1631-1632

[11-12 Aug 2013]

(...)
Uniosła jej się temperatura.
Średni odczyt dwóch termometrów: trzydzieści dziewięć w skali.
- Jesteś chora. Szlaban na ochronkę.
- NOOOOO! MAJN EDWARD! THOMAS! ETHAN! RUBEN! DŻORDŻ! ARRY!
- Masz gorączkę. Jesteś chora.
- NOOOOO!
- Chora. Poorly. Krank. Bezdyskusyjnie.
- MAJN NO POORLY!!! (i w bek)
- Boli cię coś?
- NO!
- Głowa?
- NOOOOO!
- Ucho?
- NOOOOOOO!
- Gardło?
- NOOOOOO!
- Brzuszek?
- …
- Brzuszek?
- BRZUSZEK ANGRY!
- Co chce zjeść brzuszek?
- ... CZIPSA! BONBONS! ICE CREAM!
- A wracając do tematu, bolą cię ręce? Nogi?
- NOGI!
- Gdzie?
- TU! (i pokazuje na strup na kolanie, ten sprzed miesiąca)
- A oprócz tego? Coś jeszcze cię boli?
- NO! MAJN NOT POORLY! EVERYONE NOT POORLY! LEAVE ME ALONE!


(…)
- Czopek, czy syrop?
- No, THANK YOU!


(…)
Kiedyś, pamiętam jak przez mgłę, wydawało mi się, że będzie prościej, gdy już zacznie mówić.


©kaczka
34 comments on "1631-1632"
  1. Hi hi hi też tak samo naiwnie myślałam ;)jak to się człek z dziećmi uczy całe życie ;P
    Get well soon Dynia :)
    AgaPoznań

    ReplyDelete
    Replies
    1. Jest juz nawet bardziej niz well. Magiczna moc trzech czipsow. :-)

      Delete
    2. mówisz? czipsy działają? :D muszę kiedyś spróbować. my aktualnie codzienne okłady z lodów. chora czy nie - lody muszą być ;)

      Delete
    3. Wow ! czipsy powiadasz ? musze zapamietac ;)
      AgaPoznan

      Delete
    4. Norweski zniosl do domu dwa worki octowych czipsow po tysiac paczek w kazdym. Dynia znalazla i wydaje sie, ze nie odpusci poki nie dostanie swoich w nich udzialow.
      Lody tez bylyby dobre, ale asortyment mamy w domu slaby. Zabraklo rozkow posypanych smarties :-) Gdyz, albowiem, ktos juz zezarl.

      Delete
  2. mam nadzieję, że ta gorączka (wmówiona przecież przez matkę ;)opadła i Dynia już zdrowa od zdrowszych :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Zdrowa, choc czy na rozumie?
      Chodzi po domu z otwarta parasolka i w kaloszach i utrzymuje, ze jej pada.
      Na glowe.

      Delete
    2. nasi synowie często miewali jakieś głupkowate trzydniówki z wysoką gorączką. głupkowate, bo potem ponoć powinna być wysypka, a oni bezczelnie jej nie mieli. człowiek chucha, dmucha, śpi z ręką na ich czole a nad ranem wstaje wyrąbany by zobaczyć, że dziecię tryska energią i pomysłami - ech czy to nie z własnej woli stałyśmy się matkami? ;)

      Delete
    3. Sama prawda, sama prawda. Regeneracja w tym wieku jak u jaszczurki. W mym wieku - tydzien w spa to za malo.
      :-)
      Z wlasnej, z wlasnej, czlowiek taki naiwny...

