989-994

[27 Dec 2011 - 01 Jan 2012]

(...)
Dynia alias Independencja Pyskacz, ma swoje zdanie.
Och, jak bardzo ma swoje zdanie.
- Independencjo – pytam – chcesz ciasteczko?
- Noł.
- Nie chcesz ciasteczka?
- Noł.
- Powiedz mama.
- Noł.
- Powiedz tata.
- Noł.
- Chcesz wody?
- Noł.
- Nie chcesz wody?
- Noł.
Noł. Noł. NOOOOOOŁ!!!
Braki w wokabularzu Independencja nadrabia czynem.
Ciągnie nas za pantalony i za krynoliny, kierunki (na lodówkę) wskazuje semaforem ramion.
Animuje nad głową samolot z Amelią Earhart czyniąc paszczą stosowne brum brum.
Karmi widelcem każdego kto nie zdąży uciec i kto lubi okulistyczne ryzyko.
Odkąd Norweski trwale wycisnął w jej szarej masie koncept Prost! każdy posiłek to korowód niekończących się toastów.
Irytująco Szczupła Ciotka dodała swoje do repertuaru powitań, dzięki temu Independencja na hasło ‘żółwik’ zwija dłoń w pięść i zgrabnie celuje w cudze pięści. Czasem jej się omsknie. (Dzieci grożą kalectwem.)
Gdy świat sprzeciwia się jej woli Independencja pikuje, przywiera do ziemi i zapuszcza korzenie.
Ani chybi zapuszcza, bo podnieść jej nie sposób.
Ona leży i bezczelnie chichocze, ja stoję i liczę do pentyliona, przypominam sobie paraboliczne historie, że był czas, gdy kopałam chwasty do okolicznościowego zielnika i raz dokopałam się do Chin, żeby wydłubać cały system korzeniowy, a skoro Chiny to mówi chińskie przysłowie: bij dziecko raz dziennie, jeśli nie wiesz za co, ono wie na pewno oraz że kropla potu w każdym ziarnie ryżu... obok nas przemykają wyrozumiali przechodnie lub gwałtownie zmieniają trajektorię sklepowe wózki.
(Statystycznie, postrzegam, prawdopodobieństwo wycierania podłogi lub chodnika wzrasta, gdy odziać Independencję w białe, jasne, czyste.)
Uwielbiam ją taką.
Pyskatą, rogatą, tupiącą nogami, chcącą swego, grającą Stanisławskim w swoich własnych dramatach, rączym kłusem przeskakującą granice między rozpaczą a euforią.
Absolutnie doskonałą.
Powinna być od razu taka, taka właśnie się urodzić –  cholernie-osiemnasto-niesubordynowanie-miesięczna.


©kaczka
14 comments on "989-994"
  1. skonsternowane zeznania świadków uświadomiły mi, że dziecię w fazie "no!" uwielbiać mogą tylko ci przetrenowani fazą "now!", "lait" itepe ;), a i to nie zawsze - Niania Maszki nie może zrozumieć, dlaczego, cytuję: 'nie zduszam w zarodku wszelkich buntów' i wróży, że to się baardzo źle skończy...

    Najlepszego w 2012!
    i PIERWSZA!

    ReplyDelete
  2. hehe jesteś pierwszą znaną przeze mnie mamą, która tę fazę ceni :)

    cieszę się, że kartelucha dotarła i sprawiła ciutek radości :)

    ReplyDelete
  3. A ja nie wiem, zduszać nie zduszać, reagować czy nie. Znaczy się, konsekwentnie czekam aż się wyzłości i wstanie, a z towarzystwa wypraszam za wrzaski i machanie łapami (skąd ona to, na litość, wzięła, to bicie 17miesięcy ma). Ostatnio wystarczy spojrzeć i się obie do kątów delegują. Bo wiedzą.
    Gorzej jak nie ma czasu, to trzeba wziąć pod pachę i ponieść.
    Starsza jest generalnie bardzo grzeczna i pogodna, ale ma dwie takie buntogenne sytuacje z którymi nie chcę nawet zaczynać: buty i winda. Jak jej zdjąć/założyć buty, albo nacisnąć guzik zanim ona zdąży - wstępuje w nią demon.
    Nie widzę powodu, żeby jej zabraniać, bo w końcu się chyba znudzi, ale czasem naciśnie sąsiad np. albo przynosimy ją do domu śpiącą i jest dylemat, zdejmować buty czy ją budzić, bo często demon nie śpi (:
    Nachodzą mnie wątpliwości, przecież nie będę się z nimi kłócić, zabronić złości też zbrodnia. A brak reakcji to nie jest jakby tolerowanie złego zachowania? Najgorzej jak obcy ludzie podchodzą i zbierają nasze potomstwo z gleby, pocieszając, oczerniając przed dzieckiem złą mamusię. Bierze mnie ochota, żeby palnąć między oczy za taką krecią robotę.

