[17 Sep 2014]
(...)
Do Robótki (Pięciolecie!) jeszcze kwartał, ale trening się przyda. Oto co zmalowała Elżbieta WaśćCUDczyńska.
Klikajcie w zmalowane, czytajcie, piszcie, wysyłajcie.
Minister Zdrowia ostrzega:
Długopis nieużywany, jak każdy narząd, zanika.
(...)
Dławiłam się właśnie bułką z rybą pochłanianą pospiesznie pod sklepem z rybnymi bułkami, gdy o wózek z Biskwitem potknęła się hiszpańska wycieczka.
Przewodnik nie miał szans, gdyż wycieczka składała się z niewiast w wieku, w którym cherub wystający z wózka nie kojarzy się już ani z monotonną sraczką wywołaną ząbkowaniem, ani z podpadającą pod obsesyjno-kompulsywne zaburzenie skłonnością do chowania się pod meblami, ani z niewytłumaczalną (pole magnetyczne?) predylekcją do pełzania w stronę urządzeń elektrycznych, ani też z niemowlęcym spleenem o - z definicji - nieustalonej etiologii.
Dla takich dam cherub wystający z wózka jest po prostu lindo oraz precioso.
Jest jak pulchny, świeży rogal rzucony między gołębie.
- Lindo! Lindo! Precioso! – gruchały nad Biskwitem gołębice z Sevilli lekceważąc wykład przewodnika o dramatycznych i mrożących krew w żyłach przemianach w siedemnastowiecznej architekturze miejskiej, na przykładzie zmiennej geometrii płyt chodnikowych.
Przełknąwszy kęs ryby, oblizawszy palce z remulady (tak, tak, drogi pamiętniczku, fatalnie się odżywiam) postanowiłam sprostować.
Bo Biskwit odziany w niebieskie paski, nie tylko przypominał uwięzionych braci Daltonów, ale i emitował fałszywe feromony płciowe.
- LindA e preciosA! – odważyłam się poprawić, co wśród hiszpańskich turystek wywołało meksykańską falę.
U Dyni zaś kolejną traumę.
- WHAT IS THAT? ANOTHER LANGUAGE?! – zakrzyknęła Dynia z wyrzutem i zaczęła szlochać, a przewodnik hiszpańskiej wycieczki spojrzał na mnie z mściwą satysfakcją.
- I have ENOUGH! – zapowiedziała światu Dynia. – I am making my own language! And... and... and... [… uwaga! spoiler! puenta nad puenty! ...] NOBODY WILL UNDERSTAND IT!
W zaświatach Zamenhof nerwowo obgryza paznokcie.
(...)
Dosłownie na moment odwróciłam wzrok.
A przecież obejrzawszy niejeden horror winnam wiedzieć, że nie otwiera się w ciemnych korytarzach drzwi pod którymi łyska światło, nie dotyka się zrzutów z kosmosu i nie odwraca wzroku przy dzieciach!
Dosłownie na moment odwróciłam.
Wystarczyło, żeby Dynia wkleiła Biskwitowi we fryzurę plaster.
(Ten sam, który był jej potrzebny by zatamować zagrażające życiu krwawienie z powierzchownego zadrapania spowodowanego paznokietkiem. A skoro zagrożenie życia to wiadomo, o naiwna, wydałam plaster słusznych rozmiarów. Rozumując logicznie: wszystko to moja wina.)
Biskwit w odwecie wraził Dyni palec w oko.
(‘We played doctors!’oraz ‘YYYYYYYYYYYYYYYyyAAAAAAAAGRH!’ – zeznali poszkodowani.)
Oko przymocowano.
Plaster wystrzyżono i obecnie udajemy, że Biskwit jest taki postrzępiony z natury.
(...)
Akwarele. Sztuka studyjna.
©kaczka
(...)
Do Robótki (Pięciolecie!) jeszcze kwartał, ale trening się przyda. Oto co zmalowała Elżbieta WaśćCUDczyńska.
Klikajcie w zmalowane, czytajcie, piszcie, wysyłajcie.
Minister Zdrowia ostrzega:
Długopis nieużywany, jak każdy narząd, zanika.