      Delete
  3. Ja już w takich momentach pakuję dobytek i zaczynam histerię.
    W przeciwieństwie do Małża. Hm pamiętam epizody wiotkości u obu, z przerwami kilkuletnimi na regenerację moich nadwątlonych sił. Mat miał3 lata i jak go zobaczyli, ściągnęli wszystkich możliwych lekarzy, którzy biegali wokół już nieprzytomnego Mata.
    Mim trafił do szpitala bez kontaktu jak miał jakiś tydzień. Stwierdzili, że spadło mu ciśnienie z powodu moich leków, a ponadto wykryli wadę serca.
    a Małż-za każdym razem- niech śpi, sen to zdrowie. Nigdy niczego nie zauważa, dlatego ja muszę w dwójnasób ;)
    :O
    uf, aż się zdenerwiłam.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Wiem.
      Rozumiem kazdym nerwem.
      Musialam ustalic sobie limity, bo inaczej chyba bym skonczyla w sanatorium dla nerwowo chorych.
      Martwie sie powyzej 39.
      Licze, ze odpornosc na temperatury Dynia ma jednak po mnie. A ja potrafie dobic do 42 bez szkody dla sensu prowadzonego wlasnie dialogu.
      No i ibuprofen dziala na nia wciaz jeszcze tak jak mnie. Ekspresowo.
      Choc pewnie jeszcze niejedno przede mna.
      I kurcze, Norweski tez nie widzi, zasypia w takich sytuacjach bez problemu, nie ma imperatywu, by monitorowac temperature, lub tak jak wczoraj, po prostu nie ma go w domu.
      Dzieki temu dzis Dynia wyspana i zadowolona z zycia, a ja po poszatkowanej nocy, ledwie trzymam sie rzeczywistosci.

      A tak na marginesie, gdzie sa kurcze te normalne choroby? Z mlodosci pamietam, czlek zapadal, wlazil pod pierzyne w goraczce, pocil sie jak prosiak w saunie i wstawal oslabiony, ale zdrowy. Jeszcze sie nie zdarzylo, zebym w najgorszej goraczce musiala Dyni zmieniac odziez.

      Delete
    2. Powiem Ci, że choroby są coraz gorsze, albo lekarze coraz mniej douczeni. Od przeszło roku diagnozują kaszel Mima :/
      U nas różnie- Mim ma odporność wrzątku na wysokie temperatury, prowadzi w miarę normalną aktywność powyżej 40C.
      Mat natomiast słaby jak lura, powyżej 38.5C podsypia, pokłada się, słabiej mu serducho puka, więc ma zalecony Cardiamid w gorączce.
      Znam te noce z nasłuchem, szlag mnie trafia, że nie potrafię inaczej, tylko ciągle sprawdzam, czy żyją.
      Ja tak mam po śmierci taty przez lekarski błąd, duszenie się Mata i kilka jego omdleń. No i 3 lata u kardiologa z Mimem ;) Miło dowiedzieć się, że jednak nie sam człek w tych schizach.
      :*

      Delete
    3. Nie jest. Pierwsza chorobe Dyni przestalam przy jej lozku jak surykatka. Dynia ma w zwyczaju zapadac w weekendy, a wtedy do najblizszego lekarza nawet i godzina podrozy samochodem. Mozna tez zaczerpnac wiedzy u niewykwalifikowanej medycznie telefonistki z infolinii NHS (najnowszy pomysl racjonalizatorski tutejszej sluzby zdrowia) i porozmawiac, ja o koniu, ona o koniaku (- czy ciaza przebiegala prawidlowo? - rozumiem troske, ale dziecko ma prawie trzy lata, goraczke i kaszle suchotniczo, czy naprawde musze streszczac przebieg ciazy nim dostane adres do najblizszego lekarza? nie umiem rowniez ocenic, czy jest przytomne i swiadome, bo o trzeciej w nocy nigdy nie jest przytomne i swiadome!)
      I to mnie straszy tu nieustannie. Ze gdyby cos to nie zdaze z pomoca. Wiec siedze pod jej lozkiem z termometrem przyrosnietym do reki.

      Delete
  4. Ach! Te czasy, gdy możesz zatrzymać chorą w domu, mimo że rwie się do miłości jak stokrotki.
    Później, nie zważając na gorączkę, wyleci z mokrą głową i tyle ją widziałaś. Pozostaje najskuteczniejsza metoda leczenia: nowenna. Szczególnie połączona z ofiarą w postaci prawych środków płatniczych na okoliczność i rzecz.
    Żeby jej szlag nie trafił.

    Ale.
    Nie będę taka. Matka mi mówiła: załóż czapkę. Jest minus 15!
    W życiu! Ja? Czapkę?! Jeszcze by mnie kto zobaczył.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Moge. Ale czy chce? :-)
      O Edwarda zapytala wczoraj jedyne siedem tysiecy razy. Dzis z ulga oddalam ja ochronce. Ochronka podzielila sie za to radosna opowiastka, jak to Dzordz zarzygal im wczoraj wszystkie dywany. Mamy wiec wektor infekcji :-)

      Delete
  5. to nasłuchiwanie jest straszne!! i nigdy się nie kończy.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ty też Hermi?!
      a ja z każdym rokiem myślę, że nasłuchiwania się uspokoją. I z każdym rokiem zauważam, że jednak nie.

