[13-14 May 2012]
(...)
Dno arki zazgrzytało o Ararat.
(A może to nie arka, a raczej H.M.S Beagle?)
Zaświeciło słońce, dostaliśmy małpiego rozumu.
Kupilśmy roczny bilet na makaki.
Tam, gdzie fauna biega luzem pośrod sawanny angielskich trawników.
Dynia była bardzo na tak.
- Żyrafa – WOW! WOW! WOW! - czcionką siedemdziesiąt dwa i dalejże zwisać przez otwarte okno samochodu i czynić taś taś w stronę żyrafy z wolnego wybiegu.
I choć bez kompleksowej analizy statystycznej trudno ocenić, kogo częściej fotografowali turyści to zarysowała się nieznaczna przewaga zwisającego przez okno hobbita, wkurzonego faktem, że trzymam za gacie i blokuję jego karierę Davida Attenborough.
(Hinduscy turyści - tu obserwacja socjologiczna – wykonywali tysiące zdjęć na tle słonia i innej endemicznej dla Półwyspu Indyjskiego fauny.
U siebie przetrzebili, czy jak? Uprawiają szpiegostwo przemysłowe?
Rozumiem, że z papużką. Ale zrobić zdjecię całej rodzinie na tle słonia nie wysiadając przy tym z samochodu? Respekt!)
Zatem Dynia bardzo na tak.
Żyrafa – WOW!! Zebu – WOW! Sfilcowany wielbłąd – WOW! Nosorożec dyscyplinowany traktorem – WOW! WOW! WOW!
A potem wyjęłam paczkę żelków marki winne i czar prysł.
Tygrys otarł się o maskę dźwigając w pysku pół cielęcia, pelikany uwiły gniazdo na dachu, nosorożec wydalił, podeszły wilki z petycją, zebra zaczęła się o nas czochrać, drogą śmignęła ewolucja, a Dynia nic tylko: daaaaaaaaaaaaaaaaawaj żelka!
I srogo mnie pokarało, że opowiadałam jaki to pojemny jest wewnątrz nasz samochód i jak to można w nim przewieźć łóżko dziecięce, wózek i dwadzieścia litrów rumu. Wszystko to można pod warunkiem, że nie wierzga, ani nie próbuje nogami wypchnąć przedniej szyby, albo przejąć kierownicy...
Ale przecież, o makakach!
Norweski przejechał przez osadę makaków z taką predkością, że te, co ostały się na przedniej szybie miały mocno rozpłaszczone pyski.
Mało brakowało, a ten ludzki krupier, który u wyjścia grabkami ściąga z dachu makaki też jechałby rozciapany na naszej przedniej szybie jak komar.
Bo Norweski – dygresja - jest nerwowy w temacie permanencji lakieru na pojeździe.
Przebóg, nie żeby czyścił, woskował, spluwał i polerował szmatką. Samochód myje się raz w roku w serwisie. (Tak jak Dynia, choć jej nie wozimy do serwisu.) Jest to zatem fiksacja o wysokiej specjalizacji.
Pamiętam dzień, w którym w Norweskim nastąpiła tachykardia z asystolią, bo otworzyłam drzwi, a ściana budynku się nie odsunęła. Rysa na nanomilimetr, wewnątrz, a Norweski płaska linia na monitorze i dalejże podpinać sobie elektrody.
(Jak Daniel Craig przed kasynem Royal.)
Nie rozwiódł się ze mną, bo akurat przywieźliśmy Dynię z porodówki i nie wypadało, a potem rozeszło się po kościach.
Odtąd jednak lakier top ten na liście ‘to nie jest śmieszne’, a z samochodu wysiadam przez bagażnik. Po cóż igrać z losem? – koniec dygresji –
W zagrodzie makaków nakazałam przystanąć, ale gdy tylko zbliżyły się te makaki z niecnymi swymi zamiarami na odległość kilometra, Norweski nie wytrzymał napięcia, dał po gazie i tyle miałam przeżyć a’la Sigourney Weaver.
Nie przewidział wszak Norweski, że przy wyjeździe następuje autokumulacja i zator. Samochody przystają, by zmieść zeń makaki. A ten, który stał przed nami charakteryzował sią zaawansowanym stopniem małpiej infestacji. Krupier dwoił się i troił, by sczesać z dachu małpy, nadwyżki sypały się na nasz samochód, Norweski realizował jeden z bardziej udanych scenariuszy częstoskurczu, a Dynia wyła, bo byliśmy sceptycznie nastawieni do pomysłu zabrania żyrafy do domu....
