(18-19 Apr 2013)
(...)
Siedzi w fotelu.
Ciężko wzdycha.
Bardzo ciężko wzdycha.
Od jej wzdychania unosi się kopuła wszechświata.
- Co cię tak trapi, córko?
- Boys.
Co mnie podkusiło, żeby zapytać?!
(...)
A jednak zaryzykowałam wizytę u miejscowego stomatologa.
I o dziwo, zgodnie z obietnicą – najbardziej bolało po.
Podczas płacenia rachunku.
[Nie mam porównania, ni stosownej wiedzy w dziedzinie, możliwe, że przespałam dekadę gwałtownego rozwoju stomatologii, ale zaaplikowane znieczulenie okazało się rewelacyjne. Zadziałało w ciągu dwóch minut, niemalże punktowo, po godzinie ustąpiło bez jakichkolwiek strat na ciele i duszy i nie przyprawiło o arytmię. To standard?]
(...)
Tydzień temu zaniosłam szpitalny wypis Dyni do wiejskiego ośrodka zdrowia z prośbą o wpięcie do akt oraz o wystawienie recepty na mydło na egzemę, którą z nudów zdiagnozował u Dyni szpitalny pediatra.
(Nigdy chyba się nie dowiem, co stoi na przeszkodzie, by recepty wypisywali szpitalni konsultanci? Zrozumiałabym, gdyby przywilej ten wyłącznie uprawiał wybrany przeze mnie lekarz rodzinny, że niby ciągłość, trwałość, znajomość chorób rodzinnych i poziomu cholesterolu do czternastu pokoleń wstecz... tyle, że od trzech lat nie miałam jeszcze przyjemności z tym, który teoretycznie jest naszym rodzinnym.)
Recepcjonistka przyjęła, zeskanowała, skserowała, zakreśliła fragment dotyczący recepty, powiedziała, że oto wkłada me życzenie do teczki lekarza wypisującego recepty.
Czas realizacji – czterdzieści osiem godzin. Wróć w poniedziałek.
W poniedziałki, wtorki, środy i czwartki wracam, gdy przychodnia zamknięta jest na siedem spustów.
Wróciłam dziś.
Nie ma.
NIE MA NO CO JA JEJ ZROBIĘ JAK NIE MA PEWNIE WCALE NIE PRZYNIOSŁA I ZMYŚLA...
(Nasuwa się wniosek, że zestaw predyspozycji do zawodu recepcjonistki jest uniwersalny i ponadkulturowy.)
Gdy już ustaliłyśmy, że nie zmyśla, trop zaprowadził do lekarki, która zapomniała.
Było południe. Lekarka podobno przeprosiła i poprosiła, by wrócić za kilka godzin.
Wróciłyśmy o piątej. Recepcją rządził inny babon, poprzedni siedział odwrócon plecami i klepał sudoku w komputerze.
Dalejże znów tłumaczyć, po co przychodzę zwracając się także do pleców poprzedniego babona, który utracił słuch i inne wypustki.
Bieżący babon, że w komputerze nic nie ma i O JEZU NIE MA NO CO JA JEJ ZROBIĘ JAK NIE MA PEWNIE WCALE NIE PRZYNIOSŁA I ZMYŚLA...
Otóż ja, że może łaskawie powoła na świadka tego drugiego. Tego, co mu się sudoku zacięło.
A gdzieżby, siedzi i wali w klawiaturę.
Za mną kolejka na dwadzieścia osób. Dynia zlokalizowała ulotki na temat chlamydii i zwija (ostatnia pasja – zwijanie kartek w ruloniki). Babon wali w klawiaturę. Dynia zwinęła chlamydie, wypełnia formularze dla potencjalnych dawców szpiku. Wszystkie czterdzieści tysięcy.
Impas.
Wreszcie zaiskrzyło babon wstaje, idzie, wciska się przed sudoku i jęczy.
O JEZU NIE MA NO CO JA JEJ ZROBIĘ JAK NIE MA PEWNIE WCALE NIE PRZYNIOSŁA I ZMYŚLA...
Ta od sudoku, że miało być i czy tu lepiej trzy, czy dziewięć?
Babon wzdycha, wraca, odkrywczo mówi, że nie ma i żebym se coś załatwiła na mieście i wróciła za pół godziny.
Spostrzegawczo zauważam, że za pół godziny apteka będzie od piętnastu minut zamknięta.
Babon fuka, że przecież się nie wedrze do gabinetu, gdy lekarz przyjmuje pacjentów.
