[128]

[28 Nov 2014]

(...)
Biskwit bije rekordy swego różowego PR na wynos.
Zdybał i omamił wycieczkę Chińczyków.
Wycieczka Chińczyków wykonała kilka tysięcy zdjęć Biskwita z fleszem i bez, tłumacząc, że pierwszy raz spotyka dziecko o takim odcieniu białości.
(Przewodnik miał mi za złe. Widziałam, jak zaciska chińskie pięści na kijku z chorągiewką. Też mu pobielały.)
Jeśli będziecie przypadkiem w Pekinie, rozejrzyjcie się, proszę, warto byłoby wiedzieć, czy Biskwit wisi tam już na bilboardach reklamując wybielacze rodzimej produkcji.
Wczoraj Biskwit uwiódł ekskursję dwunastu przedstawicielek Federacji.
Przedstawicielki zdezorganizowały kolejkę do kas sklepowych, by obstąpić Biskwita i na wyprzódki produkować komplementy na temat nadzwyczajnej urody, wysublimowanych manier i niepospolitych zalet ducha.
Przy ‘Gospodi pomiłuj... toż ona jak laleczka’, mając na względzie okres burzy i naporu, który aktualnie przerabiamy na metrażu, jedyny komentarz, jaki przychodzi do głowy to: 'I owszem, laleczka...
Laleczka Chucky.'

(...)
U Małpiatek zaczął się sezon godowy i czas łączenia w pary, trójkąty oraz czworokąty.
Skutkiem ubocznym jest wynoszenie dziatek z placówki z kawałkami futryny lub z elementami garderoby wybrańca, a czasem jeśli narzeczony/narzeczona okazują się wagi piórkowej to się wynosi i z nimi. Pech, że Dynia upodobała sobie Jacka Londona, który ma metr dwadzieścia dwa i emabluje czteropakiem, a ja mam słaby kręgosłup i standardowo jedną rękę zajętą niemowlęciem.

(...)
W ramach zajęć z wychowania obywatelskiego Małpiatki miały za zadanie przygotować paczki z prezentami świątecznymi  dla rówieśników z Mołdawii.
Pomysł Pana od Małpiatek, aby podzielić się własnymi, ukochanymi zabawkami był wielce szlachetny, ale nie wypalił. W ramach rozmów pod wieszaczkiem okazało się, że Małpiatki, jak jeden mąż, darzą uczuciem kompletny demobil. Rozpadające się autka, beznożne plejmobile, zagłaskane maskotki, kocyki, których oryginalnego koloru, kształtu, czy składu nie da się już ustalić lub rozsypujące się książki.
Biskwit dorzuciłby tu pogniecioną butelkę po kokakoli, a Dynia w spazmach – podarty portfel.  Pomysł upadł od rozmiaru traumy i skali zagrożenia sanitarno-epidemiologicznego. Małpiatki udały się zatem na zakupy (przebóg, nie razem! każde z osobna!) i  jeśli generalizować, na przykładzie koszyka Dyni, to prawdopodobnie za rok do Mołdawii powinien wyruszyć konwój dentystów. (Dla uspokojenia sumienia dołożyliśmy pastę do zębów.) Motywem przewodnim Dyniowej paczki był róż, hiperaktywizujące syntetyczne barwniki oraz konserwanty wycofane z obrotu. A wszystko to zawinięte w  świąteczny papier.



(...)
Na kompletach z języka przypadki, co chodzą po ludziach.
Dativ, Nominativ, Oskarżacz.
Na każdej lekcji zstępują na mnie jakieś okołolingwistyczne epifanie.
Zamiast budować ten język od podstaw, z konieczności i przez okoliczności towarzyszące przeprowadzam tu renowację mocno zdezelowanego wychodka bez fundamentów.
Biegam po rusztowaniach i doklejam der, die das z utrwalonym w oczach wytrzeszczem zdziwienia.
Mam od tego mocno spoconą szarą masę.

(...)
Na niedoczynność wzruszeń i niedobór endorfin razem z Bebe polecamy suplemetację Robótką. Do nabycia bez recepty. Nie konsultuj z lekarzem.


http://jestrobotka.blogspot.de/


©kaczka
17 comments on "[128]"
  1. Jak ja rozumiem Chińczyków oszołomionych Biskwitem! Też oczadziałam w pół sekundy. Przyznaj się zaraz że nacieracie dziecinę stężonym lubczykiem, w fałdki sypiecie ekstrakt endorfin, a do pieluchy lejecie stężone endorfiny.

