[160]

[10 Apr 2015]

(...)
Dzieciny wróciły z Północy wypchane po brzegi wielkanocnym, czekoladowym asortymentem.
Mobilna jednostka specjalna do spraw wykrywania i oczyszczania terenu z jaj zawijanych w sreberka.
Oprócz kilogramów jaj pochowanych w zakamarkach ekwipażu tak, jakby pakowała je wiewiórka z zaawansowaną demencją, dzieciny przywiozły też katar.
To potwierdza przypuszczenie, że katar to nie jednostka chorobowa, ale styl życia.
Markuję jakieś działania względem tego kataru. Okadzam, nacieram, wkrapiam. Szczerze? Czynię to bez przekonania.
Okadzę, natrę, wkropię, a dzieci mi pójdą znów między ludzi i przyniosą katar w wersji  XP Professional Ultimate Premium?
Warto się pocić?
Biskwit - oceniam po parszywej melancholii  i strudze śliny jaką pozostawia za sobą -  staje w zawodach o laur przodownika w wyżynaniu. To zła wiadomość dla trąbek słuchowych sąsiadów z dołu, na których to zaciskają się czwórki (tudzież piątki, bo kto sprawdzi?) Biskwita i jedynki dziecka z piwnicy. Sąsiedzi z dołu przechodzą ząbkowanie w wersji  dolby stereo.
Kilka dni temu, nocą, zastałam matkę piwnicznego dziecka siedzącą z umęczonym potomkiem na krawężniku przed domem. Ja nie mówię po niemiecku, ona nie mówi po niemiecku, ale obłęd indukowany dziecięcym rykiem stanowi uniwersalny język. Przytuliłam ją spontanicznie, ona przytuliła mnie. Poklepałyśmy się po łopatkach, że niby obie wierzymy, że przetrwamy i mleczne i stałe.
My może tak, ale kolekcja kryształów z Murano sąsiadów z dołu jest w niebezpieczeństwie.

(...)
Menu okołowielkanocne przygotowane przez Bebe składało się głównie z barszczu, bigosu i pierogów.
Barszcz imitował barszcz tak udanie, że pewien Niemiec z matkipolki dawał Norweskiemu głowę w zastaw, że identyczny gotowała jego babka z Opola.
Bigos był z bakłażanem, ale na słowiańskiej kapuście i odrestaurowanym podgrzybku.
Bez boczku, ale z polską parówkową.
Pierogi były wegetariańskie, ale dla odmiany z boczkiem.
Nie ruskie, ale z rosyjską soczewicą.
I zaplatane irlandzką ręką w kornwalijski pieróg.
Cornish meets Polnisch!

(...)
Nagłe zainteresowanie Dyni sztuką ikebany ujawniło brak flakonów, wazonów i donic.
Ukryty w kwieciu morderczy pająk ma podkreślać rodzinny charakter świąt.
Albo nie.



 ©kaczka
14 comments on "[160]"
  1. Menu jak najbardziej dostosowane do świątecznej aury za oknem w Polsce.
    Sama się zastanawiałam, czy aby nie powinnam zamówić karpia zamiast tej tony jajek ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Karp sie nadaje. Oceniam po ilosci karpia kupowanego przed wielkanocnym swietem przez rosyjskojezyczna diaspore. Karp i pol cielecia - obowiazkowy zestaw wystajacy z wozkow sklepowych :-)

      Delete
  2. Znani mi pediatrzy mówią, że katar u dzieci to nie choroba. :) Elcia miała od października, z tygodniową raptem przerwą. Nie miało znaczenia, czy coś z nim robię, czy nie. Żył własnym życiem. :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ten wlasnie przeszedl na mnie. Widocznie lubi miec liczne zycia :-)

