1007

[13 Jan 2012]

(...)
U zbiegu dnia i snu Dynia pożarła surowe jabłko rozmiarów buli i popiła surowym, zimnym mlekiem.
Przezornie wyszłam z domu.

(...)
[2:00 am]
W tunelu kwitów światło.
Księżyca.

(...)
Przypomina mi Matka Unia na piśmie z wykrzyknikiem, że termin upływa w niedzielę, a naród nie wypełnił jeszcze nawet połowy kwitów.
Matko Unio, został mi jeden kwit z sześciu, więc się odpinkuj od moich zdolności organizacyjnych! (I dodajmy, to nie ja rozesłałam wskazówki, jak wypełniać kwity pięć dni (!) po rozpoczęciu imprezy.)
Mam nad tymi kwitami sporo objawień.
Pierwsze, że w tym sezonie Matka Unia promuje kraje rozwijające się.
Odpada zatem koncepcja, że o moim wyborze zadecydowały wyjątkowe i niekwestionowalne zalety umysłu, uroda lub bogactwo. Raczej prozaicznie - słowiański kod pocztowy.
Drugie, że świat jest pełen cwaniaków i megalomanów – pierwsi chcą na krzywy ryj, drudzy uważają, że należy im się za wątpliwy życiorys. Głusi i nierytmiczni, którzy uważają, że potrafią śpiewać nie są wyłącznie ozdobą programów ‘Masz talent?’.
Trzecie, jeśli płacą od tekstu, zdania i wyrazu to wypadałoby w tychże przed złożeniem sprawdzić gramatykę, ortografię i interpunkcję (nawet jeśli odbyło się tydzień (!) stażu w MIT). Jeśli od kwitu zależy pierdylion euro dotacji to tym bardziej wypadałoby kwit przeczytać przed wysłaniem.
Czwarte, jeśli stoi w tekście ‘oceniaj kwity w kolejności alfabetycznej’ to istnieją społeczeństwa (uwaga antropolodzy!) w których alfabet zaczyna się od zet a kończy na es.
Piąte, jeśli właściciel kwitów napisał sto stron to, abstrahując od ich jakości, jakoś nie wypada podsumować ich jednym zdaniem bez uzasadnienia, prawdaż?
Szóste, ekspercie, jeśli wdepnąłeś w klawisz ‘potrafię ten kwit zrecenzować’ to nie pisz o bezdennym w swej głupocie (oczywistej dla pięciolatka) kwicie – o kwicie nad którym odgryzłam sobie ręce i głowę z bezsilnej frustracji – że ma ładną czcionkę, jest miły i spełnia warunki.
Siódme, nie przypuszczałam, że to ja najspolegliwsza ze spolegliwych, najwyrozumialsza z wyrozumiałych, będę fermentem i przeszkodą dla konsensusu.
Ósme, pomysł by nieść naukę tam, gdzie nie ma na nią funduszy, by się łączyć i odpierać pozakontynentalne technologie jest przedni. Jedyną przeszkodę w realizacji stanowi czynnik ludzki.
Normalka.


©kaczka
37 comments on "1007"
  1. Ja się kiedyś pokumałam po fakcie, że jabło i mleko poszły na raz. Oprócz koncertu bąków przezsennych nie było widocznych złych skutków.
    Ciekawe czy to podobne połączenie co pomidory i ogórki, że wartość odżywcza żadna a nawet jakby ujemna. Szkoda, że się człowiek nie przykładał na uczelni taki /mondry/ by był.

    ReplyDelete
  2. O, komentarze zmieniły apirens?

    ReplyDelete
  3. Hahah, u nas maly ostatnie zapelnia pieluche, koszulke i pizame regularnie o 4 rano. Jeszcze jedna taka noc i go przerzuca na diete ryzowa.
    Loulou

    ReplyDelete
  4. Oj, to aby do niedzieli! Zakladam ze wtedy bedzie po kwitkach?

