[22-24 Apr 2013]
(...)
Przeczytałam artykuł o Helenie.
Helena ma dziewięcioro dzieci i do opieki nad tymi dziećmi męża [1].
Helena w pracy zajmuje się pięćdziesięcioma miliardami funtów i ma czterystu podwładnych.
W ubiegłym tygodniu Helenie przyszło do głowy zainicjować kampanię na temat męsko-żeńskiej równości w miejscu pracy, gdyż zasępiło Helenę, że w radach nadzorczych zasiada obok niej niewiele kobiet.
Stąd i artykuł na dwudziestej stronie ‘London Evening Standard’.
Z pierwszych zdań artykułu dowiadujemy się, że Helena jest chuda jak whippet oraz pin-sharp in a smart sheath dress, arms glittering with a diamond white watch and chunky silver bracelet.
(Zakładam, droga dziennikarko, siostro w płci i równouprawnieniu, że gdybyś pisała podobny artykuł o mężczyźnie też zaczęłabyś od charakterystyki BMI oraz opisu garnituru?)
Helena jest zajęta.
Nawet bardzo.
Oj, jak bardzo.
Tu pięćdziesiąt miliardów, tu herbatka przy Downing Street, tu Liberalni Demokraci, tu pofeminizować nieco na boku.
Nad kuchennym stołem Heleny w Notting Hill wisi tablica, na której zaznacza się lokalizację poszczególnych członków rodziny.
Wyobrażam sobie, że mąż Heleny, opcjonalnie niania, jak krupierzy przesuwają imiona, może nawet zdjęcia w odpowiednie rubryki?
Helena się nie oszczędza, wstaje o piątej rano, odpowiada na listy, organizuje śniadanie, łapie metro do pracy.
W pracy jest o ósmej.
Wraca wieczorem, je z dziećmi kolację, następnie oddala się pracować.
(‘My BlackBerry means I can dip in and out of work and home all day and on the weekend.’)
Helena ma mnóstwo dobrych, konkretnych rad dla kobiet, które chciałyby tak jak ona.
(‘When women come to me and say, ‘It’s really tough, the culture is difficult, I want to quit’, I say — unless it’s really unbearable — hang on in there and get a seat at the table and change the culture, change the company.’ )
Helena ma również poczucie humoru: Od siedemnastu lat, odkąd wychowuję swoje dzieci... – mówi i nawet powieka jej nie drgnie.
W wieku lat siedemnastu najstarszy syn Heleny studiuje arabistykę, najstarsza córka rzuciła szkołę, by układać piosenki. Któryś z młodszych synów utrzymuje, że gdy dorośnie będzie taki jak ojciec. Zostanie w domu, by zajmować się dziećmi.
Helena się nie zniechęca i wciąż wyraża nadzieję, że przy takiej ilości potomstwa, któreś jednak wybierze ‘corporate life’.
A ja chrzanię twoją równość, Heleno (choć jednocześnie podziwiam, że wyszarpałaś sobie drogę do Notting Hill ze wsi w Cheshire. Ale podziwiam, o czym informuję cię szczerze, raczej tak, jak podziwiałabym zwycięzcę konkursu jedzenia papryczek chilli na czas.).
Chrzanię twoją równość, Heleno, albowiem gdybym chciała się przebierać za facetów, udałabym się raczej do klubu transgender.
Tu i teraz wolałabym natomiast móc odliczyć sobie od podatków koszt przedszkola lub płacić mniej za tramwaj.
Nikt się tym nie zajmie?
(A twój wyrażony gdzieś na marginesie internetu aplauz dla pomysłu ‘urlop macierzyński dla ojców, jednak wyłącznie pod warunkiem, że matka wróci do pracy po dwudziestu tygodniach’ jest dla mnie, powiedzmy, dość stęchłą marchewką.)
[1] mąż jest wyświęconym buddyjskim kapłanem, artystą i byłym dziennikarzem finansowym; do opieki nad dziećmi mąż ma nianię.
[http://www.standard.co.uk/lifestyle/london-life/city-dynamo-and-mother-of-nine-helen-morrissey-on-her-campaign-for-equality-in-the-workplace-8578017.html]
(...)
