[65]

[28 Apr 2014]

(...)
Z moralnych rozterek. Temat zastępczy.
To jest fascynujące społeczeństwo.
Naprawdę fascynujące.
I piszę to nie tylko dlatego, że położna od zorganizowanej gimnastyki mięśni pęcherza coraz bardziej zachowuje się jak enerdowska trenerka enerdowskich pływaczek przygotowująca drużynę do igrzysk pionierów.
(Może zresztą ona wcale, tak jak mi się wydaje, na mnie nie krzyczy? Może to nieznajomość języka nie pozwala mi w pełni docenić jej głośnej troski o mój zwieracz?)
Piszę to głównie dlatego, że w jednej piekarni, w której od stycznia próbuję kupić połowę chleba, dowolny chleb, który wybieram jest wiecznie, na bank ‘nieświeży, Liebe Frau, bardzo nieświeży, pani bierze TEN’.
TEN jest zawsze tym o kilka centów droższym, a piekarka za ladą zawsze zdąży pokroić i wcisnąć mi całość nim zdążę powtórnie podkreślić, że potrzebuję tylko pół.
To jest zabawne, bo piekarka zwykle rusza się tak powoli jakby brodziła w roztopionym asfalcie, ale w wyścigu do krajalnicy jest gepardem wśród Laugenprecli. W tym wypadku mówimy wręcz o przekroczeniu prędkości dźwięku. Chodzi wszak o to, by wyprzedzić moje: HALBES, BITTE!
W drugiej piekarni, gdzie przystaję kupić precle, preclarka jest prestidigitatorką.
Wnoszę, dla przykładu, opłatę za jeden precel. Za jeden, odnotujmy dla potomnych, należy się sześćdziesiąt centów. Podaję siedemdziesiąt, gdyż zrządzeniem losu w kieszeni znalazłam dwie monety – pięćdziesiąt i dwadzieścia i dokładnie je sobie stojąc w kolejce obejrzałam. Gdy nadchodzi moja kolej preclarka zręcznymi paluszkami otwiera kasę, dokonuje sprawnej podmiany dwudziestki na dziesiątkę i odmawia wydania reszty. Czasem, a bo ja wiem, może dla urozmaicenia sztuczki, wrzuci monetę w rękaw i udaje, że dostała tylko jedną.
A taki dentysta, dla odmiany, wypuszcza mnie z gabinetu z nowym wypełnieniem i obietnicą, że wkrótce przyśle  rachunek za usługę na adres, który podałam rejestratorce. (A mogłam przecież podać adres na Berdyczów, prawda?)
A ubraniowa sieciówka przysyła mi odzienie listem bez pobrania dołączając obietnicę, że pod koniec miesiąca przyśle rachunek. (A mogłam przecież kupić trzydzieści par skarpet, a następnie się wyprowadzić.)
Próbuję zdefiniować sobie tutejsze pojęcie uczciwości, ale sprawa wymyka mi się z rąk.

(...)
Pokonkursowo
Zainteresowanie przerosło me oczekiwania. Przez moment rozważałam, czy nie skłonić Dyni, by wykleiła dodatkowych piętnaście landszaftów z fauną, aby uszczęśliwić wszystkich, ale to nie na moje nerwy, o czym już w najbliższych odcinkach.
Tymczasem.
Tymczasem prawa do unikalnego dzieła zamieszczonego w poprzednim poście jednogłośnie (czyli jednym mym głosem) zdobywa E.W.
Komentarz trafiony w sam środek tarczy, albowiem bólom tworzenia towarzyszyły nieustanne jęki obu stron – artystki i marszanda.
Gratulacje!
Droga E.W., poślij w moją stronę koordynaty dla gołębia pocztowego! Email w profilu użytkownika.


©kaczka
14 comments on "[65]"
  1. Tancze sobie kankana! Wrocilas!
    Oplulam tez w tancu monitor przy "glosnej trosce o zwieracz".
    W trojkacie bermudzkim mieszkasz Kaczko, niewatpliwie. W mojej czesci Teutonii wszyscy z matmy i moralnosci mieli piatki.
    Kankana! Kankana!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Czy myslisz, ze to kara, czy moze znak, ze powinnam zaczac nawracac? ;-)
      Wrocilam, znow dlubie przy slowniku!

      Delete
  2. Jupijej! Banda Zajęcy Egzystencjalistów z napędem Dyniowym - jest moja!!! Hura!
    Czy można od życia chcieć więcej? Można. Można mieć nadzieję, że przejdę zwycięsko przez zylionową próbę załozenia poczty gmail. Gdybym ci ja miała tyle piniondzów co adresów gmail, które pozapominałam. Ale walczę.

    Mnie w tekście szczególnie urzekł szczwany kaczy plan wyprowadzki z 30 parami skarpet.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Na kazdy dzien. Jedna para. Jaka oszczednosc prania :-)

      Koordynaty sprawily mi moc radosci!