    ReplyDelete
  5. > Ruffe: przeszlo bokiem :-) oooo... czy znasz tajemnice ukryta za przeciwskazaniem do laczenia tomatow i ogorkow? a sekret konserw, ktorych nie nalezy trzymac w lodowce?
    Nie wplywalam swiadomie na wyglad komentarzy, ale moglam cos tam wcisnac :-)
    > Lou: na nocnik, na nocnik skoro taki regularny :-) przedwczoraj widzialam dokument o matkach hodujacych dzieci od noworodka bez pieluchy. Zero, nul, nic. Intrygujace :-)
    > Ahora: a gdziezby. po niedzieli pewnie przetasuja projekty, ktorych narod nie zrecenzowal i rozdadza tym zorganizowanym i wydajnym :-) z trzech recenzji powstanie jeden raport i bedziemy szukac konsensusu, a potem spotkamy sie wszyscy w Brukseli i bedziemy sie szarpac za klaki :-) wesze, ze to co ma miejsce teraz to dopiero pouczajaca rozgrzewka :-)

    ReplyDelete
  6. Otóż (a propos kwitów): Ty lepiej uważaj bo: nasza osobista Sąsiadka Z Dołu jest urzędniczką od sprawdzania kwitów na dotacje z Unii. I ona nawet nie mówi normalnie. Mówi wyłącznie utartymi schematami językowymi, językiem urzędowym albo przysłowiami i mądrościami ludowymi. Jak z nią rozmawiamy to płaczę do wewnątrz. Bo mówi na ten przykład tak: "I wyobraź sobie kokosova,że wtedy zaczęło padać. Bo jak Józinek umierał to nawet niebo płakało. Taki to był człowiek". Albo: " Powiedziałam mu,że jeśli jego stosunek do mojej osoby nie ulegnie zmianie to będę musiała podjąć odpowiednie kroki".
    Uważaj Kaczko, powiadam Ci.

    ReplyDelete
  7. Kaczko, Lou- ja też widziałam o nocniku od urodzenia! Nawet jedna pani książkę o tym napisała i Reni Jusis ją propagowała w telewizji śniadaniowej...

    ReplyDelete
  8. Nocnik stoi dla malej to czemu by nie sprobowac
    Tylko mi chyba energii zabraknie na wstawanie 3.50 zeby go rozbudzic i zniesc na 'robotke'. Poza tym to dziecko ma moje geny, istnieje ryzyko, ze jak go rozbudze w srodku nocy to mi glowe odgryzie. Murroniu, przyjade do Was chocby po to, zeby posluchac sasiadki. Mozliwe, ze nie zdolam ukryc radosci na mym licu, gdy sluchac bede jej zacnych slow:P
    Loulou

    ReplyDelete
  9. Ja o wychowaniu bezpieluchowym czytałam tutaj - http://bezpieluch.pl/ - strona autorki polskiego poradnika, jak przekonać dzieci do nocnika. Jest tam nawet forum, gdzie kilka matek dzieliło się doświadczeniami (gdy to czytałam, było ich 2-3, nie wiem jak teraz). Szczerze mówiąc, gdy na to trafiłam, stwierdziłam: ufff! może jednak zostanę kiedyś matką ;D

    A Reni Jusis ostatnio sama wydała poradnik o niemowlakach z M. Targosz pt Poradnik dla zielonych rodziców - ponoć tam też propaguje jeśli nie bezpieluchowość, to pieluchy eko (bo cały poradnik jest eko, stąd zieloni rodzice ;)).

    ReplyDelete
  10. > Murron: tak, musze uwazac, bo latwo poplynac ich fraza, odciska sie w szarej masie i potem czlowiek nad talerzem kanapek plecie o ekonomicznym impakcie i technologicznym know-how i adresuje zagadnienia prenormatywne... zgroza!
    Pomysl bez nocnika naprawde niezly, ale czy w tutejszym klimacie? no i wiadomo, trzeba byc matka domowa, bo to kwestia nieustannego tropienia dziecka.
    > Lou: o dylemacie! ilez to razy (chocby i dzisiaj) trzeba decydowac, czy budzic, czy niech smierdzi :-)
    > Czytelniczka: dzieki za link! z perspektywy mysle, ze z pojawieniem sie wlasnego dziecka przesuwaja sie granice akceptowanej obrzydliwosci :-) O poradniku Reni przypadkiem przeczytalam w podrzuconych przez Chuda Ciotke Wysokich Obcasach. Byl moment, gdy probowalam sie mentalnie zmierzyc z opcja pieluch wielorazowych, ale zdryfowalam. Ktos tam wyliczyl, ze ich eko (zuzyta energia, wplyw na srodowisko, ekonomiczny impakt, technologiczne know-how ;-) etc.) zwracaja sie dopiero przy drugim potomku. Zeby wilk caly i owca nazarta to w systemie rotacyjnym Dynia uzywala szwedzkich pieluch eko wypychanych sloma, sieczka, trocinami, paprociami, mchem i platkami blawatkow... podobno rozkladalnych do ostatniego wlokna celulozy. Dla spokoju sumienia uwierzylam na slowo. Niechaj juz zrobi sie cieplej to podejmiemy wyzwanie bezpieluch. Najwyzsza pora kontrolowac zwieracze :-)

