864-870

[16-21 Aug 11]


(...)
Bawią u nas od tygodnia Norwescy i ponieśli Dynię oraz syna swego Norweskiego w jakąś bliżej niesprecyzowaną dal.
Dal miała wczoraj wyraźne koordynaty, dziś z minuty na minutę coraz bardziej mgliste.
Wczoraj wyraźne koordynaty wywiodły ich niespodziewanie do zagrody pingwinów, skąd Dynię wyproszono, bo kradła pingwinom śledzie.
Winnam zapewne się martwić, że Dynia, gdzieś tam sama z Norweskimi w najlepsze wykorzystuje wolność od matczynych, prozdrowotnych dyrektyw, pije smażone kartofle i przegryza kuflem piwa.
Tymczasem siegnęłam całkowitego zobojętnienia, gdyż jak podejrzewam, w minionym tygodniu, uwziął się na mnie cały wszechświat i okoliczne wszechświaty .
Gdybym się przejęła, niechybnie bym eksplodowała.
Najpierw był eksperyment, bakterie futrowane trucizną na szczury. Od trucizny, jak pouczała instrukcja obsługi, łysienie, zgon, paraliż, katar, śpiączka lub zapalenie spojówek (w takiej właśnie kolejności). Nawet Norweski się przejął mocą molekuły, a mówimy tu przecież o Norweskim, który palcem miesza w kolbach, atomy sodu nosi w kieszeni, a radioaktywnym uranem przyświeca sobie nocą w drodze do wygódki. Od tej molekuły przybyło mi sto lat i sporo siwych włosów. Bakterie za nic sobie miały mnie w roli Lukrecji Borgii i albo nie przeczytały instrukcji, albo łyse i zasmarkane rosły dalej w najlepsze. Przez co eksperyment na tysiąc pięćset szalek Petriego w dwudziestu pięciu wariantach wykonany w ciągu czterdziestu ośmiu godzin siłami chyba nadprzyrodzonymi... o kant. Eksperyment o kant, wyniki dwa razy tysiąc pięćset razy dwadzieścia pięć razy średnio dziesięć wypierdków na szalkę, odnotować należy. Wzrost, rozmiar buta, kolor oczu, wcięcie w talii, znaki charakterystyczne i tuzin innych danych. Zejdzie mi do Hanuki.
W kulisach Dynia w wyścigu o przetrwanie postanowiła wziąć sprawy we własne ręce (dosłownie) i pewnego wieczora, gdy zignorowano jej podprogowe przekazy (Dynia nie mówi), podeszła do stołu (Dynia chodzi), ujęła łyżkę i zapodała sobie miskę kaszy. Sobie i otoczeniu w promieniu dwóch metrów. Dywan już dawno wymagał czyszczenia.
Dywan wymagał czyszczenia, odkurzacz się rozpadł, brodzimy w okruszkach.
Nadmiar okruszków jest efektem ubocznym teorii Frau Norweskiej: bochenek chleba wciśnięty w Dynię nie liczy się jako bochenek, gdy podany jest w okruszkach.
Skądinąd racja, część okruszków Dynia rozsiewa i wdeptuje w perskie włosie utkane na przedmieściach Wietnamu pod czujnym okiem Svena z Ikei, jednak siedemdziesiąt pięć procent bochenka dokłada się do jej indeksu masy ciała, bo Dynia jest precyzyjna. Po mamusi.
(Winnam być uprzejma, Herr Norweski przyciął ogródek.)
W kwestii okruszków chwilowo zawieszenie broni i białe flagi. Norwescy nie rozumieją, że lepszy dramat i scena w punkcie zbiorowego żywienia (daj mi sernik, daj mi sernik, daj mi sernik! Sernik ten natychmiast mi daj!) niż wytłumianie przebiegłej, podstępnej, teatralnej Dyni okruszkami sernika. Nie rozumieją, udają, że akceptują, za sceną zapewne futrują młodzież sernikiem. (Czekam dni, gdy Dynia zażąda sznurka pereł lub diamentowej kolii.)
Wisienką na serniku jest miejscowy cukiernik, który z nieznanych przyczyn mniema, że nad nim tylko Harrods i podwieczorek u królowej. Cukiernik miał wykonać napis Sto lat, Frau Norweskiej na jednym z tych niejadalnych, snobistycznych owocoplacków pokrytych metrem marcepanu. Wykonał Sto lat i popełnił taktyczny błąd, nie poczuwając się do winy.
Miast relaksować się samotnością, odtworzyłam wczoraj cukiernikowi Blitzkrieg, prawdopodobnie kompensując sobie wrzaskiem wszystkie ubiegłotygodniowe straty moralne, po czym osiągnęłam zen.
Całkowite zobojętnienie.
Obojętni mnie fakt, że moja córka wypasa się na smażonych kartoflach i gorącej czekoladzie, że wyższy szczebel cukierniczego zarządu przysłał posłańca ze śpiewającym telegramem i że bakterie są łyse i cieknie im z nosa jak kokainistom.

