[3 Apr 2011]
(...)
Wystarczy iść przed siebie, a wyspa zawsze kiedyś się skończy.
- Zobaczcie jaki uroczy maluch. – szturchnęła się łokciami słowiańska wycieczka – ubrany jak mini rolnik.
Mini rolnik, uosobienie charmu i wdzięku, siedział na klifie i kontemplował otaczającą go geologię.
Mały Budda.
Zen, tao i inne prądy filozoficzne.
Godzinę wcześniej, u podnóża klifu, mini rolnik urządził scenę.
Jak zwykle o podłożu kulinarnym.
Tradycyjnie podkreśliliśmy naszą łączność z morzem symboliczną, pojedynczą porcją ryby i smażonych kartofli, gdy oto rolnik poczuł się wykluczony ze wspólnoty papierowej tutki i uznał, że winniśmy i jemu odpalić.
I dorsza, i frytek.
Nie dał się nabrać na ekologicznie-organiczne ciasteczko bez wody, mąki, cukru i smaku.
Tłustego dorsza pospiesznie obrałam z panierki.
Frytek stanowczo odmówiłam podsypać.
Słychać rolnika było we Francji.
- Nadal jestem głodny. – rozżalił się Norweski na dnie tutki. – Oddałem połowę mojej połowy!
Przyjdzie nam chyba kupować fish and chips z tego, co odłowi Santiago.
(...)
Mgła, słońce, kamienie, woda, wózek wciągnięty na klif, dziecko zniesione do morza.
Stromo.
Przyjemnie.
©kaczka
(...)
Wystarczy iść przed siebie, a wyspa zawsze kiedyś się skończy.
- Zobaczcie jaki uroczy maluch. – szturchnęła się łokciami słowiańska wycieczka – ubrany jak mini rolnik.
Mini rolnik, uosobienie charmu i wdzięku, siedział na klifie i kontemplował otaczającą go geologię.
Mały Budda.
Zen, tao i inne prądy filozoficzne.
Godzinę wcześniej, u podnóża klifu, mini rolnik urządził scenę.
Jak zwykle o podłożu kulinarnym.
Tradycyjnie podkreśliliśmy naszą łączność z morzem symboliczną, pojedynczą porcją ryby i smażonych kartofli, gdy oto rolnik poczuł się wykluczony ze wspólnoty papierowej tutki i uznał, że winniśmy i jemu odpalić.
I dorsza, i frytek.
Nie dał się nabrać na ekologicznie-organiczne ciasteczko bez wody, mąki, cukru i smaku.
Tłustego dorsza pospiesznie obrałam z panierki.
Frytek stanowczo odmówiłam podsypać.
Słychać rolnika było we Francji.
- Nadal jestem głodny. – rozżalił się Norweski na dnie tutki. – Oddałem połowę mojej połowy!
Przyjdzie nam chyba kupować fish and chips z tego, co odłowi Santiago.
(...)
Mgła, słońce, kamienie, woda, wózek wciągnięty na klif, dziecko zniesione do morza.
Stromo.
Przyjemnie.
©kaczka
A ja wiem gdzie byliście:)))
ReplyDeletesiostra jeszcze wczoraj jeździła na nartach we Włoszech. Na jej zdjęciach biało a u Was zielono-letnio.
ReplyDeleteC7 - tylko plusk
I8
Hermi - to ściema jest! Jak wszystko inne.
ReplyDeleteA Dynia wyglada nie jak farmer, tylko jak rybak! I to francuski - z Marsylii:)
ReplyDelete> Zoska: Na brzegu wyspy!
ReplyDelete> Hermi: musze odnalezc plansze, Dyniutka uporzadkowala mi papiery.
> Ahora: ... na sekunde przed proba napelnienia sobie zoladka garsciami kamykow :-)
Dokładnie tam:))). Po wszystkie drogi prowadzą do wody.
ReplyDeleteDziecku frytek żałować! No naprawdę... I potem chodzi biedna, głodna Dynia i ludzie patrzą i myślą "no nie karmią jej, nikczemni!" :-))))
ReplyDeletePaństwo jako ludzki wytwór może i groteskowe, może i nie chcesz tam zapuszczać korzeni - ale takie miejsca powinny to wynagradzać! Lepszej świątyni trudno szukać! - a tam tak ponoć co krok! Przynajmniej na obrzeżach...
ReplyDelete> Zoska: musimy spotkac sie na szlaku!
ReplyDelete> Tomaszowa: biedna, glodna i MEGAFONICZNA :-)
> Bebos: panstwo, wiadomo, trawa zawsze zielensza po drugiej stronie plotu :-) widoki wynagradzaja, Dynia nieklopotliwa przy eksplorowaniu, przyjezdzaj! Projekt Eden czeka!
> Hermi: I8 nawet Santiago tam nie odlawia. B7?
ReplyDelete