1653-1657

[7-11 Sep 2013]

(...)
Opiniotwórcza grupo rówieśnicza!
Niech cię!
Grzyby nadal promieniotwórcze i toksyczne.
Je. Zakamuflowane w pierogu pływającym w rosole.
- Widziałaś?! Je grzyby! – anonsuje światu Norweski. Świat wstrzymuje oddech. Dynia też. Z łyżką na poziomie obojczyka.
In-built przepływowa chromatografia pokarmowa trzylatki identyfikuje strzępy grzybni w pierogu.
Dynia odmawia dalszej konsumpcji.
(Brawo, Norweski!)
- Mama! THIS makes me SICK!
(Może dlatego, że zjadłaś siedem?)
Nudności miewają też charakter archeologiczno-retrospekcyjny.
- Mama! Me no like pink fish!
(choć akuratnie je kanapkę z serem, a ostatni raz Santiago odłowił tu marlina miesiąc temu)
- Czemu nie lubisz?
- PINK FISH MAKES ME SICK!

Polemizowałabym. Opowiedziałabym o korzystnym wpływie olejów na neurony oraz, że jeśli różowe łóżko to konsekwentnie i różowa ryba.
(Ale mi się nie chce. Poza tym może się obrócić przeciwko. Jeśli krynolina z Hallo Kitty to konsekwentnie Hallo sznycel?)
Układam jabłko na talerzyku. Porcelana wniesiona w posagu przez Rubenita.
- No! Me not like this plate! THIS PLATE MAKES ME SICK!
W wannie.
- No! Me not like this! THIS SOAP MAKES ME SICK!
- Dla jasności, od czegoś cię nie mdli?
- NOPE! EFRYFINK MAKES ME SICK!
(Anarchia i rebelia gramatycznie bez zarzutu. Fraza artykułowana z zachwytem nad własną językową sprawnością. Wartość logiczna przesłania – wątpliwa.)
- Haribo?
- ...
- Od Haribo też mdli?
- Me thinking... Mama? Me better trying...


I dlatego, gdy Dynia na widok karbinadla pyta tonem inspektora Sanepidu:
- Is this chicken?
Chytrze odpowiadam: a jak myślisz?
(Nim rzucę się w nurt opowieści o przemysłowej hodowli wołowiny.)

Do tego wydało się, że kluczem do lingwistycznego sukcesu bywa odpowiednia motywacja.
- Mama, telly, please!
- Pod warunkiem, że zażyczysz sobie po polsku.
- Donoł. ('don’t know' z akcentem hrabstwa)
- No to pech.
- ... Poszem telefisor. (z akcentem hrabstwa, wybacz Mario Konopnicka, wybacz wozie Drzymały!)

- Papa, one-two-three, PLYYYYZ!
(Osobliwa rozrywka polegająca na odłowieniu potomstwa z wanny i katapultowaniu ręcznikiem na trampolinę z materaca przy akompaniamencie odliczania.)
- In Deutsch?
... i okazało się, że skubana dociąga do jedenastu...

Przebiegłe są te metrowe kurduple.
Bardzo przebiegłe.
Zbyt przebiegłe jak na moje gładziutkie półkule mózgowe.

©kaczka
17 comments on "1653-1657"
  1. Na schwarzwaldzkim grillu zaczerpnęła nadziei i złotych rad u obecnych matek dwujęzycznych kurdupli. Mimo, że z trzech krańców świata zapewniały, że język matek uaktywnia się podczas pobytu w krajach przodków. Jest nadzieja Kaczko, Konopnicka niech ćwiczy cierpliwość. Niektóre radziły nawet urządzać zabawy typu: "Mama mówi mleko, a tata?" Podobno działa cuda na szufladkowanie słowników kurdupli. Gorzej jeśli mama mówi też językiem taty. Kurduple w swej przebiegłości nie dają się zwieźć.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dyniut juz wyweszyl smrod dydaktyczny w takiej zabawie. Jesli czuje, ze moglaby przegrzac neuron to na 'a jak mowi tatunio/mamunia/ochronka?', wzrusza ramionem i pyskuje 'donol' albo 'me not talking to you'. Godziny lagodnej perswazji, powiadam ci, godziny... kaczka, negocjator policyjny honoris causa. Czasem 'a jak mowi tatunio...?' dziala, gdy sprzedajemy jako dyscypline olimpijska 'kto pierwszy powie, jak po niemiecku jest...' (ME!) lub w formie wymiany barterowej: ty nam 'poszem telefisor', my ci damy wladze nad pilotem.
      Fakt, brakuje solidnej motywacji pod tytulem 'spoleczenstwo mnie nie rozumie, musze zagajac po polsku lub niemiecku', ale, o czym juz pisalam, ciagle jeszcze to dosc plynne, ktory z jezykow bedzie tym operacyjnym. Tymczasowo angielski, bo okolicznosci, co dalej? Nie wiadomo.

