[5]

[17 Nov 2013]

(...)
W środę o świcie zapukało do drzwi dwóch nasiąkniętych machorką i zażądali żebym poszerzyła im od ręki ulicę.
Przyznaję, nie przyszło mi do głowy, że dobytek przywiozą Lewiatanem. Ostatecznie powieźli go w dal mizerną furgonetką. Jednakoż, mogli przecież ostrzec, prawda?
Skąd mogłam wiedzieć, że szwajcarska armia planuje mobilizację i uzna za stosowne przeprowadzić w komplecie z naszym dobytkiem siedem innych rodzin?
Oceniając po oryginalnych kształtach paczek, prawdopodobnie również owiniętych w szary papier i zdeponowanych pod plandeką.
Dwóch nasiąkniętych machorką wniosło nasze osiemdziesiąt osiem paczek na pierwsze piętro  (bez windy) i wyglądało na to, że lada moment dostaną zapaści.
Przy tym mówili jeszcze, że te to żadna robota, bo następnego dnia muszą wyładować w Genewie.
Trzy razy.
Czołg, zegar z kukułką i ogrodowy zderzacz hadronów.
I tak tu sobie od środy rozpakowujemy, rozwijamy i szukamy po omacku w tych pudłach.
Raz się znajdzie kalosze, innym razem kubek z koronacji Elżbiety, innym razem opakowanie tranu.
Zwykle nie to, czego człowiek szuka.
Dodatkowo utrudniał nam nieco brak światła. Dokuczliwy w mrocznym sezonie jesiennym.
Poprzedni lokatorzy, Szwajcarscy Robinsonowie, zostawili nam, co prawda, kuchenne szafki do złożenia, ale zabrali wszystko inne.
Żarówki, kostki, kable, haczyki do podłączenia lamp, nawet łańcuch do drzwi, klucz do skrzynki pocztowej i korek do wanny.
Oszczędny to i zapobiegliwy naród.
Od wczoraj przynajmniej iluminują gdzieniegdzie z sufitu gołe żarówki.
Nadal nie mamy ni lodówki, ni pralki, ni piekarnika.
Mieszkamy za to na zapleczu Ikei, więc wieczorami traktujemy ją jako przedłużenie naszego salonu i kuchni.
Dla Dyni to już taka oczywistość, że tematem przewodnim każdej zabawy jest handel meblem i projektowanie wnętrz. Z ołówków wyniesionych z Ikei moglibyśmy prawdopodobnie zbudować kilkanaście regałów Billy.
Dynia, która zjawiła się tu w czwartek, całą sprawę przeprowadzki znosi z nieopisaną dojrzałością i niezachwianym optymizmem.
Po miesiącu rozpoznaje bohaterów narodowych (‘Look mama! Sandmännchen!’), gotowa jest żywić się wędzonym śledziem w occie, Maultasche oraz Leberkäse z bawarską musztardą przyjmując jako dietetyczną oczywistość, godzinami  bez protestów przesiaduje z nami w urzędach lub sklepach, skręca meble, nosi śrubokręty, rozpakowuje kartony i ciągle jeszcze celebruje otwieranie drzwi do ‘my new house’ nieomal jak z przecięciem wstęgi i nożyczkami na poduszce.
Nie złamał jej nawet brak telewizji równoznaczny z brakiem dostępu do kanadyjskiej wersji szwedzkiej Pippi Langstrumpf z niemieckim dubbingiem.
Norweski zapewniany przez aramejską rodzinę, że na dachu jest antena satelitarna, której przez lata nadużywał poprzedni wynajemca, ten sprzed Robinsonów, przyniósł do domu telewizor.
Telewizor stoi, lśni i uświadamia nam, że przegapiliśmy dwadzieścia lat postępu technologicznego.
Nasz ostatni telewizor miał bowiem mniejszą przekątną ekranu niźli głębię kineskopu.
Podłączyliśmy telewizor do satelity i oto jesteśmy dumnymi posiadaczami stu czterdziestu dziewięciu kanałów.
Wszystkich po turecku.
Teorie są dwie, najemca sprzed Robinsonów był znad Bosforu lub Robinsonowie zabrali wszystkie inne programy razem z korkiem do wanny.
Cóż, Dynia znosi lepiej brak dostępu do Pippi niźli Norweski prohibicję wyścigów F1.
Wiele jej jesteśmy już winni.
Oferowaliśmy przedłużenie pobytu u Hauptcioteczki, ale postanowiła zostać w Ruinach i Zgliszczach.
(Choć, na naszą obronę, jej własny pokój, składany z podzespołów nocami, działa bez zarzutu i jest przystanią stabilności.)
Do tego odnoszę wrażenie, że się temu narodowi od dobrobytu i trzystu rodzajów jogurtu porządnie przewróciło w głowie.
Pracownicy Ikei strajkują od dwóch miesięcy, co wpływa znacząco na ciepłotę serwowanych sznycli oraz ilość wydzielanych mięsnych kulek, gdyż domagają się tego, co już i tak mają.
Bo tak.

