[316]

[25 Nov 2016]

(...)
U nas, jak to w życiu, trochę poezji, trochę prozy. A nawet grozy.

Poezja.

Proza i groza.

(...)
Nie ja pierwsza pewnie zauważyłam, że sektor edukacji jest jak jak Wiktor Frankenstein. Błąka się toto w ciemnościach po cmentarzach idei i wykopuje coś na chybił trafił, potem  zszywa z kawałków, tu rączka, tam nóżka, tam głęboki stan rozkładu i jeszcze na końcu to, co sklepał  z kawałków, posądza o inteligencję.
A przy tym, za wpłatą na komitet rodzicielski gotów cię ścigać na biegun północny.
Nie ja pierwsza zauważyłam, ale notuję.


Dynię wyrzucono z zajęć wyrównawczych z niemieckiego.
Wzdycham. Idę do naszpani. Pytam: 'Czemuż?'
Naszpani odpowiada, że to przez elokwencję.
Wzdycham i przypominam, że to przecież nie ja na wywiadówce reklamowałam, że te zajęcia należą się każdemu dziecku niezależnie od diety, religii, koloru skóry lub tego, czy potrafi przeliterować Betäubungsmittelverschreibungsverordnung.
(Do tego każdy przecież spotkał kiedyś jakąś elokwentną posłankę, która mówiła wziąść, więc argument to raczej chybiony.)
Naszpani wzdycha i odsyła mnie do Dyrekcji.
Dyrekcja wzdycha i mówi, że i owszem wspominała, że należy się każdemu, ale skąd na to brać, no sama pani powie, skąd?
(A bo ja wiem? Z funduszu poliestrowych wiewiórek dla afrykańskiej wioski?)
Po tygodniu Dyrekcja ściąga ze strychu jakiegoś człowieka, otrzepuje z pajęczyn, sponsoruje mu nowe baterie do rozrusznika serca i wstawia do klasy elokwentnych.
Moja wizja była taka.
(Muszę opisać, aby udokumentować, jak bardzo mi się rozjechała z rzeczywistością.)
Dziateczki siedzą w kółeczku, nauczyciel pokazuje im obrazki, młodzież gawędzi o treści a mimochodem chłonie siedemnaście synonimów słowa Führer i pojmuje znaczenie słów takich, jak synestezja, populizm i repasacja.
Nad tym wszystkim zaś przelatują jednorożce i defekują tęczą używając przy tym prawidłowych przedimków.
Tymczasem, jak się okazało zdjęty ze strychu pan zaczyna młodzież uczyć czytać i pisać. Tą samą metodą jaką uczył Bismarcka. Czyli, dodajmy, kompletnie inną niźli nowoczesna, eksperymentalna, eksplodująca fajerwerkami fryburska szkoła ortografii.
Wzdycham. Idę do naszpani. Pytam, czy jej wiadomo i czy nie uważa, że to stanowi solidną zmarszczkę na tej idealnej tafli procesu nauczania, który tu przedpołudniami poleruje. Że pan ze strychu wprowadza dziateczki w konfuzję, a świerzb to już od tego tak pewnie zgłupiał, że przerzucił się na dietę wegańską?
Naszpani wzdycha i mówi, że to nauczyciel oddelegowany z ratusza, który wszakże p o w i n i e n wiedzieć, jakich metod używa szkoła.
Acha! Powinien, tak?
No, ale zdaje się, że po sformatowaniu rozrusznika nikt mu tych danych skutecznie nie zaktualizował?
Naszpani obiecuje omówić problem z Dyrekcją.
Mija kolejny tydzień.
Dyrekcja zderza się ze mną na korytarzu, przyciska do obfitej piersi, tuli z matczyną czułością, a jednocześnie wyładowuje się elektrycznie, gdyż pociera swoje naelektryzowane, poliestrowe tuniki o moją wełnianą kurtkę.
(Chce mnie podpalić?)
- Frau kaczko! – rzecze Dyrekcja strzelając spod palców iskrami. – Dotarłam do źródła problemu!

(Nad moją głową chór aniołów wyciąga wuwuzele gotowy do wykonania Aleluja z Oratorium Mesjasza! Razem uratujemy edukację!)