      Delete
    2. Jest nas wiecej. Nie mam watpliwosci.
      A Narcyz nasluchuje?

      Delete
    3. dawniej nic a nic, ale od czasu, jak jest rencistą, to przejął obowiązki pani domu;-)

      Delete
  6. Czosnkiem zarazka! Moje potomstwo znienawidzi moje staroświeckie metody, t.j. jedzenie piasku, kurzu, czosnku, miodu i cytryn. Dla odporności. Plus przykuwanie kajdanami do łóżka pod puchem, choć w tej kwestii liczę, że odziedziczą Wiewióra miłość do spędzania życia w nieświadomości sennej.

    Wciąż żem zachwycona pieczątkami!

    ReplyDelete
    Replies
    1. No mysle! Ganialam te pieczatki przez pol swiata :-)

      Dyni nie da sie nakryc pierzyna, co utrudnia terapie. A w dodatku nowe trendy w medycynie nakazuja rozbierac i wietrzyc. Zabraniaja owijania, ochladzajacych kapieli, a zimne oklady zalecaja wylacznie po podaniu antypiretykow.

      Oby sie wam udalo czosnkiem, kurzem i miodem (miod swoja droga mozna dopiero po ukonczeniu roku :-) My poleglismy pod sila masowego razenia miejscowego gluta. A w kazdej nowej placowce, nowy koktajl glutow. Moze trzeba bylo trzymac na zapiecku?

      Delete
  7. Bebe - chi chi :).
    Dynia jest żołnierz ze stali, sama zarazowi w mordę da ;).

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dala. Wstala. Poszla w strone Edwarda. Tak jak sobie zyczyla.
      :-)

      Delete
  8. Ja nie chcę nic mówić, ale strup mógł być winowajcą! naprawdę! Po za każdym razem jak z nią coś jest nie ten tego wskazuje na strupy! ;)

    teraz jak przez tydzień po lekarzach biegaliśmy także na strupy wskazywała za każdym razem, a miała zapalenie dziąseł (przynajmniej tak stwierdzili medycy, a ja już w ich kompetencje nie chcę wchodzić).

    ReplyDelete
    Replies
    1. Zapalenie dziasel?!
      Nowe zeby?

      Nie wykluczam strupa :-) Zderzyli sie onegdaj z Edwardem i sprawa wygladala jedynie na otarcie, poki Dynia nie zaczela majstrowac przy swoim kolanie. Poglebila dziure, nerwowstrzasu dostala na widok krwotoku, zuzyla piecdziesiat plastrow z Hallo Kitty i caly czas celebruje rane, choc teraz to wlasciwie blizne. Kto wie? Moze tam sobie cos wdlubala, choc zadnych oczywistych objawow nie widac :-)

      Delete
    2. nie, zęby cały czas te same ;)
      zapalenie dziąseł, ale nawet krew trzeba było pobrać, aby krzepliwość krwi sprawdzić... a szkoda gadać!

      a może to plastrów wina? może je czymś nasączają? bo u nas jak strup to i plaster obowiązkowy (jeden na godzinę)...

      Delete
  9. Brzuszka trzeba słuchać... jak nic z tęsknoty za chipsami się tak rozgorączkował :) Ale nerwa rozumiem, po 39 stopniu gotowam pakować szpitalną torbę :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. Przytomnie!
      Ja pewnie polecialabym do szpitala bez torby.

      Delete
  10. Replies
    1. A u was to dopiero fajnie, gdy zaraza toczy sie przez trojke, prawda?
      szacun!

      Delete
    2. Zimą mieliśmy tu wesołe miasteczko! ;-)))

      Delete
  11. skoro Dynia już nie poorly, to Kaczka poorly ;)

    ech, macierzyństwo. ja np. w nocy obcierałam krew kapiącą z nosa i przykładałam lód do czoła.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Jeszcze nie, ale wiadomo... zaraz kaczka cos wylegnie.
      Tymczasem jedynie mocna kawa trzyma kaczke przy zyciu. Bo telefony Norweskiego, ze 'chrzanic goraczke, on tu wraca z rewolucyjnymi wiadomosciami' raczej nie pomagaja :-)

      Delete
  12. Prościej? Może. Na pewno mniej cicho :-)

    ReplyDelete