[63]

[15 Apr 2014]

(...)
Doktor Livingstone nadal krąży.
Za rogiem dwie pakistańskie pizzerie walczą o klienta.
Na ustawionych przed lokalami tablicach niezidentyfikowany krytyk kulinarny, mściwa ofiara zatrucia pokarmowego lub nieuczciwa konkurencja notorycznie dopisuje komentarze: ‘spargel – szmargel’, albo ‘cud, dziś wreszcie podają świeżą rybę!’.
Livingstone idzie dalej i mija Casa Sorrento – wyszynk oferujący sznycel z frytażem oraz dania kuchni włoskiej w montażu z gyrosem i tacos.
Po drugiej stronie ulicy posiłki wydaje Crêperie. Jak sama nazwa wskazuje w ofercie dania kuchni tajskiej, chińskiej oraz naleśniki z nutellą i pieczarkami. (Kelnerka z Zakaukazia.)
Livingstone odnotowuje coraz większą popularność fusion cuisine.
Mija sklep Jumex.
Przechodzi koło jubilera.
Nad jubilerem szyld: Christ.
Jesus Christ? Ten Jesus Christ?
Przed wystawą trzech ortodoksyjnych żydów.
Ściana niepłaczu pachnie mydłem ze sklepu Lush.
Obok rybna sieciówka.
Nordsee.
Tam gdzie buła ze śledziem i rybne paluszki.
Zajrzyjcie do środka, a ujrzycie płową trzylatkę do złudzenia przypominającą bohaterkę znanej wam fabuły, która to przez smarki wydaje oświadczenie: ‘I don’t like Mister Nordsee!!! He is not coming to my party!!!’.
Nie zasłużył sobie, bo kredki nieuczciwie przypominają tabliczkę czekolady.
Po lewej stronie Kulturhaus, po prawej muzeum archeo.
Kulturhaus proponuje dziateczkom ‘Wstęp do graffiti’, ‘Podstawy masażu shiatsu’ oraz zajęcia z komponowania muzyki na metalowych beczkach po ropie naftowej.
(Tylko beczki są dostępne dla dzieci od lat czterech, więc nie było dylematów, co wybrać.)
Przed muzeum przedstawiciele najróżniejszych grup wyznaniowych proponują zbawienie z dostawą do domu.
Scjentolodzy poczęstują bułeczką, świadkowie postraszą ograniczonym metrażem paradisu.
Przez plac przechodzą akurat trzy zawinięte w belę ciemnego materiału kobiety bez twarzy.
Bułeczki od scjentologów nie zjedzą na miejscu.
No, bo niby którędy. Schowają sobie na wynos do torebki Chanel. Na bank oryginalnej.
Livingstone skręca w boczną ulicę.
Oranżeria. Menażeria. Bulanżeria.
Livingstone wstępuje tam na kawę i żeby pooglądać sobie francuskie cukierki w pastelowych papierkach.
(Są przyjemności, z których nie sposób zrezygnować.)
Livingstone wypija tę kawę i biegnie do Instytutu.
Na drzwiach Instytutu dwie nowe kartki.
Kolejny przypadek szkarlatyny na drugim, wietrzna ospa na parterze.
Na drzwiach obok tabliczka ‘Tu mieszkał i tworzył Osip Mandelsztam.’

(…)
Na kolejne zajęcia z gimnastyki postnatalnej przybyło już tylko osiem uczestniczek.
Teoretycznie powinno to poprawić standardy BHP.
Osiem kobiet. Dwanaście metrów kwadratowych.
Teoretycznie, bo prowadząca miała fantazję, by uczestniczki imaginowały sobie, że są kangurem, gdyż to podobno ekstraordynaryjnie służy zdezelowanym mięśniom miednicy.
Guz, skręcona noga, sporo sińców.
(Z różnic kulturowych. Tu panie nie są zainteresowane tym, jak szybko po porodzie będą mogły wtaszczyć na siódme siatę z zakupami. Są zainteresowane głównie tym, jak szybko będą mogły wsiąść na rower.)
Do tego przystanek, na którym przesiadam się w kolejny tramwaj zlokalizowano centralnie w wystawie całodobowej cukierni.
Sabotaż.
Oprócz tego, mniej wiecej trzy razy podczas tej podróży na drugi koniec miasta osiągnęłam stan przedzawałowy: ‘Chryste Panie, gdzie zgubiłam wózek z dzieckiem?’.
W domu.
Został w domu.
wdech wydech wdech wydech...