- ... otóż, wydaje mi się, że pani po prostu za dużo myśli!
...
...
...
...
...
...
...
...
Yyyyyyyyyyyyy.... chyyyyyyyyyy.... yyyyyyyyy...
Zarzucenie myślenia stanowi jakąś alternatywę, ale wydawało mi się, że to akurat aktualny program oświaty?

To, co? Teraz to już chyba tylko na wódkę z Winstonem Smithem?
Ktoś idzie z nami?

©kaczka



PS Jarecka #mamgorzej
37 comments on "[316]"
  1. Ja się już poddałam. Nie próbuję zrozumieć. Usiłuję tylko przetrwać i dotrwać do końca edukacji własnych dzieci.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Frustrujace, psiakrew, ze najwazniejsza na swiecie rzecz do jakiej mozna przylozyc reki, czyli ulepienie nowego czlowieka na jakis ksztalt i podobienstwo, ma takie mizerne notowania wsrod ludzkosci.

      Delete
  2. Myślisz??? Od razu widać, że proces edukacji poległ na Tobie. Nadajesz się do powtórki. Każda jednostka, która się wyedukowała i myśli samodzielnie jest porażką dla systemu. Dyrekcja ma rację w końcu ona jest przykładem prawidłowego działania edukacji.

    ReplyDelete
    Replies
    1. I smieszno, i straszno. Nie, glownie to jednak straszno.

      Delete
    2. "Każda jednostka, która się wyedukowała i myśli samodzielnie jest porażką dla systemu. " - czytałam o tym ostatnio w książce o nauczaniu domowym, alem myślała, że to może takie spaczenie perspektywy zbuntowanych łamaczy systemu. No bo przecież w szkole stale trąbią, że szkoła ma uczyć myślenia. A może to faktycznie tylko zasłona dymna? ;)

      Delete
  3. ahhh... trud, znój i rozczarowanie, ale przepieknie opisane! :D

    Ale musze przyznac, ze z tym mysleniem to w pewnym stopniu tak jest, potem sie przestaje tyle myslec, bo jak pisze Zimt, czlowiek sie poddaje. Ilez mozna glowa w mur.

    Ilekroc mysle, ze bardziej juz w ta edukacje nie da sie zwatpic, niz ja to czynie - ona mnie zaskakuje. I tak np. nowy nauczyciel muzyki u nas wprowadzil gre na fortepianie. Mysli czlowiek: pieknie! Jaki poziom, kulturka, no no! Ale kilka osób w klasie nie umie nut, o fortepianie juz nie mówiac (bo doszli w tamtym roku do tej klasy, która juz fortepian miala wczesniej). Jak zareagowal wielki pedagog?
    "To zobaczcie sobie w domu na YouTube jak sie gra z nut, a na nastepnej lekcji bedziemy grac."
    I tak, serio, posadzil potem Dziecko Zpieklarodem przy fortepianie, polozyl nuty, i oczekiwal ze naprawde zagra, i to plynnie!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Przeczytałam trzy razy i dalej nie wierzę.
      Chyba to wina "starości" moich chłopców, bo jeden na studiach a drugi w technikum i już zaczynam odwykać od tych absurdów.
      Zastanawiam się jak to się stało, że jednak są normalni po tylu latach w szkolnych ławkach.

      Delete
    2. Mlode odporne sa :-) To i tak szybko nie wariuja. W koncu my tez jakos przezylismy, a bylo wsrod kadry nauczycielskiej paru niezlych swirow, przynajmniej u mnie.
      A tez z muzyki to taki mlody facet, wydawac by sie moglo ze jeszcze wol nie powinien w tym wieku zapomniex jak cieleciem byl i sam sie nut uczyl - ale chyba jednak zapomnial...

      Delete
    3. Zaczelam edukacje jakies pincet lat temu. Byly kary cielesne (np. naszpani chlostala publicznie na gole posladki), lamanie charakterow, nauczyciele z zaburzeniami psychicznymi, strach, wymioty, bole zoladka, nerwice. Jedna z licealnych kolezanek pekla i trafila do Tworek. Minelo te pincet lat. Czlowiek wymyslil kserokopirake, komputer, wyciskarke do czosnku i widzi mu sie skolonizowac Marsa, a wzgledem edukacji nadal nie ma pomyslu. Moze oprocz tego, ze jejku(!), gdzieniegdzie niby te kary cielesne zniesiono.
      To jest jednak cholera, pewna kpina, ze ekscytujemy sie mesjanizmem Montessori, ktora namawiala do dobrego 100 lat temu. A przez te ostatnie sto lat drgnelo cos? Dostosowalismy te programy edu do prawdziwego wspolczesnego zycia?
      Edukacja po prostu nie nadaza.