Mamy roczny bilet, jeszcze to z pewnością powtórzymy.
Niestety.
(...)
©kaczka
(...)
Dno arki zazgrzytało o Ararat.
(A może to nie arka, a raczej H.M.S Beagle?)
Zaświeciło słońce, dostaliśmy małpiego rozumu.
Kupilśmy roczny bilet na makaki.
Tam, gdzie fauna biega luzem pośrod sawanny angielskich trawników.
Dynia była bardzo na tak.
- Żyrafa – WOW! WOW! WOW! - czcionką siedemdziesiąt dwa i dalejże zwisać przez otwarte okno samochodu i czynić taś taś w stronę żyrafy z wolnego wybiegu.
I choć bez kompleksowej analizy statystycznej trudno ocenić, kogo częściej fotografowali turyści to zarysowała się nieznaczna przewaga zwisającego przez okno hobbita, wkurzonego faktem, że trzymam za gacie i blokuję jego karierę Davida Attenborough.
(Hinduscy turyści - tu obserwacja socjologiczna – wykonywali tysiące zdjęć na tle słonia i innej endemicznej dla Półwyspu Indyjskiego fauny.
U siebie przetrzebili, czy jak? Uprawiają szpiegostwo przemysłowe?
Rozumiem, że z papużką. Ale zrobić zdjecię całej rodzinie na tle słonia nie wysiadając przy tym z samochodu? Respekt!)
Zatem Dynia bardzo na tak.
Żyrafa – WOW!! Zebu – WOW! Sfilcowany wielbłąd – WOW! Nosorożec dyscyplinowany traktorem – WOW! WOW! WOW!
A potem wyjęłam paczkę żelków marki winne i czar prysł.
Tygrys otarł się o maskę dźwigając w pysku pół cielęcia, pelikany uwiły gniazdo na dachu, nosorożec wydalił, podeszły wilki z petycją, zebra zaczęła się o nas czochrać, drogą śmignęła ewolucja, a Dynia nic tylko: daaaaaaaaaaaaaaaaawaj żelka!
I srogo mnie pokarało, że opowiadałam jaki to pojemny jest wewnątrz nasz samochód i jak to można w nim przewieźć łóżko dziecięce, wózek i dwadzieścia litrów rumu. Wszystko to można pod warunkiem, że nie wierzga, ani nie próbuje nogami wypchnąć przedniej szyby, albo przejąć kierownicy...
Ale przecież, o makakach!
Norweski przejechał przez osadę makaków z taką predkością, że te, co ostały się na przedniej szybie miały mocno rozpłaszczone pyski.
Mało brakowało, a ten ludzki krupier, który u wyjścia grabkami ściąga z dachu makaki też jechałby rozciapany na naszej przedniej szybie jak komar.
Bo Norweski – dygresja - jest nerwowy w temacie permanencji lakieru na pojeździe.
Przebóg, nie żeby czyścił, woskował, spluwał i polerował szmatką. Samochód myje się raz w roku w serwisie. (Tak jak Dynia, choć jej nie wozimy do serwisu.) Jest to zatem fiksacja o wysokiej specjalizacji.
Pamiętam dzień, w którym w Norweskim nastąpiła tachykardia z asystolią, bo otworzyłam drzwi, a ściana budynku się nie odsunęła. Rysa na nanomilimetr, wewnątrz, a Norweski płaska linia na monitorze i dalejże podpinać sobie elektrody.
(Jak Daniel Craig przed kasynem Royal.)
Nie rozwiódł się ze mną, bo akurat przywieźliśmy Dynię z porodówki i nie wypadało, a potem rozeszło się po kościach.
Odtąd jednak lakier top ten na liście ‘to nie jest śmieszne’, a z samochodu wysiadam przez bagażnik. Po cóż igrać z losem? – koniec dygresji –
W zagrodzie makaków nakazałam przystanąć, ale gdy tylko zbliżyły się te makaki z niecnymi swymi zamiarami na odległość kilometra, Norweski nie wytrzymał napięcia, dał po gazie i tyle miałam przeżyć a’la Sigourney Weaver.
