[15 Oct 2010]
591.
(...)
... I niech mi klawiatura rozsypie się w popiół pod palcami, gdybym jeszcze kiedykolwiek chciała jej przyłożyć do Billa.
(Przyłożyć Billowi i owszem!)
Mój następny komputer będzie jabłkiem, gruszką, pietruszką, albo choćby i rzepą.
Z Billem nic nie będzie miał wspólnego.
Wydłubię klawisze, które składać się będą na imię Billa.
[16 Oct 2010]
592.
(...)
Po jednej butelce martini masakra bloga, której dopuścił się Bill jest łatwiejsza do zniesienia.
Przy dnie butelki przyszło mi nawet na myśl, że nie ma tego złego, każda chmura ma srebrny, trawa jest zieleńsza, nosił wilk razy kilka, koniom lżej, a wróbel w garści jest na pewno lepszy.
[17 Oct 2010]
593.
(...)
Poszliśmy na spacer do sąsiedniego hrabstwa.
Sąsiednie hrabstwo jest tuż za płotem.
(Ach, czegóż tam nie ma na tym spacerowym deptaku.)
Są i neolityczne grobowce, forty z kamienia łupanego, Strefa 51, postapokaliptyczne schrony przeciwatomowe, a wszystko to w formie zgrabnych, pokrytych trawą kopczyków wśród których pasą się melancholijne bydlęta.
Kremowe owce i czarne jak smoła krowy.
Jakby ktoś rozsypał pionki warcabów na zielono brązowej szachownicy.
Jakby ktoś posypał biało-czarnym pieprzem miskę zielonej sałaty.
A tłum na tym deptaku jak w niedzielę w supermarkecie.
I jeźdźcy w kłusie, i landrowery, i rowerzyści, i piesi uzbrojeni w mapy, i dziarskie staruszki z pudlami na sznurkach, i Dynia.
A nad tym wszystkim szybowce.
(...)
Gdy dopadnę wróżkę (Pro)Zębuszkę to przetrącę jej nogi.
Kijem baseballowym.
Dynia ślini się jak głodny buldog.
Podaj Dyni palec, a zamamła go nagimi dziąsłami do kości.
Mała, wciąż bezzębna, udręczona pirania.
[18 Oct 2010]
594.
(...)
Dziś przyjęła nas w przychodni doktor Komnata (opcjonalnie Izba?).
Punkt dla doktor Komnaty, bo natychmiast zwróciła uwagę na Dyniową asymetrię.
Dynia tydzień siedemnasty.
Dynia wczepna.
Dynia fotelowa siedząca.
Dynia, która nadludzkim wysiłkiem przekręca głowę w lewo.
Dynia zasłuchana w Muminki i w Niewiarygodne Przygody Marka Piegusa.
Dynia przewracająca strony książki małymi, tłustymi (mokrymi) łapkami.
Dynia, która rozpada się ze śmiechu na dźwięk pop i bang (w: ten fat sausages sizzling in a pan one went pop the other went bang).
Dynia słodka jak truskawki z cukrem.
(...)
Już wiem czemu.
Już wiem czemu miejscowi drwią sobie z ciepłych butów i futra z podpinką w sezonie grzewczym.
Nie ma sensu próbować nadążyć za tutejszym klimatem, gdy temperatura potrafi spaść lub wznieść się o pięć stopni w ciągu godziny.
(...)
W minioną sobotę, w dzień wolny od pracy, Norweski – anioł wcielony – wstał o szóstej rano i przewiózł mnie przez trzy hrabstwa do ulubionego fryzjera.
Uratował moją duszę.
Dynia, bywalczyni salonów, generowała ochy i achy siedząc na moich kolanach, gdy ulubiona fryzjerka spłukiwała pianę z mojego czerepu.
Dyni się podobało.
Szum suszarek, ogromne lustra, ruchome fotele, opcja masażu pleców.
Norweski drzemał na sąsiednim fotelu, budził się, pił kolejną kawę i kontynuował letarg.
Miał senne koszmary.
Podobno śnił mu się wyciąg z karty kredytowej, rok 2019, z pozycją: zabiegi fryzjerskie.
Razy dwa.
Tuż przed Dyni Abiturem.
[19 Oct 2010]
595.
(...)
Cruella de Szczepion dźgnęła Dynię w pulchne uda potrójnie.
Dynia jest mocno zdegustowana.
[eufemizm]
©kaczka
591.
(...)
... I niech mi klawiatura rozsypie się w popiół pod palcami, gdybym jeszcze kiedykolwiek chciała jej przyłożyć do Billa.
(Przyłożyć Billowi i owszem!)
Mój następny komputer będzie jabłkiem, gruszką, pietruszką, albo choćby i rzepą.