Ja przypominam, że podczas mojej ostatniej wizyty u lekarza wdzierała się bez skrupułów dwa razy, więc diagnozuję podwójne standardy moralne.
Babon się obraża.
Kolejka zapuszcza korzenie.
Pora się zbierać.
Cóż mi oni winni.
- Czy możecie zostawić dziś wieczorem receptę w aptece?
(Apteka jest otwarta przez chwilę w co siódmą sobotę pracującą, wiejski ośrodek nie.)
- Ależ oczywiście!
Nie stawiam na to najbardziej złamanego grosza.
W domu list. Z ośrodka zdrowia. Wysłany trzy dni temu.
Dotyczy: prośby o receptę
Skontaktuj się z ośrodkiem zdrowia w celu umówienia się na wizytę u lekarza rodzinnego.
I to wszystko, bo chciałam darmową kostkę parafinowego mydła dla dziecka?
Se pójdę i kupię na mieście.
Może tu kryje się tajemnica, czemu konsultanci nie wypisują?
Ileż dzięki temu ten system oszczędza na mydle.
©kaczka
(...)
Siedzi w fotelu.
Ciężko wzdycha.
Bardzo ciężko wzdycha.
Od jej wzdychania unosi się kopuła wszechświata.
- Co cię tak trapi, córko?
- Boys.
Co mnie podkusiło, żeby zapytać?!
(...)
A jednak zaryzykowałam wizytę u miejscowego stomatologa.
I o dziwo, zgodnie z obietnicą – najbardziej bolało po.
Podczas płacenia rachunku.
[Nie mam porównania, ni stosownej wiedzy w dziedzinie, możliwe, że przespałam dekadę gwałtownego rozwoju stomatologii, ale zaaplikowane znieczulenie okazało się rewelacyjne. Zadziałało w ciągu dwóch minut, niemalże punktowo, po godzinie ustąpiło bez jakichkolwiek strat na ciele i duszy i nie przyprawiło o arytmię. To standard?]
(...)
Tydzień temu zaniosłam szpitalny wypis Dyni do wiejskiego ośrodka zdrowia z prośbą o wpięcie do akt oraz o wystawienie recepty na mydło na egzemę, którą z nudów zdiagnozował u Dyni szpitalny pediatra.
(Nigdy chyba się nie dowiem, co stoi na przeszkodzie, by recepty wypisywali szpitalni konsultanci? Zrozumiałabym, gdyby przywilej ten wyłącznie uprawiał wybrany przeze mnie lekarz rodzinny, że niby ciągłość, trwałość, znajomość chorób rodzinnych i poziomu cholesterolu do czternastu pokoleń wstecz... tyle, że od trzech lat nie miałam jeszcze przyjemności z tym, który teoretycznie jest naszym rodzinnym.)
Recepcjonistka przyjęła, zeskanowała, skserowała, zakreśliła fragment dotyczący recepty, powiedziała, że oto wkłada me życzenie do teczki lekarza wypisującego recepty.
Czas realizacji – czterdzieści osiem godzin. Wróć w poniedziałek.
W poniedziałki, wtorki, środy i czwartki wracam, gdy przychodnia zamknięta jest na siedem spustów.
Wróciłam dziś.
Nie ma.
NIE MA NO CO JA JEJ ZROBIĘ JAK NIE MA PEWNIE WCALE NIE PRZYNIOSŁA I ZMYŚLA...
(Nasuwa się wniosek, że zestaw predyspozycji do zawodu recepcjonistki jest uniwersalny i ponadkulturowy.)
Gdy już ustaliłyśmy, że nie zmyśla, trop zaprowadził do lekarki, która zapomniała.
Było południe. Lekarka podobno przeprosiła i poprosiła, by wrócić za kilka godzin.
Wróciłyśmy o piątej. Recepcją rządził inny babon, poprzedni siedział odwrócon plecami i klepał sudoku w komputerze.
Dalejże znów tłumaczyć, po co przychodzę zwracając się także do pleców poprzedniego babona, który utracił słuch i inne wypustki.
Bieżący babon, że w komputerze nic nie ma i O JEZU NIE MA NO CO JA JEJ ZROBIĘ JAK NIE MA PEWNIE WCALE NIE PRZYNIOSŁA I ZMYŚLA...
Otóż ja, że może łaskawie powoła na świadka tego drugiego. Tego, co mu się sudoku zacięło.
A gdzieżby, siedzi i wali w klawiaturę.
Za mną kolejka na dwadzieścia osób. Dynia zlokalizowała ulotki na temat chlamydii i zwija (ostatnia pasja – zwijanie kartek w ruloniki). Babon wali w klawiaturę. Dynia zwinęła chlamydie, wypełnia formularze dla potencjalnych dawców szpiku. Wszystkie czterdzieści tysięcy.
