1198-1201

[7-10 Mar 2013]

(...)
Odjechała Hauptcioteczka.
Okoliczna ludność uchyliła na milimetr okiennice.
Co odważniejsi zdjęli  deski, którymi pospiesznie zabijali okna.
Hauptcioteczka krążyła bowiem po okolicy wychodząc z założenia, że każdy umie mówić po bawarsku.
Wystarczy pomóc odkryć potencjał.
Keine Deutsch sprechen?
Dla cioteczki – genug.
Tym samym na widok Dyni, która krążyła z Hauptcioteczką, niepokojąco teraz wyludniają się serwisy obsługi klienta.
Wchodzimy do sklepu, ekspedienci się rozpierzchają lub chowają wśród kalafiorów.
O wpływie cioteczki na potencjał przekonałam się dziś o świcie.
Nadciągnęła Dynia i ciskając we mnie rannym ciapem ryknęła: 'MAMA, DIESE SCHUHE ANZIEHEN!'
A może mi się śniło?

(...)
Ubocznym skutkiem uczęszczania do zakładu wychowawczego jest nowy imperatyw.
Samodzielne zmywanie naczyń.
(Zakład wymaga, aby dziateczki zmywały po sobie i najwyraźniej sprzedaje to jako atrakcję dekady.)
Zlew. Piana. Statki.
Dużo piany.
Porcelana.
Smutne resztki porcelany.

(...)
Neurotyczne bingo.
Jednym podarunkiem z okazji Dnia Matki zakład wychowawczy utrafił we wszystkie moje fobie. 
(A skoro rozczula mnie puszka po konserwie, co dopiero, gdy Dynia wystąpi w jasełkach przebrana za homara?)


©kaczka
21 comments on "1198-1201"
  1. This comment has been removed by the author.

    ReplyDelete
  2. Kaczko kiedy ochronka ma następny urlop? Przyjadę z odsieczą i biblioteczką. Nie oddamy Dyni!

    p.s. I że Dynia sama wycięła onego gołębia z idealnym dzióbkiem?? Podejrzewam ambitną ochronkę o nocne zmiany.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Drugi tydzien lipca. Acz liczymy, ze zjawicie sie wczesniej :-)
      I ja mysle, ze golabek wygladalby mizerniej, gdyby sie nan Dynia zasadzila z sekatorem.

      Delete
    2. To się nawet składa w puzzel! Lipiec to wstępny czas na doktorskie szczyty. A wiadomo w kupie raźniej, czy to płakać nad rozlanym czy rozlewać! :D

      Delete
  3. Puszka dla mamy rulez :).

    Wyobraziłam sobie tych, co w popłochu zabijają okna dechami przed cioteczką. I tych, co się chowają wśród kalafiorów. Wrażenia jedyne w swoim rodzaju :D.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Puszka przypomina granat, prawda?
      Zapewniam, nic smiesznego, gdy trzeba na czas znalezc peczek koperku, a caly personel w skrzynce z kalafiorami.
      :-)

      Delete
  4. opisałam kiedyś swoje idiosynkrazje, nie wspominając o największej. Szczęśliwie, nie jest to COŚ powszechnie dostępne. Ale gdyby mi to Józek przyniósł z przedszkola, byłby sierotą-matkobójcą.

    ReplyDelete
    Replies
    1. No i przepadlo.
      Bede cie nekac, az zdradzisz :-)

      Delete
  5. tutaj też "keine Deutsch sprechen" ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nie wierze!
      Na zamowienie moge nadeslac cioteczke :-)

      Delete
  6. Że niby emigranci na zmywaku???

    ReplyDelete
    Replies
    1. Zoska, jak dobrze, ze czuwasz i rzucasz na sprawy obiektywnym okiem. Przeciez ja bym uwierzyla, ze oni tak z dobrego serca, a tu, patrzaj, znow dyskryminacja! :-)

      Delete
  7. Zalejesz sie lzami kochana, zalejesz sie lzami na jaselkach. Matczyne hormony to straszne wyzwanie dla wodoodpornego makijazu...

    ReplyDelete
    Replies
    1. Matczyne hormony to rzecz straszliwa.
      PS Dynia domaga sie Melu! :-)

      Delete
  8. Co ma z tego wyrosnąć? Jakiś psycho-support?

    ReplyDelete
    Replies
    1. ... i juz sie nie dowiemy :-)
      Liczylam na magiczna fasole, ale Dynia wydlubala z puszki co mogla.

      Delete
    2. Dba o świeżość Waszych umysłów znaczy... zacnie :D

      Delete
  9. Cioteczka z Dynią= Natural Born Killers i to bez reżyserki, musiało się dziać :DDD

    ReplyDelete
  10. Od dziś Franciszek - popularne imię dla małych chłopców;-)

    ReplyDelete