Ochronka zadzwoniła by powiedzielić się radosną nowiną. Oto Dynia z własnej nieprzymuszonej woli zapełniła szkolną tablicę swoim monogramem.
F jak Dynia.
Zachwyt nie trwał długo.
Zapytana, co napisała, odpowiedziała: T jak TATA!
©kaczka
(...)
Przeczytałam artykuł o Helenie.
Helena ma dziewięcioro dzieci i do opieki nad tymi dziećmi męża [1].
Helena w pracy zajmuje się pięćdziesięcioma miliardami funtów i ma czterystu podwładnych.
W ubiegłym tygodniu Helenie przyszło do głowy zainicjować kampanię na temat męsko-żeńskiej równości w miejscu pracy, gdyż zasępiło Helenę, że w radach nadzorczych zasiada obok niej niewiele kobiet.
Stąd i artykuł na dwudziestej stronie ‘London Evening Standard’.
Z pierwszych zdań artykułu dowiadujemy się, że Helena jest chuda jak whippet oraz pin-sharp in a smart sheath dress, arms glittering with a diamond white watch and chunky silver bracelet.
(Zakładam, droga dziennikarko, siostro w płci i równouprawnieniu, że gdybyś pisała podobny artykuł o mężczyźnie też zaczęłabyś od charakterystyki BMI oraz opisu garnituru?)
Helena jest zajęta.
Nawet bardzo.
Oj, jak bardzo.
Tu pięćdziesiąt miliardów, tu herbatka przy Downing Street, tu Liberalni Demokraci, tu pofeminizować nieco na boku.
Nad kuchennym stołem Heleny w Notting Hill wisi tablica, na której zaznacza się lokalizację poszczególnych członków rodziny.
Wyobrażam sobie, że mąż Heleny, opcjonalnie niania, jak krupierzy przesuwają imiona, może nawet zdjęcia w odpowiednie rubryki?
Helena się nie oszczędza, wstaje o piątej rano, odpowiada na listy, organizuje śniadanie, łapie metro do pracy.
W pracy jest o ósmej.
Wraca wieczorem, je z dziećmi kolację, następnie oddala się pracować.
(‘My BlackBerry means I can dip in and out of work and home all day and on the weekend.’)
Helena ma mnóstwo dobrych, konkretnych rad dla kobiet, które chciałyby tak jak ona.
(‘When women come to me and say, ‘It’s really tough, the culture is difficult, I want to quit’, I say — unless it’s really unbearable — hang on in there and get a seat at the table and change the culture, change the company.’ )
Helena ma również poczucie humoru: Od siedemnastu lat, odkąd wychowuję swoje dzieci... – mówi i nawet powieka jej nie drgnie.
W wieku lat siedemnastu najstarszy syn Heleny studiuje arabistykę, najstarsza córka rzuciła szkołę, by układać piosenki. Któryś z młodszych synów utrzymuje, że gdy dorośnie będzie taki jak ojciec. Zostanie w domu, by zajmować się dziećmi.
Helena się nie zniechęca i wciąż wyraża nadzieję, że przy takiej ilości potomstwa, któreś jednak wybierze ‘corporate life’.
A ja chrzanię twoją równość, Heleno (choć jednocześnie podziwiam, że wyszarpałaś sobie drogę do Notting Hill ze wsi w Cheshire. Ale podziwiam, o czym informuję cię szczerze, raczej tak, jak podziwiałabym zwycięzcę konkursu jedzenia papryczek chilli na czas.).
Chrzanię twoją równość, Heleno, albowiem gdybym chciała się przebierać za facetów, udałabym się raczej do klubu transgender.
Tu i teraz wolałabym natomiast móc odliczyć sobie od podatków koszt przedszkola lub płacić mniej za tramwaj.
Nikt się tym nie zajmie?
(A twój wyrażony gdzieś na marginesie internetu aplauz dla pomysłu ‘urlop macierzyński dla ojców, jednak wyłącznie pod warunkiem, że matka wróci do pracy po dwudziestu tygodniach’ jest dla mnie, powiedzmy, dość stęchłą marchewką.)