    Żadne tam takie, że Biskwit sam leje...

    ReplyDelete
    Replies
    1. Zadne takie. Biskwit ma dar. To sie rzuca w oczy. :-)

      Delete
  2. Rozumiem Chińczyków, choć nie znam Biskwita. My podobne oblężenie przeżyliśmy w Angkor Wat, gdzie liczne wycieczki chińsko-koreańsko-japońskie zamiast fotografować i podziwiać świątynie, obłapiały i fotografowały umotanego na moich plecach Młodszego o śnieżnobiałych włosach i z dołeczkiem w policzku. Starsza próbowała szeptem zza pleców powtarzać: ale to mój brat, ale jej czarne oczy i ciemniejsze włosy nie urzekły turystów. I też z M. robiliśmy zakłady o to czy fejsbuk już pęka w szwach od zdjęć Młodszego czy nie.

    Paczki też pakowaliśmy, w wersji angielskiej, ale dokąd w końcu pofruną nie wiemy, być może też do Mołdawii. Szczoteczki też były:)
    Pozdrawiamy z masą spoconą portugalskim conjunctivo, wierz derdiedasy przy nim to bułka z masłem:)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Korci i mnie zeby wywiezc Biskwita w jakies ciemnowlose krolestwo i niech go obwolaja cesarzem. A ja bede odcinac kupony. Niekoniecznie materialow na sari :-)
      My tez nie wiemy, gdzie nasza paczka trafi, ale to sie da latwo ustalic. Biorca otworzy i satelity oslepna.
      Wierze, ze te derdidasy to bulka z Wurstem. Portugalski zawsze wydawal mi sie z wyzszej polki :-)

      Delete
    2. My już snuliśmy niecne plany w Tajlandii - ten baht for touching the hair:)
      Nasze paczki, bo były dwa, każdy małolat jedną, chyba nie były aż takie oszałamiające:)
      Potwierdzam, że portugalski wyższa półka, ale IMO nie dościga francuskiego. Pozdrawiamy!

      Delete
  3. moja Robótka została dzisiaj wysłana- ze względu wielu uczestników wzięła mię litość nad tamtejszym listonoszem i stwierdziłam, że im wcześniej będzie trenował noszenie ciężarów w tym lepszej formie dotrwa do Świąt ;-) pozdrawiam :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Gwiezdno Najjasniejsza, a co tam, niech trenuje. Nasze wylatuja jutro, ale niesie je kurier, wiec listonosz nie moze miec za zle :-)

      Delete
  4. Biskiwt staje zwyczajnie na wysokości nadanej ksywy.
    A Dyniutka to jednak pokrewna mi dusza. Nawet koty nalepkowe mamy te same.

    Kaczko-kierowniczko - na bogato pojechałaś z Robótką w tym roku!
    :* Niniejszym przydzielam medal przodownika pracy, bo Tobie samej sobie nie wypada przecie. Twa woźna.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dyniutka juz w blokach startowych, by zamalowywac kolejne girlandy i torty :-)
      Wpinaj ten medal byle ostra szpilka. Zebym sie nie nadela jak balon :-)

      Delete
  5. Kaczko! w stare zapisy weszłaś a jednak znalazłam! Gród wiosną jak najbardziej. Byle ciepło było. Naręcze dzieciątek weź ze sobą. Biskwit oszołomi a Dynia wyłoi skórę niepoprawnym Angolom.
    P.S. Urodzinowa kartka poszła dziś, a świąteczna paczka się szykuje. Pilnuję terminów jak szatan.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Szatanie, Dynia w napominaniu spoleczenstwa jest niezrownana. Przyjedziemy w to cieple, bo powodow jest tysiac. W tym pijalnia czekolady przerobiona na kasyno gier kieszonkowych. :-)

      Delete
  6. "Laleczka Chucky" - zeszłam z dzikim kwikiem:D:D:D

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ciesze sie, ze cie w tym czasie trudnym rozradowalam! :-)

      Delete
  7. A ja mam taki postulat: pokaż Biskwita! pokaż Biskwita!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Co by nam przyszło z oczadzenia tak dużej grupy Społeczeństwa?

      Delete
    2. Ja wiem? Korki będą mniejsze?

      Delete
    3. Gorzej jesli spoleczenstwo oczadzone wyjdzie i zacznie krazyc bez celu jak odymione pszczoly. Korki sie od tego nie zmiejsza. Ale Biskwit moglby kogos wyprowadzic (nie mowie, ze z rownowagi) za bramy miasta... zglaszajcie inicjatywy :-)

      Delete