    ReplyDelete
  4. Oczywiście :) Też sobie cenię te twórcze, rozwijające i burzliwe dyskusje z Potomstwem :)))

    ReplyDelete
  5. E, tam gupoty opowiadacie. Lać, pasa nie ściągać, w szafie zamykać, zamordyzm wprowadzać, bo potem som takie egzemplarze albo i dwa, co wczoraj jak się w dyskusje wdali to brydżyka szlag jasny trafił i mnie zresztą tez, bo w ostateczności sromotnie przegralim i dyskusyjnie i karcianie. Do chrzanu z tym rodzicielstwem.
    Dynię proszę uczyć słowa TAK ( i bron boże yes ), bo teściowa inaczej może być trudna.

    ReplyDelete
  6. To mi odswieza wspomnienie tego jak nasza mala dostala taka faze dwa tygodnie po narodzinach A. Wlos mi sie jezy na samo wspomnienie.
    Loulou

    ReplyDelete
  7. > anionka: najpierwsza! najlepszego! u Dyni to wciaz (?) jeszcze (?) lagodne bunty. nie mloci na oslep rekami i nogami, bardzo uwaza zeby nie zrobic sobie krzywdy, wiec niech sie tam buntuje. bunty wyjsciowe dotycza zwykle zawartosci regalow z prasa (swinia Peppa) lub literatura (swinia Peppa) - Dynia lezy na wznak :-) protestu, ja nadrabiam braki w literaturze dzieciecej. ciagle jeszcze zdazamy wyjsc przed zamknieciem sklepu. moze to i kwestia wyrozumialego otoczenia, bo nikt mi nie syczy nad glowa i lezacym przy gruncie dzieckiem (za to uwielbiam Wyspe), ze jestem niewydolna matka (a tak potrafia syczec - czemu sie dziwie? - Teutoni)... choc mam tez i wrazenie, ze z macierzynstwem zyskalam sile... biada temu, kto zechcialby podzielic sie ze mna spostrzezeniem, ze jestem niewydolna matka. biada!
    > Lejdi: jaki tam ciutek! do konca zycia bede drapac w Twa skrzynke pocztowa przed kazdymi swietami! i na urodziny Krolowej tez prosze! :-))) musze wykupic kartkowy abonament! :-) ... mowisz, ze jedyna? to oznacza, ze moge sie cholernie mylic :-) ale moze to kwestia, ze miesiace z tobolkiem u piersi byly przyjemne, bo tobolek byl zerny i przesadnie niewymagajacy. teraz to wyzwanie :-) ewolucja charakteru lapana na zywo!
    > Ruffe: lece intuicja. czekam, podnosze, mowie, ze swiat nie zawsze jest sprawiedliwy, przytulam, czasem znajduje alternatywna atrakcje, czasem nie... nie sadze, ze Dynia zle sie zachowuje, chyba jeszcze na to zbyt wczesnie. mysle, ze jest raczej wstrzasnieta tym, ze sa granice tego, co jej wolno, ze nie wszystko moze, na przyklad zabrac do domu piecdziesiat egzemplarzy magazynu ze swinia Peppa. a za krecia robote lalabym na oslep parasolka i mysle, z lekkim przerazeniem, ze potrafilabym to naprawde zrobic... a jesli nie parasolka to zelzyc slowem obelzywem :-)
    > Tomaszowa: ozywcze i odswiezajace ;-)
    > Zoska: bijac sie w piersi - do Dyni tylko Sienkiewiczem i Mickiewiczem - to ona sklada sobie jakies pokretne esperanto :-) Dwa egzemplarze to kariere zrobia w ONZecie!
    > Lou: przeczytalam, ze Mala dostala taka faze dwa tygodnie po narodzinach! i wyobrazilam sobie noworodka, ktory wygraza Ci palcem :-)))
    Wiadomo, przy dwoch egzemplarzach nie mozna sobie pozwolic na popoludniowy biwak na podlodze w sklepie ;-)

