[27 Oct 2010]
603.
(...)
Wydawało mi się, że w dziedzinie wystroju wnętrz widziałam na tej Wyspie już wszystko.
WSZYSTKO.
Nic mnie jednak nie mogło przygotować na to, co pokazał dziś telewizor.
... ostrzeżenie! Poniższy opis zawiera zdania, które gwałcą poczucie estetyki. Osoby o słabych nerwach niech czytają z zamkniętymi oczami...
Najpierw zbliżenie, na sraczkowaty, brązowy dywan w pląsy, wąsy, ciapy i mazaje.
Potem najazd na łóżko z cherubinowym wezgłowiem.
Obok łóżka, na ścianie sypialni, kabina prysznicowa.
Nie we wnęce, nie w szafie, nie na pawlaczu.
Na środku sypialni.
Zamiast nocnego stolika.
Na tym sraczkowatym, brązowym dywanie.
Kabina prysznicowa z brodzikiem i z polietylenową zasłonką w paski.
Od wewnątrz wymalowana na niebiesko.
(Farba musowo wykradziona z prosektorium.)
Jednym skokiem z łóżka pod prysznic.
Całość zatytułowana: two-bedroom house with en-suite bathroom.
Przyśni mi się w nocy.
Jak nic.
(...)
Replay.
Wyż.
Słońce.
Pajęczyny obeschły i znów unoszą się w powietrzu.
Jeszcze trochę, a machnę ręką na kontynentalne odzieżowe konwenanse (fanaberie?) i wzorem tubylców chirurgicznie przytwierdzę sobie do stóp japonki, a Dynię obiorę ze skarpet.
(...)
- Dawno nie napisał do nas żaden doręczyciel energii. – westchnęłam wczoraj.
W złą godzinę.
Pop i bang.
Southern Oszusts – tak, tak, ci sami, którzy bezpowrotnie usunęli nasz adres ze swojej bazy danych – przysłali list, a w liście tym komplet nalepek.
Wąsy, rzęsy, meloniki, grzywki.
(Pardon my French... WTF???)
- Upersonifikuj pstryczki-elektryczki. – radzą spece od wystroju wnętrz Southern Oszusts – Przyklej im wąsy, rzęsy, meloniki i grzywki.
...
...
...
... trzymajcie mnie, bo nie zdzierżę...
(...)
- Zgaduję, że jesteś Holenderką! – ucieszył się młodzieniec, którego zaprzęgnęłam do przekopywania stosu świeczników, aby pozyskać cztery o jednakowych parametrach.
(Niewykonalne.)
Holenderką???
Ukradkiem pomacałam koafiurę.
Nie, nic mi się nie przykleiło do czerepu, dzięki czemu wyglądałabym jak ta dama z pudełka kakao Droste.
Nie stukałam żółtymi chodakami.
Nie turlałam przed sobą Goudy.
Nie byłam przyczepiona do wiatraka.
Znowu mi się gdzieś akcent obsunął, czy w gardle utknął gorący kartofel???
- Nie. Polką jestem. – poczułam się w obowiązku wyprostować, choć obawiałam się, że takie wyznanie może obniżyć morale i zapał na niekorzyść czteropaku świeczników.
- Prawie trafiłem. – rozradował się młodzian.
O mujeju, nie będziemy przecież bić piany o głupie tysiąc kilometrów.
(...)
Fantomowymi zębami Dynia memła wszystko czego dopadnie.
Ślina ścieka Dyni po torsie i wsiąka w odzież i kapcie.
Nie nadążam z melioracją.
Ocieram Dynię swoim rękawem.
Przyjdzie chyba Dynię zalaminować, albo kupić te homeo(a)patyczne granulki z marigoldki, od których tutejsze dzieci podobno się pienią, ale porastają zębami od ręki.
W celu odwrócenia Dyniowej uwagi od problematyki stomatologicznej, zasadziłam się na Dynię treningowo z wodą i opracowaną przez wiodących brytyjskich psychologów łyżeczką (!).
(Łyżeczka ma kształt łyżeczki, wygląda jak łyżeczka, cóż takiego zrobili tej łyżeczce wiodący brytyjscy psychologowie? Psychoanalizę?)
Po trzech podejściach fronton Dyni wyglądał jak wyjęty z kąpieli.