Nie przewidział wszak Norweski, że przy wyjeździe następuje autokumulacja i zator. Samochody przystają, by zmieść zeń makaki. A ten, który stał przed nami charakteryzował sią zaawansowanym stopniem małpiej infestacji. Krupier dwoił się i troił, by sczesać z dachu małpy, nadwyżki sypały się na nasz samochód, Norweski realizował jeden z bardziej udanych scenariuszy częstoskurczu, a Dynia wyła, bo byliśmy sceptycznie nastawieni do pomysłu zabrania żyrafy do domu....
Mamy roczny bilet, jeszcze to z pewnością powtórzymy.
Niestety.
(...)
©kaczka
Norweski niech mi wybaczy, bo to poważne sprawy są. Ale uśmiałam się jak nie pamiętam kiedy :)))))))))))))))))))))
ReplyDeleteNorweski synem pamietliwego narodu, moze wybaczy, ale nie zapomni :-)
DeleteZaraz zaraz, a Wyspę teletransportowano w tropiki?! Kiedy? Jeszcze dziś mi pisali, że przecie zimno i pada. p.s. bo papużki nie starcza na tło, a słonia wręcz przeciwnie. dobra kompozycja była.
ReplyDeletei na to nie wpadlam :-) padlam!
DeleteWyspe teletransportowano w niedziele. Przez pomylke. Blad juz naprawiono.
Pada, zimno, pada.
No to się uspokoiłam. Porządek w przyrodzie musi być. Lato na wyspie już było. W marcu.
DeleteTego sie obawiamy. Wszak pory roku z wyjatkiem deszczowej sa tu nadzwyczaj krotkodystansowe :-)
Deleteazietosieogląda???
ReplyDeleteCo do samochodu to było kedyś takie ogłoszenie o sprzedaży, a drukowanymi stało- auto nigdy nie parkowane przy Tesco.
Pytasz gdzie?
DeleteNie bylas u lorda?
My tez pewnego dnia napiszemy: niesprzatane, niemyte, ale lakier bez zarzutu...
Nie wygladal Norweski na takiego nerwowego. Nie spodziewalabym sie. Pociesz go, ze dobrze, ze nie ma takiej zony jak ja, bo w tym tygodniu wgielam drzwi swojego samochodu o... samochod Aminskiego. I jeszcze sie smialam smiac. Szczyt lenistwa sie to nazywa. Nie chcialo mi sie manewrowac...
ReplyDeletePociecha zobaczyla Dynie na fejsbuku i rzekla 'O! Z tym chce sie bawic!'.
też chcę oglądać Dynię na fejsbókuuu!
DeleteLakier i podroze to dla Norweskiego neurotyczne bingo :-) Gdysmy juz do was dotarli wstapil w faze relaksu po udanym Reisefiber :-)
DeleteDynia dzga palcem w zdjecie Pociechy przybite do sciany i tez mowi. Dlugo, z zadowoleniem i po dynsku.
Lejdi, da sie zalatwic :-)
nie sce mi się poprawiać to niepar....proszę o łagodny wymiar.
ReplyDeleteNiech sie znajdzie taki, co by chcial rzucac w ciebie slownikiem orto. Wlasna piersia zaslonie! :-)
Deleteja raz samochodem wjechalam w sciane budynku- bo pomylilam hamulec z gazem. powiedz norweskiemu ze i takie rzeczy sa mozliwe, to przestanie sie czepiac o glupi lakier:)
ReplyDeletetez bym wolala zdjecie ze sloniem niz z papuga!chociaz ja nie z indii... ale jakby zubra mieli, to z zubrem!
Z zubrem tylko w Miedzyzdrojach! :-)
DeleteNie wiem, czy Norweski nie padnie mi tu w drgawkach na wiesc o tym, ze mozna pomylic... ide sie przekonac.
Karnet na Safari - bezcenny! wow i WOW!! ( jezeli bedziecie pamietac o jego posiadania
ReplyDeletehi,hi hi...moja wyobraznia nadal sie zajmuje tymi makakami sciaganymi z szyby przedniej i Dynia, ktora jest zaintersowana tym, czym wszystkie dwuletnie Dynie sie interesuja - Dyniowymi sprawami....
Kaczko, masz niesamowity dar ubierania chwili w slowa. Podziwiam:-)
Kaczka w pas (przez a z ogonkiem).