(...)
Kliniczny przypadek tutejszej pastelozy.



©kaczka
32 comments on "[5]"
  1. Przynajmniej nie jest żółty. W Polsce wszystkie domy maluje się na żółto. Piaskowo. Jajczano. Z beżowym nalotem. Itd. Wymiotam już z tej przyczyny.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nasz jest zolty. Na szczescie przybladl chyba nieco. No i przy tym fioletowym mozna uznac, ze jest prawie nijaki.
      W oknach fioletowego - moze kiedys sie odwaze na zdjecie z bliska - fioletowe storczyki i firanki z brazowej organzy. Odbiera mowe.

      Delete
    2. żółte są też wszystkie rewitalizowane teraz pałace, klasztory itd. ale pojawiła się konkurencja - doszedł jeszcze drugi ulubiony - SZARY, w zasadzie to ciemnoszary. architekci od krajobrazu wiejskiego opowiadali, że był konkurs na projekty z nawiązaniami lokalnymi. byli w szoku, kiedy się okazało, że wygrał SZARY KLOCEK, na Mazurach. a ja się w mojej wsi użeram, że mamy czerwona cegłę i do niej mamy nawiązywać... iza

      Delete
  2. Ale ale, w Polsce tez blokowiska odrestaurowuja w takich pastelach. Mozesz sie poczuc jak w ojczyznie:)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Gdyby nie czesana grzebieniem, malowana na zielono trawa i banda patrzacych spode lba krasnali... czulabym sie jak w domu :-)

      Delete
  3. ja tu widzę rewanż w czytaniu w myślach, właśnie kupiłam regał Billy ;) (trochę gryzie się z innymi - Leskvikami - ale co tam ;))

    ReplyDelete
    Replies
    1. A Dynia wlasnie dostala Hemnes i sortuje literature :-)

      Delete
  4. Kalkuje się moja historia w Twoim wydaniu 200km dalej. Tylko u nas był środek lata. 36 stopni w cieniu, a za lodówkę robił plastikowy pojemnik ustawiony wodzie na 4 puszkach tuńczyka i przykryty mokrym ręcznikiem. Żałuję tylko, że nasze nowe salony nie stoją, jak Wigwam, nieopodal baumarktu. Melancholia ściska w dołku.

    A z Dynią, ja wiedziałam, że tak będzie. Jak dobrze ;)

    Macie tv? Przyjeżdżam! Z kawą po turecku.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Na tureckie kazanie? :-)
      Przyjedz obejrzec, bo fajna szafke pod telewizor mamy, fajniejsza niz sam telewizor.
      No i nie wiem, co myslalam? Ze bedzie inaczej niz zwykle? Przeciez kazda przeprowadzka to brak dostepu do czegos. A tu nie jest nawet tak zle - jest internet, telefon, centralne ogrzewanie i ciepla woda :-) Dobrze, ze zimno na dworze to o przechowywany jogurt nie trzeba sie martwic.

      Delete
    2. Mów kiedy a wsiadam w pociąg!
      Jak to fajnie móc tak powiedzieć! Jak fajnie Kaczko!
      p.s. Jesteś pewna, że nie mieszkasz we wsi obok moich rodziców??? Tam na nizinie mazowieckiej też takie fiolety! A jakże.