Impas.
Wreszcie zaiskrzyło babon wstaje, idzie, wciska się przed sudoku i jęczy.
O JEZU NIE MA NO CO JA JEJ ZROBIĘ JAK NIE MA PEWNIE WCALE NIE PRZYNIOSŁA I ZMYŚLA...
Ta od sudoku, że miało być i czy tu lepiej trzy, czy dziewięć?
Babon wzdycha, wraca, odkrywczo mówi, że nie ma i żebym se coś załatwiła na mieście i wróciła za pół godziny.
Spostrzegawczo zauważam, że za pół godziny apteka będzie od piętnastu minut zamknięta.
Babon fuka, że przecież się nie wedrze do gabinetu, gdy lekarz przyjmuje pacjentów.
Ja przypominam, że podczas mojej ostatniej wizyty u lekarza wdzierała się bez skrupułów dwa razy, więc diagnozuję podwójne standardy moralne.
Babon się obraża.
Kolejka zapuszcza korzenie.
Pora się zbierać.
Cóż mi oni winni.
- Czy możecie zostawić dziś wieczorem receptę w aptece?
(Apteka jest otwarta przez chwilę w co siódmą sobotę pracującą, wiejski ośrodek nie.)
- Ależ oczywiście!
Nie stawiam na to najbardziej złamanego grosza.
W domu list. Z ośrodka zdrowia. Wysłany trzy dni temu.
Dotyczy: prośby o receptę
Skontaktuj się z ośrodkiem zdrowia w celu umówienia się na wizytę u lekarza rodzinnego.
I to wszystko, bo chciałam darmową kostkę parafinowego mydła dla dziecka?
Se pójdę i kupię na mieście.
Może tu kryje się tajemnica, czemu konsultanci nie wypisują?
Ileż dzięki temu ten system oszczędza na mydle.
©kaczka
w polsce służba zdrowia nie lepsza, strach chorować
ReplyDeleteO tak, zdrowym byc, wylacznie zdrowym pod kazda szerokoscia najlepiej.
DeleteAni to uprzejme, ani prawdziwe, ani inteligentne.
DeleteAdepcie, nie sadze, ze Bebe chciala tu kogokolwiek obrazic (chyba, ze to komentarz do mojej wlasnej antyfony o zdrowie). Mysle, ze to nie ocena kompetencji poszczegolnych lekarzy, to raczej odwieczna skarga na system. A systemy, no wszyscy wiemy, sa zawodne. Korzystalam z nich w kilkunastu krajach europejskich i kazdemu cos zawsze brakowalo :-)
DeleteTo, na przyklad, czego mi wszedzie poza ojczyzna brakowalo to mozliwosc prywatnej wizyty u dowolnie wybranego specjalisty, po pracy, po przystepnej (w porownaniu) cenie, albo mozliwosc wykonania sobie prywatnie rozmaitych badan na wlasne zyczenie. To czego mi nie brakowalo, to chocby ceny lekow z kosmosu (tu kazdy jeden kosztuje tyle samo).
Jestem częścią tego systemu. Wiem, że nie jest idealny, ale narzekaniem nic się nie zmieni... A już szczególnie dziwi mnie narzekanie pacjentów na lekarzy rodzinnych - naprawdę nie wszędzie jest tak, że do rodzinnego można się dostać tego samego dnia i dostać za darmo receptę. Niestety wielu ludzi nie dostrzega dobrych stron, a skupia się jedynie na narzekaniu i mechanicznym powtarzaniu utartych frazesów, nawet nie myśląc, że mogą tym urazić jakieś prawdziwe, realne osoby.
DeleteCo też nie znaczy, że pojedyncze konkretne historie wkurzają i mnie. Ale bardziej irytuje mnie generalizowanie i narzekanie bez wyraźnej przyczyny ;)
DeleteAdepcie, a ja dodam bez patosu. Nie tylko jestes czescia tego systemu. Czytam cie nie od dzis, i wierze, ze jestes jego nadzieja.
DeleteWidzę, że w mojej wojnie polsko-nurskiej pod flagą biało-czerwoną uchwyciliśmy kolejny przyczółek! Górą nasi!
ReplyDeleteA co do konsultantów niewypisujących - celem jest przechowywanie kompletnej dokumentacji pacjenta w jednym miejscu, czyli u GP, który czasem występuje w kilku osobach. Założenia są dobre, wykonanie i wygoda już mniej.
