1167-1168



[7-8 Oct 2012]

(...)
Przyszło znienacka.
Czy to za sprawą galopującej mitozy szarych zwojów, czy może dlatego, że lubi, gdy ciskają mną nerwowe tiki?
Otóż nagle Dynia pragnie w-i-e-d-z-i-e-ć.
Dotrzeć do jądra problemu.
Rozłupać atom.
W dłoniach na proch rozetrzeć bozony.
W tym celu, pewnego dnia, w bardzo nieodleglej przeszłości, na moje standardowe ‘czas wstawać’, miast zwyczajowo wykrzywić się z poranną dezaprobatą, z rozespanym cierpieniem i urazą, butnie odpaliła z wnętrzności śpiwora: 'why?'
Od tej pory nadużywa.
Tedy od ‘proszę załóż czapkę’ skaczemy z intelektualną zadyszką przez umysłowe płotki do konstrukcji układów barycznych i zagadnień związanych z ociepleniem klimatu.
Od ‘bądź uprzejma zjeść bułkę’ do biochemii rozkładu węglowodanów  i mechanizmu wchłaniania witamin w jelitach.
Od ‘pozbieraj zabawki’ do teorii chaosu i trajektorii układu Lorenza.
(Daję się wkręcać, prawda?)
Od ‘szybciej, bo się spóźnimy’ do ‘BO TAK!!!’ albo ‘a umyłaś zęby?’ albo ‘a sprawdźże sobie w wikipedii!
Nie iżby to Dynię choć trochę hamowało w jej niezaspokojonym pragnieniu dogłębnego poznania.
- Dyniu, wyciągnij wnioski, Sokrates też tak drążył i źle skończył.
- Why?

(...)
Hauptcioteczka wytresowała Dynię metodą na rodzynki w czekoladzie.
Taś taś rodzyneczkę, jeśli się ubierzesz, rozbierzesz, posprzątasz, staniesz na dwóch łapach, zaaportujesz piłeczkę, dasz głos...
Dynia błyskawicznie pojęła zalety metody.
I natychmiast, bez cienia skrupułów na licu, opracowała taktykę, jak to przy minimalnym wysiłku zintensyfikować podaż rodzynek.
Cioteczka odjechała.
Cóż powiedzieć?
Mam obecnie w domu bardzo rozczarowane dziecko.
Że się nie przekłada z tymi rodzynkami na wszystkie płaszczyzny życia społecznego.
Szczególnie na relacje z matką-kaczką.
- Następnym razem – tłumaczę wyjcowi na głodzie rodzynek – wyceniaj się w dewizach lub w złocie.
- Why? – wyje wyjec przez smarki.

... kiedyś wyjcu zrozumiesz...

©kaczka
19 comments on "1167-1168"
  1. a my właśnie (oby mi się nie wydawało) wychodzimy już (dopiero!) z tego etapu...

    ja (udęczona karabinierską serią) apeluję: - aj aj aj, ja już nie chcę słyszeć żadnego 'why?'!
    dziecko błyskawicznie się adaptujące: - a dlaciego?

    śmiem twierdzić, iż był to główny motor rozwoju mowy, bo matka niekumata zwykle żądała doprecyzowania: "-a czego się tyczy twe 'why', córko ma?"

    ReplyDelete
    Replies
    1. O szczesliwi!
      U nas jedynym motorem sa produkty zywnosciowe oraz chec opowiadania swiatu przez telefon, ze 'tata up spac' lub 'mama nam tost'. Automatyczno-telefoniczne ogloszenia dla kredytowych dluznikow znaja nasze upodobania na wyrywki.

      Delete
  2. Ło no to Dynia, mimo trzech języków, daje radę w tym rozwoju na medal! Moje starsze, wiek 3,5, dopiero zaczęło wczoraj mordować dociekliwością chociaż gada namiętnie od roku. Dynia na naukowca! Ależ!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nadal podejrzewam, ze to raczej studia nad objetoscia cierpliwosci matki.

      Delete
  3. TE rodzynki, jakże typowe! Tymczasem Kaczko "Konsekwencja" i "Nie bierz tego do siebie", sprawdzone podobno frazesy. A tak na serio, wkładaj Dynię w paczkę i wysyłaj do nas. Z Wiewiórem Dynia szybko nauczy się, że najlepsza rzecz świata to kiełbasa i kostka Rubika ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ach, bylabym zapomniala!
      - Co zjesz na kolacje, Dyniu?
      - APELZ i WUUUUUUUUURST!
      Wiewior niechaj chowa wursty do komody :-)

      Dynie najchetniej bym odizolowala od mej umeczonej kaszlem somy :-)

      Delete
  4. Kaczko, każdy rodzic przechodzi przez etap dzieciecych "why", "dlacemu", "co to" przy mniejszym lub większym zagotowaniu mózgu i tylko cierpliwość może nas uratować. Ewntualnie odwrócenie pytania pytaniem "A jak myślisz?". Czasem potomek się zastanawia, co pozwala udręczonej matce zachować zdrowie psychiczne. A hauptcioteczka i tak zastosowała zdrową i smaczną walutę, stosowną do wieku Dyni. Ja bym aż tak piórek nie stroszyła :-)))

    ReplyDelete
    Replies
    1. Cioteczka doprowadzila do sytuacji, w ktorej Dynia odmawiala oddychania bez rodzynek, wiec robilo sie niebezpiecznie :-)

      Delete
  5. Postawa mądrościowa! Pyta! Podaje w wątpliwość! Zaznacza wagę problemu! Niestety dzieci nie dają się łatwo zbyć. Konstrukcje argumentów trzeba tworzyć, gimnastykujesz się, Kaczko, intelektualnie.

    ReplyDelete
    Replies
    1. ... albo ona po prostu sie nade mna psychicznie zneca :-)

      Delete
  6. No, teraz to się zacznie! (Buchachacha).
    Pozwól, że się zemszczę. Moja od "łaj" szybko przeszła do "dlaczego wieje wiatr?" i "co to jest reklama i po co?".
    A masz!

    ReplyDelete
  7. Biedna Kaczko... przechodzisz trudny okres w życiu matki... ;)))) Ale za to jaki cudny :)))

    ReplyDelete
  8. Po 3 tygodniach umyslowych wygibasow zupelnie przypadkiem odkrylismy, ze "I don't know" ucina dyskusje. Wyobraz sobie nasze miny...

    ReplyDelete
  9. :))) Pocieszę - zemsta jest taka słodka. Co prawda, trzeba poczekać te 20 lat ale potem mozna juz świetnie się bawic.
    SMS "Matko przyslijcie pieniądze" - natychmiastowa odpowiedz SMS-em "Dlaczego?" "Po co?" "Na co?" itp/ I można tak ciągnąć godzinami:))) A "Bo tak" nie wchodzi w grę:)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ze tez nie przyszlo mi do glowy!
      Sens zycia wrocil!
      Dziekuje!

      Delete
  10. ja tam nie wiem, dla mnie to wszystko jest jasne. skoro cioteczka wszystko wynagradzała rodzyneczką, to gdy rodzyneczki nie ma, pada pytanie 'łaj?'.

    ale z drugiej strony Dyni się mowa rozwija. jak z tym niemym chłopczykiem, co przemówił, bo kompociku nie dali.

    ReplyDelete