnie, gdzies to zostaje. Gdy prosze o buty, przynoszone sa mi SZUS, wiec nie trace nadziei. :-)
DeletePani Danuto! rok, dwa, i policzy sobie pani, że wydatki na brytyjskie koleje to pestka wobec oszczędności na korepetycjach językowych Dyniutki. Ona osmozą wchłonie to, co Józek musi na lekcjach.
ReplyDeleteP.S. zwaliłaś mnie z nóg tą ospą. Bo myślałam, że półpasiec w ciąży to było maximum tego cholerstwa.
P.S.2. dopiero słownik ang-hiszp potwierdził domysły, że poop to caca;-)
Powiadam ci, przyjaciolko Danuty, ospa to pikus w porownaniu z polpascem. Ospa nie boli. Jest jedynie cholernie upierdliwa i niekoniecznie estetyczna. Mysle, ze herpeswirusy uaktywniam stresem.
DeleteA do tego jeszcze Dynia zapadla na oskrzela i rabie antybiotyk.
Totalna CACA!
U nas tez antybiotyk, takze moze wrocisz do domu z nowym szczepem smarka;)
DeleteLoulou
ależ zaliczyłam półpaśca w 3-4 miesiącu ciąży. Nerwy ciążowe, ból wwiercający się w mózg, tego się nie zapomina... A niektórym się przytrafia tylko bogata ciotka z Ameryki.
Deletehasełko: sacces:-)
Pamietam te opowiesc i dlatego moja ospa to pryszcz.
Deletekwadrans przed? - marzenia ściętej głowy! ty się lepiej przygotuj na to, że to będzie jakieś 15 sekund - od zgłoszenia do realizacji, 15 dłuugich sekund dla opiekuna na zorganizowanie warunków, sprzętu, rozebranie potomstwa... 15 sekund, nawet jeśli zgłoszenie następuje przy bramce odprawowej na lotnisku :) (i ostrzegam lojalnie, że Dynia może należeć do osobników ambitnych, którzy raz nabywszy przywilej paradowania w prawdziwych majtkach za nic w świecie nie dadzą sobie nałożyć nic innego)
ReplyDeleteKop lezacego w kropki, kop!
Deleteej, biedna biedronko, ja to bardzo miło wspominam - jako zdobywanie nowej sprawności skauta-matki... składany nocnik zawsze pod ręką, rozpracowany każdy ruch - 9 sekund, a pozostałe 6 można z niemal brytyjską flegmą wykorzystać na odprawę, sfinalizowanie zakupów, zjechanie na pobocze i jeszcze na włączenie świateł awaryjnych też starczy...
Deletea z tymi herpesami mam to samo - mój stres natychmiast uaktywnia ich wywrotową działalność
czy Dynia już wyzdrowiała?
Nie bój nic. Język matki zawsze zajmuje specjalne miejsce w mózgu dziecięcia. Wszak Cyryl i Metody przetłumaczyli Biblię na słowiański a nie na grecki :D :D
ReplyDeleteTo oni mieli matke?!
DeleteTatusia z Salonik i mamusie Słowianke
DeleteWpadlam sprawdzic, ale nie, to nie ten sam kraj :) jednakowoz przysiade tu na dluzej, swietnie piszesz. Pozdrawiam!
ReplyDeleteNadrabiam archiwum :-) A swoja droga... nie wiem, co myslec o tym, ze takich krajow jest wiecej :-)
DeleteStay tuned. Przebijam sie przez sniegi na kontynent! :-)
ReplyDelete