1123-1124

[18-19 May]

Zakontraktowałam streptokoki.
Norweski przestąpił przez mój zezwłok i oddalił się ku fabryce, porzucając mnie na pastwę nieletniego oprawcy.
('MAMAMAMAMAMAMAMA' intonował oprawca i dźgał mnie palcem w zamknięte powieki.)
Dziesięć długich godzin.
- Nie idź, nie idź. – chrypiałam – nie zostawiaj mnie.
Ale poszedł.
Ja też musiałam iść, bo o dziewiątej trzydzieści sześć (!) miałam oddać krew do rozmazania.
(Trzydzieści sześć. Nie trzydzieści pięć, nie trzydzieści siedem. Sześć, albo sama sobie rozmazuj.
- Chciałabym w takim razie zsynchronizować zegarek. – odważnie poprosiłam składając na początku tygodnia podanie o rozmaz. – Ale nie wiem, z którym...
Trzy zegary w recepcji pokazują różne godziny. Jeden to nawet aktualny czas w Tokio.
Recepcjonistka się obraziła. Nic nowego.)
A zatem iść, a tu streptokoki, tu Dynia, która dryfuje w sobie tylko znanych kierunkach wydłużając czas każdego spaceru.
Ach, gdyby tak zostawić ją w domu...
Dynia nie miałaby za złe.
Ostatnio dużo czasu spędza zamykając się przed nami z Dżordżem w ciemnej łazience.
Knują.
- Zapalić wam światło, Robinie i Batmanie?
- Noł.
Siedzą po ciemku i chichoczą.
(Z listy czynności dyscyplinarnych wykreślono niniejszym zsyłanie Dyni do ciemnej piwnicy lub wrzucanie do cembrowanej studni.)
Trzydzieści sześć. Trzydzieści sześć czasu uniwersalnego.
Pielęgniarka wbija igłę w żyłę i wychodzi nią przez kość na drugą stronę łokcia.
Punkcja?
Dynia przejeżdża mi po głowie znalezionym w poczekalni traktorkiem.
Poprzednio szarpała pielęgniarkę za rękaw, wyjąc ‘nie krzywdź mojej matki!’.
Kontakt z kulturą masową zabił w niej wrażliwość?
Wstąpiłyśmy do kawiarni.
Dynia wyścieliła podłogę rogalem.
Rodzona Matka zadzwoniła osiemset czterdzieści pięć razy, aby pochwalić się, że umie obsługiwać nowy telefon.
Dyni omsknęła się filiżanka, a przez to, co się wylało przegalopowała boso.
Bo Dynia obecnie w lokalach publicznych zdejmuje buty, a czasem nawet i skarpety (i nie przekonasz...)
Nawet przez malignę dotarło do mnie, że nadużyłyśmy gościnności.
Przez malignę wróciłyśmy do domu.
Po czternastu tysiącach odcinków Peppy nadszedł Norweski i zaproponował kolację.
Sztokfisza w tomacie.
Chciał podać mi z konserwą, bo spieszył się – o ironio! – oglądać Great British Menu.
(Program, w którym sztokfisze występują w postaci sufletów inkrustowanych jadalnym złotem.)
Gulnęłam paracetamol i wspominam czasy, gdy mogłam chorować wygodnie i bez zobowiązań.

(...)
Lingwistyka stosowana.
- Dajże już spokój z tym nocnikowym treningiem. – obruszył się NorweskiJeszcze się zupełnie w sobie zatnie. Cały ranek, nic tylko o kupach!
- O za-KUPACH.

Related Post:

  • [40][16 Feb 2014] (...) Doktor Livingstone opowiada o okolicy. Za oknem solidna, niemiecka architektura.  Bauhaus. Wczesne lata siedemdziesiąte. Społeczeństwo dostaje taką archit… Read More
  • [37] [11 Feb 2014] (…) Jest dalszy ciąg tej historii. Przypuszczam nawet, że ta historia będzie ciągnąć się przez pokolenia i śpiewać będą o niej trubadurzy. Zaginął kwit wypłaty… Read More
  • [39][15 Feb 2014] (...) Nie da się bez strat. Nie da się tym samym, jedynym kompletem rąk przytulać obu jednocześnie. Jednej, bo przechodzi ostrą fazę lęków separacyjnych, drugiej, bo… Read More
12 comments on "1123-1124"
  1. Norweski ma w czapkę!
    No jakżesz to - taka nieludzka obojętność???
    Przy steptokokoach Twoich osobistych???

    No w czapkę ma jak nic.

    ... lepiej już?
    Czy ... lepiej nie mówić...?

    ReplyDelete
    Replies
    1. Taa... z mowieniem ciagle jakby nie tego :-)
      Norweski dostal w czapke, bo dzis zabarykadowalam sie na antresoli odmawiajac sprawowania jakichkolwiek czynnosci rodzicielskich oraz majac w nosie, ze co kwadrans ktores z nich drapalo w drzwi :-)
      Temperatura opadla. Idzie ku lepszemu.

      Delete
    2. No i super!
      Że dostał w czapkę, że się zabarykadowałaś - i że odmówiłaś:)
      Tak trzymaj!
      No i zdrowiej, a streptokoki won - na szalkach Petriego jeszcze ewentualnie bardzo proszę, ale z Ciebie - won!:)

      Delete
  2. Trzymaj się tam Kaczka. Katschki majstruję dla was, kartonu z metra zakupiłam, będzie jak malowane.

    ReplyDelete
  3. matko dziecku! byle do pierwszej kolonii! a jeśli odmówi wyjazdu, to dopiero odpoczniesz, jak pójdzie na studia.

    ReplyDelete
  4. Aminski przestal sie juz pytac co czytam, jak chichocze wieczorem do komputera:) Ale ci oczywiscie wspolczuje szalenie. Zdrowiej tam szybko!

    ReplyDelete
  5. Naprawdę dziwię się trochę, ze oczekiwałaś współczucia od faceta, niechby nawet najlepszego.
    Natomiast o leniwym chorowaniu przy dyniopodobnych osobnikach (chodzi mi o etap rozwoju, nie o odmianę lub płeć) powinnaś jednak zapomnieć. Dla własnego dobra i systemu planowania jakiejkolwiek choroby w przyszłości.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bo ja sie jeszcze ciagle ludze, ale tez niezobowiazujaco :-)))

      Delete