[1] mąż jest wyświęconym buddyjskim kapłanem, artystą i byłym dziennikarzem finansowym; do opieki nad dziećmi mąż ma nianię.
[http://www.standard.co.uk/lifestyle/london-life/city-dynamo-and-mother-of-nine-helen-morrissey-on-her-campaign-for-equality-in-the-workplace-8578017.html]
(...)
Ochronka zadzwoniła by powiedzielić się radosną nowiną. Oto Dynia z własnej nieprzymuszonej woli zapełniła szkolną tablicę swoim monogramem.
F jak Dynia.
Zachwyt nie trwał długo.
Zapytana, co napisała, odpowiedziała: T jak TATA!
©kaczka
przypomniała mi się pewna dziewczyna, która swego czasu działała w jakiejś organizacji mającej na celu poprawienie sytuacji matek, a potem pojawił się z nią wywiad, jak to ona chce sie realizować jako artystka, co niestety odbywa się kosztem dzieci, no cóż, takie życie, ale ona się spełnia
ReplyDeletePS. nie znasz dnia ani godziny, jak Ci Dynia zacznie przez ramię czytać:)
Jesli trendem pozostanie 'T jak tata' na okreslenie kazdej litery, moj Boze, jak ona zinterpretuje to, co ja tu pisze? :-)
DeleteA niechby sie i spelniala, kazdemu wedle jego woli, ale glupio, gdy rzeczywistosc nie nadaza za intencjami.
Oj, przypomina mi sie moja promotorka ktora codziennie wstawala o szostej rano i poprawiala studenckie eseje na rowerku stacjonarnym. Pisala ksiazke na rok, dzialala w wolontariacie i wychowywala dwojke dzieci, niedosypiajac i wdzierajac sie sila do meskiego swiata nauki.
ReplyDeleteDziekuje bardzo, ja postoje.... Moze nad zlewem albo nad lozeczkiem...
Okrutny dylemat, bo moze istotnie nie da sie znalezc zlotego srodka? Wierze, ze jest miejsce dla kobiet w nauce. Denerwuje mnie, ze jedyne co mozna zrobic to, albo sie wdzierac, albo realizowac unijne dyrektywy - rok temu bylam zobowiazana ciac punkty w propozycjach projektow, w ktorych 'potencjalny udzial kobiet w' nie byl opisany na minimum pol strony, w tym roku - nawet pies z kulawa noga sie o to nie upomnial, na topie bylo cos zupelnie innego, bodajze miedzykrajowa wymiana naukowa.
DeleteHelena ma również poczucie humoru: Od siedemnastu lat, odkąd wychowuję swoje dzieci... – mówi i nawet powieka jej nie drgnie.
ReplyDelete:))))))))))))))))))
i'm lovin' it!
Helenie dziekujemy za inspiracje. :-)
Deleteplemię Albionu znane od wieków z zimnego chowu i dosłownie i w przenośni, tylko ten Milne wygłupiał się z pisaniem książki dla syna, co potwierdza regułę. po co bratać się z własnym potomstwem skoro można go z siebie wypierdnąć i wychowywać zdalnie zatrudniając nianię lub posyłając do szkoły z internatem. Albionki rzadko cierpią na syndrom matki Polki :D
ReplyDeleteprzepraszam, to ja gwiezdna, konta się mnię pomyliły ;)
DeleteZnasz osobiscie jakiegos diuka czy tak sobie tylko teoretyzujesz?
DeleteOla (ta z Liverpoolu z dentysta na NHS)
Olu, musowo znać jakiegoś diuka? może wystarczy tylko troszkę historii boarding schools w UK. pewnie, że nie wszyscy uprawiają takie życie i całe szczęście bo nie było by Puchatka ;)
DeleteMilne był fatalnym ojcem. Niestety.
Deletemój też był fatalnym, nie dość, że alkoholik to jeszcze żadnej bajki dla mnie nie napisał. niestety. za to nauczył mnie całkiem sporo fajnych rzeczy - co nie równoważy ani nie rekompensuje ale pozwala myśleć o nim w zupełnie ciepłych kategoriach :)wszystko zależy od tego jak chcemy to zobaczyć
DeleteSkoro temat sie rozwinal w te strone - wydawalo mi sie onegdaj, ze Wankowicz musial byc swietnym ojcem. Patrz: Ziele na kraterze. Teraz juz nie jestem taka pewna.