    ReplyDelete
    Replies
    1. No ale te bławatkowe to chyba też eko? Btw co do tego czy opłacają się bardziej pieluchy jedno- czy wielorazowe, gdzieś przeczytałam, że zawsze może albo brakować powierzchni do składowania jednorazówek na wysypiskach, albo wody do wyprania wielorazowych.

      A estetyka estetyką, ale puchatki na pieluszkach to już przesada! i bluźnierstwo ;)

      PS Ponoć kropla świeżego ogórka wymywa całą masę witaminy C z pomidorów. Choć spotkałam się raz z twierdzeniem, że chodzi o różnice w odczynie ogórka i pomidora ("pamiętaj, chemiku młody, by nie stracić swej urody..." ;))

      Delete
    2. Blawatkowe eko, w cenie zreszta zblizonej, a przy promocji tanszej niz zwykle. Ale eko byly rotacyjnie z nie-eko, wiec sumienie mam przybrudzone. I ja nie rozumiem potrzeby dekorowania pieluchy. Po pierwsze, noworodek i tak nie widzi, bo kolory mdle, po drugie, czemu (wiadomo czemu!) utrwalac w dziecku, ze pielucha to fajna sprawa? po trzecie, dobor postaci dekorujacych pieluche... - choc przyznaje, bywali na nich tacy bohaterowie dzieciecej kinematografii, ze nalezalo w nich kupa!
      Oddycham z ulga w temacie warzyw, bo polaczenie ogorkow i pomidorow nigdy mnie nie krecilo :-)

      Delete
  11. Ogórek zawiera enzym askorbinowy który morduje witaminę C w zastraszającym tempie, tak jak napisała czytelniczka i to w każdym produkcie, chyba, że wpływ ma pH, tego już nie wiem.
    Enzymy z naszej śliny tak samo mordują np kaszkę manną, wystarczy oblizać łyżeczkę i włożyć do kaszki a niedługo zmieni się w wodnistą zupę (kaszka a nie łyżeczka)
    Pomidor i twaróg jest jeszcze gorszy bo kwasy z pomidora i wapń z twarogu tworzą kryształki i podobno odkładają się w stawach i powodują bóle.
    Miód podgrzany powyżej 40st C traci swoje pozytywne właściwości bo wysoka temperatura niszczy enzymy i na dodatek powstaje HMF czyli mój ulubiony Hydroksymetylofurfural który powstaje zawsze przy podgrzewaniu do wysokiej temperatury cukrów. Na razie na szczurach zbadali, że jest prawdopodobnie toksyczny i rakotwórczy. Nasz profesor się nim zawsze strasznie nakręcał, a moja koleżanka badała soczki dla dzieci, bo powstaje w nich podczas pasteryzacji.
    Podobno jeszcze alkohol i czerwone mięso.
    Ale gdyby powyższe wszystko było takie straszne to co by było z mieszkańcami Włoch? Caprese i winko, a u greków sałatka grecka. Nie ma co się za bardzo stresować, ale ja tam wolę wiedzieć.
    Są też dobre połączenia (: mleko i płatki zbożowe mają wartość dodaną.

    A właśnie o te schematy językowe z norm odgryzał mi głowę promotor i miał rację.

