[5-6 Mar 2013]
(...)
W opowieściach o czarach i czarnoksiężnikach, dytkach, szamanach i złym oku przodowała jak dotąd jedna z Bawarskich cioteczek.
Ta, która pracuje na etacie w klinice położniczej w interiorze, w Mozambiku.
Od wczoraj i ja mam co wtrącić między miską szpecli, a Apfelstrudlem.
- Kaczko – przystąpiła do mnie, skarbczyka macierzyńskiego doświadczenia, Matka Polka na uchodźstwie, rocznik 1988, szósty miesiąc ciąży, pochodzenie: miasto wojewódzkie i, to w sumie kluczowe dla suspensu, z dyplomem ukończenia studiów wyższych o profilu chem-biol – kaczko, czy ja mogę odmówić, jeśli położna każe mi wyjść z dzieckiem na spacer zaraz po porodzie?
- A czemu to akurat ten detal trapi cię najbardziej? – zapytałam i natychmiast tego pożałowałam.
- ... bo przez dziewięć dni po porodzie dziecko jest wrażliwe na uroki!
Pozostaję pod wrażeniem.
Rzekłabym nawet, urokiem.
Potomkowi ofiarujemy czterdzieści metrów czerwonej wstążeczki i wieniec z czosnku.
(...)
Zadzwonił do mnie anglikański zakład wychowawczy.
Ponieważ wedle algorytmów jestem ostatnią instancją, do której ma się uciekać w chwili najkosmiczniejszego kryzysu trochę świat mi się skończył, trochę przestałam oddychać, trochę umarłam.
- ... ach, bo Dynia była dziś taka nieswoja, mizerniutka, leżała na poduszkach, nie chciała się bawić, nie chciała z nami rozmawiać, małżonek już ją odebrał i odwiózł do domu...
Do domu.
W domu podejmujemy akuratnie Hauptcioteczkę znaną z tego, że jej bagaż podręczny składa się głównie z żelatyny przerobionej na Haribo.
Wydaje się, że Dynia potajemnie ukończyła korespondencyjny kurs taktyki i strategii wojennej, jednak nie z wynikiem celującym.
Jak podają źródła, nieswoja, zmizerniała Dynia wyskoczyła z samochodu jak springbok i wbiegła do domu z okrzykiem:
- OOOOOMA! HARIBO???!!! MEHR???!
Zjadła kilogram i znów była sobą.
©kaczka
(...)
W opowieściach o czarach i czarnoksiężnikach, dytkach, szamanach i złym oku przodowała jak dotąd jedna z Bawarskich cioteczek.
Ta, która pracuje na etacie w klinice położniczej w interiorze, w Mozambiku.
Od wczoraj i ja mam co wtrącić między miską szpecli, a Apfelstrudlem.
- Kaczko – przystąpiła do mnie, skarbczyka macierzyńskiego doświadczenia, Matka Polka na uchodźstwie, rocznik 1988, szósty miesiąc ciąży, pochodzenie: miasto wojewódzkie i, to w sumie kluczowe dla suspensu, z dyplomem ukończenia studiów wyższych o profilu chem-biol – kaczko, czy ja mogę odmówić, jeśli położna każe mi wyjść z dzieckiem na spacer zaraz po porodzie?
- A czemu to akurat ten detal trapi cię najbardziej? – zapytałam i natychmiast tego pożałowałam.
- ... bo przez dziewięć dni po porodzie dziecko jest wrażliwe na uroki!
Pozostaję pod wrażeniem.
Rzekłabym nawet, urokiem.
Potomkowi ofiarujemy czterdzieści metrów czerwonej wstążeczki i wieniec z czosnku.
(...)
Zadzwonił do mnie anglikański zakład wychowawczy.
Ponieważ wedle algorytmów jestem ostatnią instancją, do której ma się uciekać w chwili najkosmiczniejszego kryzysu trochę świat mi się skończył, trochę przestałam oddychać, trochę umarłam.
- ... ach, bo Dynia była dziś taka nieswoja, mizerniutka, leżała na poduszkach, nie chciała się bawić, nie chciała z nami rozmawiać, małżonek już ją odebrał i odwiózł do domu...
Do domu.
W domu podejmujemy akuratnie Hauptcioteczkę znaną z tego, że jej bagaż podręczny składa się głównie z żelatyny przerobionej na Haribo.