Znieczulenie w stomatologii jest standardem praktycznie w 99% przypadków. Koszta także. Kolega doznawszy urazu zęba ze złamaniem tegoż (jedynka) po wstępnej wizycie i oszacowaniu kosztów rekonstrukcji, poleciał (Belfast-Katowice i nazad), udał się tamże do polskiego gabinetu prywatnie i wyszło mu taniej.
Szamanie, rzuc tylko wolanie do szturmu, a pojde za toba!
DeleteKupuje zalozenia, ale realizacja o kant stolu. Listy sla jak opetani o byle pryszcz, a wypis ze szpitala 'se sama zanies' :-)
O znieczulenie wolalam zawsze, ale za kazdym razem doznawalam niespokojnego kolatania serca i trzymalo mnie owo znieczulenie minimum do nastepnego ranka. A tu niespodzianka. I nie wiem, czy inna zawartosc strzykawki, czy zaaplikowane lepiej, czy ki diabel i w jakim szczegole... nie chwalac dnia przed zachodem, cala ta wizyta byla nieomal przyjemnoscia. (... i jeszcze mozg mi wyprali?)
Szczescie w nieszczesciu, tunel mialam w siodemce, wiec jesli wypadnie, widac nie bedzie :-) Rozwazalam sugestie czytelnikow, by udac sie do Ojczyzny, ale mimo zbrodniczej ceny wciaz wyszlo taniej zaryzykowac na miejscu :-)
Poza tym wiosna idzie, pora wyruszyc ku Kornwalii! :-)
czytając Ciebie uważam, ze u nas w Polszcze jest wobec tego dużo lepiej, niż gdzie indziej :))))
DeleteEwo, nigdzie nie ma raju :-) Sa rzeczy fajne i calkiem niefajne. Plusy dodatnie i ujemne. W tym wszystkim trzeba sobie wymoscic gniazdo i jakos zyc :-)
Deleteale zaraz, zaraz. co to za mydlenie oczu? temat BOYS mnie zaintrygował! co z tymi boysami?
ReplyDeleteDynia nic wiecej nie powiedziala :-)
DeleteFaktem jest, ze we wszystkich placowkach edukacji dziewczeta sa mniejszoscia. W ochronce jest Dynia i pieciu chlopakow, od wielkiego swieta spotykaja sie z Sofija i Sky u konkurencyjnej ochronki. W anglikanskim zakladzie wychowawczym, w Dyniowej grupie do wrzesnia jest szesciu chlopakow i ona.
Bycie mniejszoscia nie jest proste :-)
chłopców rodzi się więcej, ale szybciej ubywają i na starość proporcje są co najmniej odwrotne;-)
DeleteNo a u nas prawie same baby wszędzie u znajomych w przedszkolach i w brzuchach. Widzi mi się, że za kilkanaście lat trza będzie jakąś wymianę międzynarodową zorganizować. Importować córkom jakiegoś kawalera z GB.
DeleteJedno jest pewne, z kawalerem z GB oszczedzi sie na butach. Tylko oni, ci kawalerowie, tacy jacys placzliwi i rozmazani.
Deletena mydle to Zabłocki, tak gwoli przypomnienia.
ReplyDeleteI ja. Ze slizgiem. :-)
DeleteSylabowa koleżanka się melduje! Bardzo fajny blog! Pozdrawiam!
ReplyDeleteWitamy!
Deletestomatolog z funduszu w zasadzie nie istnieje, bo i tak za wszystko trzeba dopłacać, ale znieczulenie jest super i za grosze! Cała reszta horrrendalnie droga.
ReplyDeleteTu istnieje z funduszu, ale nie wiem, jak sie maja kwestie oplat. Wiem, ze w poprzednim, gesto zaludnionym miescie nie sposob bylo znalezc panstwowej praktyki z wolnymi miejscami. Tu we wsi panstwowa placowka wiecznie szuka pacjentow. Niewykluczone, ze prywatna klinika (ta, w ktorej wyleczylam swoj zab) podbiera im pacjentow. Miejsce u higienistki stomatologicznej zarezerwowalam sobie w owej prywatnej na koniec lipca (!), bo wczesniej nie bylo, a kobiecina przyjmuje codziennie od poniedzialku do soboty).
DeleteA my mamy w PL wizytę dla dzieci do okulisty na 26 listopada. Od miesiąca już zaklepaną.
DeleteJa chodze do dentysty na sluzbe zdrowia we wsi Liverpoolem zwanej :)
DeleteNa szczescie nie mam wielkich problemow z zebami, chodze glownie na coroczne kontrole i czyszczenie, kosztuje mnie to ok. £17. Jesli cos sie dzieje, to bez wzgledu na to czy do leczenia jest jeden zab czy kilka, oplata wynosi cos kolo £50 (wliczajac w to te £17 za pierwsza wizyte).