      Delete
  3. To zaczyna być niemal taka reguła, jak przysłowiowy polski grosik (czymogębyćwinna?). Kiedyś jedna pani uporczywie nie wydawała mi grosika (jakoś przez siedem lat, cztery razy w tygodniu) - aż się nad tym zastanowiłam, choć u mnie to przebiega nader wolno, i zapłaciłam jej 13,78 w monetach jednogroszowych. Żeby miała na zapas, o czym byłam uprzejma poinformować ją z czułym uśmiechem.
    Może powinnaś nadgryźć ten bochen i widowiskowo nadłamać kieł?

    ReplyDelete
    Replies
    1. Cos uczynie, to pewne. Tej od precli. Natomiast nie pojmuje strategii piekarki. Wszak nie kupuje przez to wiecej chleba. Mam caly bochenek, a chleb jest wyjatkowo dobry i wytrzymuje tydzien, wiec zamiast co trzy dni, przychodze co szesc. Kiedys, gdy ogarne zawilosci jezyka (za siedem lat?) po prostu zapytam co za tym stoi?

      Delete
    2. Kaczko droga, a przy czym byś się bardziej urobiła - sprzedając tonę bułeczek hurtem do szkolnej stołówki, czy sprzedając tyleż samo bułeczek po sztuce w sklepiku pod szkołą? Pani ma dobrze rozwinięty instynkt samozachowawczy, i tyle. :)))
      Iza

      Delete
  4. Niech Ci pani piekarka z konta ściąga, albo rachunek po miesiącu wyśle za osiem połówkowych bochnów, a nie pod ladą sama na obwarzanka zbiera ;)

    arbuz

    ReplyDelete
    Replies
    1. W niektorych piekarniach jest jeszcze inny system. Pokrojony na polowki chleb lezy zapakowany w worki na ladzie. Myslalam, ze to mnie ratuje. Nic z tych rzeczy, taki niezidentyfikowany chleb moze miec dowolna cene :) Ozesz...

      Delete
    2. Teraz, gdy to piszesz, olśniło i mnie!
      Problem piekarniany chyba dociera na naszą głęboką Północ!

      Ostatnio, z braku czegokolwiek innego w piekarni, wzięłam właśnie taką połówkę, ok. 500g tego zapakowanego, który trzeba było jeszcze zważyć. Po chwili okazało się, że za połówkę mam zapłacić prawie tyle, ile wynosi cena za kilogram dyndająca na półeczce. Na sugestię, że chyba coś się nie zgadza, pani foch i roller coaster oczami.

      Wiem, historia prawie na film grozy, ale to a propos kreatywności w podawaniu cen.
      Hm!

      arbuz

      Delete
    3. Z drozdzowkami, uwazaj, tez tak robia. Poukladaja je kuszaco, postawia cene 'jeden piecdziesiat', a gdy odliczysz to mowia, ze jeden piecdziesiat to za apfelstrudel, a ta bezimienna, ktora cie uwiodla to osiem dwiescie piec trzydziescie.
      Minister Polityki Zagranicznej powinien pojawic sie tu z jakims komentarzem albo oferta wspolpracy, bo lada moment podwaze wiarygodnosc calego erefenu!

      Delete
    4. Myślę, że jest to nawet problem na skalę europejską. Wkrótce wybory, myślę, że elektorat będzie pamiętał o skandalach w piekarniach :)

      A teraz przypomniała mi się jeszcze jedna mrożąca krew w żyłach historia, gdy to pani piekarenka na moją prośbę podania zawartości procentowej w żytnio-pszennym chlebie mąki żytniej i pszennej (wiem, wredna jestem, takie kłody pod nogi, ale wtedy ta informacja była dla mnie ważna) z dumą zakomunikowała (po ówczesnej konsultacji ze swoją inteligentną skomputeryzowaną kasą), że żytniej jest.. 18 %, a pszennej.. 6, po czym na potwierdzenie wydrukowała mi świstek z tymi danymi. Cóż, zapytałam tylko, co stanowi więc pozostałe 76% chleba (powietrze? woda? magiczna siła spulchniająca?).

      Po przestudiowaniu świstka, okazało się, że pani piekarenka podała skład zakwasu chlebowego w tym chlebie, a nie chleba.
      Tą głupią byłam jednak dla niej nadal ja ;)))

      Kurczę, myślę, że mamy temat na oddzielnego bloga ;)

      arbuz

      Delete
  5. Sztuczka z monetami, przyszło mi do głowy po lekturze, ma, zdaje się, charakter globalny - w tutejszej Hucie załoga dostając 5 zł wrzucała je czym prędzej do kasowego korytka i wydawała z 2 zł, czyli kwotę 1 grosza, a na pytanie o resztę reszty odpowiadała mrugając oczętami (męska, damska - egal, rzęsy jak firanki były zawsze w tym mrugnięciu i niewinność): "Chyba mnie pani nie podejrzewa o nieuczciwość?". Skończyło się na szczęście, kanciasta podrożała.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dobre, dobre!
      Ale i smutne, ze wyewoluowalo w ogolnoswiatowe.

      Delete