[6-8 Apr 2013]
(...)
- Widzisz te ślady na mojej kurtce? – zapytała współmatka z pociągu, której odzież, istotnie opalizowała śladami fluorescencyjnego śluzu (... albo ktoś energicznie wycierał sobie w nią nos albo po omacku zbierała ślimaki winniczki) - GLUT! – potwierdziła najmniej estetyczne przypuszczenia. - Od września, nie było dnia, żeby wszystkie były zdrowe...
Cóż tam ja, matka jednego dziecka i jego smarków!
Wirusów handel detaliczny i wydzielin seria limitowana.
Cóż ja wiem o życiu.
(...)
Partycypowałyśmy w kolejnych urodzinach.
Zaproszono nas, choć na ostatnich Dynia i Hauptcioteczka wywołały zgorszenie unosząc z biesiadnego stołu pojemnik o pojemności dwustu mililitrów wypełniony winogronami pokrojonymi w ćwiartki.
Były przekonane, że to porcja na jedną osobę, nie zaś na trzydziestkę dziatek i towarzyszących im opiekunów.
(Babunia solenizanta, która wydzielała po trzy słupki marchewki i po pięć ziemniaczanych misiów na nieletniego uniosła brew w zgorszeniu, ale nie odważyła się odebrać.)
Na bieżących urodzinach dziatki tak osłabione sezonem zimowym, że kaźń osiołka z bibuły, mord patyczkiem trwałby do dziś, gdyby wreszcie ktoś z dorosłych nie ukręcił stworzeniu łba i nie wypatroszył cukrzanych wnętrzności.
Symboliczna ofiara.
Smutna bibułkowa padlina.
W celu zagarnięcia jak największej ilości karbohydratów, Dynia usiadła na żelkach, rękami zgarniając lizaki i damską biżuterię.
Potem strzeliła sobie tatuaż.
Najróżowszego delfina z brokatu.
Potem krążyła wśród zebranych chwaląc się przynależnością do subkultury.
Nadal kaszle.
(...)
Pójdź w me ramiona, o piękny Eduardo!
(...)
Bufetowa.
(...)
Laura i Filon.
©kaczka
(...)
- Widzisz te ślady na mojej kurtce? – zapytała współmatka z pociągu, której odzież, istotnie opalizowała śladami fluorescencyjnego śluzu (... albo ktoś energicznie wycierał sobie w nią nos albo po omacku zbierała ślimaki winniczki) - GLUT! – potwierdziła najmniej estetyczne przypuszczenia. - Od września, nie było dnia, żeby wszystkie były zdrowe...
Cóż tam ja, matka jednego dziecka i jego smarków!
Wirusów handel detaliczny i wydzielin seria limitowana.
Cóż ja wiem o życiu.
(...)
Partycypowałyśmy w kolejnych urodzinach.
Zaproszono nas, choć na ostatnich Dynia i Hauptcioteczka wywołały zgorszenie unosząc z biesiadnego stołu pojemnik o pojemności dwustu mililitrów wypełniony winogronami pokrojonymi w ćwiartki.
Były przekonane, że to porcja na jedną osobę, nie zaś na trzydziestkę dziatek i towarzyszących im opiekunów.
(Babunia solenizanta, która wydzielała po trzy słupki marchewki i po pięć ziemniaczanych misiów na nieletniego uniosła brew w zgorszeniu, ale nie odważyła się odebrać.)
Na bieżących urodzinach dziatki tak osłabione sezonem zimowym, że kaźń osiołka z bibuły, mord patyczkiem trwałby do dziś, gdyby wreszcie ktoś z dorosłych nie ukręcił stworzeniu łba i nie wypatroszył cukrzanych wnętrzności.
Symboliczna ofiara.
Smutna bibułkowa padlina.
W celu zagarnięcia jak największej ilości karbohydratów, Dynia usiadła na żelkach, rękami zgarniając lizaki i damską biżuterię.
Potem strzeliła sobie tatuaż.
Najróżowszego delfina z brokatu.
Potem krążyła wśród zebranych chwaląc się przynależnością do subkultury.
Nadal kaszle.
(...)
Pójdź w me ramiona, o piękny Eduardo!
(...)
Bufetowa.
(...)
Laura i Filon.
©kaczka
Dżizzus ( znowu ) dla kogo to madejowe łoże obok???
ReplyDeletePrawda, ze ladne :-)
Deleteja tez w tej sprawie. Może to jest do drapania po plecach? do walki z celulitem? zestaw fakira? do prania swetrów z angory? szczotka do włosów Roszpunki?
