[187]

[29 Jun 2015]

(...)
Uczucie, które łączy Biskwita z Kroacją (dwuletnią siostrą Jacka Londona) to miłość skomplikowana i uporczywa.
Biskwit może i wygląda, jak ten anioł przeprowadzający dziateczki przez mostek nad przepaścią, ale pamięć ma jak słoń i zaznane krzywdy zapisuje sobie skrupulatnie  na twardym dysku.
(Powinno mi to dać do myślenia, że i moja odmowa nieustannego podsypywania biszkoptów również nie ulega przedawnieniu.)
Twardy ten dysk, o konsystencji granitowej ściany, w którą można sobie dla sportu ciskać grochem, przechowuje wspomnienia wszystkich przypadków poszarpania nietykalności osobistej, których dopuściła się Kroacja w czasach, gdy Biskwit był dzieckiem stacjonarnym i potępiał przemoc fizyczną.
Odkąd jednak Biskwit zsynchronizował ruchy kończyn dolnych i górnych, używa jednych i drugich, by zemścić się za doznane krzywdy.
Czasem czyni to w otwartym pojedynku na ubitej w piaskownicy ziemi, czasem tka intrygę na miarę piłkarzy z Premier League (nie tylko fauluje, ale i odgryza przeciwnikom wystające wypustki), czasem skrada się od tyłu wydłubanymi tunelami i atakuje z zaskoczenia w przebraniu burzy piaskowej.
Prędzej niż później, każde spotkanie Biskwita z Kroacją kończy się efektownym sparringiem.
W powietrzu unosi się piasek, latają fragmenty wyszarpanych koafiur, garderoba się mechaci, guziki strzelają, uczestnicy wymieniają się odciskami szczęk na tkankach miękkich, a bronią ostateczną jest w przypadku  Biskwita bardzo wysokie ce  – pisk, którym Biskwit rozpękuje kryształy z Bohemii, ścina żółtka w surowych jajach i wprowadza w niebezpieczne wibracje niestabilną konstrukcję matczynej psychiki.
Załamałabym się, odgryzła łapy i wraziła sobie szydełko w ucho albo mózg, ale przecież mam Dynię!
Dynię wyróżniono niedawno za zasługi dla pokojowego rozwiązywania konfliktów zbrojnych, podkreślając przy tym jej wyjątkowe zdolności negocjacyjne.
W domu tego nie dostrzegam, bo w domu również koafiury, guziki i szczęki wbite w tkanki miękkie (ot, taka tam dowolna interpretacja miłości siostrzanej), ale faktycznie na mieście Dynia ma w sobie coś, co upodabnia ją do batalionu Błękitnych Hełmów, Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości, Anakina Skywalkera, Matki Teresy i Martina Luthera Kinga.
Dynia nie zważając na rykoszety, wciska się w sam środek afery między Biskwitem i Kroacją i wygłasza antywojenne, poruszające do trzewi mowy o cywilizacji miłości.
Zużywa przy tym sporo zwrotów typu: ‘kind hands!’, ‘UNDERSTOOD?!’, ‘sharing is caring!’, a także... ‘you may not have very big brains BUT...
Z tym ostatnim trudno się nie zgodzić. Mózgi Biskwita i Kroacji nie mieszczą większości pereł, którymi sypie Dynia.
Ba, nie są nawet na tyle duże, żeby zidentyfikować obelgę.
Takoż stoją obie przed Dynią, patrzą na nią wzrokiem, w którym dostrzec można pewien zachwyt nad elokwencją kaznodziei, ale bardziej refleksję nad nieprzystępnością treści.
Imaginuję sobie, że tak właśnie może wyglądać Grecja i Bruksela pochylone razem nad wyciągiem z konta.

©kaczka
23 comments on "[187]"
  1. Jak ty opisujesz ..... toć to trzeba 5 razy przeczytać by wyczytac wszelkie niuanse, smaczki .... Jak ty opisujesz ....

    ReplyDelete
  2. "Grecja i Bruksela pochylone razem nad wyciągiem z konta" - cudowne!!!!

    :)

    ReplyDelete
  3. i w moim wzroku można dostrzec zachwyt nad elokwencją i stylem wszystkich bez wyjątku notek - kaczko- szykuj miejsce na półce dla Józia Pulitzera
    b.

    ReplyDelete
  4. I mnie Grecja z Brukselą powaliły na kolana!
    I nawet już nie wiem, jak to skomentować z tym moim ubogim zasobem słów ;))

    ReplyDelete
    Replies
    1. straszne, nie? wszyscy komentatorzy Kaczki mają chyba te same obawy...

      Delete
    2. O rany, a myslalam sobie, ze to tylko ja!!:-)

      Delete
    3. Straszne, aleście mnie trochę podniosły na duchu, że nie sama tak cierpię ;)

      Delete
    4. zawsze jak czytam coś takiego (= niemal każdy post Kaczki, ale ten jest wyjątkową perłą) przypomina mi się określenie Eli Wasiuczyńskiej o tym "wypasieńszym komplecie liter"
      no wypasieńszy że ech!

      Delete
  5. Takoż i ja stoję po lekturze tego wpisu, choć powinnam się już, kurtka na wacie, przyzwyczaić!

