[162]

[17 Apr 2015]

(…)
Biskwit przyszedł na świat z własną wizją sprawiedliwości społecznej.
Trochę z Marksa, trochę z Engelsa, trochę z Robin Hooda, a dodając skłonność do protestowania nago –  nawet jakby święty Franciszek.
Jest to sprawiedliwość optyczna.
Jeśli cała rodzina je gicz cielęcą, to Biskwit nie życzy sobie resztek z pańskiego stołu, skrawków, ścinków, czy wiórków.
Biskwit chce na swoim talerzu gicz cielęcą tych samych rozmiarów oraz komplet instrumentów chirurgicznych (Nóż i widelec, kobieto, a żywo!).
To samo dotyczy innych produktów spożywczych, w tym głównie (nad)używek.
I jeśli gicz cielęcą mogę ostatecznie Biskwitowi wrzucić na ruszt to butelka absyntu, paczka hawańskich cygar, trzydzieści pieć gałek lodów lub dwadzieścia tabliczek czekolady (własność kolektywu) stanowią kontrowersyjny suplement diety osobnika, który wciąż jeszcze nie musi się schylać wchodząc pod stół.
Odmawiam.
W takich chwilach Biskwit nie waha się pokazać jak bardzo jest mną rozczarowany.
Siada jak myśliciel Rodina. Chowa twarz w rozcapierzonych dłoniach, prowadzi wewnętrzny dialog i z niedowierzaniem kręci głową.
... cygar nie dała, nie dała...

(...)
Jak na kogoś, kto najwyraźniej  ślubował, że przenigdy nie będzie chodzić na dwóch nogach, aby nie dostarczać grawitacji okazji do niewybrednych żartów, Biskwit zaskakująco zwinnie wspina się na najbliższe dostępne krzesło i chybotliwie spionizowany ćwiczy na nim Tai Chi.
Bez trzymanki.
(Co prowadzi do zatrzymanki.
Do zatrzymanki mojej akcji serca.)
 
©kaczka
16 comments on "[162]"
  1. Potwierdzam pozę Myśliciela! Na własne nagie oko widziałam. A poza okraszona wyrzutem z oka wystrzeliwanym: "Tylko Ty Zdziśku nie bądź przeciwko mnie!"

    ReplyDelete
    Replies
    1. Zdzisiek - ofiara przemocy domowej - lojalnie milczy.

      Delete
  2. o matko poza mściciela mnie rozwaliła... cygar nie dała ...
    o buchachachahahahahahaha i ha

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ani cygar, ani beczki rumu, ani pudelka zapalek... :-)

      Delete
  3. Mam trochę do nadrobienia u Ciebie. Kiedy skończę z czytaniem, wtedy będę wiedziała, kto jest kim, choć już tam coś się domyślam. Uśmiałam się jednak, a to najważniejsze:).

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ach, witaj! Ja tez ledwie nadazam z komentowaniem. Straszne obsuwy. Widzialam twoj komentarz pod bajka. Ten o Czarnym Lesie. Zdaje sie, ze zamieniamy sie miejscami/krajami :-)

      Delete
  4. A przy tym Sprytna Natura przy wydatnej pomocy Protoplastów obdarzyła Biskwita najbardziej niewinnym śmietankowo- różanym obliczem i rozkosznie puchatym, gibkim ciałkiem. Nieświadomy niczego obiekt manipulacji chce wtykać twarz w tego Marksa, Engelsa, miziać Hooda, łaskotać czule Franciszka i zgodzić się na wszystko.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Tak, niestety tak. Biskwit wie, ze ma te moc :-)

      Delete
  5. W końcu zacznie biegać na dwóch nogach (kiedy np. zorientuje się, że tak jest jednak szybciej - mój roczny (wówczas) syn zaczął biegać na dwóch kończynach nad morzem, bo kiedy uciekał na czterech z kocyka do wody za szybko go łapaliśmy ;) ) Moja córka również uparcie chodziła na czterech kończynach. Miała rok i dwa miesiące kiedy w urodziny tatusia zrobiła mu prezent i puściła się biegiem bez trzymanki wokół pokoju :D Biegała tak ponad pół godziny, przewracając się od czasu do czasu, podnosząc, otrzepując i dalej..... :D Może Biskwit też czeka na jakąś szczególną okazję ;) Pozdrawiam.
    Kinga

    ReplyDelete
    Replies
    1. Hauptcioteczka probowala przekonac Biskwita wtykajac go do urzadzenia przypominajacego sredniowieczny sprzet do tortur, a ktore okazalo sie chodzikiem po tatusiu. Przynaglany w ten ordynarny sposob Biskwit zaparl sie. Kwestia honoru.
      Mozliwe, ze noca, gdy spimy, Biskwit chodzi i wyzera z lodowki. Mam wrazenie, ze Biskwit bylby do tego zdolny, by ukrywac talenty z obawy, ze zostana wykorzystane przeciw niemu :-)

      Delete
  6. Własna wola potomstwa - czyli przejście na level wyżej po fazie beztroskiego niemowlęctwa....

    Ja przy chodzeniu wrzuciłam na totalny luz. I nie wiem, czy moje dziecię to wyczuło, bo zaczęło samodzielnie chodzić, gdy miało 1 rok i 10 miesięcy...

    A umartwiony Biskwit - chętnie rycinę bym zobaczyła :-))

    arbuz b.d.



    ReplyDelete
    Replies
    1. Dzielnas! Taki luz przy najpierwszym potomku!
      Wlasna wola... najpierw czlowiek chce, zeby ten tobolek sie uczlowieczyl i zaczal wyrazac, a potem zazywa kropli na uspokojenie, bo tobolek robi sceny o tematyce 'nie chce tej lyzki, ale nie wiem, ktora chce, domysl sie!'

      Bebe, namaluj umartwionego Biskwita bez dostepu do cygar!

      Delete
  7. Niech się nie spieszy! Ja czasem żałuję tego spionizowania, o ile wygodniej poruszać się na 9 cm szpilkach na czworakach...!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Sluszny argument.
      Ale gdyby Biskwit powstal to przestalby wreszcie byc zywym dowodem, ze mamy w domu brudne podlogi! Te placki na kolanach...

      Delete
  8. Och :D Młodszy w takich sytuacjach (tak bardzo pragne sprawdzić, czy komórka pływa w płatkach z mlekiem!!! Dinozaurowi sie udało!) niekiedy garbi te swoje 90 cm, zwiesza ręcę i jęczy "Jestem smuutny!!" Ale zdecydowanie częściej rzuca się na ziemię (na twarz!) i wyje "Mamo, ale błagaaaam..!"

    ReplyDelete
    Replies
    1. Biskwit ma jeszcze inna metode. Siada w kacie i przerabia literature na wiorki. Co mu wpadnie w rece. Gazeta, zeszyt, pierwsze wydanie Biblii Gutenberga... Z zimna krwia. Na wiorki.

      Delete