      Delete
    3. Najbardziej irytujace jest chyba to, ze do Spokojnego Karolka odjezdza mi spod klatki schodowej bezposredni pociag co pol godziny :-) Ale wam zachcialo sie bawarskiej roli i metnego piwa :-)

      Delete
  5. pasteloza, linioza i ordnung :) mój dom też polskim kolorem piastowskim lśni, miał zielony dach (bo teraz wypłowiał) i z jednej strony odcina nas od sąsiadów żółty płot - ot niechcąca germanizacja nam wyszła czy jak;-)? miłego rozpakowywania :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. A krasnalki? Macie krasnalki? :-)

      Delete
    2. oczywiście sztuk 3 wszystkie żywe i w różnym wieku :DDD nie dają się niestety nigdzie umieścić na stałe... ale za to teściowie mają bociana bez nóg i dzioba, krasnala chorującego na żółtaczkę zakaźną, żabę, kaczkę co postawie pływa i kaczka się nazywa ;) jak nie zapomnę, to zrobię tej menażerii zdjęcie "ku pamięci" w przyszłym roku, bo teraz wszystko to stoi zapakowane w magazyn przed śniegami, których ciągle nie ma :)

      Delete
  6. Ten domek trochę jak z Muncha. Takie ma usta rozdarte jakieś i oczy wielkie z przerażenia. Biedaczek.

    ReplyDelete
    Replies
    1. I mnie sie wydal taki troche zantropomorfizowany i cierpiacy :-)
      'Przemalujcie! przemalujcie mnie!'

      Delete
  7. Jakże ja bym chciała być tam z Wami - wyciągać z tych kartonów co się da, wbijać gwiździe do ścian i wieszać obrazy, przestawiać tysięczny raz stół, żeby w końcu stwierdzić że TO JEST JEGO MIEJSCE... jak ja Wam zazdroszczę!

    chociaż Ciebie szczerze podziwiam - w podobnym stanie do Twojego urządzałam się ostatnio i po jednym rozpakowanym kartonie powiedziałam BASTA! ja leżę, wy róbcie!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ba! Dlatego tak wolno to wszystko, bo kto rozpakuje skoro Norweski caly dzien w pracy, a rozpakowywanie to przeciez nie wszystko. Rozrywki trzeba dziecku zapewnic, formularze wypelnic, zarowki wkrecic, haczyki do lamp kupic, odkurzyc biezace koty, a najgorsze to chyba te kilometry metrazu, wszedzie daleko :-) Z drugiej strony - skoro bez pospiechu i osiem minut od Ikei to mozna sprawy lepiej przemyslec. Hauptcioteczka - zwolenniczka 'teraz i natychmiast i tanio' - odjechala, wiec mozemy sie zastanowic i zamiast tych wiecznych prowizorek typu kanapa po babci i fotel z Lidla ustalic liste priorytetow :-) Ale jak sie to juz wszystko rozpakuje i zbuduje to sie upije. Bo teraz upijam sie jednak mocno wstrzemiezliwie.

      Delete
    2. Ikea i 8 minut! moja zazdrość sięgnęła zenitu!

      Upijemy się razem?

      Delete
    3. To jedno z tych marzen, ktore prawdopodobnie z perspektywy okazuje sie przeklenstwem :-)
      No, ba! Upijemy sie i bedziemy spiewac :-)

      Delete
  8. oj Kaczko nie zazdroszcze Ci. przed rokiem jak przyjechalismy ze swoim dobytkiem z nl, to trwalo to dobre 2 mce zanim mieszkanie zrobilo sie normalne. czekanie na kupione szafy w daenischen bettenlager 4 tygodnie, na kuchnie moglibysmy poczekac i ze 3mce, wiec kupilismy w ikea. tyle, ze Twoja jest za rogiem, a my do Ulm mamy jakies 80km. te nierozpakowane kartony, bo wtedy szaf niet, mycie naczyn w lazience, bo kuchni niet, mnie WYKONCZYLO haha hahaha! bardzo nie lubie pakowania i rozpakowywania brrrr. zycze zebyscie sie szybciutko z tym uporali i mogli zajac przyjemnymi rzeczami np. zwiedzaniem. poludnie Niemiec b. nam sie podoba. latem wykorzystalismy fakt, ze teraz taaaaaak blisko i bylismy w Allgauu (pieeeeeknie) i w Schwarzwaldzie (tez calkiem, calkiem :))

