[3-5 Jun 2013]
Nie wiem, czy przewidział to Einstein, są miejsca, gdzie czasu po prostu nie ma.
Może był i się wyczerpał, może ukradli, może rozebrali na podzespoły, może nigdy nie było.
Podszewka czarnej dziury.
Lokalny szpital.
Prozaiczna klinika.
Czekam.
Liczę kwadranse. Jeden, drugi, trzeci, czwarty, piąty...
Pusta poczekalnia.
Pielęgniarki niespiesznie szurają obuwiem ochronnym.
Tak, tak, lekarz kiedyś przyjdzie.
Wątpliwe jednak, że o dziesiątej, skoro zegar wybija dwunastą (!).
Prawdopodobnie dla zabicia czasu, symulowania aktywności nasyłają studentkę pielęgniarstwa, która drżącymi rękami mierzy ciśnienie (mnie, choć powinna raczej sobie) i każe czekać w pustym gabinecie.
O-oooo.
W pustej poczekalni było mnie widać. Kto mnie tu znajdzie za zamkniętymi drzwiami?
Trzy kwadranse później, pukanie do drzwi.
(To nieodmiennie wzrusza, lekarz, który przed wejściem puka do drzwi własnego gabinetu [1].)
Cztery kwadranse później oddaję siedem fiolek krwii szwedzko-irlandzkiej pielęgniarce.
Wątpliwa profilaktyka anemii.
Wracam do domu.
Z zakładu wychowawczego odbieram Dynię, czterdzieści najświeższych autoportretów i komplementy na temat twórcy.
Zakład się cieszy, że twórca coraz częściej opisuje swe stany ducha słowem, a nie tylko pędzlem, acz radość może być przedwczesna, bo nadużywanym przymiotnikiem jest aktualnie ‘upset’.
‘I am upset with you!’
Wyrasta na zdegustowaną malkontentkę.
Po mamusi.
©kaczka
[1] opcjonalnie, gdy rzecz dzieje się za zasłonką, puka w zasłonkę
Nie wiem, czy przewidział to Einstein, są miejsca, gdzie czasu po prostu nie ma.
Może był i się wyczerpał, może ukradli, może rozebrali na podzespoły, może nigdy nie było.
Podszewka czarnej dziury.
Lokalny szpital.
Prozaiczna klinika.
Czekam.
Liczę kwadranse. Jeden, drugi, trzeci, czwarty, piąty...
Pusta poczekalnia.
Pielęgniarki niespiesznie szurają obuwiem ochronnym.
Tak, tak, lekarz kiedyś przyjdzie.
Wątpliwe jednak, że o dziesiątej, skoro zegar wybija dwunastą (!).
Prawdopodobnie dla zabicia czasu, symulowania aktywności nasyłają studentkę pielęgniarstwa, która drżącymi rękami mierzy ciśnienie (mnie, choć powinna raczej sobie) i każe czekać w pustym gabinecie.
O-oooo.
W pustej poczekalni było mnie widać. Kto mnie tu znajdzie za zamkniętymi drzwiami?
Trzy kwadranse później, pukanie do drzwi.
(To nieodmiennie wzrusza, lekarz, który przed wejściem puka do drzwi własnego gabinetu [1].)
Cztery kwadranse później oddaję siedem fiolek krwii szwedzko-irlandzkiej pielęgniarce.
Wątpliwa profilaktyka anemii.
Wracam do domu.
Z zakładu wychowawczego odbieram Dynię, czterdzieści najświeższych autoportretów i komplementy na temat twórcy.
Zakład się cieszy, że twórca coraz częściej opisuje swe stany ducha słowem, a nie tylko pędzlem, acz radość może być przedwczesna, bo nadużywanym przymiotnikiem jest aktualnie ‘upset’.
‘I am upset with you!’
Wyrasta na zdegustowaną malkontentkę.
Po mamusi.
©kaczka
[1] opcjonalnie, gdy rzecz dzieje się za zasłonką, puka w zasłonkę
Kaczko, jesteś piękna!
ReplyDeleteNo ba, dasz wiare, ze Dynia robi taka sama mine, gdy kaza jej sie usmiechac? Nic dziwnego, ze placowki wychowawcze wzywaja egzorcystow :-)
DeleteZakładając, że macie podobne miny to teraz wiemy co tak działa na Rubenita. Jeden ruch brwią i chłopak leży i kwiczy.
ReplyDeleteMamy identyczne miny. Genetyka to potega :-)
DeletePrzypuszczałaś Kaczko że tym zdjęciem będziesz wygrywać konkursy? Jesu, jakie jest piękne..
ReplyDeleteW glebi duszy, tak :-) Uwazam, ze to moje najlepsze zdjecie. Wszystkie po nie dorastaja mu do piety :-)
DeleteCiekawi mnie, do ilu Ci ciśnienie wzrosło w tej poczekalni?
ReplyDeleteOraz mina - bezkonkurencyjna:))
110 na 60. Czyli podnioslo sie pewnie z 80 na 40, bo ja swoja krew przelewam przez naczynia wiencowe ze stoickim spokojem :-)
DeleteNiewykluczajmy rowniez, ze studentka mogla sie omylic, gdyz przez caly czas tlumaczyla mi, jak bardzo spadl jej kamien z serca, bo obawiala sie, ze nie mowimy w tym samym narzeczu i patrzyla mi przy tym w oczy, a nie na wskazania wahadla ;-)
A może ta krew to dla pielęgniarki była:P musieli dziewczę podkarmić :P
ReplyDeleteRelanium bardziej na miejscu :-)
Deletea przed nią bieży baraaaanek, a nad nią lata motyyylek!
ReplyDelete:D
Deleteaaaaaa jaka słitfocia :D
ReplyDeleteja mam tak na poczcie, jak Ty u lekarza
Ale na poczcie sa przeciez takie numerki wypluwane przez automaty?! Twoj sie nie wyswietla?! :D
Deletebuziaki dla Trzylatki!
ReplyDelete3 lata, ha!
i co mi teraz powiesz o czasie?
***
uściski też dla Ciebie, rzecz jasna, cała masa :D
i już nie choruj, proszę....
(udało nam się uniknąć upomnień w stylu "bądź grzeczna", ale zdaje się, że zbyt często, odkrywając w środku nocy ciepłotę Maszki jęczałam w stylu "jessu, tylko mi nie choruj, dziecko", bo teraz ona używa tego hasła jako najsurowszego napomnienia: "i nie choluj babciu!")
no chyba, że to anemia fizjologiczna? ;)
;-)
DeleteObiecuje solennie, zadnego chorowania!
Co ja tam wiem o czasie. Ledwiem ja wczoraj do domu przyniosla w wezelku, a dzis wyzera z lodowki, a upomniana, ze tak nie wypada damie, odwraca sie i mowi 'no talking to me, mama!'.
I majtki sama zaklada, i rajtki, i sama do lazienki pojdzie, i zapelni cala strone krzyzami utrzymujac, ze sie podpisala... kiedy to? jak? skad? :DDD
Hehe, uwielbiam Cię czytać...
ReplyDelete...życie ;)
p.s. gratulacje! Wszak drugie miejsce też podium! :)
Nisko sie klaniam!
Delete:)
uściskaj małą od cioci Hermi! PLYZ!
ReplyDeleteUsciskana!
DeleteZobaczyłam zdjęcie i już wiem wszystko - już wiem dlaczego ja Cie tak kocham :D
ReplyDelete