Wydaje się, że Dynia potajemnie ukończyła korespondencyjny kurs taktyki i strategii wojennej, jednak nie z wynikiem celującym.
Jak podają źródła, nieswoja, zmizerniała Dynia wyskoczyła z samochodu jak springbok i wbiegła do domu z okrzykiem:
- OOOOOMA! HARIBO???!!! MEHR???!
Zjadła kilogram i znów była sobą.
©kaczka
W prezencie oprocz czosnku i czerwonej wstazki obowiazkowo musi byc naszyjnik z bursztynu. Codziennie widze dzieciaki kilkumiesieczne w bursztynach ktore podobno "pomagaja na zabkowanie". Gdyby mialy je gryzc, to jeszcze rozumiem. Ale nie, nalezy tylko nosic:)
ReplyDeleteGdyby to byla nalewka, tez bym zrozumiala.
DeleteAch, rozumiem teraz skad ta moda na bursztyny. Widac ja i tu. A moze to marketingowa konspiracja nadbaltyckich producentow bursztynu?
O mamo ! Dawno w Polsce mnie nie było...Czyżby Średniowiecze zaatakowało młode roczniki ? ( '88 ? -pliiiz ! Lord have mercy :-) )
ReplyDeleteI to pokolenie, jak agencje donoszą, wychowane jest na WWW?!
A z drugiej strony :
Przykład cudownego ozdrowienia Dyni z udziałem Haribo...
Światopogląd muszę przeewaluować :-) :-) :-)
I to pokolenie rozmawia ze mna stojac przed dosc nowoczesnym urzadzeniem powielajcym kwasy nukleinowe, obok elektroniki czyniacej bip! oraz pik!, obok mikroskopu, obok szkielka...
DeleteDodajmy jeszcze, ze krzyzykiem i medalikiem demonstruje swoja przynaleznosc do glownej polskiej grupy wyznaniowej.
Jak ten swiat jeszcze wciaz potrafi mnie zaskoczyc :-)))
Mnie już dawno mentalna szczęka opadła ( i opadnięta pozostała), po wprowadzeniu, do niektórych szkół , teorii Intelligent Design zamiast darwinowskiej ewolucji. Miałam jednak nadzieję, że tylko w Hameryce jest taki Scientific Ciemnogród. Ehhh..
DeletePrzerabiałam! Ale moja dopiero w wieku 3,5 na to wpadła.
ReplyDeleteDzwoni przedszkole głosem przejętym.
- Dzień dobry, eee, czy Pani jest mamą L?
- Tk.. - to była odpowiedź, która nie wybrzmiała, bo pytanie trzymało mnie za gardło.
- Ona się chyba bardzo źle czuje, bo wymiotowała, leży na łóżeczku i popłakuje.
(...)
- TATUŚ! TATUŚ! Hurra! Cześć tatusiu, chodź! Idziemy do domku (: - Zerwała się z łóżka i popruła w podskokach.
Przedszkolanka zdębiała, ale było już za późno żeby dziecko zostawić.
- Córko dlaczego płakałaś i wymiotowałaś?
- Bo ja nie chciałam pić mleka.
- A dlaczego powiedziałaś, że się źle czujesz i chcesz do domu?
- Bo się pokłóciłam z Milenką ):
Wpadła do domu i z młodszą siostrą dom na kawałki rozniosła. A matka w grypie na czworakach zasłużyła na kolejny medal, którego /jak zwykle/ nie dostała.
Medale z tytanu dla tytanowych matek! Ale już!
I tytanowe plytki, zeby je sobie wszczepiac w te miejsca czaszki, ktore zuzyly sie od walenia glowa w sciane po daremnych probach zrozumienia nieletniej logiki :-)
DeleteAleż dlaczego, toż ta logika jest zabójczo skuteczna w dążeniu do celu, jak widać. :) W odróżnieniu od logiki wielu dorosłych...
DeleteDynia to chyba w testach na inteligencję będzie oscylować w okolicach 200 .....
ReplyDeleteSlowem kluczem jest tu chyba 'oscylowac'. Dynia glownie 'oscyluje', glownie zeby wyszlo na jej, no i zeby sie nie zmeczyc :-)
DeleteWyslana zostala dzis do zakladu z 'sluchaj hobbicie, przejrzalam twoje niecne sztuczki. odbierzemy cie wylacznie na wiesc o nadchodzacej apokalipsie'. Niewykluczone, ze Dynia kartkuje wlasnie 'Apokalipse dla poczatkujacych'.