(...)
Dławiłam się właśnie bułką z rybą pochłanianą pospiesznie pod sklepem z rybnymi bułkami, gdy o wózek z Biskwitem potknęła się hiszpańska wycieczka.
Przewodnik nie miał szans, gdyż wycieczka składała się z niewiast w wieku, w którym cherub wystający z wózka nie kojarzy się już ani z monotonną sraczką wywołaną ząbkowaniem, ani z podpadającą pod obsesyjno-kompulsywne zaburzenie skłonnością do chowania się pod meblami, ani z niewytłumaczalną (pole magnetyczne?) predylekcją do pełzania w stronę urządzeń elektrycznych, ani też z niemowlęcym spleenem o - z definicji - nieustalonej etiologii.
Dla takich dam cherub wystający z wózka jest po prostu lindo oraz precioso.
Jest jak pulchny, świeży rogal rzucony między gołębie.
- Lindo! Lindo! Precioso! – gruchały nad Biskwitem gołębice z Sevilli lekceważąc wykład przewodnika o dramatycznych i mrożących krew w żyłach przemianach w siedemnastowiecznej architekturze miejskiej, na przykładzie zmiennej geometrii płyt chodnikowych.
Przełknąwszy kęs ryby, oblizawszy palce z remulady (tak, tak, drogi pamiętniczku, fatalnie się odżywiam) postanowiłam sprostować.
Bo Biskwit odziany w niebieskie paski, nie tylko przypominał uwięzionych braci Daltonów, ale i emitował fałszywe feromony płciowe.
- LindA e preciosA! – odważyłam się poprawić, co wśród hiszpańskich turystek wywołało meksykańską falę.
U Dyni zaś kolejną traumę.
- WHAT IS THAT? ANOTHER LANGUAGE?! – zakrzyknęła Dynia z wyrzutem i zaczęła szlochać, a przewodnik hiszpańskiej wycieczki spojrzał na mnie z mściwą satysfakcją.
- I have ENOUGH! – zapowiedziała światu Dynia. – I am making my own language! And... and... and... [… uwaga! spoiler! puenta nad puenty! ...] NOBODY WILL UNDERSTAND IT!
W zaświatach Zamenhof nerwowo obgryza paznokcie.
(...)
Dosłownie na moment odwróciłam wzrok.
A przecież obejrzawszy niejeden horror winnam wiedzieć, że nie otwiera się w ciemnych korytarzach drzwi pod którymi łyska światło, nie dotyka się zrzutów z kosmosu i nie odwraca wzroku przy dzieciach!
Dosłownie na moment odwróciłam.
Wystarczyło, żeby Dynia wkleiła Biskwitowi we fryzurę plaster.
(Ten sam, który był jej potrzebny by zatamować zagrażające życiu krwawienie z powierzchownego zadrapania spowodowanego paznokietkiem. A skoro zagrożenie życia to wiadomo, o naiwna, wydałam plaster słusznych rozmiarów. Rozumując logicznie: wszystko to moja wina.)
Biskwit w odwecie wraził Dyni palec w oko.
(‘We played doctors!’oraz ‘YYYYYYYYYYYYYYYyyAAAAAAAAGRH!’ – zeznali poszkodowani.)
Oko przymocowano.
Plaster wystrzyżono i obecnie udajemy, że Biskwit jest taki postrzępiony z natury.
(...)
Akwarele. Sztuka studyjna.
[Biskwit. Portret. 2014]
©kaczka
I'll animal to you - w sytuacji taka jak z plastrem najlepiej jest plane a crazy.
ReplyDelete:))))
Na wszelki wypadek ukrylam tez i plastry :-)
DeleteZamenhof obgryza paznokcie, a Morse łka przytulony do pierzastego obłoku- oto Era Dyni nadchodzi.
ReplyDeleteBardzo mądrze,że Artystka ma do dyspozycji dwa pojemniki z wodą- to zwiększa po wielokroć szansę na dzieło w czystych kolorach.
