[303]

[9 Oct 2016]

(...)
Trzeci tydzień w szkole przypominał autokarową wycieczkę do Lichenia połączoną z prezentacją garnków i wełnianych kołder.
Najpierw centrum sportowe z sąsiedniej wsi, przysłało po Mastodonty autokar i po kilku godzinach intensywnego treningu odesłało dzieciny z kieszeniami pełnymi kuponów na próbne lekcje tenisa, golfa, squasha i paralotniarstwa.
Ledwie wyperswadowałam Dyni bekhandy, celowanie w dołki i pikowanie a’la Ikar, rozpoczął się w placówce płatny kurs samoświadomości i samoobrony dla pierwszoklasistów.
Szkoła naciskała na to, by zapisywać dziateczki, sugerując, że kurs wspomaga pewność  siebie i uczy jak radzić sobie w niebezpieczeństwie. Tu akurat szkoła nie musiała mnie szczególnie długo przekonywać. Wystarczył mi rzut oka na tych z dziesiątej klasy, palących za śmietnikiem na parkingu, bym natychmiast uznała, że dla surwiwalu w placówce Dyni trzeba czegoś więcej niż tekstu Dezyderaty.
Jednakoż kurs samoświadomości i samoobrony, nastawiony jest głównie na samoobronę, a nawet atak, albowiem prowadzi go właściciel miejscowego klubu sztuk walki, człek ubrany w czarną karategę. On ma nie tylko czarny pas! On jest spowity w czerń od stóp do głów.
Człek w czerni już na pierwszych zajęciach wysoko ustawił poprzeczkę pokazując młodzieży, że kantem dłoni można rąbać deski na opał.
Jak przypuszczam, nie jest to sztuczka, którą można posiąść w trzy tygodnie, tyle kurs trwa oficjalnie, spodziewam się zatem, że z ostatnich zajęć Dynia znów wróci z kieszeniami pełnymi kuponów na wywczas w Klasztorze Szaolin.
Tymczasem placówka, która średnio raz w miesiącu ma tydzień wolnego, przysłała zaproszenie na Święto Jabłka. 'Święto odbędzie się w najbliższą sobotę. Obecność obowiązkowa.' Święto, jak wyjaśnia zaproszenie, ma na celu naszą obopólną, przyjacielską integrację w rodzinnej atmosferze. 'W tym celu do piątku do czternastej każda rodzina zobowiązana jest przynieść pracę plastyczno-rękodzielniczą o tematyce pomologicznej i złożyć ją na ręce Frau Kipke, kustosza ekspozycji.'

(...)
Przerywnik: Dynia i Mona. Praca zlecona.
 
Dynia feat. Leonardo
 (...)
Ale przecież jednak nie samą szkołą...
Zaczęło się od tego, że zaproszono nas na polskie urodziny.
Na tychże urodzinach Norweski zjadł rosyjski tort siedmiokrotnie przełożony kremem z masła i napił się polskiego piwa.
Tort był niebieski jak logo KLM, a piwo – żółte.
Żółty z niebieskim daje rozmaite, fantazyjne odcienie zieleni i faktycznie, wszystkie one przez następną dobę odmalowały się na Norweskim obliczu. Do tego doszły ponoć efekty specjalne – świat wirował, a dźwięk kruszonych sucharów, które Norweskiemu wykradał Biskwit był porównywalny do erupcji wulkanu Krakatau.
Widać coś tam Norweski przyrzekł Opatrzności pochopnie, gdy wydawało mu się, że kona. Musiało mu się wymsknąć jakieś: '...jeśli przeżyję to zacznę troszczyć się o siebie', bo gdy Norweski zmartwychwstał i wreszcie trafił stopami w kapcie to zażądał udania się do sklepu w celu zakupienia spodenek gimnastycznych.
Czym byłoby bowiem życie bez odrobiny kaprysu!
Poszliśmy całą rodziną, acz, ja zaszyłam się w dziale patelni i sosjerek, porzucając ojca na pożarcie dzieciom.
A biorytm dzieci był wyjątkowo drapieżny.
Gdy po kwadransie odnalazłam ich pośród sportowych gatek, zaskoczyło mnie, że dziewczęta siedzą obok siebie pod wieszakiem i nie tylko nie znieważają się, ani werbalnie, ani cieleśnie, nie tylko powstrzymują się od komentarzy na swój temat, ale nawet nie oddychają!
- Jakżeś to osiągnął, mistrzu! – wydałam z siebie okrzyk podziwu i zazdrości.
- Ha! – rzekł Norweski, przebierając wśród gatek. – Ha! – powtórzył z miną 'że też sama na to nie wpadłaś.' - Obiecałem im, że jeśli się uspokoją to kupię każdej jedną, p r a k t y c z n ą rzecz!
Po czym dodał, że wedle ich własnego wyboru.
I tak oto ze sklepu wyszliśmy z tęczowym jednorożcem i kompletem siedemdziesięciu dwóch pomadek do ust o zapachu samochodowego odświeżacza powietrza.

