[31 Mar -2 Apr 2013]
(...)
Dynia zaraziła mnie drogą tulenia.
To pewnie kwestia proporcji, nawet najtwardszy układ immuno (powracam do toposu Chucka Norrisa) złamałby się pod ciężarem takiej ilości wirusów, dopychanych dodatkowo osmarkaną łapą.
(Oczyma duszy widzę, jak bękarty ewolucji taranują błony śluzowe ignorując napisy ‘nic do oclenia’ oraz łżąc w żywe oczy w formularzu ‘czy kiedykolwiek byłeś członkiem prokariotycznej grupy terrorystycznej próbującej przejąć oskrzela?’)
Dynia się otarła, wtarła, przytuliła, kichnęła i prychnęła i zamknął się cykl przyrody.
Wrócilam do punktu wyjścia.
Rzężę, mam febrę i jestem wymięta.
Odstąpił mnie entuzjazm ku czynnościom życiowym.
Tym, podstawowym, jak i kompleksowym.
Nie da się żyć tak.
(...)
Przepiłowaliśmy kraty w łóżeczku Dyni.
Czynimy zakłady, kiedy zorientuje się, że może tak po prostu wstać, wyjść z pokoju i kontynuować nękanie.
(...)
W ludzkim wypowiada sie rzadko.
Z Mistrzem Yodą dogadałaby się bez trudu.
‘majn no like’ ‘very majn like’
Opętało ją również dociekanie prawowitych właścicieli.
'Mama kupić? Papa kupić? This? Das? To?'
– baza danych, która może się przydać się na wypadek rozwodu.
(...)
Zmieniła wyznanie.
Jej idolką, na prawach bogini, jest Ulu.
Ulu. Łącznik między światem krótkich a krajobrazem dorosłych.
Ulu nie sprzedadzą w sklepie ni fajek, ni wina, ale Ulu potrafi wspiąć się na stołek i znieść z Synaju czekoladowe jajo.
To jedno, jest wystarczającym dowodem boskości.
Dorzucić do tego taniec na pointach, górną kuszetkę piętrowego łóżka i koordynaty na pochowane w krzakach czekoladowe zające.
Widok z góry na panteon i splunąć Zeusowi na łysinkę.
Jeśli Ulu nie jada grzybów, nie jedzą ich wyznawcy, choć dotychczas problem konsumpcji pieczarek nie spędzał im snu z powiek.
Grzyby, skoro tako rzecze Ulu, wiadomo, muszą być trujące.
‘Uluuuuuu, Uluuuuuu!’ krzyczy Dyniu wśród nocnej ciszy. Przez sen.
Za dnia przychodzi i szeptem mówi mi do ucha: ‘Dynia Ulu!’.
Też chce być wszechmogąca i mieć kontrolę nad wyborem dobranocek.
©kaczka
(...)
Dynia zaraziła mnie drogą tulenia.
To pewnie kwestia proporcji, nawet najtwardszy układ immuno (powracam do toposu Chucka Norrisa) złamałby się pod ciężarem takiej ilości wirusów, dopychanych dodatkowo osmarkaną łapą.
(Oczyma duszy widzę, jak bękarty ewolucji taranują błony śluzowe ignorując napisy ‘nic do oclenia’ oraz łżąc w żywe oczy w formularzu ‘czy kiedykolwiek byłeś członkiem prokariotycznej grupy terrorystycznej próbującej przejąć oskrzela?’)
Dynia się otarła, wtarła, przytuliła, kichnęła i prychnęła i zamknął się cykl przyrody.
Wrócilam do punktu wyjścia.
Rzężę, mam febrę i jestem wymięta.
Odstąpił mnie entuzjazm ku czynnościom życiowym.
Tym, podstawowym, jak i kompleksowym.
Nie da się żyć tak.
(...)
Przepiłowaliśmy kraty w łóżeczku Dyni.
Czynimy zakłady, kiedy zorientuje się, że może tak po prostu wstać, wyjść z pokoju i kontynuować nękanie.
(...)
W ludzkim wypowiada sie rzadko.
Z Mistrzem Yodą dogadałaby się bez trudu.
‘majn no like’ ‘very majn like’
Opętało ją również dociekanie prawowitych właścicieli.
'Mama kupić? Papa kupić? This? Das? To?'
– baza danych, która może się przydać się na wypadek rozwodu.
(...)
Zmieniła wyznanie.
Jej idolką, na prawach bogini, jest Ulu.
Ulu. Łącznik między światem krótkich a krajobrazem dorosłych.
Ulu nie sprzedadzą w sklepie ni fajek, ni wina, ale Ulu potrafi wspiąć się na stołek i znieść z Synaju czekoladowe jajo.
To jedno, jest wystarczającym dowodem boskości.