Deleteszkoda, że nie podpytali dzieci Heleny, mogłoby nas wbić w fotel albo z niego wybić ;)
DeleteNo cóż (to o Helenie było, bo brakło mi słów).
ReplyDeleteBardziej zachwyca mnie F lub T monogram :D
Definicja F lub T nadal pozostaje dosc plynna :-)
DeleteOch tez znam takie Heleny, moja niemiecka szefowa pasuje jak ulal. Choc ona w swiecie nauki tak sie prezy (nie to, ze to zle, niech sie prezy, ale jednak dzieci to rzadko widuje..)
ReplyDeleteI ja nikomu nie wypominam prezenia sie. Pytam jedynie, czy nie mogloby byc z umiarem? Znam kilka osob, ktore sie preza, czyniac ze swej profesji misje nieomal mesjanska, a ja sie zastanawiam, czy nigdy im nie przyszlo do glowy, ze troche zatracili umiar?
DeleteChoć może to nie mój świat ale...ale może Helena jest w tym szczęśliwa...a cała rodzina z nią? Czy kobieta kobiecie wilkiem być musi?
ReplyDeleteHelena pewnie jest szczesliwa. Niewykluczone, ze jej rodzina rowniez, choc nie dane bylo im sie na ten temat wypowiedziec, a chetnie bym uslyszala.
DeleteMartwi mnie organiczny brak pomyslu na rownosc. Bo promujac model Heleny, przeginamy nagle w druga strone. Zatem wolalabym, aby twarza rownosci byl ktos, kto zna proporcje. I kompletnie mnie rozklada rada pod tytulem 'zacisnij zeby i wytrzymaj'. Wydawalo mi sie, ze caly problem z brakiem rownosci jest taki, ze juz dosyc zaciskania zebow.
Umknęła mi "kampania równości". Helena chce krakać jak gawrony, zamiast rozwijać wspólny język. Mam wrażenie, że w niektórych miejscach skostnienie jest tak zaawansowane, że zaciskanie zębów jest nieuniknione. Ale nie jest to rozwiązaniem długofalowym, zdecydowanie.
DeleteModel Heleny jest -jak słusznie piszesz - niczym nowym. Tylko płeć niezwyczajna. Nowy to system z obydwojgiem rodziców zaangażowanych w potomstwo i w pracę. Ale że system stworzony przez i siłą rzeczy promujący tych, co to 50h tygodniowo plus wieczory i weekendy, to wiesz...
DeleteLudzie sukcesu w nauce - ja znam paru genialnych geniuszy, parę bardzo inteligentnych osób z olbrzymimi umiejętnościami ludzkimi (aka stwarzam dobry zespół i umiem go wykorzystać) i przede wszystkim mnóstwo osób z zaawansowanym narcyzmem. Gdyż głębokie przekonanie, że to, co robię jest fantastyczne i wspaniałe bo ja to robię bardzo pomaga a za dużo (auto)refleksji przeszkadza. A parę osób, co uważam za bardzo bardzo dobrych naukowców i fantastycznych myślicieli - to raczej dużej kariery nie zrobi, bo zbytni ma dystans do samych siebie.
Dotknelas sedna, ktore mi umykalo. Swiat zmieniaja osobnicy z zaawansowanym narcyzmem, podczas, gdy realisci odwalaja kawal dobrej, niedocenianej przez nikogo roboty!
Delete:)
A Tata, co? Dumny jak paw? :-)))
ReplyDeleteTata bylby dumny, gdyby bylo P jak papa.
Delete:-)
Do t jak tata podchodzi z nieufnoscia.
Kocham ten post i Twoje spojrzenie na sprawę :D
ReplyDeleteAch, najpierw cisnelam gazeta w kierunku kompostu, ale mysl mi nieustannie wracala ku Helenie, wiec wyjelam, wygladzilam i sobie wylalam :)
Deletepracoholizm jest poważną dolegliwością...
ReplyDeleteJest. Mozliwe, ze w swiecie Heleny jest nieunikniony.
Delete