(...)
Sztuka rezurekcyjna.
Edycja bardzo limitowana.



©kaczka
13 comments on "[63]"
  1. Uwielbiam! najzwyklejsze rzeczy potrafisz tak opisac, ze chce sie czytac i czatac i czytac i czytac.....
    A podziele sie tez ciekawym widoczkiem z mojego miasta: waska uliczka, i naprzeciwko siebie po jednej stronie przybytek z szyldem "JESUS LEBT" a po drugiej "Gay Kino". I tak od lat juz, droga na skróty z piekla do nieba albo na odwrót (w zaleznosci od preferencji) :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Lico mi krasnieje :-)

      ... i jaka wygoda! Wszystko w jednym miejscu. Genialne. Przykryliby ulice dachem i bylby mall pozytku publicznego oraz uzytku (nie)moralnego :-)

      Delete
  2. Królik Dyniowy z pewnością przemawia głosem zirytowanego Jana Himilsbacha.
    Coś w deseń -KUP PANI JAJKO!

    ReplyDelete
    Replies
    1. :-)))! Ta wizja juz mnie nie opusci!

      Przy okazji ten krolik rowniez nieco przypomina mnie. Po dwoch kwadransach spedzonych nad motywowaniem Dyni do prac nad edycja limitowana :-)

      Delete
  3. Buła ze śledziem! Aż żałuję, że nie mam torebki Chanel (nawet podrabianej) - chętnie bym schowała taką bułę i wciągnęła w domowym zaciszu, nie dzieląc się z nikim :). Ale gdzie tu taką bułę kupić? Co innego kebab, pieróg szwedzki, czy nieśmiertelny obwarzanek, a nawet burgery maści wszelakiej, coraz chętniej w Krakowie obwoźnie sprzedawane. Ale to jednak nie to samo...

    ReplyDelete
    Replies
    1. Przez wiele lat na wygnaniu, gdysmy tylko stawiali nogi na niemieckiej ziemi to rozpychajac tlumy na dworcu hanzeatyckim rzucalismy sie na stoisko z bula i ryba oraz na stojak z butterpreclami. I zarlismy na miejscu. Na raz. Bule zagryzajac preclem. Czasem Fischbroetchen probowalismy odtwarzac sami na Wyspie dzieki ofercie Lidla ... co poddaje pod rozwage. Adam Slodowy :-)

      Delete
  4. Zwiedzałam kiedyś w Niemczech taki jeden park krajobrazowy. Nationalpark Sächsische Schweiz im Elbsandsteingebirge się zwał. Nalataliśmy się po tych germańskich Meteorach, na koniec przewodnik podprowadził nas do budki z jadłem. Menu było mocno mięsne, a ja byłam wtedy jeszcze wegetarianką. Wreszcie zdecydowałam się na fishburgera. Miałam nadzieję, że dostanę chrupiący filet w złocistej panierce, cieplusi, w miękkiej bułce z sezamem... Podano mi białą śniadaniową bułę ze śledziem. Żem pojadła! ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Buchachacha! I ten sledz w occie, prawdaz?
      A wegetarianie nie maja latwego zycia w Niemczech, gdzie plaster pomidora znany jest jako 'salatka warzywna' :-)

      Delete
  5. Czy, przepraszam, większość jednego oka królika (w odniesieniu do drugiego, ma się rozumieć) znamionuje może zadziwienie? Refleksję zmartwychwstań? Zakrztuszenie?!

    ReplyDelete
  6. Królik z jajami i jednym oczkiem bardziej - przepiękny :-) M.

    ReplyDelete
  7. Ta "sztuka rezurekcyjna" bardzo mi się podoba!

    ReplyDelete
  8. Jesli zachwycil was ten oto krolik to wroze, ze przy kolejnym poscie popadniecie w artystyczna ekstaze lub zapytacie, czym sztachaja sie Liski podczas prob ucieczki z Instytutu :-)

    ReplyDelete
  9. Wzielabym Cie na spacer do siebie, ciekawa mojej dzielnicy Twoimi oczami.

    ReplyDelete