[360]

[20 Jun 2017]

(...)

Biskwit na czeresni. Autoportret (2017)

(...)
Wczoraj, po dwóch tygodniach czerwcowych wakacji, dzieci zeszły z czereśni, a szkoła podjęła wreszcie czynności edukacyjne.
I od razu, tego samego dnia, nadesłała dzieckiem pocztowym informację, że nauczyciele mdleją przy tablicach, bo w tysiąclatce wykonanej w 1966 roku z boazerii, PCV i azbestu przy trzydziestu stopniach Celsjusza brakuje powietrza.
Powietrza nie ma też na wybetonowanym, pozbawionym jakiejkolwiek roślinności szkolnym placu zabaw.
(Więzienny spacerniak jawi się jak histerycznie radosne miejsce rozrywki, jak lunapark, jak Tivoli, jak Disneyland Orlando w porównaniu z tym szkolnym placem zabaw.)
Wobec tego, trzask prask, Dyrekcja skraca lekcje i co nam pani zrobisz, nic nam nie zrobisz. Nie mamy pani płaszcza.
Usiadłam tedy wczoraj, dosyć poirytowana, bo oto wszak już w lipcu zaczynają się kolejne szkolne wakacje, by napisać szkole, co o tym myślę, odwołując się do moich kombatanckich doświadczeń.
Chciałam Dyrekcji powiedzieć, że oświata za żelazną kurtyną nigdy nie uginała się przed zjawiskami meteorologicznymi. Że jak, na przykład, był mróz i dwudziesty stopień zasilania to człowiek fedrował wiedzę w rękawicach i czapce uszatce i nikogo nie interesowało, czy nabawi się zapalenia pęcherza. Takoż, żadnym usprawiedliwieniem nie bywały udary słoneczne, ani nawet poparzenia trzeciego stopnia.
Planowałam wysłać ten list jutro, ale szkoła chytrze mnie ubiegła przekazując dziś, dla odmiany, informację o tym, że wszy się przegrupowały i znów atakują.
Na niespotykaną nigdy wcześniej skalę.
I oto proszę. Nagle już mi aż tak nie zależy, aby Dynia chodziła do szkoły.
Właściwie to mogliby zupełnie odwołać te lekcje.
I ja już nawet nie mam pretensji, że placówka błogosławionego Eufemiusza z Ratyzbony ogłosiła, że organizuje dzień rekolekcyjnego skupienia dla nauczycieli i z tego względu proszę nie przyprowadzać dzieci do placówki, bo personel będzie w tym czasie odpoczywał w Duchu świętym... i co nam pani zrobisz, nic nam nie zrobisz.
Nie mamy pani płaszcza.


©kaczka
19 comments on "[360]"
  1. Ta placówka powinna nosić nazwę Nieskończonych Plag.
    W jakim narzeczu pisałaś upomnienie dla szkoły?
    Bo tak se myślę, że żaden inny język nie nadaje tak bardzo się do upomnień jak niemiecki. No może japoński.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Moze nazwa 'Ofiar Holocaustu' jakos sie do tego doklada? A trzeba bylo nazwac imieniem 'Kubusia Puchatka', tudziez jakiegos lokalnego bohatera literackiego... wlasnie zdalam sobie sprawe, ze nie znam zadnych lokalnych bohaterow literatury dzieciecej!

      Delete
    2. Pszczółka Maja jest niemiecka!

      Delete
    3. Pszczółka Maja jest Wodeckiego!!

      Delete
    4. Zlustrujmy Pszczolke Maje! Wydawalo mi sie, ze jest francuska :-)

      Delete
  2. Dyrekcja wyraznie nabrala wiecej przebieglosci i sprytu na polu walki. Niezly manewr z tymi wszami, Napoleon by sie nie powstydzil.

    Jak tam Wynajemcowa, stoi jeszcze? Miga?

    ReplyDelete
    Replies
    1. Norweski twierdzi, ze w nocy nad smietnikami pojawil sie taki slup swiatla, ktory wciagnal Wynajemcowa do niezidentyfikowanego obiektu latajacego i ten obiekt bezszelestnie odlecial.
      Ale nie wiem, czy to wiarygodna relacja, bo wczoraj byl pogrzeb papugi sasiadow. I Norweski zostal dluzej na stypie i troche przedawkowal lecznicza nalewke na ziolach.

      Delete
    2. No naprawdę, żeby z powodu stypy posądzać Norweskiego o błędną ocenę sytuacji nad śmietnikiem. To chwyt poniżej pasa.

      Delete
    3. Alez skad, ja nawet doceniam, ze Norweski sie zdezynfekowal, gdyz pomagal godnie pochowac zwierzatko (ziemia wyschnieta, wszystkie dzieci zalane lzami (no moze z wyjatkiem Dyni, ktora bardziej interesowaly detale zwiazane z reanimacja papugi na oddziale intensywnej terapii dla papug), histeria na ulicy, bo to byla gadajaca papuga, ulubieniec wszystkich). A papuga zeszla (odleciala?) na infekcje wirusowa. Nalezalo sie porzadnie odkazic oraz znieczulic, bo wlasciciel papugi jeszcze nic nie wie i sle z Meksyku frywolne wiadomosci 'uwazajcie z tym grillem, zeby mi papugi nie osmalic'. Well...
      (Nie zebym nie mowila od tygodnia, ze papuga podejrzanie rzezi i swiszczy, ale kto by mnie tam sluchal...)

      Delete
    4. A wcześniej miała perlisty głos słowika?

      Delete
    5. Posrod wielu innych, tez! natomiast trudno bylo mi uwierzyc, ze papuga z takim poswieceniem przez tydzien imitowala astmatyka. To jednak byla dosc leniwa papuga.

      Delete
    6. Papuga - poliglota. Szkoda papugi.

      Delete
  3. Z Ratyzbony! Cóż za zbieg... czytam to właśnie w Ratyzbonie, gdzieśmy utknęli na przymusowym i mocno przedłużonym postoju w drodze do celu. Gdzie jest pięknie, ale czwartego dnia człowiek zaczyna się irytować słysząc "za dwie godziny zadzwonimy". Szczęśliwie po angielsku, po tutejszemu ni hu hu nie rozumiem :(

    ... nieważne, chciałam tylko pozdrowić przy okazji ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Norweski mieszkal tam przez cztery lata i potwierdza, ze wystarczy kwadrans, zeby wszystkim sie zachwycic, a zycia nie starczy, zeby ogarnac lokalny dialekt. A jesli jeszcze tam stoicie to zrobcie sobie przerwe i zazyjcie koktajli w Dombrowskim :-)

      Delete
    2. Nie zdążylim. A zdałyby się, poziom stresu wszystkie by je usprawiedliwił, nawet te nadużyte... Pozdro dla Norweskiego!

      Delete
  4. A czy ta papuga to nie była czasem Norweska Błękitna?

    ReplyDelete
  5. :-) pięknie upierzone. Każdy pretekst dobry by sobie odświeżyć MP. W PL powtarzają Latający Cyrk.

    ReplyDelete
  6. A ja nie wierze, że Biskwit tak rozwinięty już malarsko!!

    ReplyDelete