Dynia jest przekonana, że to nowa znakomita zabawa, Dynia chichocze i wyciąga ręce ku łyżeczce w geście encore, encore... ja z marsem na czole spoglądam w przyszłość.
Niech was... Holendrzy, za wynalazek überkarotenowych, trudnospieralnych marchewek.
©kaczka
603.
(...)
Wydawało mi się, że w dziedzinie wystroju wnętrz widziałam na tej Wyspie już wszystko.
WSZYSTKO.
Nic mnie jednak nie mogło przygotować na to, co pokazał dziś telewizor.
... ostrzeżenie! Poniższy opis zawiera zdania, które gwałcą poczucie estetyki. Osoby o słabych nerwach niech czytają z zamkniętymi oczami...
Najpierw zbliżenie, na sraczkowaty, brązowy dywan w pląsy, wąsy, ciapy i mazaje.
Potem najazd na łóżko z cherubinowym wezgłowiem.
Obok łóżka, na ścianie sypialni, kabina prysznicowa.
Nie we wnęce, nie w szafie, nie na pawlaczu.
Na środku sypialni.
Zamiast nocnego stolika.
Na tym sraczkowatym, brązowym dywanie.
Kabina prysznicowa z brodzikiem i z polietylenową zasłonką w paski.
Od wewnątrz wymalowana na niebiesko.
(Farba musowo wykradziona z prosektorium.)
Jednym skokiem z łóżka pod prysznic.
Całość zatytułowana: two-bedroom house with en-suite bathroom.
Przyśni mi się w nocy.
Jak nic.
(...)
Replay.
Wyż.
Słońce.
Pajęczyny obeschły i znów unoszą się w powietrzu.
Jeszcze trochę, a machnę ręką na kontynentalne odzieżowe konwenanse (fanaberie?) i wzorem tubylców chirurgicznie przytwierdzę sobie do stóp japonki, a Dynię obiorę ze skarpet.
(...)
- Dawno nie napisał do nas żaden doręczyciel energii. – westchnęłam wczoraj.
W złą godzinę.
Pop i bang.
Southern Oszusts – tak, tak, ci sami, którzy bezpowrotnie usunęli nasz adres ze swojej bazy danych – przysłali list, a w liście tym komplet nalepek.
Wąsy, rzęsy, meloniki, grzywki.
(Pardon my French... WTF???)
- Upersonifikuj pstryczki-elektryczki. – radzą spece od wystroju wnętrz Southern Oszusts – Przyklej im wąsy, rzęsy, meloniki i grzywki.
...
...
...
... trzymajcie mnie, bo nie zdzierżę...
(...)
- Zgaduję, że jesteś Holenderką! – ucieszył się młodzieniec, którego zaprzęgnęłam do przekopywania stosu świeczników, aby pozyskać cztery o jednakowych parametrach.
(Niewykonalne.)
Holenderką???
Ukradkiem pomacałam koafiurę.
Nie, nic mi się nie przykleiło do czerepu, dzięki czemu wyglądałabym jak ta dama z pudełka kakao Droste.
Nie stukałam żółtymi chodakami.
Nie turlałam przed sobą Goudy.
Nie byłam przyczepiona do wiatraka.
Znowu mi się gdzieś akcent obsunął, czy w gardle utknął gorący kartofel???
- Nie. Polką jestem. – poczułam się w obowiązku wyprostować, choć obawiałam się, że takie wyznanie może obniżyć morale i zapał na niekorzyść czteropaku świeczników.
- Prawie trafiłem. – rozradował się młodzian.
O mujeju, nie będziemy przecież bić piany o głupie tysiąc kilometrów.
(...)
Fantomowymi zębami Dynia memła wszystko czego dopadnie.
Ślina ścieka Dyni po torsie i wsiąka w odzież i kapcie.
Nie nadążam z melioracją.
Ocieram Dynię swoim rękawem.
Przyjdzie chyba Dynię zalaminować, albo kupić te homeo(a)patyczne granulki z marigoldki, od których tutejsze dzieci podobno się pienią, ale porastają zębami od ręki.
W celu odwrócenia Dyniowej uwagi od problematyki stomatologicznej, zasadziłam się na Dynię treningowo z wodą i opracowaną przez wiodących brytyjskich psychologów łyżeczką (!).