    Też czytałam o matkach bezpieluchowych, a nawet słyszałam, jednakowoż nigdy ich nie widziałam i nie dziwota :D

    My mamy pieluchy norweskie z muminkami!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Komentarz do komentarza to rowniez nie moj pomysl :-)
      Ruffe, dzieki! Lubie tak w detalu, a o HMF chetnie tu sobie poczytamy. Pewien znajomy technolog zywnosci powiadal mi przed laty, ze byl na poczatku swej kariery bliski calkowitego zarzucenia jedzenia :-) Alkohol i czerwone mieso, bo histamina?
      Tlumaczylam kiedys artykul o poliakrylamidach? - nie bede sie upierac przy nomenklaturze, a musialabym przekopac archiwum - i wzruszyl mnie fakt, ze technolodzy zywnosci badaja nawet gume do zucia i papierki od gumy do zucia. W kazdym razie i z ta guma do zucia bylo cos na rzeczy, ze miala sie przykladac skladem do chorob neuro - ale nie pamietam szczegolow, wiec nie bede rozsiewac plotek :-)
      Z muminkami! To dopiero bluznierstwo! :-)))
      Nie wiem, czy zaprosilabym bezpieluchowych do wlasnego domu. I mysle tez, ze przeciez nawet przy najwiekszym zaangazowaniu w monitorowanie czynnosci fizjologicznych musza zdarzac sie wpadki. Moze daloby sie wyeliminowac won moczu wiszaca w powietrzu, ale nie zaryzykowalabym eksperymentu.
      A o promotorach to coz... wbrew pozorom nauka nie jest wcale obiektywna, i bezstronna, i demokratyczna.

      Delete
    2. Hyh, znam jedną bezpieluchową, ale widuję ją raz na rok, więc niedługo przestanie być w tej kategorii ;) Natomiast ona (i autorka bezpieluch.pl zdaje się też) używa pieluch jako zabezpieczenia, zwłaszcza przy wyjazdach.

      A propos jedzenia - dziś przeczytałam, że ciasta drożdżowego nie można popijać herbatą. Chyba że słabą. Bo herbata niszczy witaminę B1. Koszmar...

      Ruffe - a co z podgrzewaniem miodu do piernika? pierniki są rakotwórcze? :O

      Delete
  12. Bardzo Ci współczuję Kaczko kwitów unijnych. Mnie się raz zdarzyło takowe kwity wypełniac. BRRRRRRRR....Pomijam fakt posiadania doradcy w tej sprawie, i sprawdzacza z urzędu, który to po kilku dniach zawsze poprawiał sam siebie, twierdząc, że mówił inaczej. Po drugiej takiej poprawce przynosiłam brudnopisy z jego porawkami i pokazywałam, że tak kazał i sam napisał. Z wielką ulgą powitałam dzień, w którym dwa grubaśne sergregatory mogłam odłożyć do ciemnej piwnicy firmowego archiwum. I obiecałam sobie że nigdy więcej. Niestety, moja szefowa jest fanką programów unijnych. I w tym roku znów będzie kontakt z Unią.

    ReplyDelete
  13. > Inessta: dziekuje i szczerze wspolczuje tez! wypelnianie setek stron kwitow i adoptowanie uniomowy to zadna przyjemnosc dla biorcow (sama tez bylam w takiej sytuacji), a jednoczesnie teraz dopiero widze patrzac na gnioty, ktore staja do konkursu, ze gdyby nie bylo takich wysrubowanych, absurdalnych wymagan to, bog jeden raczy wiedziec, ilu wiecej cwaniakow/megalomanow rzucaloby sie na te pieniadze? Co nie zmienia faktu, ze jakis procent cwaniakow i megalomanow tez pewnie dostaje dotacje (patrz: historia mostow, czy autostrad zbudowanych na papierze, gdzies we Wloszech, czy Grecji), bo wystarczy przeciez, ze wypelnia kwit dokladnie i zgodnie z oczekiwaniami dawcy kwitow. A nauka to dopiero szara strefa :-), bo budowe mostu mozna przynajmniej skontrolowac, a jak unijny urzednik, ktory ukonczyl prawo, stosunki miedzynarodowe, czy inne takie, ma sie rozeznac, czy, np. badania krystalograficzne nad bialkiem X u Pierdziuszki Smierdziuszki zostaly wykonane poprawnie. Nawet, gdyby zawezwal ekspertow ku pomocy to jestem przekonana, mialby tylu za, co i przeciw. Swiat Smierdziuszki Pierdziuszki jest malenki, naukowcow od Smierdziuszki jest moze stu, wszyscy sie znaja, jedni sie lubia, inni nienawidza, jeszcze inni buduja koalicje, sa tacy, ktorzy przekonani sa o wlasnej boskosci... Czynnik ludzki, czynnik ludzki jak zwykle.