Z Billem nic nie będzie miał wspólnego.
Wydłubię klawisze, które składać się będą na imię Billa.
[16 Oct 2010]
592.
(...)
Po jednej butelce martini masakra bloga, której dopuścił się Bill jest łatwiejsza do zniesienia.
Przy dnie butelki przyszło mi nawet na myśl, że nie ma tego złego, każda chmura ma srebrny, trawa jest zieleńsza, nosił wilk razy kilka, koniom lżej, a wróbel w garści jest na pewno lepszy.
[17 Oct 2010]
593.
(...)
Poszliśmy na spacer do sąsiedniego hrabstwa.
Sąsiednie hrabstwo jest tuż za płotem.
(Ach, czegóż tam nie ma na tym spacerowym deptaku.)
Są i neolityczne grobowce, forty z kamienia łupanego, Strefa 51, postapokaliptyczne schrony przeciwatomowe, a wszystko to w formie zgrabnych, pokrytych trawą kopczyków wśród których pasą się melancholijne bydlęta.
Kremowe owce i czarne jak smoła krowy.
Jakby ktoś rozsypał pionki warcabów na zielono brązowej szachownicy.
Jakby ktoś posypał biało-czarnym pieprzem miskę zielonej sałaty.
A tłum na tym deptaku jak w niedzielę w supermarkecie.
I jeźdźcy w kłusie, i landrowery, i rowerzyści, i piesi uzbrojeni w mapy, i dziarskie staruszki z pudlami na sznurkach, i Dynia.
A nad tym wszystkim szybowce.
(...)
Gdy dopadnę wróżkę (Pro)Zębuszkę to przetrącę jej nogi.
Kijem baseballowym.
Dynia ślini się jak głodny buldog.
Podaj Dyni palec, a zamamła go nagimi dziąsłami do kości.
Mała, wciąż bezzębna, udręczona pirania.
[18 Oct 2010]
594.
(...)
Dziś przyjęła nas w przychodni doktor Komnata (opcjonalnie Izba?).
Punkt dla doktor Komnaty, bo natychmiast zwróciła uwagę na Dyniową asymetrię.
Dynia tydzień siedemnasty.
Dynia wczepna.
Dynia fotelowa siedząca.
Dynia, która nadludzkim wysiłkiem przekręca głowę w lewo.
Dynia zasłuchana w Muminki i w Niewiarygodne Przygody Marka Piegusa.
Dynia przewracająca strony książki małymi, tłustymi (mokrymi) łapkami.
Dynia, która rozpada się ze śmiechu na dźwięk pop i bang (w: ten fat sausages sizzling in a pan one went pop the other went bang).
Dynia słodka jak truskawki z cukrem.
(...)
Już wiem czemu.
Już wiem czemu miejscowi drwią sobie z ciepłych butów i futra z podpinką w sezonie grzewczym.
Nie ma sensu próbować nadążyć za tutejszym klimatem, gdy temperatura potrafi spaść lub wznieść się o pięć stopni w ciągu godziny.
(...)
W minioną sobotę, w dzień wolny od pracy, Norweski – anioł wcielony – wstał o szóstej rano i przewiózł mnie przez trzy hrabstwa do ulubionego fryzjera.
Uratował moją duszę.
Dynia, bywalczyni salonów, generowała ochy i achy siedząc na moich kolanach, gdy ulubiona fryzjerka spłukiwała pianę z mojego czerepu.
Dyni się podobało.
Szum suszarek, ogromne lustra, ruchome fotele, opcja masażu pleców.
Norweski drzemał na sąsiednim fotelu, budził się, pił kolejną kawę i kontynuował letarg.
Miał senne koszmary.
Podobno śnił mu się wyciąg z karty kredytowej, rok 2019, z pozycją: zabiegi fryzjerskie.
Razy dwa.
Tuż przed Dyni Abiturem.
[19 Oct 2010]
595.
(...)
Cruella de Szczepion dźgnęła Dynię w pulchne uda potrójnie.
Dynia jest mocno zdegustowana.
[eufemizm]
©kaczka
Muszę przyznać, że widzę w historii z Billem jeden plus. Znacznie tu łatwiej zostawić komentarz :) Uściski dla zaszczepionej Dyni :)
ReplyDeletePlusow dodatnich jest tu bez liku. Co dosadnie swiadczy o moim otepieniu umyslowym, ktore przez dwa lata trzymalo mnie u Billa :)
ReplyDeletepróba mikrofonu ...weszłam jak w masło..
ReplyDeletetak łatwo??
Anonimowo Hermi
Na zyczenie moge komplikowac, moze nawet dodac glupawe emotikony :-)
ReplyDelete