Dyńka też musi wyczuwać fałszywe feromony u Biskwita, bo zmalowała ją pod krawatem, w kamizelce, marynarce, ze wzrokiem samca alfa gromiącego podwładnych.
Artystka ma do dyspozycji tysiace pojemnikow z woda, gdyz w te pojemniki Stefano ladowal wczesniej kule lodow. Ilosc pojemnikow zebranych po jednym sezonie ukazuje zatrwazajaca skale spozycia :-)
DeletePrzed portretem Biskwita (gdy Artystka nie widzi) padam na kolana i kwicze ze smiechu.
Ha! Kiedy zobaczyłam zgromadzone w szafce pudełka po galaretkach w czekoladzie postanowiłam szparko je wykorzystać. Pooklejałam one pocztówkami i kolorowymi papierami i powsadzałam w nie pastele olejne. Kolorami, żeby się nie mieszało. Ale jeszcze kompromitujący stos pudełek pozostał pusty, więc ja do nich myk, myk nici- też kolorami: jasno szare osobno, ciemno szare osobno, różooooowe itd. W sumie mam ich kilkanaście. A że ciągle dokupuję nici albo dostaję w prezencie, to i pudełka MUSZĄ być nowe! Dla ERGONOMII przechowywania- najlepiej po galaretkach w czekoladzie itd.
Deletematko kochana! dawno sie tak nie usmialam! ,,I have ENOUGH!'' rzadzi :D
ReplyDeletePytanie, do kogo skierowac list z pretensja? :-)
Deletepowiedzialabym (pewnie dosc kontrowersyjnie) ze do rodzicow ;) oczywiscie ,,pretensje'' w naprawde duzym cudzyslowiu :)
Delete- WHAT IS THAT? ANOTHER LANGUAGE?!
ReplyDeletenormalnie to ZOBACZYŁAM i USŁYSZAŁAM :D
leżę i kwiczę :D
(a obiad sam się nie zrobi)
I te prace! Łał! Lowam, lowam, lowam!
ReplyDeletePortret Biskwita to chyba sobie przeniose na plotno, gdyz robi mi dzien za kazdym razem, gdy rzuce okiem :-)))
DeleteReprodukcja na płótnie w formacie XXXXXXXXL- dobra rzecz, ale miniaturka w portfelu, taka wiesz "za szybkię" przyprawiała by Cię o banana ile razy sięgniesz po gotówkę.
DeleteJakże optymistycznie mi się zrobiło, gdy kołyszę się nad grobową deską. Bo myślałam, że po śmierci zjedzą mnie robaki. Tymczasem - niespodzianka! Będę błyskać bordem mych paznokci!
ReplyDeleteMateuszka obrobimy w weekend :) Wszak pod Poznaniem On ci! Patriotyzm lokalny obowiązuje!
Zdaje ci sie, ze to portret nagrobny? Nie! To wiezienie. Taki trend w przedszkolu obserwujemy w pierwszych tygodniach pobierania nauk. Zaklady penitencjarne, krwawienia tetnicze i dinozaury rozszarpujace steki. Gdzie u licha, te dzieci byly na wakacjach?
DeleteJA nad deską się gibam nagrobną!
DeleteBiskwit bowiem tryska zdrowiem
w marynarce, a nie halce.
I zostanie biurokratką
z zielonistą cud-krawatką.
Biedna Dynia! Czy już jej mówiłaś, ile mniej więcej języków zna świat?
ReplyDeleteWaham sie! Powiedziec od razu, czy dawkowac?
DeletePo co Dynię denerwować, niech się Dynia cieszy :D
Delete(lepiej wcale nie mówić!)
Cel osiągnięty. Nie mam pojęcia, nigdy, o czym jejmość Dynia nawija, Nigdy. Albowiem posługuje się narzeczem barbarzyńskim. Nie mówię, żeby zaraz po polsku. Ale może by tak w normalnym języku,zrozumiałym i wyuczalnym, taki teutoński może, co
ReplyDeleteAnonimie! Jestes pierwszym, ktory o teutonskim per 'zrozumialy i wyuczalny'! Opowiedz nam o sobie, prosze :-)
DeleteI czy pocieszy cie, ze ja tez w wiekszosci przypadkow nie mam pojecia? Bo Dynia odziedziczyla po ojcu wiare, ze kazdy czyta w jej myslach i zna didaskalia do kazdej opowiadanej historii :-)
Biedne dziecko - była przekonana, że zna wszystkie języki świata?!:)
ReplyDeleteNie, wrecz przeciwnie, Dynia jest swiadoma swoich ograniczen :-) Nie przypuszczala natomiast, ze tych jezykow jest wiecej niz piec.