    ReplyDelete
  14. Po pierwsze - Ja chcę pieluchy z Muminkami!
    Po drugie - Powiedzieć,że własne dziecko przesuwa próg obrzydliwości to lekko powiedziane. Dziś Broniu obrzygał i obsikał mi 2 bluzki oraz beknął w pierś, a mnie to wyłącznie bawi :)
    Po trzecie - mam do napisania prace dyplomową z kultury języka- rozważam śledzenie sąsiadki :) Temat" Wpływ wypełniania kwitów na idiolekt idiotki". Wredne....
    Po czwarte- poczułąm swój brak ekologii wczoraj gdy kurier wniósł nam do domu zapas pieluch na miesiąc w pudle wielkości lodówki....

    ReplyDelete
    Replies
    1. Z muminkami? No jak mozna robic w muminki! Protestuje.
      Nic, nic nie przygotowalo mnie na zmiany jakie zachodza w przewodzie pokarmowym uroczego niemowlaczka, gdy zaczyna pogryzac gicze cielece i udzce baranie. Wczoraj musialysmy pospiesznie ewakuowac sie z poczty tak mi dziecko wionelo!
      Kultura jezyka jest w agonii. Spiesz sie z ta praca.
      Ciekawe, czy ktos zajal sie badaniem jezyka slowianskich emigrantow na Wyspie. To dopiero dramat.
      U nas opakowania pieluch nie-eko kupowanych na zapas stanowia izolacje dla glupiego bojlera. Norweski uwaza, ze w ten sposob ratujemy klimat przed ociepleniem...

      Delete
  15. Replies
    1. Ech, zapewniam cie pod ta pozorna pozlota glownie szarosc, rozmaite plyny ustrojowe, nadpsuta zywnosc, odor i korporacyjne udogodnienia, typu, aby zdobyc kabel do komputera nalezy zadzwonic do centrali za oceanem, ktora zadzwoni do tego goscia, ktory siedzi pietro wyzej i wyda mu polecenie, zeby przyniosl mi kabel...
      Ale fakt, mikrozycie na szalce Petriego zapiera dech, udokumentowane w zyciorysie zdarzenia daja pewna choc kontrolowana wolnosc, wiec czasem nawet sie ciesze, ze poslizgnawszy sie na tysiacu przypadkow siedze i przekladam te bakcyle, albo kwity, albo dzwonie po kable, albo zielenieje od smrodu z beztlenowych sloikow... :-)

      Delete
  16. Zimne mleko mnie zaintrygowało :), ale już doczytałam. Jaki nowy wystrój loży komentatorskiej! Wiosna idzie! :)

    ReplyDelete
  17. Caly czas sie martwie, ze to ja wywolalam zmiany jakims nieopatrznym klikiem albo gdy padlam nosem na klawiature przy przedostatnim kwicie ;-)