Za wieksze sprawy typu sztuczne szczeki itp oplaty sa wieksze ale maks chyba £250 za wszystko co sie tylko da (czyli zupelnie nowy usmiech).
Ola
Lubie NHS (tak, czasem lubie :-) za przejrzystosc cen. Nieustannie mnie ujmuje, ze czy to aspiryna, czy cytostatyk - 8 GBP za recepte. Jednoczesnie wkurzam sie, ze wybieraja zawsze najtansze, np. erytromycyne za 0.80 GBP za butelke, wiec mam swiadomosc, ze w tym wypadku przeplacam.
DeleteW mej wsi prywatny dentysta - jedno wypelnienie - miedzy 120 a 160 GBP. Higienistka - okolo 60 GBP. Aparat ortodontyczny - to wiem z plotek, wiec sie nie upieram - okolo 3000 GBP.
Tak, te ceny sa takie same wszedzie, cennik jest zreszta do obejrzenia w internecie. Nie wiem jak z aparatami ale stawiam ze da sie duzo taniej niz te 3k. Pewnie podobnie do cen polskich, czyli w przeliczeniu kilkaset funtow za luk.
DeleteDodam jeszcze, ze zawsze sobie wmawiam ze chodze do lekarza I dentysty na sluzbe zdrowia z powodow ideologicznych, ale jak zobaczylam ceny ktore podalas to juz wiem ze tak naprawde to ze skapstwa :)
DeleteOla
o Matko! toż to gehenna prawdziwa...
ReplyDeletemiałam i ja nie tak dawno podobna przyjemność w obcowaniu z panią na recepcji, ale teraz widzę, że to mały pikuś był...
A mnie sie przypomnial dziekanat i cerber ze studenckiej przychodni :-)
DeleteKaczko! skąd się biorą drożdże? Tak ogólnie wiem, ale szczegóły by mi się przydały. Na maila. PLYZ.
ReplyDeletePytasz o Wielki Wybuch, czy skad sie biora w winie? :-)
DeleteIde pisac.
to wszystko w celu rozruszania brytyjskiej gospodarki i umocnienia kursu funta! przyczyniaj się do rozkwitu kraju!
ReplyDeletea z recepcjonistkami lepiej nie zadzierać. korzystaj z doświadczeń druhów z Polski. do recepcjonistki się z bombinierką i kwiatyma idzie!
Kupie jej 'Tysiac sudokow dla znudzonych' ;-)
DeleteJestem wyczerpana, bo chciałam znaleźć adekwatną Panią Halinkę i znowu obejrzałam wszystkie. Więc proszę - zaledwie sześć na uczczenie Twoich przygód :-), od najbardziej pasującej po pasującą :-).
Deletehttp://www.pani-halinka.pl/comic/comic/129-0066/
http://www.pani-halinka.pl/comic/comic/98-0048/
http://www.pani-halinka.pl/comic/comic/58-0038/
http://www.pani-halinka.pl/comic/comic/55-0035/
http://www.pani-halinka.pl/comic/comic/125-0064/
i ukochane:
http://www.pani-halinka.pl/comic/comic/124-0063/
Oj tak, pani Halinka rządzi, miałam te same skojarzenia :D
DeleteO rany, wiem, Pani Halinka jest pangalaktyczna. Tez poszlam obejrzec wszystkie od poczatku :-)
DeleteA, jak miło! Pisanko pierwyj sort, żarciki eleganckie... Służba zdrowia... nie wypowiadam się. Podobnoż mieszkam w kraju, gdzie jest ona najlepsza na świecie. Nie wypada psioczyć na podobne przygody. Pozdrawiam!
ReplyDeletekaczka nisko sie klania!
DeleteW najlepszym powiadasz? Istotnie, nie wypada :-)))
Kaczko, opis systemu brzmi znajomo. Współczuję. Acz dziękuję uprzejmie za fragment, który mnie śmiechem rozłożył na podłodze:
ReplyDelete"Dynia zwinęła chlamydie, wypełnia formularze dla potencjalnych dawców szpiku. Wszystkie czterdzieści tysięcy".
Uznawszy to za jedyna forme walki z systemem, nie krepowalam Dyniowego entuzjazmu, by wypelnic wszystkie dostepne kwity. Mogly nie zostawiac dlugopisu w zasiegu reki :-)
DeleteSesese ;)
Delete