(Łyżeczka ma kształt łyżeczki, wygląda jak łyżeczka, cóż takiego zrobili tej łyżeczce wiodący brytyjscy psychologowie? Psychoanalizę?)
Po trzech podejściach fronton Dyni wyglądał jak wyjęty z kąpieli.
Dynia jest przekonana, że to nowa znakomita zabawa, Dynia chichocze i wyciąga ręce ku łyżeczce w geście encore, encore... ja z marsem na czole spoglądam w przyszłość.
Niech was... Holendrzy, za wynalazek überkarotenowych, trudnospieralnych marchewek.
©kaczka
To Dynia w ogóle ma skarpety??? I może jeszcze w domu macie powyżej 18 stopni? Hm, to by może tłumaczyło korespondencję elektrycznianą.
ReplyDeleteHehehe ...eh, ale wena! Horror, tez niedawno widzialam w Discovery reklame nowoczesnego mieszkania z wanna pod luzkiem - po prostu sie je zmyslnie odsuwalo na czas kapieli, oczywiscie na dywanie - ale to oczywisci ja jestem nieormalna zadajac absolutnej higieny w lazience!
ReplyDelete...Doloze dwie dzisiejsze perełki: quiz w rodzimej Zetce: państwo na E - Enerde; pytam studentow: kiedy ustapil ostatni lodowiec z płn.Europy - milion lat temu - jasne, a zaraz potem malpa zeskoczyla z drzewa...To chyba jeszcze gorzej niż Holandia versus Polska
> Zoska: Dynia ciagle jeszcze w skarpetach, ale w domu mamy pietnascie. Nie ma sensu ogrzewac, bo wiadomo! sciany z papieru :-) Tym bardziej dziwi mnie zainteresowanie doreczycieli energii.
ReplyDelete> Bebos: Wena, bo zmaltretowana zebami i wywietrzona czterogodzinnym spacerem Dynia wiekszosc popoludnia przespala. Enerde - cudo! A lodowiec, to jasne, ze ciagle tu jest. Dlatego tak ciagnie po nogach! ;-)
ale mnie rozbawilas:D
ReplyDeleteZeby tylko nie zaszkodzilo Jej Malenkosci! Nie ponosimy odpowiedzialnosci za narodziny wywolane chichotem :-)
ReplyDeleteTurlam się ze śmiechu od zdania o turlaniu Goudy :-) A z marchewką, nie ma szans. Chyba, że na karotenową depresję...
ReplyDeletea ja widzialam taki prysznic w sypialni w Londku... I flatmate mojej przyjaciolki, tej co to slub w maju brala, bardzo sobie ten prysznic chwalila, bo... jakby co... to... nie musi... do toalety... wychodzic w nocy... Sorry, wywolalas moja traume estetyczna sprzed 15 lat, ide, sprzatne sobie jakas lazienke;))) (to mowie ja, Karolina - jezeli sie udalo zapisac ten wstrzasajacy komentarz, to znaczy, ze przeszkoda byl mi po prostu Bill)
ReplyDelete> Tomaszowa: widzialam dzis dziecko nakarmione marchewka. Wlasciwie trudno bylo zobaczyc cokolwiek innego niz marchewka :-)
ReplyDelete> Karolina: Takie zastosowanie prysznica w sypialni nie przecisnelo mi sie przez synapsy. Moze to mieszkania dla kobiet w zaawansowanej ciazy? :-)
Holland, Polland, jeden pieron!
ReplyDeletea Józek w analogicznym okresie na wszystkich zdjęciach ma 20cm kołnierz wilgoci. Przy 15 stopniach nie ma szans na wyschnięcie;-)
zeby tylko smianie sie wywolywalo porod....;) czytam ciagle jak go wywolac, bo mi sie dluzy. Polecaja swiezego ananasa, curry, herbate z lisci malin i seks:) Dzisiaj kupilam ananasa:D
ReplyDeleteJak urodzi sie w terminie to bedzie OK, ale nie wyobrazam sobie ze moglaby byc np 2 tygodnie po terminie.
> Hermi: Dynia w analogicznym kolnierzu.
ReplyDelete> Iwona: Meble! Skladaj regaly z Ikei. Na Dynie podzialalo :-)
Amazing! Its really awesome paragraph, I have got much clear idea concerning from
ReplyDeletethis piece of writing.
my website ... kabiny prysznicowe szklane