[30 Mar 2016]
(...)
W tym roku do czekoladowych żniw przystąpiliśmy we wszystkich dostępnych obrządkach.
W sobotę dziateczki ryły w ogródku u Ryfki szukając czekoladowych monet wypłaconych z sekretnych kont w szwajcarskich bankach. Tylko Biskwit nie był zainteresowany, bo znalazł w garażu Ryfki rowerek, hulajnogę i deskorolkę. Na kolację miała być pizza, ale wydarzył się cud purymowy i wyszła nam maca z serem i szynką, bo drożdże najwyraźniej przewiało od przeciągów generowanych przez rozbuchane kinetycznie kurduple.
W niedzielę było po anglikańsku. Podczas, gdy dorośli raczyli się gotowaną brukselką i sztuką mięsa w miętowym sosie, kombajny do zbioru czekolady przekopały dwupoziomowy ogródek w poszukiwaniu wyspiarskich jaj, których kubatura niezmiennie od stuleci podawana jest w imperialnych jednostkach. Uncjach, funtach i jardach. Tylko Biskwit nie był zainteresowany, bo znalazł w garażu kosiarkę do trawy i dmuchawę do jesiennego liścia.
W poniedziałek uczestniczyliśmy w ekumenicznym, ewangelicko-katolickim polowaniu na czekoladowe zające. Ze względu na niesprzyjające warunki atmosferyczne imprezę zaaranżowano na plebanii. Jak co roku, głównym sponsorem tego performansu była miejscowa fabryka kaloszy i prezerwatyw. Drużyna 'Dynia i Hauptcioteczka' była niepokonana. Tylko Biskwit nie był zainteresowany, bo znalazł organy i sznur w dzwonnicy.
Od poniedziałku przebywamy u Hauptcioteczki i dzieciny nie muszą polować na czekoladę.
Czekolada sama za nimi chodzi i stanowi, jak u Inków, czy innych Azteków, podstawę ich diety.
©kaczka
Kocham, kocham Biskwita.
ReplyDeleteWszyscy kochają Biskwita :-)
DeleteTo jednak - mowi Dynia z offu - dosc odwazne uogolnienie. :-)))
DeleteDla Biskwita rajem bedzie Practiker czy inne Obi, Peppa i inne rozowe potworki moga sie schowac ze swoimi parkami rozrywki :) :)
ReplyDeleteNo wlasnie... niby tak, niby nie. Gdyz Biskwit rozdarty jest miedzy dwoma swiatami. Z jednej strony rowerek i deskorolka i perkusja i niechec do odgornie narzuconych zabaw towarzyskich. Z drugiej - presja 'chce tak jak Dynia!!!' I ooo... trudno to wszystko pogodzic tak, by moc codzien rano z duma patrzec sobie w twarz myjac zeby szczoteczka z wizerunkiem Peppy ;)
DeleteBiskwitowi nie zamydlisz oczu czekoladowym piniazkiem. On przejdzie pelen wzgardy przez labirynt z czeko-zajecy, mijajac wgryziona w slodkie sciany konkurencje, i podazy prosciutko do ukrytej w sercu labiryntu Nagrody Glównej.
ReplyDeleteBiskwit ma nosa!
Nosa na trufle zycia!
DeleteHa, ja też tak mam! To czekolada, ta podstępna bestia, poluje na mnie! Zazdroszczę Biskwitowi. Wolałabym kosiarki i organy, choć niekoniecznie sznury.
ReplyDeleteChodzi za toba, czepia sie lydek, jest wszedzie? Tak! To prawdziwy stalking! :-)
DeleteHa! Już to widzę- w domu dziadków Biskwit odnalazł Haupcioteczkę, która ma wszystkie zalety roweru , hulajnogi, dmuchawy, dzwonu typu Zygmunt i organów!
ReplyDeleteA dodatkowo dystrybuuje czekoladę w dowolnych ilościach :)
DeleteO czym w nastepnym odcinku :-)
DeletePiękne święta :-) sama słodycz :-)
ReplyDeleteO ironio! :-)
DeleteA mnie chodzi po głowie zamieszkanie z Hauptcioteczką, gdyż odnotowuję drastyczny spadek poziomu czekolady we krwi
ReplyDeleteWartość akcji Hauptcioteczki po tym wpisie Kaczko niehybnie wzrośnie!
DeleteSprzedawac, czy czekac na lepsza oferte? :-)
DeleteRosarium, z podwyzszeniem poziomu czekolady we krwi podnosi sie tez cholesterol. O czym w nastepnym odcinku :-)
DeleteŚmiem twierdzić, że maca z serem to najlepszy rodzaj pizzy. Naszą z zasady Wiewiór lepi bez drożdży.
ReplyDeleteSmiem twierdzic, ze Flammkuchen robisz doskonaly. Nomenklatura w tym wypadku to sprawa drugorzedowa :-)
DeleteBiskwit niczym prawdziwy dzwonnik z "Nos-tre-dam",
ReplyDeletewidzę to!
Oraz Osmy Pasazer Nostromo. Gdy Biskwita rozjuszyc...
DeleteKaczko, kocham Cię. Prozaiczne stwierdzenie ,że nie ma drożdży w Twoim wykonaniu to mistrzostwo."Rozbuchane kinetycznie kurduple" kupuję ,jeśli pozwolisz.
ReplyDeleteUczucia pobieram bez pokwitowania w kazdej ilosci! Bierz rozbuchanych i czerp tantiemy :*
Delete