    pozdrawiam
    magda

    ReplyDelete
    Replies
    1. Oj tak, oj tak! I nieustannie mnie zadziwia, ze telewizor mozna ze sklepu wyniesc od reki, a na glupia lodowke trzeba czekac dwa tygodnie. I ja wygladam z utesknieniem chwil, gdy zaczniemy rozgladac sie po dalszej okolicy, bo blizsza wyglada jakby utrwalono ja w erefenowskiej formalinie lat osiemdziesiatych :)

      Delete
  9. O nie, faceci od machorki wrocili! Blagam, obiecaj ze wiecej sie nie pojawia!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Obiecuje. Tyle, ze Teutonia jakas taka bardziej wysycona dymem tytoniowym niz reszta Europy. Zdaje mi sie?

      Delete
    2. A nie wiem jak w Teutonii - wybieram sie w sobote to poobserwuje :) ale nigdzie na swiecie nie widzialam tylu palaczy co w Norwegii: palili emeryci, ludzie w sile wieku, palily nastolatki I dzieci... To byl szok :)

      Delete
  10. Kaczko, łączę się w chaosie! U nas przeprowadzka w tereny aldi bardzo nord dzieje się juz czwarty miesiąc. został jeszcze jeden, jedyny karton i za cholerę nie wiem, dokąd z nim.

    ps. rowniez mam wrazenie, ze palaczy w DE jakby wiecej. a moze to tylko wieksza gestosc zaludnienia, więc i prawdopodobieństwo większe :)

    pps. widzieliscie krasnele? krasnali live doswiadczylam jedynie w PL. serio!

    ppps. i troche ploteczek: czy zwrocilas moze uwage na fakt, iz publiczne obmacywanie kielbasy i jedzenie jej przez np. kobiety typu sekretarka w takich miejscach jak tramwaj NIE jest obciachem? ;)

    arbuz bez dna



    ReplyDelete
    Replies
    1. U nas, ich mac, jeszcze ze trzydziesci, a bez szaf mozna jedynie z kartonu w karton. Do tego Dynia nie pomaga, bo przeklada zawartosc bez autoryzacji. Ogolnie ciagle cos ginie i cos innego sie znajduje :-)

      W kwestii krasnali: widzialam! (Hauptcioteczka ma kolekcje) ba! widze! sasiad ma w ogrodku. Wbil w ziemie satelite i przed nia ustawil krasnala. Moze to jest metoda na obejscie tureckiej telewizji?

      Z ploteczek: widzialam, ze narod idzie do supermarketu i podzera winogrona. A teraz bede sie bala wsiasc do tramwaju :-)

      I nieuniknione pytanie: czy bardzo nord to okolice Flensburga, czy Hamburga?

      Delete
    2. Na pocieszenie: kartony mają tendencję do znikania. Serio będzie ich z czasem mniej, jakoś samoczynnie. (Aż zostanie ten jeden jedyny z czterdziestoma ramkami, zapasowym wężem do prysznica i zasłonami, które na nowe okna są za krótkie ;) )

      Bardzo nord to w sumie w połowie drogi na sam nord, czyli pomiędzy Flensburgiem, a Hamburgiem, a konkretniej w stolicy marcepanu.

      A Wy, wnioskuję z Schätzle i! bliskości do Ciszy Karola i! ilości Lochów w okolicy (nasz znajomy mieszka w Hassloch, serio!), że to badenia wurst;)embergia głęboka jakaś musi być?
      niech kartony przyjaznymi Wam się staną!
      arbuz bez dna

      psssst: winogrona też widziałam! ;-)))


      .

      Delete
  11. <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3

    ReplyDelete
  12. stu czterdziestu dziewięciu kanałów mata? A ja nawet nie mam telewizora? Pisze list do niemieckiego świętego Mikołaja. To zdaje się był Dziadek Mróz?

    ReplyDelete
    Replies
    1. Tanio odstapimy telewizor i dorzucimy te tureckie kanaly. Bierz ile chcesz!

      Delete