1973-1974

[7-8 Jul 2012]

Byłby z tego materiał na baśń dla braci Grimmów.
Tylko morał mi się nie klei.
Morału właściwie brak.
Poprosiłam o przysługę pięć osób. Prawie jak dwunastu braci, albo trzy świnki.
Wszystkie zawaliły sprawę.
Koncertowo.
(Ale jak! Aż żal, że nie mogę tu w szczegółach.)
Na swoją obronę, wypada podkreślić, że nie wymagałam sprzątania stajni, ani zstępowania do Hadesu, ani miziania Cerbera za uszkiem.
Na swoją obronę, że po tysiackroć zapytałam, czy aby nie sprawi kłopotu...
No i wreszcie, że chodziło o przysługi nie dla mnie, a dla takich którzy naprawdę potrzebowali i to w dodatku na cito.
Z pięciu osób, dwie wsunęły list z przeproszeniem szparą pod drzwiami, trzy pozostałe wzruszyły ramionami. (Odwaga cywilna się sprała?)
Powiedziałam, co myślę.
Zwięźle i na swoją obronę, bez brzydkich wyrazów.
W rezultacie, jedna z osób nazwała mnie pieprzoną socjalistką, marksistką oraz leninistką (byłby z tego materiał śledczy dla działu zarządzania zasobami ludzkimi, ale nie mam na to siły). Druga, neurolingwistycznie zaprogramowana, napisała, że rozliczam oraz stawiam naszej relacji jakieś wymagania, których ona wszak nie musi spełniać. Trzecia, że w końcu to takie zabawne niedopatrzenie (głodni nie mieli co jeść w zimie, boki zrywać, prawdaż?). Czwarta, że przecież przeprosiła, stąd widać, że chrześcijańskie wartości są mi obce, bo gdyby nie były obce to bym wybaczyła. Piąta, żebym się pocałowała w dupę, albo poszła do diabła, albo i jedno i drugie.
Trafiło mnie w splot słoneczny.
Ciśnieniomierz, głosem eksperta WHO, obwieścił, że mam normalne ciśnienie.
Ja. Normalne ciśnienie.
Czyli skutkiem tych nerwowych palpitacji podniosło mi się o pięćdziesiąt procent.
Uuuuuu...
Chwilowo nie odbieram telefonów od świata.
Się nagrywaj świecie na automatyczną.
A morał jest, jednak jest.
Sama nie zrobisz, to się nie zrobi.
A polegać to sobie możesz na kanapie, jak już robotę odwalisz, durna kaczko.
...
W ramach kumulacji Dynia ma zapalenie spojówek, które Rodzinny każe polewać chloramfenikolem. Literatura tymczasem udowadnia, że równie dobrze mogę te spojówki okładać plackiem lub placebem, bo ze spojówkami jak z katarem. Siedem dni lub tydzień. I komu wierzyć, drogi pamiętniczku?

(...)
Jest też ładne i krzepiące.
Kontakty Dyni z kolegą Henryczkiem stymulują rozwój obu stron.
Henryczek nauczył Dynię mówić: pleeeeeeeeeeeeeese! (Hobbit nabrał Etońskich manier.)
Dynia nauczyła Henryczka ściągać ciastka z kawiarnianej lady, rozpakowywać i pożerać je na czas.


©kaczka
26 comments on "1973-1974"
  1. Umiesz liczyć, licz na siebie... Smutne to, ale kurde ciągle prawdziwe.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ot co. Najgorsze w tym chyba, ze wydalo mi sie, ze charyzmatycznie porwalam do czynu, tak wyjasnilam motywy, ze nawet Ebenezer Scrooge uronilby lze i ruszyl zadek, a tu zonk.
      Moze wiec to ego mnie boli najbardziej? :-)

      Delete
  2. Ale wiesz, że ja mogę, jakbyco? Zwłaszcza jak da się zdalnie.

    A zapalenie spojówek - analog atecortinu, jak został po dawkowaniu do nosa albo Sulfacetamidum (w PL bez recepty). I przemywać solą fizjologiczną. I kazać trzymać łapy z dala od (ha ha). I tyle. U nas pięć dni trwało.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ba! Jakbyco to polece jak w dym, ale mialabym opory upraszac, abys przylatywala trzy razy w tygodniu przewracac bakterie z brzuszkow na plecki :-)))
      Polewam Dynie sola fizjologiczna. Z tym tez bylo duzo radosci, bo na Wyspie w aptece jest tylko sol do nosa. Do oczu nie ma. Goblin apteczny nie potrafil mi wyjasnic, czemu nie powinnam lac do oka tej do nosa, ale zaparl sie, ze jak do oka to nie sprzeda. Naczelnego goblina trzeba bylo wzywac z zaplecza, probowali mi wcisnac sol fizjologiczna do soczewek kontaktowych... mamo!

      Delete
    2. Kuszące, nigdy nie przewracałam bakterii. To jak przewracać kotka? Kotka umię.

      Sól do nosa, aww. Może stężenie w nosie inne niż w oku? Ja tam nie wiem.