      Delete
  4. Diablo śmieszne. Musze sie jakos uspokoic.
    Wczoraj przekladajac papiery z kupki na kupke(intensywnie wyobrażając sobie, że zrobiłam porządek)natknęłam sie na boszurki obecnego gimnazjum córki. I przypomnialam sobie to moje wyobrażenie a nawet pewnossc, ze ta szkola poprostu musi wypuszczac same orly. Ale po kilku miesiacach tez mi sie rozjezdza.
    Pozdr. A.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ale Dyrekcja pewnie turla sie po korytarzach w rozowych okulrach i w takiej ladnej, mydlanej bance...

      Delete
  5. Ja już zaczęłam ćwiczyć wzruszanie ramionami w ramach postawy "whatever". Mam nadzieję, że jakoś się wytrenuję w katatonicznym łykaniu całego tego edukacyjnego absurdu , bo nigdy po mnie nie spływało i nie potrafiłam ścieżką Zen, bez wkurwu, kroczyć zrelaksowana. Swoją drogą urzekające rozwiązanie problemów - nie myśleć o nich. Zdaje się że nagminnie zresztą praktykowane.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Jasne, nie ma co sie z koniem kopac, lepiej pojsc napic sie koniaku!

      Delete
  6. Kaczko wybacz impertynencje ale czym szkodzą dwie różne metody nauczania? Czy to na prawdę rak strasznie zryje psychikę młodzieży jak bede sie uczyć czegos dwa razy? Wiem ze punkt widzenia zmienia sie wraz z punktem siedzenia (czytaj nie posiadam potomstwa wiec lookam na wasze problemy z innej perspektywy) wiec wypowiadam sie tutaj z mojego punktu. Mam jednak wrażenie ze nikt sie nami tak nie przejmował gdy byliśmy w szkole i jakoś przeżyliśmy, poszliśmy na studia a nawet co poniektórzy doktoraty porobili ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. A widzisz, moze nie zaznaczylam wyraznie, ze obie metody sie wzajemnie wykluczaja. Rano idziesz do szkoly i pani kaze ci zapisywac to, co slyszysz, tak jak slyszysz. I tak, slowo mama masz zlozyc sobie z kolejnych liter, o ktorych wiesz, ze m wie Maus, a wie Ampel, etc.
      Na zajeciach po poludniu pan kaze ci napisac cale zdanie, np. Wszystkie moje ciotki maluja dzis osly (!). I masz przy tym uzywac sylab, o ktorych tez nie uczysz sie przed poludniem.

      To sa z zalozenia zajecia wyrownawcze, tymczasem niczego nie wyrownuja, a jedynie poglebiaja konfuzje. Dynia calkiem nieglupia jest, ale rozklada rece i pyta, to w koncu jak?
      Wyrownawczosc tychze zajec ma wedlug regulaminu polegac na rozwijaniu mowy nieojczystej. Nikt od pana nie wymaga, aby uczyl czytania i pisania. Wystarczyloby, gdyby ucinali sobie przyjemne dyskusje o zyciu i okolicznosciach towarzyszacych.

      Czy robie slusznie probujac oszczedzic szesciolatce frustracji wynikajacych z ewidentnej niekompetencji doroslych? Historia mnie oceni :-) Troche tez przemawia przeze mnie Judym, bo podobno Dyrekcja postanowila panem obstawic wszystkie grupy, nie tylko elokwentnych (wiadomo, miasto placi, Dyrekcja moze sobie za oszczednosci kupic wiecej czerwonej farby do lamperii).

      Delete
    2. Wiesz co, mallica, wydaje mi się, że podejście "i jakoś przeżyliśmy" to jednak zły punkt wyjścia. Dlaczego robić krok wstecz, zamiast do przodu? Czy nadal mamy zmuszać leworęcznych do pisania prawą ręką, bo nas w szkole tak zmuszano i jakoś wyszliśmy na ludzi? Nie bardzo, to tak nie działa.
      Z pewnością, nikt od tego nie umrze i się, raczej, nie załamie. Ale to nie znaczy, że należy tolerować bzdurę.