(...)
Glam.
 


©kaczka
8 comments on "864-870"
  1. Wygrałam - mi nawet wykrzyczenie nie pomaga. Nakrzyczałam już nawet na Inną Matkę na naszym placu zabaw. Obawiam się,że z krzyków to mi pomoże dopiero taki przy partych skurczach.
    Jak Dynia zarząda diamentowej kolii to Frau jej kupi-moi by kupili....

    ReplyDelete
  2. O tym, ze nagly urlop od dziecka wbrew pozorom nie poprawia matce nastroju przekonalam sie sama niedawno. Po prostu organizm nieprzywykly do odpoczynku sie buntuje i nastepuje jakies psychiczne sprzezenie zwrotne, prowadzace do krzykow i tym podobnych histerii... Zycze rychlego powrotu do normalnosci i rzucam klatwe na bakterie - odprawiam bakteryjne voodu zeby sie pochorowaly, bestie.

    ReplyDelete
  3. oj, dużo tego jak na moją wakacyjną głowę. A te bakterie to czosnkiem potraktuj.

    nie mogę się tak od razu rozstać z cyferkami: czy te butki prześliczne to rozmiar 42 aby?

    Hip hip hurrrra!! kto jest the best? Hermi!!

    ReplyDelete
  4. Buty cudowne. A rodzina na długo przyjechała?

    ReplyDelete
  5. No tera to nic ino do scjentologów się zapisać ( po butach wywnioskowałam )
    Ofenkartoffeln? a ze cebulką?

    PS
    podrzucić odkurzacz zza płota? Albo nie, lepiej przyjcie nakruszyć u nas albo chociaż Dynie podrzucie. Sernika brak ale mamy drożdżowe po 5 dniach, do kruszenia jak znalazł.

    ReplyDelete
  6. Ożesz.. Buty przeszły najśmielsze moje oczekiwania.
    Glamem w oczy plują i patrzą z lamią pogardą.
    Takiego blasku nie powstydziłby się niejeden atomowy atom.

    Bakteryje miały od trucizny co? Kopyrtnąć?

    ReplyDelete
  7. > Murronia: niech kupia! spienieze :-)
    > Ahora: cos jest na rzeczy, nie mozna tak znienacka odstawic sie od adrenaliny :-) bakterie nadal dychaja.
    > Hermi: od czosnku to one zdrowieja. gdybyz te butki tak choc byly w rozmiarze 42 to bym miala w czym wyleciec do chlewika, a tu butki na dziecko za duze, na kaczke za male... puszcze butki na allegro :-) Hermi jest the best!
    > Aga: Tydzien. Caly tydzien rodziny plus trzy dodatkowe dni nas u rodziny. Jest o czym pisac. Tylko odespac musze :-)
    > Zoska: tymi samymi torami me mysli ku scjentologom pogalopowaly :-) nie pytalam o cebulke, ale mam w rekawie historyjki o teutonskiej diecie Dyni :-)
    > Ruffe: kopyrtnac na smierc!
    > Chuda: z wzajemnoscia!

    ReplyDelete