      Delete
    3. Stezenie identyczne takie zreszta jak w plynie do soczewek. Sterylna ta sol? Sterylna. Zadnych argumentow oprocz 'bonie' nie uslyszalam, ale mogli mi naskoczyc, bo bez recepty...
      Bakterie przewraca sie prosciej. Skubane sie nie ruszaja :-)

      Delete
  3. U nas spojowki tydzien. A potem dali antybiotyk, jak zwykle...
    Gratuluje odwagi cywilnej. Ja nigdy nie mowie co mysle, a potem zaluje.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Gdyby to byla jedna sprawa pewnie bym przemilczala, machnela reka. Ale piec? W tym takie, od ktorych zalezalo, czy ktos sie naje, czy bedzie glodny?
      Musialam powiedziec.

      Delete
  4. Rumianek! Tylko rumianek :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Norweski wyslany do sklepu po rumianek przyniosl hernbate rumiankowo-waniliowa. Komus zaparzyc? :-)

      ... mamy rumianek, polewamy rumiankiem...

      Delete
    2. Tak mi się z rumiankiem skojarzyło z ulubionego ostatnio bloga: http://wycietezmejli.blogspot.com/2010/09/rumianek.html

      Delete
  5. Oj, kaczko, było się tu do nas zwrócić, a nie obcych prosić.
    agazpoznania

    ReplyDelete
  6. Sie zabliźni jak to z bliźnim. Od dawna nie proszę, bo "nie ma sensu wkładać doopy do kredensu"- nie moje ale oddaje. Trzymajta sie tam ciepło, u nas nadal szpital gruźliczy.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Motto na makatke. Kupuje!
      Kaczka ma taka parszywa nature, ze sie nie zabliznia. Troche tam po wierzchu moze, ba! wbrew deficytom wartosci chrzescijanskich kaczka nawet wybacza, ale zapomniec nie zapomina. Jak jakis cholerny slon, czy inny mamut.
      Trzymamy sie cieplo, acz woda juz dwie stacje dalej, a pociag do pracy hanibnie spoznion byl dzis wzgledem obsuniecia sie namoknietych torow :-)

      Delete
  7. Moja Pani Prezes opanowała do perfekcji sztukę wyciagania pączków z lady chłodniczej, tak od boku, cichuteńko, jak nikt nie patrzył.Bezbłednie znajdowała kleks konfitury, wysysała go a resztę oddawała mnie ( za pierwszym razem usiłowała odłożyć pączka na swoje miejsce, ale ją złapałam). Do dziś mam uszy czerowone, jak przypomnę sobie wzrok Pani Sprzedawczyni.A takich bliżnich to olej - jak to mawia moja koleżanka- ciepłym moczem, z góry na dół.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Jakie wyrafinowanie! Dynia zezarlaby calosc :-)

      Delete
  8. Fakt, czasem to boli, zwłaszcza jak zaciska sie szczęki. Ale jak wszystko, z czasem blednie i obojętnieje, pamięć tylko zostaje, ze na nich liczyć nie można.
    Spojówki dobrze też leczyć kroplami świetlika, ale nie wiem, czy jest coś takiego z dala od naszych granic :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Tak wlasnie, bo przeciez tak naprawde cale mnostwo osob, na ktore jednak mozna liczyc. Wylalo sie, przelalo, mozna zaczynac od nowa :-)
      W obecnosc swietlika na miejscowym rynku powatpiewam, ale jutro zapytam w aptece ;-)

      Delete
  9. oj trzeba samemu wszystko robić. wszystko! ja ostatnio chciałam zrobić przyjaciółce prezent i zaangażować w to jej własną siostrę i inne koleżanki. yhy, no fala pomocy niezwykła. dopiero na mamę można było liczyć. a już jak trzeba obcym pomóc, to wiadomo. teraz za Twoimi plecami gadają 'oooo, to ta dobroczynna', 'nooo, suka'.

    przeczytałam, że Dynia nabrała Estońskich manier i cień zastanowienia przeszedł mi przez czoło. sle już doczytałam

    ReplyDelete
    Replies
    1. Proroczo mowisz, proroczo.
      Na bank gadaja :-) W tym kraju niemilosiernie gadaja. Siedza, dla przykladu, przy jednym stole i pieja z zachwytu: jaka masz piekna fryzure. Fryzura wstaje od stolu, jeszcze krzeslo nie ostygnie, a oni: widzieliscie, co ona miala na glowie?!
      Kiedys sie gorszylam, teraz traktuje to jako lokalny folklor :-)

      Delete
  10. HA! To stres JEST dobry dla zdrowia!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Jak sie okazuje JEST! I jeszcze powinnam byc wdzieczna, damn!

      Delete
  11. Kaczko,
    moze cos takiego:
    http://www.boots.com/en/Boots-Pharmaceuticals-Irritated-Eyes-Eye-Drops-10ml-_1205536/

    Boots Pharmaceuticals Irritated Eyes Eye Drops contain natural chamomile, Euphrasy, cornflower and witch hazel extracts to help soothe red eyes irritated by environmental factors such as smoke, dust, PC work, sun, wind and dry air.

    ReplyDelete