      Delete
  7. :)))) Jestem nauczycielką i mnie wkurzają rodzice, którzy nie chcą, żeby ich dziecko chodziło na zajęcia wyrównawcze i piszą karteczki, że je zwalniają z tych zajęć (a dziecko elokwentne nie jest ;) ). Zawsze przyjmowałam wszystkie dzieciaki, które chciały chodzić na takie zajęcia, nawet, jeśli miały dobre oceny - zawsze można nad czymś popracować :) Poza tym wymagam od dzieci, żeby czytały lektury (jestem polonistką). Nie dość tego, chcę, żeby wiedziały o czym czytały i wymagam tego na lekcjach, na których omawiamy lekturę :) Usłyszałam od jednej z matek, że to jest chore i ona zgłosi to do kuratorium... Chciałbym czasami, żeby rodzice moich uczniów za dużo myśleli :D
    Kinga

    ReplyDelete
    Replies
    1. Wiem, że są nauczyciele i nauczyciele. Ale mnie najbardziej denerwował ostatni miesiąc nauki przed wakacjami, kiedy dzieciaki w szkole ogladały filmy a moi synowie błagali abym ich zwolniła bo ten film, który zaplanowali na dzisiaj już widzieli dwa razy. Jestem matką która uważa, że do szkoły tak jak do pracy trzeba chodzić, takie mamy obowiązki, ale wtedy moje morale podupadało i nie wiedziałam jak sensownie ich przekonać, żeby jednak poszli do szkoły zwłaszcza ze koledzy zostawali w domu. Nie rozumiałam i nie rozumiem do dzisiaj dlaczego nauczyciele walczący o granty na dodatkowe zajęcia w ciągu roku szkolnego nie mogli dodatkowego materiału relizować przez ten nieszczęsny ostatni miesiąc zamiast kazać się dzieciakom nudzić. No chyba, że chodziło o pieniądze, bo jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi zazwyczaj pieniądze. Czy mam posądzać nauczycieli o zwykłe lenistwo?

      Delete
    2. Dwie strony medalu. Jak zawsze. Ale to po prostu dowod na to, ze edukacja rozbija sie o 'czynnik ludzki'. Sa swietni nauczyciele i tacy, ktorym wszystko jedno. Tak samo z rodzicami.

      Delete
    3. W mojej szkole nie ogląda się filmów przed wakacjami :) Jeśli program został zrealizowany to robimy powtórki, ewentualnie gry edukacyjne (ortograficzne, scrabble). To, czego najbardziej nie lubię, to być w pracy i nie uczyć ;) Tak się zdarza, kiedy mam dyżur (dzień wolny od zajęć, ale nauczyciel musi być, w razie, gdyby jakiś rodzic chciał jednak przysłać dziecko do szkoły). Strasznie się wtedy męczę i wymyślam sobie zajęcia (uzupełnianie dokumentacji, sprawdzanie zeszytów itp.)Ale wiem, że bywają szkoły, o których pisze kapelusznik (mój syn musiał chodzić do szkoły w ostatnim tygodniu choć w jego szkole normalnych lekcji nie było i był jednym z 2-3 uczniów w klasie)
      Kinga

      Delete
    4. To prawda, człowiek jest w tym wszystkim najważniejszy. W szkołach, do których chodziły moja dzieci było kilka wspaniałych nauczycielek ale ogólna mierność zabiła we mnie dobre wrażenia.

      Delete
  8. Łatwiej żyje się bezmyślnie. Trzeba się tylko przyzwyczaić do niemyślenia, ale przecież praktyka czyni mistrza. Gotowa na nowe wyzwanie? Nasz cel na 2017: Absolutna Hariboza Umysłu.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Buchachachachacha!
      Hariboza Umyslu i Kregoslupow Moralnych :-)

      Delete
  9. 😨 Czyli to Twoja wina, bo za dużo myślisz 😁 Ciekawa jestem na cóż to jeszcze Twoja szanowna Dyrekcja wpadnie. Dynia poszerza horyzonty - juz nie tylko Picasso ale i King, a może nawet Mickiewicz z niej wyrośnie :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Jednorazowy Mickiewicz. Dynia tak sie zachwycila swoja literacka potega, ze uznala, ze nic lepszego juz nie wymysli. I od tej pory katuje nas recytacja :-) To sprzyja niemysleniu.

