[284]

[5 Jul 2016]

(...)
Dynia i Biskwit po raz kolejny udowodniły, że ludzkie pojęcie jest jednostką niestabilną, ułomną i chromą. Bardzo łatwo można temu pojęciu podstawić nogę, gdy przechodzi, a potem skakać po jego mocno zdumionych zwłokach.
Dziewczęta zwarły się wczoraj w erystycznym sparringu o... w y i m a g i n o w a n y mikrofon.
Tak, o niewidzialny mikrofon.
Nie wiadomo, kto go sobie pierwszy wyobraził i kto zadebiutował z nim w recitalu.  Nie ustalono, kto komu najpierw wyrwał z dłoni plon tej imaginacji. Wiadomo natomiast, że to Biskwit cisnął w Dynię żeliwnym samochodzikiem (chybiwszy na miarę karnych w ćwierćfinałach), a Dynia palnęła Biskwita w ucho. Potem Biskwit kopnął  Dynię w kostkę, a Dynia pchnęła Biskwita, żeażusiadł.
A potem to już jak zwykle, kilka podręcznikowych przypadków naruszenia nietykalności, czynna napaść, znieważenie, pomówienie i zniesławienie.
O NIEWIDZIALNY MIKROFON!!!
Schopenhauer kwili w kąciku.

©kaczka
30 comments on "[284]"
  1. Eeee.... No....
    Woda! Tu może pomóc tylko woda!
    Musisz mieć zawsze jakieś pełne wiaderko pod ręką. Na psy, drące psy i koty, drące koty polanie wodą pomaga bez pudła :D
    Zmniejszy to straty w ludziach, choć nie rozwiąże drażliwej kwestii sprawiedliwego podziału mikrofonu rodem z matrixa.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Woda nie pomoze! Biskwit uwielbia wode. Chyba, ze polewac swiecona i reka egzorcysty :-)

      Delete
  2. Miałam ci ja mikrofon i już, już rwałam się do rozdawnictwa, kiedy mi się przypomniało, że go dałam Florze.
    Może i dobrze, bo tylko jeden. To by było!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Byloby jako i u nas. Placz i zgrzytanie zebow :-)

      Delete
  3. Pamiętam jakby to było dziś rano. Mały JP i mała Dwójka. Jedli wyimaginowane lody i Jaśnie Panicz zabrał Dwójce jej porcję. Jaki był płacz i lament ofiary! A jaka szydercza radość złodzieja!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Chyba czas rozszerzyc paragrafy dotyczace wlasnosci i majatku o rzeczy wyimaginowane ;)

      Delete
    2. Przybij piatke Jarecka! Diable - ty sie znasz na cyrografach. Da sie rozszerzyc?

      Delete
  4. Replies
    1. Mowisz o orbicie szesciolatek i trzylatek? Tak. Nie nalezy don przykladac logiki z zarostem lub biustem. Najlepiej siadac jak Dian Fossey na obrzezach stada goryli i jak ona czekac, co z tego wyniknie :-)

      Delete
  5. Dla nich był jak najbardziej realny. Wydaje mi się, że to nie o sam wyimaginowany mikrofon mogło chodzić, a o zakłócenie recitalu, co jest rzeczą uruchamiajacą:)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Faktycznie! Dopytalabym, czy poszlo o przerwana solowke, ale od tej pory zdarzylo sie pincet dwadziescia smiescia awantur na rozmaitym tle. Istnieje przypuszczenie, ze mlodziez juz nie pamieta.

      Delete
  6. Ale kto wygral? Kto wygral?

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nie wiem. Po prostu mnie pozaluj, bo ja nigdy nie wygrywam.

      Delete
  7. To przechodzi LUDZKIE POJĘCIE! Przecież to nie była bitwa o mikrofon, tylko o ZASADY.

    ReplyDelete
    Replies
    1. ... rozciagniete na swiaty rownolegle, ksiestwa krasnoludkow oraz oficjalne i nieoficjalne spotkania z yeti? Kumam! Faktycznie, myslalam dosc plasko i przyziemnie!

      Delete
  8. No ale jeśli to był naprawdę super-świetny-mikrofon, to nie ma się co dziwić! A że wymyślony, to niczego nie zmienia!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Skoro wiekszoscia glosow stawiamy tu znak rownosci miedzy mikrofonem istniejacym i nieistniejacym to wnosze o wniesienie poprawek do Kodeksu Karnego!

      Delete
  9. To tak jak u nas, hełm na głowę, okop lub zasieki i czekać końca. Koniec zawsze przychodzi, najczęsciej w dwóch osobach jednej skarżącej (bo mówić potrafi) drugiej marzącej się (bo tylko pojedyncze słowa wymawia, ale po TAKICH przezyciach tylko płacze ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Jak u nas, jak u nas. Choc wokabularzyk dotyczacy krzywd i urazow Biskwit artykuluje o wiele lepiej niz swoje imie.

      Delete
  10. Wyobraźnia to potęga.

    Mój młodszy swego czasu nauczony w początkowych klasach podstawówki kolędy "Pastuszek bosy" namiętnie śpiewał był, co gorsza tylko kawałek z początku, chociaż już Wielkanoc tuż-tuż.

    Nie dawało się przetłumaczyć, że już nie pora na kolędy, wszyscy już mieli dość.

    Nie wiem co mnie napadało, wyimaginowanym "kałachem" (czyt. AK-42) puściłem serię paszczowo oddając "tratatatatatata!" oraz triumfalnie obwieszczając, że pastuszek już nie zagra na swojej fujarce!

    O dziwo, dziecko nie przejęło się za bardzo losem pastuszka, a i śpiewanie kolędy mu przeszło.

    Pozdrawiam,
    Zyzio

    ReplyDelete
    Replies
    1. Zyzio, strzelam do Ciebie z procy - za pastuszka!!

      Delete
    2. Jarecka, strzelam do Ciebie z lepszej procy, za Zyzia

      Delete
    3. Ide po popcorn. Wyimaginowany.

      Delete
  11. Rozważam wręczanie nieletnim w rodzinie wyimaginowanych prezentów gwiazdkowych. Ale będzie fun!

    ReplyDelete
  12. Bitwa o głosy i na głosy :) Showbiznes to potęga, trzeba trenować od młodości żeby się wybić. Moja mała trenowała wokal używając brokułu jako mikrofonu! W supermarkecie! I też walczyła żeby się utrzymać w posiadaniu tegoż sprzętu.
    A pomysł wyimaginowanych prezentów jest przedni, ja jeszcze rozważam wirtualne dania wigilijne!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Geniusze!
      Wirtualne dania wigilijne, wirtualne torty, wirtualne sprzatanie... ta lista nie ma konca!

      Delete
  13. Moim zdaniem Ludzkiemu Pojęciu da się zrobić resuscytację uderzając go rytmicznie w popiersie egzemplarzem 'Świata jako woli i przedstawienia' Schopa ;)

    ReplyDelete