1101

[24 Apr 2012]

(...)
Przecież nie porównujemy.
A skądże.
Udajemy, wyznawcy telewizyjnych nurtów psychologii wczesnodziecięcej, że nas to wcale, a wcale.
Za dnia nie ma tematu.
Dopiero po zmroku krążymy nad opowieściami Dyni jak dwa sępy.
Odkąd ochronka nakazała nam sporządzić listę słów, jakie emituje Dynia w  językach dla ochronki pobocznych
gdyż w porównaniu... konsultowałam... ograniczony wokabularz... a Henryczek śpiewa już ‘God save the Queen’ ... więc oficjalny bilans rozwoju...
skończyło się fair-play.
Szarpiemy, wyrywamy,  z wypatroszonych słów sypią się wnętrzności.
Gdzieś tam pod tą słoworeą ukrywa się urzędowo oczekiwane dziesięć.
...
- Powiedziała ‘alles’. 
- Powiedziała ‘ależ’.
- 'Weg'.
- Słoik. Miała na mysli konfitury od wuja Heinricha i jego nowej narzeczonej. Tej z biustem.
- 'Hallo' jest moje.
- ‘Bierz co chcesz, bo ja nie skąpię ale halo nie ustąpię.’
- Mówi 'APFEL'.
- Potrzebny ci, Norweski, otolaryngolog. Mówi 'APLUP'.
-'Wał-wał'. Tak wołał Thor i Odyn. Cała Walhalla głosuje za 'wał-wał'.
- Krój na pół. (Wyklepię sobie z tego Wał Pomorski, Wał-brzych, Wał-omin i Wał-eczne Serce.)
- 'Bett'! Sam słyszałem! Jak boni dydy!
- Nie łudź się. 'BeeeeeeeD' z akcentem hrabstwa. Za to powiedziała 'PTAK'!
- Nie ptak tylko 'DUCK'.
No i fuck.

(...)
Z szalki.
'Myśliciel' Rodina




©kaczka
20 comments on "1101"
  1. Weź Kaczko na wstrzymanie- ładna, zgrabna i powabna, ZDROWA ( ewentualny glut się nie liczy ), a małomówność? -skarb dziewczęcia.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Popieram Zośkę. Kaczko, Dynia jest super, zaradna, kontaktowa, empatyczna i wcale nie małomówna. Musi tylko w głowinie i w buzi 3 języki poukładać. Nie rozumiem, że ochronka tego nie rozumie :-))

      Delete
  2. Przyjdzie czas, to zacznie mówić całymi zdaniami. Mój sąsiad - profesor - zaczął mówić w wieku 3 lat. Ja też sie tym pocieszałam :)))

    ReplyDelete
  3. L skończyła dwa lata i dopiero zaczęła pierwsze słowa tworzyć. J 2 będzie miała dopiero w Lipcu a mówi NIE, MAMA i wczoraj doszło TA(K), wcześniej dla potwierdzenia mówiła HAHA. A moje są jednojęzyczne.
    L teraz ma równo trzy i od dawna gada jak najęta, można zwariować. Ostatnio zabłysnęła tekstem na ulicy: to jest trawnik, tu mieszkają kupy.

    ReplyDelete
  4. Dynita opracowuje kondensat językowy. Jeszcze chwila, a wypowiedziane przez nią dźwięki będą spójnym komunikatem równolegle w trzech językach. Albo i w czterech, jeśli romans z Rubenito będzie miał szanse na rozwój

    ReplyDelete
  5. Eh, słownictwo dwulatków...
    Syn, z maja 2010, też szału nie ma z tym mówieniem, za to: jego przyjaciel, towarzysz codziennych spacerów- 22 miesiące ma, a śpiewa 2 zwrotki kolorowych kredek, cały refren konika na biegunach, bez podpowiadania! A jak od nas wychodzi to mówi: dziękuję za pożyczenie kapci. Takie dzieci normę zawyżają ;)

