1969-1972

[3-6 Jul 2012]

(...)
W miniony piątek próbowała wyjść z domu ubrana w kalosze w paski i w kostium kapielowy z falbanką.
(Do tego pęk kluczy, plastikowe dziecko, telefon i torebka.)
Udaremniłam.
Dziś wydaje się, że proroczo przewidziała, że wkrótce będzie to jedyny ubiór stosowny do okoliczności meteo.
Deszcz, chłód, listopad, mętna rzeka i czarna rozpacz podchodzą pod dom.
Chlup.
Chlup.

(...)
Z faktu, iż podejmujemy jedną z Bawarskich cioteczek wynika, że pozostałe dwie nieustannie dzwonią w sprawie: a co u was słychać?
Dzwonią przed lądowaniem.
... nie, jeszcze nie wylądowała, na pewno zadzwoni, gdy już się tu zjawi... nie, nadal jej nie ma... nie, nie ma, nie ma... jeszcze nie ma... (nie, nie zmaterializowała się w ciągu ostatnich pięciu minut)... tak na pewno zadzwoni, gdy już będzie...  już, już, już w drzwiach stoi, już zzuwa buty, już odbiera, już opowiada...
Dzwonią po lądowaniu.
... co u nas, co u was, siedzimy przy stole, jemy jaja, na twardo z musztardo, po ile, Norweski, po ile tych jaj na głowę... nie liczyłeś...  to przelicz, bo ciotka pęknie jeśli się nie dowie, co mówię?,  pęknie? nie! pięknie! mówię, że wszystko tak pięknie... tak, z Lidla te jaja, z Lidla, a musztarda, musztarda ze słoika, sarepska, no to chyba z Sarepii...
I tu mi neuronów nie wystarcza, dlaczego?
Dlaczego dzwonią, skoro się tak nawzajem niecierpią?

(...)
Z obmyślania wyszło cioteczkom, że dom po dziadku należy się Dyni na piśmie.
(Miałabym od tego globus jak stąd nad Niemen (rzekę, nie Czesława), ale pierwszeństwo miała gardłowa infekcja.)
Naparły się, a gdy się naprą, nie przekonasz, nie ma takiej siły nadludzkiej, więc przestałam odbierać telefony.
Twarde bywają cioteczki i kwadrans potrafią wisieć i dzwonić, ale i na miękką nie trafiło.
Wyłączyłam aparat.
Wieś na końcu świata. Nieustanny epos o Gilgameszu live. Dynia lubi dzwonić na Papuę Nową Gwineę rozpytując o Dżordża. Krety wkręciły się w światłowód. Jest kogo wrobić.
Aż tu nagle, drogą okrężna, że nie.
Czemu, pytam, acz wyłącznie dla celów statystycznych.
(Bo nie odbierałam tych telefonów? Zadziałało?)
Coś tam mruczą pod nosami cioteczki, wzroku unikają, popatrują w podłogę, dołek nóżką dłubią, paznokcie sobie oglądają. 
'Bo jakby w was piorun trafił, to nie daj Boże, cały ten dobrobyt w obce ręce.'
Najpierw to kupiłam, potem spłynęło olśnienie. Czyje obce ręce skoro cioteczki  z pewnością zapragnęłyby odchować Dynię?
Czyli tak naprawdę, gdyby w Norweskiego piorun trafił, to nie daj Boże, cały ten dobrobyt w obce ręce kaczki? [1]
I wszystko jasne. [2]

[1] ... która go rozda, przeje, albo przegra w loteryjkę obrazkową
[2] ... o czym nie mogę zapominać, gdyż cioteczki potrafią być uprzedzająco miłe, co w swej naiwności odbieram zwykle jako znak pokoju. A one mnie wtedy z zaskoczenia tym znakiem jak landszaftem albo gitarą przez łeb.

(...)
Nie było nas, bo byliśmy tu.
Ładne, bardzo zielone i wśród najprawdziwszego Art Deco.

(...)
Wisielcy.


 




©kaczka
18 comments on "1969-1972"
  1. Uwielbiam Wicked, mam całą ścieżkę dźwiękową na kompie :).

    ____
    Czerwony kapturek

    ReplyDelete
    Replies
    1. A scenografia! A choreografia! A kostiumy! A subtelne zarciki!
      Pyszne!
      Tyle, ze biorac pod uwage, ze to byl nasz pierwszy od dwoch lat wspolny kulturalny event bez dziecka bylibysmy zachwyceni nawet 'Niemcami' Kruczkowskiego, dlatego nasza opinia nie powinna dla nikogo byc wiazaca :-)

      Delete
  2. O Astro zalewitował się nogami do góry! Lubię jak obrazki zaczynają żyć swym własnym życiem :D Dzięki! A jak dłubanie złoty ram? p.s. Tu kryminał się przędzie, z cioteczkami w rolach głównych. Już widzę te bilbordy!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Tak powiesil wuj w szelkach i choc mialam zaprotestowac, Norweski zauwazyl, ze oddaje klimat Odysei Kubricka :-) I juz tak zostalo. Hobbit staje przed Astro i probuje zrozumiec, kto zacz. Jesli za dwadziescia lat wezmie udzial w zalogowym locie na Marsa... wiadomo kto zainspirowal!

      Delete
  3. w piątek wybieram się do miasta stołecznego Londek. idę kupić kostium z falbanko. brrrr

    obrazki są cudneeee. też chcę.

    dobrze, że są takie cioteczki. zawsze można na nich polegać. można ich zawsze bez obaw nie lubić

    ReplyDelete
    Replies
    1. Jakze to w TEN piatek? W ten piatek, gdy nas nie bedzie???!
      Kawowy obrazek wszechdostepny w sieci, Bebebrazki - u autorki!
      Bez cioteczek zabrakloby czarnego charakteru, to prawda :-)

      Delete
    2. od piątku do poniedziałku będziemy podbijać. ale Wy chyba i tak sryliard kilometrów od miasta olimpijskiego?

      Delete
    3. Sryliard bysmy pokonali, bez obawy! Problem w tym, ze kiedy w tu, to my tam u was :-))))

      Delete
    4. no ja pierdzielę. następnym razem będziemy harmonogram ustalać. ale jak Wy tu u nas, to nie w mieście stołecznym Warszawa?

      Delete
    5. Pod miastem stolecznym :-)

      Delete
    6. no to kurde 2 okazje przeleciały, fiuuu

      Delete
    7. Chyba, ze miniemy sie na lotnisku! Wypatruj hobbita! :-)

      Delete
  4. Dynia po raz kolejny widzę przewiduje pogodę :))))
    Już choćby dla niepokoju cioteczek zgodziłabym się na dziedzictwo Dyni:))) Miałabyś pewnosć,że się będą opiekować

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dynia lepsza niz najstarsi gorale :-)
      A epos, kto powinien zajac sie Dynia... bloga nie wystarczyloby zeby opisac...

      Delete
  5. Zawsze wiedziałam, ze dynia to dobra partia i z wianem. Teraz to rzadkość, ech.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nie wiem, jak Dynia, ale Norweski wnosi w wianie cioteczki :-)))

      Delete
  6. Snaczy się, że arszenik i stare koronki?

    ReplyDelete