ReplyDeleteZ podanych propozycji wybieram szczotke do drapania po plecach!
DeleteTo jest suszka do pisma sytemu Braila.
ReplyDeleteDla olbrzyma?
DeleteBufet na ceracie wyglada calkiem swojsko! Jak dyskoteka na sali gimanstycznej za moich czasow.
ReplyDeleteA Laura i Filon z rozowym balonikiem- boscy!
Az szkoda, ze balonik nie w formacie serduszka :-)
DeleteCala sala przypomina mi sale gimnastyczna 'za moich czasow'. Metodysci sie najwyrazniej inspirowali.
obstawiam, że to kolczaste służy do poprawy perystaltyki jelit po skorzystaniu z bufetu :D
ReplyDeleteAle jak? Przeciskajac sie pomiedzy, czy nadziewajac sie na kolce? :)
Deletenormalnie, kładziesz się brzuszkiem na kolczaste a dwa inne hobbity pompują naprzemiennie :D bardzo możliwe, że nastąpi również samoistne płukanie żołądka ;D
DeleteNawet bardziej niz mozliwe :-)
Deletea ja - zboczeniec papiernictwa, detalu i dekoracji - zachwycam się pięknie przygotowanym bufetem ;D chociaż nie - kolczasta huśtawka też mnie kręci :))
ReplyDeletePS i Ewka śmiga w takich samych buciszczach jak Dynia :)
Przez pierwszy tydzien od zakupu buty spaly z Dynia w lozku. Udalo sie wynegocjowac, ze je zdejmie, ale musialy lezec obok poduszki :-)))
DeleteProporcje przywrocono, buty sypiaja juz w przedpokoju, ale trudno Dynie przekonac, by ubrala inne niz TE!
... a kolczasta hustawka - jakiez banalne - to tor dla szklanych kulek. Gdy sie przechyli hustawke kulki turlaja sie miedzy kolcami wydajac przy tym dzwieki jak drewniane cymbalki. Bardzo to jest zen i kwiat lotosu. W teorii. W praktyce, nigdy nie ma wystarczajacej ilosci kulek dla wszystkich chetnych, kurduple przyczepione do obu koncow chca podnosic i upuszczac na raz, raczkujacy probuja zezrec kulki, starsi rzucaja w siebie kulkami, dorosli zabijaja sie potykajac o rozsypane na podlodze kulki. Poniewaz zabawki tych gabarytow zwykle wypozycza sie za grosze (genialny pomysl!) z wypozyczalni zabawek organizowanych przez poszczegolne hrabstwa, dodatkowa atrakcja dla rodzicow jest odnalezienie po imprezie dwudziestu kulek dolaczonych do zabawki. Zeby nie daj boze, ani jednej nie zabraklo :-)
ReplyDeletebomba! i możliwość wypożyczania i samo ustrojstwo - nigdy takiego nie widziałam :) pobawiłabym się! mam kulki! ponad 50! :D
DeleteZ piecdziesiecioma kulkami bylabys krolowa imprezy!
Deletedla Dyni to była chyba udana impreza... sama przy bufecie :)))
ReplyDeleteWymarzone okolicznosci. I nikt nie reglamentowal misiow z ziemniakow. Poezja!
DeleteTo idziemy! :-)
ReplyDeleteKaczko droga otwierasz mi oczy na swiat
ReplyDeletezawsze sie zastanawialam o co loto z tym bibulkowym kucem
teraz juz wiem :D
ale Malej Q nie powiem,bo jeszcze bede musiala go zakupic na nadchodzace urodziny, karmic, wyprowadzac na spacerek a potem pomagac wybebeszac lol ;D
Cala przyjemnosc... Nie mow Malej Q, bo zeby wypruc z bibulkowego slodycze tlukac jedynie patyczkiem trzeba naprawde wiele sily. To zabawa dla starszakow, albo dla rodzicow, ktorzy pragna odreagowac frustracje.
DeleteWystepuja odmiany ze wstazeczkami. Wtedy tylko jedna otwiera cukierkowa zapadke w zoladku stworzenia. Mlodziez szarpie po kolei.I to jest ta przyjazniejsza i bezpieczniejsza wersja :-)
niezle braki w edukacji mam :) dzieki za info :) a Mala pozyje jeszcze w blogiej nieswiadomosci :)
Deleteleżeć na brzuchu z przystojniakiem u boku i różowym balonikiem nad głową - bezcenne!
ReplyDelete