    PS podglądam od jakiegoś czasu, dziś się witam

    sylwia

    ReplyDelete
  6. Och, Grupo Wsparcia!
    Dziekuje! Witam! Dziekuje!
    ... oto poglebiona nad tematem refleksja...
    ... chyba mamy jakies tam pojecie, mamy kilka przykladow, przeczytalismy jedna, czy dwie ksiazki o kilkujezycznych, wiec w zasadniczej kwestii, ze Dynia po dynsku – luz. Dwujezyczny syn znajomych przemowil przed czwartymi urodzinami, ale gdy juz przemowil to zdaniami po tysiackroc zlozonymi, wiec luz. Nie mamy zadnych doswiadczen w hodowli dzieci, zatem, moze to blogoslawienstwo?, brak materialu do porownan typu: a kuzyn Jozinek w tym wieku to to, a kuzyneczka Helga tamto... wiec rowniez luz.
    Niestety, pojecia, ksiazek, ani przykladow nie maja ochronki, ani tutejsze kwity, a za tymi kwitami pewnie jacys urzednicy. A z kwitami nigdy nie wiadomo, wpisza raz i tlumacz sie czlowieku, zes nie jest wielbladem. I to nas martwi, i to nas w sepy zamienia.
    (Nasza ochronka ochronkuje od dwudziestu pieciu lat. Znaczy od chwili, gdy hmm... skonczyla pietnascie? osiemnascie? moze nawet jest babina mlodsza ode mnie :-)... ilosc dwujezycznych dzieci, z ktorymi miala do czynienia w tym czasie? Zero i nul.)
    Chca te dziesiec to dziesiec dostana. Chocbym miala pruc flaki z kazdego Dyniego zdania. Mysl o ordynarnym zelganiu jeszcze od siebie odsuwam, ale kto wie... :-)
    Moze wina jest, ze to mala wies? Mala wies, maly wybor ochronek. Nasza ma najlepsze ministerialne referencje. Referencje, kazda wystawiona przez innego inspektora, subiektywna sprawa.
    Moze wina jest, ze ochronkowa zostac w sumie kazdy na Wyspie moze, czesto nie stoi za tym zadne (a gdziezby tam dopiero wyzsze) wyksztalcenie (choc, szczerze, czy wyzsze uniwersyteckie cos dzis gwarantuje?).
    Moze wina jest, ze kazdy ma inny pomysl na wielojezycznosc, problem nie jest powszechny (sama nigdy sie nad nim nie zastanawialam poki na mnie nie padlo), a na bank na weekendowych kursach ‘jak byc ochronka’ o tym nie ucza. Idzie potem ta nasza ochronka na cotygodniowe plasy i harce z podopiecznymi, a tam jej inne ochronkowe okazuja Henryczka, co to spiewa ‘God save the Queen’ albo liczy do pinciuset i babina sie peszy, bo sumienie ma i sie martwi, ze zle uczy, albo sumienia nie ma i sie martwi, ze przestaniemy jej placic. Ma do tego porownanie z Rubenitem, ktory nazywa ja po imieniu od miesiecy, jest chorobliwie do niej przywiazany, i ogolnie radzi sobie z wokabularzykiem zgrabniej niz Dynia. A Dynia ani nie zwraca sie do niej po imieniu, ani zdan nie sklada, ani nigdy nie uczynila mi afrontu, by w dzien swiateczny stac pod drzwiami wyjsciowymi i wyc przez godzine, ze chce do ochronki (choc i owszem lubi tam byc, jak przypuszczam glownie ze wzgledu na obecnosc starszakow) i jeszcze prezentujac upor po mamuni staje pod piekarnikiem i mowi: ‘heisse!’, co dla ochronki brzmi jak ‘ice’... (- To nie ‘ice’ to ‘hot’, Dyniu. - Heisse! - To nie ‘ice’ to ‘hot’, Dyniu. - Heisse! Heisse!... i moglyby tak obie do rana, gdybym wreszcie nie poprosila ochronki, zeby dla zdrowia psychicznego ich obu zaczela wierzyc Dyni na slowo i skupila sie wylacznie na podawaniu angielskiej wersji, bo jak sie okazuje Dynia swietnie rozumie, ze jablko, apfel, apple, czy manzana to jeden wal-wal :-) Tyle, ze, pamietacie, o piora tez prosilam :-)