Dynia zwyczajnie ma doskonałe zadatki na szefa - im zazwyczaj zależy na tym samym. :)
DeleteDynia jest bezkonkurencyjna! :))
ReplyDelete... kosztem mojego cisnienia.
Delete:-)
Oj tam, cukier Dyni spadł.
ReplyDeleteIntryguje mnie jednak detal, co robi u Was cioteczka skoro przed chwilą byliście? Też jej cukier spadł?
Cioteczke trzeba bylo importowac, by zalatac dziury w opiece nad dzieckiem. Ochronka ma tydzien, psia kostka, urlopu.
DeleteTroche mi juz lata powieka, ale dam rade, dam rade.
DAM RADE!
Tydzień urlopu? :-))) Haribo Week :-)))
DeleteŻe też Ochronka, psia kostka, nie wstrzeliła się z urlopem w wasz. Skandal! Kolejny powód by się przekwalifikować i otworzyć ochronce konkurencję. Kaczko trzymaj się, powierzchni!
DeleteCo tam studia i tytuł i wszystko inne, skoro jej Babcia z Matką całe życie tak mówiły? Jak tu matce własnej nie wierzyć? :-)
ReplyDeleteZachwycajaca lojalnosc :-)
DeleteW tym wypadku wzgledem ciotki. Nim zemdlalam, zapytalam o zrodla i przypisy :-)
Cwane te dzieciaczki :). A co do czerwonych kokardek, to sama byłam zaskoczona, ile ich widziałam na wózkach na mszy św. (wszak dla katolików przesądy to grzech).
ReplyDeleteStrzezonego Opatrznosc i wstazeczka strzeze :-)))
DeletePo kilogramie haribo to i mnie jakoś lżej na duszy ;D.
ReplyDeleteA potomkowi trzeba by jeszcze kohlem oczy podmalować. I okadzić go porządnie.
Nie omieszkam podpowiedziec, ze warto podmalowac i okadzic :-)
Deleteja też bez haribo jestem smutna i nieswoja. a czasem nawet podła.
ReplyDeletea koleżanka z '88 umiejętnie łączy szkiełko i oko z czuciem i wiarą. mickiewiczowski ideał
Ale czy jadasz kolorowe, czy rowniez lukrecjowe?
DeleteBo oni mi tu we troje - cioteczka, Norweski, Dynia - wcinaja bez opamietania te czarne wstazki albo nietoperze... ble!
lukrecja to zło i szatan. ble x 100. jadam głównie zestaw tropikalny, a szczególnie upodobałam sobie palmę ;D
Deletenormalny objaw miała Dynia w placówce - wszyscy wiedzą, że brak żelatyny powoduje brak sprężystości i to po całości ;)
ReplyDeletePo kilogramie, fakt, Dynia od razu gietka i sprezysta :-)))
Deleteu nas jedna z cioteczek pchała się do opluwania swojej halki i trzykrotnego przetarcia nią nowosmrodka. Pan Pieprz był na tyle przytomny (a może chciał oszczędzić sobie oglądania zdejmowania haleczki), że natychmiast zażądał przebadania śliny na obecnośc gronkowca złocistego i pomysł ciotki sczezł w zarodku. A co ciekawe ta ciotka była haribozależna, życzyła sobie paczki misiów zamiast kwiatów:)
ReplyDeleteNie omieszkam zapytac, czy beda przecierac! Czy wazne jest do kogo nalezy halka?
Delete:-)
napisałam o mojej niani, która pięknie okadzała, spluwała przez lewe ramię, chodziła wkoło wózka i takie tam... zdrowa wyrosłam.
ReplyDeleteA kiedy chciałam się zalogować, to za cholerę, bo bez numeru telefonu google nie puszcza!
Hermi
Rodzona Matka sie przyznala, ze raz siegnela po wstazeczka. Zostawila mnie w wozku przed sklepem (to byly czasy!), a gdy wrocila pochylala sie nade mna jakas blond lafirynda, a ja wylam. Poniewaz wylam tak przez nastepne piec godzin, az dalam sobie wreszcie spokoj, profilaktycznie udekorowano mnie wstazeczka. Krzywa wyroslam :-)
DeletePuscil?
sprawdzam googla
ReplyDeletePuscil!
DeleteNo cóż... kocham Dynię i Jej sposoby na dorosłych :))))
ReplyDelete:-)))
Delete