      Delete
  2. Sprytna ta Dynia!"ajdonol" u nas tez jest przebojem ostatnio. dziecko odkrylo ze to odpowiedz-klucz, na wszelkie mozliwe okazje. Limituje stawiane przed nia wyzwania komunikacyjno- jezykowe:)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Jesli do 'donol' dodac 'majn tired' to limituje nie tylko wyzwania komunikacyjno-jezykowe, ale tez i wyzwania sprzatalne :-)
      Byleby sie nie spocic. Nie przypuszczalam, ze juz w tym wieku...
      Z drugiej strony, wciaz jeszcze daje sie nabierac na 'a moze pokazesz tacie jak dziala odkurzacz?' :-)

      Delete
  3. Z trzema językami na starcie czwarty, piąty i szósty pójdą jej jak z płatka :-)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Albo mozg ulegnie implozji :-)
      Jesli sklaniac sie ku teorii, ze talent do jezykow jest wpleciony w DNA to Dynia moze miec jednak pod gorke, bo zadna z rodzin, ktore to DNA wniosly w posagu, nie jest szczegolnie w tej dziedzinie utalentowana. Dynia ostatnio nadgonila mowa tubylczych rowiesnikow, ogarnela czasoprzestrzen,troche przyczesala gramatyke, ale to jeszcze daleka droga. Dwa pozostale jezyki sa nadal bierne, choc z cala pewnoscia sa :-)

      Delete
  4. No i uff, ulga, Jagoda rozwija się prawidłowo. Zamiast 'sick' słyszę trochę mniej wygórowane 'bleeeeeeeee',ale efekt mamy ten sam. A i liczymy w wannie już od lat!buzka

    ReplyDelete
    Replies
    1. Czyli grupa rowiesnicza jest wszedzie :-)
      To 'bleeeee' to nasze slowianskie, czy holenderskie?

      Delete
    2. No słowiańskie, nasze no :)Jeśli nie ma 'bleeeee' to jest 'mnian' czasem z dodatkowym 'Yecik plecik fircybecik' (to z książki o Yetti ;)

      Delete
  5. zakładam, że półkule zdążą Ci się wystarczająco pomarszczyć nim Dynia dobrnie do osiemnastej wiosny ;)ona nabędzie pożądane języki świata w przewrotny sposób nawet nie dostając neuronowej zadyszki, a Tobie zostanie przydzielona dożywotnia funkcja prof. Miodka z cyklem wykładów pt. "polska to dziwna języka" :P

    ReplyDelete
    Replies
    1. No nie wiem, podobno na starosc robia sie gladsze. Chyba, ze mi sie sfilcuja i efekt bedzie podobny :-)

      Delete
  6. Matka Polka, Ojciec Polak, w domu polski wiodący.
    -Franek, kto porysował stolik?
    -Ja!
    -Ty? Poważnie?
    -Veramente (włoski)! Na rot (niemiecki)!

    Wtrąca też angielski- na szczęście. Pozostałe tłoczą do głowy wykształcone ciotki. Chyba nawet nie zauważę, kiedy zacznie mnie obrażać...
    Ty wiesz, że oni mają szansę się dogadać? In future? ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Podejrzewam, ze szczeki nam spadna z hukiem na stopy, gdy mlodziez podejmie dialog.
      Wloski???!
      Jak? Skad?
      :)

      Delete
  7. Te biedne, wiecznie z mdłościami, chore, metrowe kurduple mają swoją specyficzna filozofię,czego chcą, czego nie, i dlaczego. Kaczko, jednak wierzę w Twoje półkule :-)))

    ReplyDelete
  8. Ha, a mowilam juz moze, ze kocham Dynie? Boska jest, choc zmagan lingwistycznych nie zazdroszcze, bo sama przezywam. A za pomysl a poprzedniego post na "mama mowi tak, a tata mowi tak" dziekuje w poklonach, poki co dziala. Tak w 80%. Choc Miodek oczami przewraca na bank. Ale krok po kroku do przodu, sie jezyki wyklaruja w potrzebie (tak sobie mowie), a jesli sie okaze, ze nie bardzo po mojej mysli to poszlo mimo staran, to widac potrzebne nie bylo :(

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dyni kochania nigdy dosc! :-)
      Niech sie udaje ta niewinna zabawa w 'mamamowitak' jak najdluzej, bo jak napisalam powyzej u nas trzeba ja czesto napedzac zelkami Haribo oraz dostepem do szklanego ekranu.
      I tez stawiam na potrzebe.
      A jesli trzeba to zdesantuje Dynie polskim ciotkom na miesiac i zobaczymy, kto przezyje... :-)

      Delete