    ReplyDelete
  7. Mialam nadzieje, ze te polsko-niemieckie Bliznieta beda jakims kolejnym pozytywnym dla wielojezycznosci zdarzeniem, ale... Ale zdaje sie, ze przez dwa lata trzymano je pod korcem (to mala wies, Bliznieta sa tylko o kilka miesiecy mlodsze od Dyni, gdyby sie integrowaly musialybysmy je spotkac w czasach macierzynskiego urlopu), mowiono do nich wylacznie po niemiecku (... tu jawi sie zupelnie inna sprawa, ktorej kompletnie nie ogarniam, a mianowicie matki wyrazajacej swoje uczucia w jezyku innym niz wlasny, ojczysty? Ze yyyy? Ze tak mozna? Ze to dziala? Naprawde?), wiec Dynia im nie poczyta ‘Kaczki Dziwaczki’, ale moze za to wspolnie rozwiaza problem znikajacego obuwia? :-)
    Chwilowo ponoc jednak glownym zajeciem Blizniat jest wycie z rozpaczy.
    Z rozbrajajaco zabawnych: ochronka utrzymuje, ze Dynia nawiazala rozmowe ‘po niemiecku! slyszalam! mowila po niemiecku!’ z jednym z Blizniat, gdy to zrobilo sobie pauze w wyciu i ze da sobie ochronka odciac konczyny, ze byl to poprawny niemiecki dialog. Tyle, ze ochronka nie ma nawet weekendowego kursu z filologii germanskiej, wiec ... a niech tam sobie wierzy... pewnie tematem byla polityka zagraniczna rzadu Angeli :-)
    A na marginesie mi smutno, bo w desperackim zapotrzebowaniu na pozytywne zdarzenia we wlasnym zyciu (Dynia i wszystko co zwiazane z Dynia to osobna kategoria, ktora rozliczam innym PITem) glupio uczepilam sie mysli, ze z tych Blizniat i rodzicow bedzie jakies pokrewienstwo doswiadczen, jakas dobra znajomosc, no wiecie, Panie, ze znajde kume, z ktora bede mogla nad kawa pogawedzic... a tu chyba sie nie zapowiada, acz poczekajmy na dalszy rozwoj wydarzen... /to pisala kaczka w przerwie

    Ach, wspomnialam tu kiedys o miejscowym przedszkolu, w ktorym zalozono na zyczenie polskich rodzicow polska grup. Jedna z tubylczych matek Pilates, ktora ma dziecko w tymze przedszkolu opowiadala mi, ze jest git, bo jej corka nauczyla sie kilku slow po polsku, gdyz nauczycielki – przymuszone okolicznosciami – rozwieszaja kartki z obrazkami i podpisami po polsku. Nie przestaje o tym myslec, gdy mijam przedszkole, na ktorego drzwiach wisi kartka, po polsku, a jakze: ‘wyjscie fire nie stawac’, a tuz obok kartki z ‘Welcome!’ stosowny polski odpowiednik ‘Powitanie!’ Dwie mysli: jedna, ze jak dobrze, ze istnieje Google Translator, druga, czy przejely sie kobiety apelem Michala Rusinka?
    A trzecia to juz wylacznie owacja na stojaco dla rodzicow zaangazowanych w krzewienie polskiej mowy.

    ReplyDelete
  8. Kaczko, bo normalnie wezmę włożę profesjonalną czapkę i wysmaruję ochronce elaborat na temat dwu- i wielojęzycznych dzieci i rozwoju komunikacji, a potem wezmę i ochronkę zczardżuję za mój cenny czas i jeszcze cenniejszą wiedzę.
    Komunikuje się? Tak.
    Pozostałe developmental milestones o czasie? Tak.
    To koniec dyskusji.
    Howgh.