DeleteO karnecie nie zapomnimy. To kolejna fiksacja Norweskiego. Zaplacone musi byc zjedzone. Wycisniemy z lorda ostatnia malpe. Norweski przemknal przez wszystkie atrakcje i nastepnym razem, jestem pewna, uczyni to samo, i nastepnym, i nastepnym, i tak przez rok...
male pytanie o jedno z twoich zdjec: to pomiedzy plowowlosym hobbitem i papuzka. Czy to ten slawny Kalendarz Majow z koncem Swiata w 2012 :-) :-) :-) :-) :-)
ReplyDeleteRety! Chyba tak :-)
Deletejaaaaaaaaaakie zajebiste zoo. planuję nabyć roczny karnet do warszawskiego, ale mi ostatnio rzadko po drodze. ale jakby mnie miały makaki obsiadać to bym se od razu dwa abonamenty kupiła.
ReplyDeleteech, faceci i ich samochody. największa awantura jaką przeżyłąm z Lubym to był moment, gdy powiedziałam, że jego auto ciągle się psuje. zwyzywał mnie i wyprosił z domu. także naprawdę trzeba uważać.
prawdaz? W Dyni nastapila taka saturacja wydarzeniami: zyrafy, motyle, pajaki do glaskania, swinki morskie, karuzele, hustawki, etc., ze zrywala sie w nocy rekapitulujac przez sen wszystko, co jej sie przydarzylo. Rowniez zelki :-)
DeleteGdybyz! Gdybyz on byl o ten samochod dbal laczylabym sie w zapale, ale on tylko o ten lakier... nie pojmuje.
Ooo!Kolejna pokusa! Już czwarta - po Kew Garden, Tibah i klifach pełnych fosyliów...a właściwie wszystko to przebija - też w waszej okolicy - Monkey World państwa Croninów (On niestety zmarł nagle)- wiesz, widziałaś? Jeszcze wyjdę z siebie i w końcu przyjadę;-)
ReplyDeleteAuto już jest - na razie mogę sobie z Norweskim podać rękę - ale mam nadzieję, że jak się już przestanie tak błyszczeć - przejdzie mi!
Mysle, ze w koncu sie zlamiesz i przyjedziesz, bo i te malpy pod reka http://laterradelpudding.wordpress.com/2010/07/26/512-wareham-dorset/
DeleteTylko nie zwlekaj zbyt dlugo, bo nad Wyspa recesja i kto wie, jak dlugo tu jeszcze pomieszkamy, a taka kumulacja obiektow przyrodniczych moze sie juz nie przytrafic :-)
Czeka rowniez Eden Project :-)
Aaaa - Świnkopolis rewelacyjne! Opowiem o nim swojej;-)
ReplyDeleteZdjecie wykonano wlasnie w tym celu :-)
DeleteAkurat zachwyt nad żyrafą jestem w stanie absolutnie zrozumieć, potwierdzić i podpisać się pod nim wszystkimi kończynami... :)))
ReplyDeleteWiemy, wiemy! ;-)
DeleteAch. Nie wiem, co piękniejsze - krupier od makaków, Hindusi na tle czy wychodzenie z auta przez bagażnik. Zobaczyłam to. I minę Norweskiego.
ReplyDeleteMajut współdzieli miłość do żyraf. Nader.
W zoologu mozna podobno rowniez karmic zyrafy. Zacieramy lapki :-)
DeleteWeź mnie ze sobą!
DeletePrzybywaj!
Delete:)))))) no ubawił mnie ten turbo przejazd przez ZOO :)))) dobrze, ze nic nie jadłam, dzięki czemu nie oplułam ekranu i jest czysty :))))
ReplyDeleteAle dziwi mnie to, że bulwersuje Cię żelkochłonność Dyni, zamiast zapartego tchu na widok scen za oknem. Ileż w końcu można patrzeć na taką dzicz???? :)))
Ale jednak dobry pan z Norweskiego... nie rozwiódł się. A mógł.
Rodzeni Rodzice z niedowierzaniem odnotowuja kazda kolejna rocznice zawarcia zwiazku i uwierzyc nie moga, ze Norweski wytrzymuje. Dyskretnie sugeruja, zebym nie wychodzila z domu bez skrzynki z bizuteria na wypadek gdyby Norweski przejrzal na oczy i porzucil mnie tak jak stoje. Och, jak oni mnie dobrze znaja :-)))
Delete