    ReplyDelete
  6. Nagle przyszło mi olśnienie!
    jak czytam Ciebie, Kaczko, to jakbym słyszała/czytała "Z pamiętnika młodej lekarki" Ewy Szumańskiej!!!

    (uwielbiałam całą "powtórkę z rozrywki", ale ten duet bił na głowę inne jak dla mnie)

    ReplyDelete
    Replies
    1. (pewnie słyszałaś już to 1000 razy i teraz wyszłam na durnia z tym moim olśnieniem... ale przyrzekam, słowo harcerza, nie czytałam tego nigdy w żadnym komentarzu u Ciebie!)

      Delete
  7. Kaczko, ostatnie zdanie mnie położyło zupełnie :DD

    ReplyDelete
  8. Uwielbiam Twój styl niezmiennie :) Ale ostatnie zdanie jest po prostu cudowne :)
    Kinga

    ReplyDelete
  9. Kaczko. No och Kaczko. Brak mi słów, żeby wyrazić swe uwielbienie dla Twej frazy. Z kolan nie wstanę, czapki na łeb już nie zapodam. Trwam w niemym zachwycie. (nad Korpusem Pokojowym w Twojej rodzinie także!)

    ReplyDelete
  10. nie czytam tego już więcej! tak się nie pisze jeśli chce się mieć koleżanki! ( pękam z zazdrości po-raz-nie-wiem-już-który)

    ReplyDelete
  11. Czytałam ten post przedwczoraj, ale nie wiedziałam co napisać.

    Wyciąganie ulubionych fragmentów -typu:
    *wygląd anioła przeprowadzającego dziateczki nad przepaścią
    *dziecko stacjonarne potępiające przemoc fizyczną
    *odciski szczęk na tkankach miękkich
    *ścinanie żółtek w surowych jajkach
    *antywojenne, poruszających do trzewi mowy o cywilizacji miłości.
    *Grecja i Bruksela co w jednym stały domku

    z całego tekstu przypominało by obcinanie paluszków , wyłupywanie oczek, żeby się pozachwycać z bliska- jakie śliczne.


    Poprzynudzam znowu. Pisz Kaczko, wiesz- takie książki papierowe, najlepiej o Polce na obczyźnie, która ma niebanalną pracę, niebanalnego męża i takież dwie córeczki...

    ReplyDelete
  12. bosko piszesz :)

    (ale naprawdę Anakina Skywalkera!? bo może raczej Luke'a? a jeśli jednak Anakina, to niech tam wszystkich Moc ma w swej opiece ;))

    ReplyDelete
  13. Same perły!
    Kaczko, kiedy jak nie teraz?

    ReplyDelete
  14. Takie oklady z miodu i melasy na caly ten gorzki tydzien!
    Dziekuje!
    Bede tu wracac w te komentarze i spijac sobie slodycz przez slomke.
    A komplement, ze jak 'Z pamietnika'... to ustawiam natychmiast na poleczce z trofeami.

    Aaaaaa! faktycznie! Skad mi ten Anakin!? Tak to sie konczy, jak czlowiek jedna reka zdejmuje Biskwita z sufitu, a druga klepie w klawisze. Plask w czolo! Plask!

    ReplyDelete
  15. Kaczko,
    Kaczysławo,
    Drobiożeto,
    czy ty mnie, uniżonej, możesz wytłumaczyć, na co ty czekasz? Bo jedyne, co mi przychodzi do głowy, to że aż wiek cię dogoni, emerytura niemiecka w sensie. Może i pisana między jednym a drugim turnusem rowerowym w Międzyzdrojach miałaby faktycznie cudowny posmak przykurzonego memuaru, ale ZAPEWNIAM CIĘ, teraz też będzie dobra. Ta książka w sensie. Serio.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Matko!
      Istota problemu chyba tkwi w tym, ze nigdy nie zakladalam, ze moglabym cos napisac. Cos, co nie byloby proza branzowo-niszowa o milosnym pozyciu bakterii lub 'co robic, by drozdze jadly'. Stad tez, gdy czytam powyzsze komentarze to sie troche rozgladam na boki 'mowicie do mnie, czy ktos stoi obok' :-) Ale, ale... zeby nie bylo, ze nie biore sobie do serca... Skorpion w rosole namowil mnie niedawno na wspolny skok z literackiej trampoliny. Zamknelysmy oczy, skoczylysmy, aktualnie pikujemy... i albo rabniemy o ziemie i zostanie z nas mokra plama, albo chlupsniemy do basenu pobierajac od jury maksymalna ilosc punktow za wartosc artystyczna :-) W obu przypadkach bedzie to jakis ZNAK.

      Delete
    2. Bosko! Uprzedzisz, kiedy przedsprzedaż?;>

      Delete
    3. No, ciekawe jak mocno rąbniemy! Zapakowałam Ci do plecaczka zapasowy spadochron! Instrukcja obsługi brzmi: działa do końca września, zatem, spinajmy się!
      Bo następny wrzesień dopiero za rok!

      To byłam ja, Skorpion w rosole. I tak pozostanie, a popływać by się chciało w szampanie!

      Delete