©kaczka
36 comments on "[303]"
  1. :) jednorożec jest bardzo praktyczny ;)
    Kinga

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bardzo! W ostatniej chwili Biskwit dla tego jednorozca porzucil pingwina nadnaturalnych rozmiarow, wiec jest co swietowac!

      Delete
    2. uwielbiam pingwiny! Biskwit, piateczka! :D

      Delete
  2. Przygotuje swoją listę praktycznych prezentów i następnym razem też daj z siebie wszystko na wspólnych zakupach!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Jedna, praktyczna rzecz?
      Hmmmm...
      Wuzetka!

      Delete
    2. Galon bimbru! ale nie wiem czy w Waszym landzie mozna zakupić ;)

      Delete
  3. Lekcje samoobrony z Ninja! Ach!

    ReplyDelete
    Replies
    1. To tak wyglada ninja? Uff!
      Dzieki, Jarecko! Nie ogarniam. Tych sztuk walki jest tyle, ze odruchowo z lenistwa wlacza mi sie pacyfizm. Slysze: ninja, mysle: zolw! Ale pan jest o wiele przystojniejszy!

      Delete
  4. No jeśli Frau Kipke i inne naszpanie używają słownictwa z serii "pomologiczny", nawet po niemiecku, to ja wymiękam.

    Niech Norweski szykuje deski (ło mamo, rymło mi się). Do przecinania ich jednym uderzeniem nieuzbrojonej Dyninej łapy!
    A ewentualny parkiet ukryj pod dywanami.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nie, nie uzywaja. To mnie ponioslo na mysl o tym, ze nastepnym razem to pewnie bedzie model ukladu slonecznego, albo siedemnastowieczna, bawarska chata z zapalek :-)

      To ja pierwsza padlam ofiara samoobrony, bo pan ninja przekonal sluchaczy tego podyplomowego kursu, ze najlepiej udaje sie atak z zaskoczenia. Dynia zaskoczyla mnie, gdy chowalam rodowa porcelane. Minus jeden talerzyk. No i skoro talerzyk tak latwo sie poddal to wyobrazam sobie na jakie skorupy potlucze Dynia wszystkich swoich wrogow :-)

      Delete
  5. No i oto masz prezenty dla wszystkich znajomych Królika na najbliższe i większość dalszych Świąt.

    A zieleń na twarzy Norweskiego to był jednak widok!
    Wasiuczyńskiej farby by nie starczyło!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Myslisz, ze tylu znajomych chce odswiezacze samochodowe? :-)
      Nie doceniasz, dziewczeta dobraly sie do wszystkich!

      A Norweski, na bogow, polskie piwo na pusty zoladek (nie liczac tortu!), samobojca!

      Delete
    2. Norweski zawsze lubił życie na krawędzi ;)

      Wiewiór nie ma odświeżacza w samochodzie...tak tylko napominam.

      Delete
    3. Nie chce otruc Wiewiora. To jest jakis amerykanski produkt, ktory wionie mocniej niz swieczki marki Yankee Candle. Gdy dziewczeta otwieraja te lipsztyki w komnatach Biskwita swad dociera do kuchni. Amerykanski rozmach! :-)

      Delete
  6. Pozwól, że napierw z zachwytu przyklęknę przed Moną.

    Dobra, wstaję.
    U nas też grasuje koncept Dnia Jabłka i na domiar nieubłagalnie nadciąga termin wykonania na tę okoliczność marionetki(!) jabłko przedstawiającej. Z pomocą obywatelowi przychodzi jego najszczerszy przyjaciel - Bied(a)ronka! Już za drobny pierdyliard zakupów, za które cała bliższa i dalsza rodzina zbiera nalepki, możemy bowiem posiąść OWOC z pluszu! Planujemy uzupełnić tenże o ołówek wciśnięty w... część zadnią i wywiązać się z zadania celująco. Życie Polaka jest proste i jasne jak promocja!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Kurruko! Te owoce byly u nas w promocji za nalepki w sieci sklepow marki Penny! W CZERWCU! Patrz, jacy podli, a mogli wypuscic te serie jesienia.
      Pozwol, ze przyklekne przed twoim strategicznym geniuszem pacynkowym!