DeleteBisquit ma marynare, krawat i okulary w modnej, grubej oprawie! Siostra przewiduje dla niej kariere businesswoman? (serdeczne dzieki za legende do poprzedniego malowidla, podejrzewalam ze meduza moze byc kotkiem, ale ze pietrucha jest koniem - na to nie wpadalm :)
ReplyDeleteNatomiast Zemsta Dyni szykuje sie zaprawde PORAZAJACO!!! (co nie przeszkodzilo mi usmiac sie jak kon-pietrucha).
To znaczyloby, ze ktos w tej rodzinie zacznie naprawde zarabiac! Biskwicie! Nasze emerytury w twych rekach :-)
DeleteZaraz tam pietrucha. Kon w wersji 2D i juz.
MUSZĘ też napisać (człowiek musi inaczej się udusi) że wrażenie zrobił na mnie obrazek z drużyną Gołębic z Sevilli tłoczących się wokół Biskwita.
ReplyDeleteNa mnie tez. Biskwit na ulicach jest mistrzem PR, reklama macierzynstwa, slodkim, czarownym, zalotnym cherubkiem. Golebice na niego leca (sic!), a tu dodatkowa motywacja byl wyklad o plytkach chodnikowych. Ja tez znalazlabym sobie lepszy target do cmokania nad :-)
DeleteBiedne, biedne, szute linguą Dziecko.
ReplyDeleteDziecka biedne.
Czy coś tam.
To wszystko wina... Ej! Czyja, do cholery, obecnie jest wina?!
Szute?!
DeleteA gdzie redaktor? Gdzie errata? :-)
DeleteNie będziemy się łaskotać takimi fanaberiami. Proponuję od razu przypalanie boków i wyrywanie paznokci.
DeleteKaczko, uwielbiam czytać Twoje teksty. Ja wiem, że to wiesz, ale repetito tu wskazane.
ReplyDeleteA wiesz za co je tak uwielbiam? 99% przeciętnych blogów skończyło by na NOBODY WIIL UNDERSTAND IT. I byłaby historia zabawna sama w sobie. I wyszczerzyłam się szeroko czytając ją.
Ale to nie koniec. Jeszcze kilka słów. Ta uwielbiana przeze mnie kropka nad i. Ty urządzasz seansik sprirytystyczny, wyciągasz jakieś zwłoki, a ja o północy muszę pobawić się w skojarzenia. I to jest w Twoim pisaniu najpiękniejsze. Że tekst można przeczytać kilka razy i za każdym razem rozkoszować się dla samego czytania. Co absolutnie nie spycha na drugi plan perypetii głównych bohaterów.
Za to Kaczko Cię uwielbiam.
Z powodu samych tych samych wyznań , które tu mają miejsce napisze tylko, żem na bieżąco tylko na komentarze czasu brak. Buźka.
ReplyDeleteNadziewam sobie smutki na patyki i opiekam w komentarzach! - o czym donosze z samego srodka epidemii krupu/krupa?
ReplyDeleteOch zesz!
BIedna Kaczko! Biedne krupniczki (która?)!!!
DeleteAż się wdrygnęłam na wspomnienie tej choroby.
A jeśli do tej pory jeszcze nie skomentowałam tego wpisu to tylko dlatego, ze mnie ścisło z zazdrości (Elfrydo!) i ledwie dycham, jako ten na krup chory.
Dzielna Kaczka! Dzielna Dynieczka! Dzielny Biskwit! Kto da radę jak nie Wy?!
DeleteObie! Obie, sakreble. Ale chyba przechodzi... byle nie na mnie.
Delete