    ReplyDelete
  18. Pozwolę sobie zaprotestować, ja się tu nigdy w życiu nie ogarnę z tymi komentarzami (:
    Alkohol, a chyba szczególnie czerwone wino (ale tu tylko słyszałam) morduje żelazo w tym mięsie, czy nawet prowadzi do anemii w jakiś inny sposób? Wychodzi na to, że nic nie wiem, ale wiem na pewno, że chodzi o anemię. Imponujący wywód.
    Po pierwszym roku studiów schudłam straszliwie, ale potem to już człowiek się uodparnia i mimo że wie to jakoś tak macha ręką, ponieważ orientuje się, że nic nie można jeść, nic nam nie służy. Pozostaje umiar we wszystkim, słuchanie naszego rozregulowanego organizmu, dobry nastrój i moja metoda na choroby - Jak mnie coś zaczyna brać to mówię sobie głośno i wyraźnie: Ja się kuźwa nie zgadzam, nie mam czasu na choroby. Potem czuję silne przekonanie, że to pomogło, no bo oczywiście, że pomogło, zawsze pomaga [;
    Z HMF to jeszcze im się nie udało znaleźć korelacji jego z rakiem ale u szczurów owszem, więc nic przesądzonego, zwłaszcza, że HMF z cukru się bierze, więc np wszelki karmel w tym lizaki i cała reszta. Ale ciekawostka, żeby wyprodukować kiepski i tani miód miesza się porządny miód objęty normami europejskimi z tym chińskim, pędzonym, rasowanym, z metalami ciężkimi i innymi tam środkami ochrony roślin (co wszyscy wiedzą) ale mało kto wie, że żeby te miody się zmieszały trzeba je podgrzać i wtedy po zawartości HMF w miodzie można określić czy jest dobry czy g..niany. Można też użyć ołówka kopiowego, miód prawdziwy dobrej jakości bez domieszek, rozwadniania i dodawania sacharozy nie zabarwi się od niego. Prawdziwy miód gryzie w gardełko (:
    A pieluchy z Norwegii z Muminkami przywieźli nam znajomi. Paka takich pieluch kosztuje po przeliczeniu 20zł! A u nas kurde 57zł zwykłe pampersy... no dajcie żyć. A te muminkowe to jest takie jakby majtkowe bez rzepów i są idealne, dla mojej niemal 3latki odpieluchowanej, na nocne wpadki, które zdarzają się rzadko, więc muminki wychodzą obronną, suchą ręką z tego interesu. Żałuję tylko, że na żadnej pieluszce nie mam Bobka ^_^

    ReplyDelete
  19. Ruffe, a skad tu kopiowy olowek brac, he? A w miodzie w dodatku Clostridium, wiec Herr Norweskolesny uwaza mnie za oblakana, bo zabronilam podawac Dyni miod we wczesnych miesiacach zycia... a wiadomo, a) miod to samo zdrowie, b) czy ktos kiedys widzial bakterie?
    A markowe pieluchy na Wyspie tez tansze, choc nam to juz rybka, bo w celu uprzykrzenia Dyni zycia zaopatrujemy sie w Lidlu. Niestety, jakosc przednia, brak dyskomfortu, a nocnik sluzy, by stac w nim na jednej nodze.

    ReplyDelete
  20. Nie ma już kopiowych ołówków?
    Że maluchy mają miód na cenzurowanym to wiem i też musiałam wywalczyć ten temat np u teściów. Tak mi się majaczy, że mówili, że dopiero dwulatek może.
    Miodu nie do herbaty do tej pory nie udało mi się wywalczyć u nikogo. Frustrujące, wiedzieć coś, powtarzać, słyszeć: tak tak ok, a potem i tak robią swoje, nie raz po kryjomu. Grrrr.
    Pieluchy kupiliśmy kiedyś bidronkowe i żadna to była oszczędność, po pierwszym małym siknięciu cała pielucha twarda i mokra i trzeba ich było więcej zużywać. Różnica w cenie niewielka. Ciekawe czy w polskim Lidlu są jakieś ichnie pieluchy, muszę zajrzeć. A dzisiaj u nas nocnikowy sukces, zaraz po spaniu posadziłam J i zrobiła. No normalnie nie wierzę (: tyle że u nas to ona jest druga i usiłuje naśladować starszą. Z L zaczęliśmy dopiero jak skończyła drugi rok i zajęło to ze trzy miesiące /:

    ReplyDelete
  21. I JA TO WSZYSTKO PRZECZYŁAM! A teraz ide se legnąć i zemrzeć, chociaż dziwie się, że to nie stało się do tej pory moim udziałem skoro te wszystkie, co zeżerają człowieka zeżarłam ja.
    Kaczko, blogiem się nie martw - wszystkie tak majo. Widać blogospot postanowił uatrakcyjnić.

    ReplyDelete
  22. Kaczko już po kwitach?

    ReplyDelete
  23. Urokliwe zestawienie wątków: nocnik i naukowy europęd.