      Delete
  7. Normalnie juz kiedys taka Mone widzialam, tu (http://www.museunaif.com/en/)
    Czy zbierasz te wszystkie pomalunki ? Sa piekne.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Zbieram! Ciesze sie nimi jak glupek :-)
      Link zmiotl mnie z powierzchni. Bede tam chodzic tarzac sie w kolorach!

      Delete
  8. Wspaniała Mona Lisa. Wspaniała.

    ReplyDelete
    Replies
    1. I trochę uwspółcześniona, usta ma po botoksie ;)

      Delete
    2. Przekaze wyrazy uznania.
      ... nos tez przeszedl kilka korekcji :-)

      Delete
  9. Dzieło niezwykle przenikliwe psychologicznie - Monaliza jak na damę przystało ma ewidentnie wywalone na wszystko :)

    Pan Ninja trenujący dzieteczki to niezaprzeczalnie pomysł z piekła rodem, to musi być jakiś spisek lokalnego ministerstwa edukacji i izby gospodarczej, bo gdy dzieci zaczną przynosić "zadania domowe" to w okolicznych sklepach jak nic zabraknie wyposażenia wnętrz.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ciesze sie, ze dostrzegasz, bo matka, wiadomo, nigdy nie jest obiektywna, ale wydaje mi sie, ze nastroj dziela dosc wiernie oddany. Z drugiej strony, wywalone na wszystko ma tez Biskwit, wiec moze sa tu jakies wplywy rodzinne :-)

      Pana ninje spotykam teraz codziennie o poranku. Jest herosem, bo prowadzi do szkoly swoje dziecko i psa! Francuskiego buldozka! czarnego francuskiego buldozka.

      Delete
  10. Jedna praktyczna rzecz, a w siedemdziesięciu dwóch odsłonach. Siedemdziesięciu trzech, wliczając jednorożca ;-).

    Lekcje historii sztuki prawdziwie godnie odrobione!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Won siedemdziesieciu dwoch lipsztykow przyslania swad lajna jednorozca! :-)

      Delete
  11. http://culture.pl/pl/artykul/konkurs-emigrantki-wlasnym-glosem
    Moim zdaniem Kaczka miałaby wygraną w kieszeni :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Zglosilam sie! Moze malkontenci beda mieli branie! :*

      Delete
  12. No dobra, kto nie był małą dziewczynką niech nabija się z ultraszminek i jednorożca, ja z szacunku do wspomnień nie będę!

    I tak się rozmarzyłam- co by było, gdyby Dyńka wzięła na warsztat
    >>>Wenus Botticellego<<<? Już widzę to bezkompromisowe podejście do damskiej anatomii!

    Kto mnie poprze i podejmie pod elektroniczne kolanka Matkę Artystki?

    ReplyDelete
    Replies
    1. Podejmuję! Rzucam rękawicą! Dyniu, łap!!!

      Delete
    2. Czlowiek wie, ze tego pozaluje, ale mysl jest przednia. Moze wystarczy Haribo, zeby zaplacic artystce :-)

      Delete
    3. przednia myśl w istocie, jakby brakło harribo to podeślę. I może Dynia zostawi tę szkołę, rozpoczynając już teraz karierę artystyczną? Sądząc z dotychczasowych doświadczeń edukacyjnych wiele nie straci:) A MoniaLiza piękna! I taka poważna, zaś uzębienie wyjątkowo niewidoczne.

      Delete
    4. Dynia! Dynia! Dynia!
      Proponuję popłynąć nomen omen na fali i po Wenus podsunąć Dyńce kolejne malarskie ikony.

      Delete
    5. Popieram!
      Niechaj nam się Wenus narodzi na nowo!

      Delete
    6. Okrutnice, mojry wyskubuja spore kawalki z kanwy mego zywota, gdy Dynia malujac wystawia na probe moja cierpliwosc. Pod tym wzgledem juz jest wielka artystka. Szal, rozpacz i rwanie wlosow z glowy pod sztaluga ma opanowane :-)

      Delete
  13. Wiesz co, Kaczko? Ja chyba zacznę uczyć się życia od Dyni i Biskwita. Nastepnym razem postraszę, że nie opuszczę sklepu bez praktycznego prezentu...mam parę rzeczy na oku;-)

    ReplyDelete
    Replies
    1. I ja mysle, ze zmarnowalam kilka dekad i wiele setek prezentow przez jakis tam sawuarwiwr.
      Straszmy!

      Delete