      Delete
  10. Za duzo myslisz = spadaj na drzwo i sie nie wtracaj, zmuszajac nas do myslenia i zmian ;-))))

    arbuz

    ReplyDelete
    Replies
    1. Zmian! Ja to bym chciala wylacznie refleksji nad biezaca sytuacja :-)
      Ale chyba prosciej upolowac jednorozca...

      Delete
  11. Mam gorzej, mam gorzej. Właśnie dziennik elektroniczny wygenerował nam wiadomość zaczynającą się od słów " dodatkowa praca domowa na poniedziałek...". A my myśleliśmy, ze dziennik jest dla rodziców. Nie otworzyliśmy tego maila, boimy się, co też nam na jutro zadano.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ojaciekurdebalans!
      Ja wczoraj o osmej (lekcje na 8:30) uslyszalam, ze na dzis potrzebna jest swiateczna swieczka. Zycie dalo wybor. Gromnica albo zapalniczka.
      Dzis juz pani nie eksperymentowala z pamiecia dlugotrwala szesciolatkow: choinke, dekoracje i gwiazdke z nieba dzieciny odnotowaly w dzienniczkach ucznia :-)

      Delete
  12. Obtulam! I idę poszukać sobie zajęć ZEN w Tybecie, zanim Grudka dorośnie może zdążę dotrzeć do nirwany.

    ReplyDelete
    Replies
    1. a teraz, proszę, powiedz że to był tylko żart i ona wcale tego nie powiedziała.

      Delete
    2. Nadal sie szczypie po udach i nadal boli, psiakrew!

      Delete
  13. Wiesz Kaczko. Przemyślałam to sobie jeszcze raz. Nie odpuszczaj. Albo dokładnie to mądrej Dyni wytłumacz, że tak to jest, że takiego pisania w jezyku DE można się uczyć na dwa radosne sposoby ekhm. Pozdr. A

    ReplyDelete
    Replies
    1. A kto wie? Moze nawet na wiecej? Mam wybor, po trzech opuszczonych bez usprawiedliwienia zajeciach traci sie prawo do uczeszczania na wyrownawcze :-)

      Delete
  14. Chciałabym tylko nieśmiało zauważyć, że Dynia, niepomna kłód rzucanych jej pod nogi przez szkołę, jednak pisze. Się może nie znam, ale wziąwszy pod uwagę formę literacką oraz treść, to dla mnie jest to pisanie na poziomie dość zaawansowanym w stosunku do wieku. To może jej ta placówka tak bardzo nie przeszkodzi w rozwoju, co? ;)

    ReplyDelete
  15. Moze nie trzeba sie bylo wyprowadzac z Wyspy? Po przelknieciu rozlicznych Risk Assessments oraz H&S Checks (wszak nie moze byc idealnie) bardzo sobie chwalimy brytyjski system - moj szescioletni syn plynnie czyta (po angielsku, po polsku wykanczaja go dwuznaki, ale robi postepy), zabawnie pisze (fonetycznie, mamy nie pomagac) i generalnie daje rade. Co oczywiscie nie zmienia faktu, ze notorycznie wplatuje sie w klopoty zwiazane z wrodzona umiejetnoscia chodzenia po scianach i sufitach. Niczym staruszka z 'Omenu'.

    Jesli zas chodzi o przedszkola, to wybor jest przeogromny - od organicznych marchewek po mala korporacje, do wyboru do koloru, kazdy, kogo stac na wydatek rzedu £1000 miesiecznie (full time), znajdzie cos dla siebie.

    Mialam okazje obserwowac zajecia zarowno w szkole jak i w przedszkolu do ktorego uczeszczaja moje dzieci i doprawdy nie moge sie przyczepic do systemu nauczania. Odbieram potomstwo pod koniec dnia przepotwornie brudne ale szczesliwe - Kaczko, czy Tobie rowniez brytyjski system bardziej odpowiadal?

    ReplyDelete
  16. Poezja Dyni powala na kolana - w sensie doslownym, chyba doznalam paralizu przepony ze smiechu!

    ReplyDelete