    W sprawie kwitów:
    Kiedyś startowałam w takim wyścigu, miałam dwóch pomagaczy - obydwaj parali się recenzowaniem tychże wniosków, więc wydawało mi się, że pisanie pójdzie jak po maśle. Nie poszło. Powstały trzy wersje, ponieważ każdy z pomagaczy bezpardonowo wykreślał kwestie uważane przez drugiego za kluczowe. W końcu wysłałam wersję zupełnie swoją. Grant dostałam psim swędem, z listy rezerwowej, każdy z panów z dumą obwieścił, że to na pewno wyłącznie jego zasługa. :)
    *****

    W sprawie nocnika:
    Moje dziecko to totalny odwrotek. Za nic ma wszelkie tabelaryczne normy wiekowe. Zwykle milowe kroki osiąga w podskokach - wydaje się, że ona okrutnie zapóźniona, nic i nic i nic, a tu hop-siup i wylatuje przed szereg. Podobnie dziwacznie było i z nocnikiem. Specjalistki z OWI: "takie niskonapięciowe dzieci mają duże problemy z opanowaniem zwieraczy". Dziecko w dniu kiedy skończyło 8 miesięcy dostało spadkowy nocniczek i traf chciał, że posadzone po raz pierwszy zapełniło nocnik 'numerem dwa'. Było zachwycone swoją mocą sprawczą i od tego dnia czekało z wypróżnianiem na moment posadzenia na nocnik. Kilka miesięcy później zauważyłam, że przetrzymuje też siusianie, więc umożliwiłam swobodny dostęp do nocnika i miałam niemowlę czworakujące do nocnika, demontujące (jakim cudem?) pieluchę i wszystkie warstwy odzieży, dumnie deponujące zawartość trzewi, i galopujące z chichotem i niewytartym gołym kuprem.
    A teraz się dziwię swojej zachowawczości, bo przez prawie 5 miesięcy uparcie zmieniałam jej suche pieluchy, zanim odważyłam się z powyższych zrezygnować. Zdjęłam, zero wpadek dziennych, dwie nocne.
    Po czym Maszka w trzy dni odpieluchowała swoją o trzy miesiące młodszą kuzynkę. :)
    Więc może nam podeślecie Dyniutkę? :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. takie ładne zestawienie wątków - kwity i nocnik - aż prosi się o komentarz, że (za przeproszeniem) i tu g..., i tam g... . Albo - i tu lanie wody, i tam.
      (wnioskuje z dyskusji, doświadczeń niewiele, za niesłuszne generalizacje bardzo przepraszam, amen ;)).

      Delete
    2. Przepiekny i bardzo trafny wniosek :-)

      Delete
  24. Anionka! Co za fantastyczny egzemplarz! Wymarzone dziecko (: Zazdrość mnie zżera :D

    ReplyDelete
  25. Trzydziesci komentarzy!
    Mam czesciej pisac o kwitach? :-)
    > Zoska: czlowiek przestawilby sie na fotosynteze, ale kij ja wie... moze tez trujaca? a jak nie to z pewnoscia wybuchowa :-) Mnoza mi sie od tej nowosci komentarze jak kroliki, wiec nie bede narzekac, ze latam jak konik szachowy, by dorzucac trzy grosze.
    > Ruffe: a gdziezby...
    > Anionka: podeslemy! w rewanzu Dynia nauczy Masze wycia w wysokich tonach :-) a kwity? bylam tez i biorca dotacji, znam biorcow dotacji, wiec co tu duzo... nauka czesto najladniej wyglada na papierze... choc moje biezace kwity niekoniecznie to potwierdzaja.

    ReplyDelete
    Replies
    1. 33! niczym lata jezusowe ;) proponuje czesciej pisac o diecie Dyni i wzorkach na nocniku (ale nie w!)

      Delete
    2. Wawrzyniec rzucil tu na blogu przepowiednia, ze po narodzinach Dyni nic mi nie pozostanie do opisywania jeno te nocniki i ich zawartosc... Opieralam, sie, ale skoro od tego tak skacza statystyki :-)))
      Nocnik bez wzorkow.

      Delete
    3. W dodatku, dopiero teraz zauwazylam, ze to wcale nie ja zaczelam o nocnikach i ich tresci :-))) Widac jest zapotrzebowanie spoleczne!

      Delete
  26. Oj, to chyba jednak ja deportuję swoje dziecko na Wyspę, bo dwóch takich piskaczy jakiego tu mam jednego, to moje (genetycznie obciążone) uszy mogą nie przetrwać :)

    No i jak to nie Ty zaczęłaś? A czyż łączenie jabłek z zimnym mlekiem nie jest już wywrotową treścią o treści?

    ReplyDelete