596

[20 Oct 2010]
596.

(...)
Powoli rozpakowuję tu stare pliki i układam na półkach.
Wróciła mi wiara w piksele i bity.
Jest światło w tym blogowym tunelu.

(...)
Zabrałam Dynię do Metodystów.
Prosto w skrobię, farbę, wodę i galaretę.
Powróciłyśmy jak dwie żywe, wykrochmalone szwedzkie flagi o zapachu pomarańczowej żelatyny.
(Metodyści mieli tylko żółtą i niebieską farbę do stóp. I najwyraźniej nadmiar galarety z cytrusów.)
Dyni – tej samej Dyni, która brzydzi się kąpielą –  najbardziej podobała się miska z wodą (!).


(...)
Konstabl, Matejko i Wyczółkowski.



(...)
Od dwóch Dni Dynia potrafi.
Potrafi nabrać powietrza w chomicze policzki i przepychać je przez zęby razem ze śliną.
Wczoraj wydawało się to wielce zabawne.
Dziś już nie.
Dziś Dynia splunąwszy, zrosiła mnie wydajniej niż słuchawka prysznica.

©kaczka
4 comments on "596"
  1. hihihi, a mi sie zawsze podobaja sliniace maluchy:D

    ReplyDelete
  2. Przypomne ci o tym za piec miesiecy :-)

    ReplyDelete
  3. dziąsła, dziąsła (jakie ładne, polskie słowo:-))

    napawam się łatwością, może nawet się zaloguję

    Anonimus Hermi

    ReplyDelete
  4. Trudno logicznie wyjasnic upor z jakim trwalam przy Billu.

    Dynia ma fantomowe zeby :-)

    ReplyDelete