    ReplyDelete
  8. Zatem zaczynam nosić parasol (:
    Jak nie walnę to się przynajmniej będę oganiać i wygrażać.
    A mała dzisiaj była taka rozchwiana, że chyba zbliżamy się do ekstremum tego buntu. Mam nadzieję, że skoro zaliczyła bunt 1,5latka to ten przy dwójce nas ominie.

    ReplyDelete
  9. Jak skończy trzy lata to będzie się stawiać werbalnie, pełnymi zdaniami. I to jest dopiero upiorne, jak ktoś ledwie metrowy, kogo się osobiście urodziło poucza nas, że źle skrecilismy, że za wolno jedziemy i że u babci jest lepsza (na litość!) zupa pomidorowa w związku z czym więcej jej nie rób mamusiu, tobie wychodzą tylko kanapki z selem.

    ReplyDelete
  10. Nie srobią, już ja będę czuwać , żeby świat nie oszalał:) natenczas jeden Egzemplarz właśnie leci do doliny krzemowej, bo jakaś gupia firma hamerykańska się nie poznała i postanowiła go zatrudnić. Już mi ich żal.
    Dyniu, Dyniusiu ja wszystko przemyślałam -może być i yes i noł i co tylko scesz tylko przybądź! Tak mi brak takiej rozkoszności z błękitem jezior w wiadomym miejscu!
    A w ogóle to koleżanko Kaczko wzięlibyście się s nowym rokiem z niejakim Norweskim do roboty przecaś jeszcze tyle dobrego możecie dać światu! A świat czeka!

    ReplyDelete
  11. > Ruffe: ogrodowy parasol, a jak brak to 'spieprzaj dziadu' ... zesz normalnie sie nie poznaje... :-)
    > Zosia: ... zakladajac, ze Dynia kiedykolwiek powiekszy swoj wokabularz, zeby choc takie niezlozone skladac. Chwilowo mamy: NOL! (glosem z trzewi), agua, wal wal (ssaki i ptaki), lal! (entuzjazm!), o...oooo! ('kurcze, chyba cos zbroilam i beda dymy'), ta! (plus semafor rak), ta! ('dzienks matka!' mam ochote zadusic ochronke!), peppa lub pappa!, czasem ciocia oraz Asda (bo to sklep, w ktorym Rubenito robi zakupy)... nadmiar podmiotow, kompletny brak orzeczen :-)))
    > Zoska: jak to leci? pepowine odcina i leci? i jak tak Dyni chcecie Zosko to prosze, skrecajmy jakie spotkanie na szczycie, na zbiegu hrabstw...

    ReplyDelete
  12. Odcina? - Kochana ON się doczekać nie może tak mię miłuje i już się zarzeka , ze wnuków nie obaczym , żeby ich nie spaczyć , widziałaś dziada? Co do reszty da Bóg, da się ułożyć:)

    ReplyDelete
  13. Zoska, przysyla mi taki portal-dobra rada dobre rady wychowawcze i wsrod tychze blyszczy zlota mysl: jesli dziecko sie buntuje znaczy, ze czuje sie bezpieczne, a tym samym kocha cie nad zycie. nie wiem, jakim skrotem, i przez jakie pola, i jakich ziol do palenia szla mysl tego proroka, ale wieszcze ci, ze ON kocha cie nad zycie i czuje sie bezpiecznie :-) A przeglodzi sie tam wsrod tego silikonu to i wnuki na wymiane przysle :-)

    ReplyDelete
  14. Ja siebie przestałam poznawać jak zaszłam w pierwszą ciążę. Do tej pory mi się nie poprawiło.

    'O-ooooł' też posiadamy, oskarżam o to cholerne teletubisie.

    ReplyDelete