      Delete
  3. u nas katar to też styl życia. i do tego zauważyłam, że im mniej dziada pasę tymi specyfikami z reklam, tym szybciej znika... wymyśliłam sobie że owe specyfiki specjalnie smarki przedłużają, drenując moją kieszeń :P taka spiskowa teoria dziejów, a co wolno mi.
    woda w spreju do nosa i chusteczki w maksymalnie pożądanych ilościach. tylko to w tym sezonie wyznaję...
    na moje potomki działa :)

    zęby przechodzimy te drugie. szlag by trafił. duże to dziecko, a szczerbate że masakra. po cztery lecą. toż to szok.
    a te co nie lecą to bolą. a dziąsła po tych co wyleciały zieją pustką i nowych nie widać.
    z jedzeniem kłopot! przeszliśmy na miękkie. niebawem chyba znów papki będą...
    i do tego gryzak, niemowlęcy taki
    serio, ortodontka kazała. to pobudza wyrzynanie się zębów za pomocą przekrwionego dziąsła od nagryzania gryzaka
    gryzaki już dawno się wyprowadziły (syny lat 6 i 9)
    9 latek na wieść o tym że idę do sklepu po gryzak, dostał ataku płaczu z napadem śmiechu włącznie i odmówił współpracy. w nagryzaniu.

    ciągle bym chciała Was na papierze, bo monitor znów oplułam śmiechem :)
    podczytująca ula

    ReplyDelete
    Replies
    1. O rety! Dodajmy jeszcze implikacje finansowe! Taki mleczny wypadniety drenuje kieszen Wrozki Zebuszki :-)
      Smutna to perspektywa. A w dodatku nieopatrznie pozbylam sie juz gryzakow, gdyz Dynia nie gryzla, a Biskwit gryzie wylacznie moj duzy palec u stopy. Skrada sie i zaciska na nim szczeki jak amstaf. Niepokojace. :-)
      :*

      Delete
  4. OOOOO Kaczko jak ja tęskniłam!

    ReplyDelete
  5. Katar jest, nietrudno o niego gdy co dzień inna pora roku. Zęby mleczne nas nieobeszły, wyszły łagodnie, bez ryków, kwików i gorączki, stałe zaś wyłażą za mlecznymi, którym to wówczas niezbędny okład z kleszczy. Anonimowa więc bywa, bywa u stomatologa..

    ReplyDelete
    Replies
    1. Podsumowujac, jakas dentystyczna glupia rownowaga jest w przyrodzie. Kazdy musi swoje odcierpiec? Bardzo, bardzo to glupie! Matka Natura powinna sie oddalic na karnego jezyka!

      Delete
  6. Ząbkowanie syna jest jednym z najlepszych środków antykoncepcyjnych jakie znam. Jak sobie przypomnę każdy ząb który z bólem istnienia wyłaził po 3 miesiące to dziękuję za szansę powtórki. Koleżanka kiedyś radośnie powiedziała ze nawet nie wiedziała kiedy wychodziły kolejne zęby. Jakimś cudem nie udusiłam. Łączę się w bólu. Zęby już kilkuletnie ale do tej pory mnie telepie.

    ReplyDelete
    Replies
    1. W punkt! Te plaskie z tylu to szczegolny horror. I uwazam to za kolejna porazke medycyny, ze oferuje na te udreki jedynie kulki z cukru, bursztynowe bransoletki, korzonki na rzemyku, albo paracetamol na sztucznych pomaranczach!

      Delete
  7. Mamo ! czy to ząb mleczny ?? pyta mój 11 latek z trwogą w oczach - bo chciałbym go wyrwać ! - same wyrosły , teraz prawie same wyszły. Zupełnie nie wiem co to kłopot zębowy u dzieci.
    A córce pierwszy ząb mleczny wyrósł gdy już mama mówiła i chodziła ( 13 mcy !! )
    czasem nie utrafisz ze szczęściem .....

    ReplyDelete
    Replies
    1. Uuuu... ryzykujesz, ze anika cie udusi :-)
      Faktycznie, nie utrafisz. Z ciekawosci zapytam, czy do trzynastego miesiaca corka jadla mielone i przecierane, czy nauczyla sie szarpac steki dziaslami jak zolwie? :-) Bo znamy takiego, ktoremu zeby wyrosly dopiero w okolicach drugich urodzin, ale w nie przeszkadzalo mu to uzywac zycia :-)

      Delete