Dorzucić do tego taniec na pointach, górną kuszetkę piętrowego łóżka i koordynaty na pochowane w krzakach czekoladowe zające.
Widok z góry na panteon i splunąć Zeusowi na łysinkę.
Jeśli Ulu nie jada grzybów, nie jedzą ich wyznawcy, choć dotychczas problem konsumpcji pieczarek nie spędzał im snu z powiek.
Grzyby, skoro tako rzecze Ulu, wiadomo, muszą być trujące.
‘Uluuuuuu, Uluuuuuu!’ krzyczy Dyniu wśród nocnej ciszy. Przez sen.
Za dnia przychodzi i szeptem mówi mi do ucha: ‘Dynia Ulu!’.
Też chce być wszechmogąca i mieć kontrolę nad wyborem dobranocek.
©kaczka
bez linka to ja tej Ulu nie rozbiorę. wpisz sobie ulu do grafiki googla, to zobaczysz!
ReplyDeleteOkno na świat z łóżeczka jakoś bez sensacji przebiega u dzieci, nie wiedzieć czemu...
Fascynujace. Guglu przenioslo mnie do swiata tasakow!
DeleteUlu jest slowianska, ale i kosmopolitanska.
A z tym oknem na swiat to bez sensacji chyba u niektorych. Znajomi opowiadali, ze ich syn probowal przeciskac sie przez kraty juz w wieku szesciu miesiecy. Do dzis - lat dwa - spi pod straza.
jak zawsze oczy mokre mam od łez, ze śmiechu żeby nie było :)
ReplyDeleteJak zawsze, polecamy sie na przyszlosc!
DeleteKaczko, kolejny raz potwierdza się, że im bardziej rzęzisz, tym cudniejsza notka.:-))) Oczywiście, mimo to, jak najszczerzej życzę zdrowia i mniej problemów religijnych z Dynią. A ropos języków, już pięknie mówi to samo w trzech: this, das, to, czyli zaczyna rozumieć, o co w tym chodzi.
ReplyDeletePodobno tez, gdy jestem najbardziej wymemlana i niewyspana wtedy wygladam najpiekniej :-) Chyba przyjdzie mi sie z tym pogodzic :-)
DeleteOby tylko takie problemy...
to może tuleniem wirtualnym da się podleczyć, dla odmiany?
ReplyDeleteTulaj!
DeleteZdrowka!!!
ReplyDeleteWidzę, że mimo osłabienia optymizm nie opuszcza ciebie...
Optymizmu sie trzymam jak ostatniej deski! :-)
DeleteWszyscy pogardzamy opcją 'Like' na facebooku. 'Like' to taka namiastka komentarza. To fakt.
ReplyDeleteAle jak bym miała automatyczną opcję wklejania u Ciebie komentarza: "Ryję z każdego słowa", to pewnie bym z niej skorzystała :)
Wiem, że nie byłoby to godne Twojego talentu, no ale ile razy można pisać, że świetnie piszesz? :))
A zwycięzcą dzisiejszego wpisu (w moim prywatnym rankingu) są: "Czynimy zakłady, kiedy zorientuje się, że może tak po prostu wstać, wyjść z pokoju i kontynuować nękanie." (z naciskiem na 'nękanie') oraz "W ludzkim wypowiada sie rzadko.
Z Mistrzem Yodą dogadałaby się bez trudu." :))
Fidrygauko, plone rumiencem zadowolenia! Dziekuje!
DeleteJakże miło poczytać po przerwie!
ReplyDeleteZdrowiej :)
Nie opuszcza mnie wrazenie, ze niczym innym sie ostatnio nie zajmuje :-)
DeleteZdrówka życzę !
ReplyDeleteJak zwykle, zachwycona jestem każdym zdaniem Twojego posta !!
Dynia, choc obsmarkana i zaraźliwa, cudna w tych opisach jest.
Ponoć w wieku 6 lat odpornosć na wirusy wzrasta...u nas zadziałało ( wszystko było załapane i odchorowane ). Niestety , na rodziców nie działa. Małolata moja nie choruje, ale przynosi do domu i hojnie dzieli się z nami upierdliwymi wirusami :-)
A do wpływów takich Ulu należy się przyzwyczaić, niestety.
Wplywy Ulu ambitne, gorzej, gdyby Ulu te fajki i tatuaze :-)
DeleteW wieku SZESCIU LAT?
Wysiadam.
:-)
Ukoch.
ReplyDeletegenialna inscenizacja infekcji!
ReplyDeletezresztą - co akapit, to kolejny zachwyt:)
zdrowiejcie:*
To ja tylko napiszę, że Ulu zaraziła się niejedzieniem grzybów od swego najlepszego przyjaciela. Który aktualnie już grzyby je, ale tym się gorzej zaraża chyba. Wirus słowiańsko-teutońskiego dziecięcego niejedzenia grzybów ;).
ReplyDelete