    ReplyDelete
    Replies
    1. ... postrasze elaboratem i czardzem podczas kolejnej wywiadowki za tydzien :-)

      Delete
  9. A w tym nurcie - tylko nie bierz Dyniu tego do siebie - dzisiaj właśnie w Zetce zapodali, że w GB niedawno przyjęto do Mensy najmłodszą członkinię:4-latkę z IQ 158. W wieku 2 lat sama nauczyła się czytać i wykonywać proste działania matematyczne! Tak powiedzieli! Trudno sobie to wyobrazić! Dwulatka czytająca "prasę" na nocniku...I to Homo sapiens, i to, i reszta też;-)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Wzielysmy do siebie kilka tygodni temu, gdy ukazalo sie w miejscowej gazecie :-)
      Jestem wdzieczna losowi, ze Dynia nie wymaga ode mnie wykladow z algebry.

      Delete
  10. ja w dorosłym życiu nie jestem w stanie porządnie dwóch języków opanować. a Dynia ma główkę chyba trochę mniejszą (choć nie wiem skąd przydomek Dynia) i musi opanować trzy. ja jej nie zazdroszczę

    ReplyDelete
    Replies
    1. Przydomek wzial sie od aerodynamicznych inaczej ksztaltow mojego ciazowego brzucha :-) Wygladalam jakbym polknela Dynie...
      A czapka w rozmiarze dla czterolatka :-)

      Delete
  11. U nas zlobek bardzo niezadowolony, bo po wielkanocnej przerwie Pociecha dotad zrozumiala i wyrazna wrocila obcojezyczna. (Tak, tak: 'tsjotja was i fujek. I Marie naar babcia Dynia!')
    Lou

    ReplyDelete
    Replies
    1. Jesli zamiast 'Bruder Jacob' spiewa 'Panie Janie' to na zlobek ma podstawy do rozpaczy :-)
      Marie coraz bardziej nam sie podoba ;-)

      Delete
  12. Ehhh... Ja się załzawiłam ze śmiechu, a Córka aż sutka wypuściła z dziąseł śmiejąc się z matczynych objawów radości.

    ReplyDelete
  13. Ja posiadam egzemplarz Dynio-podobny rocznik kwiecien 2010. Tez chowany na Wyspie i na szczescie poki co dwujezykowo (choc Tata 'egzemplarza' czasem przemowi w prawie wymarlym jezyku przodkow swoich). Dziec moj zna moze 30 slow, nie powtarza po nikim. Ostatnio sie troche rozkrecil to znaczy zdarza jej sie cos powiedziec poprzedzajac partykula 'nie' (nie-tata, nie-mama). Jak glodna wyciaga sobie mleko lub serek z lodowki, jak spiaca idzie do lozka. Do perfekcji ma opanowane 'more' i 'jeszcze'. Jakiekolwiek zdanie proste pozostaje w sferze (moich) marzen sennych . HV juz mysli o logopedzie. Ochronka sie dzieki Bogu nie czepia. Dzieki Ci Dynio ze jestes :-)
    Ach i jeszcze jedno. To a propos innego Twojego postu o sypianiu z arsenalem pluszakow. Ty to jestes szczesciara. Moje dziecko od malenkosci sypia ze szczoteczkami do zebow, plastykowymi kubkami, gumowymi misiami, plastikowymi autobusami slusznych rozmiarow. Moja odmowa sypiania z kosiarka do trawy (takze nie mala) spotkala sie z glebokim niezrozumieniem. Pozdrawiam. A

    ReplyDelete
    Replies
    1. :-)))))
      Imaginuje sobie to Madejowe loze :-) oraz trzymam sie kurczowo hipotezy, ze niemoznosc nawiazania werbalnego kontaktu przyczynia sie do wiekszej kreatywnosci w kontaktach miedzyludzkich. Na wlasne oczy dzis widzialam, ze gdy Rubenito nie reagowal na niezrozumialy slowotok Dyni, ta podniosla go za kolnierz z podlogi i pokazala czego oczekuje :-)

      Delete